Skoro dziś środa... to nie może być inaczej: będzie o filmach. Dwóch bardzo znanych i jednym może nieco mniej.
"Slumdog. Milioner z ulicy" to film, który dostał aż osiem Oskarów, a mnie jakoś do gustu nie przypadł: ani za pierwszym, ani za drugim podejściem. Historia o "herbaciarzu", który wygrał indyjską edycją programu "Milionerzy" wydaje mi się nie tyle nieprawdopodobna, co kiczowata i naiwna. Film, owszem, ogląda się dobrze (dynamiczny montaż, fajna muzyka w tle), ale uważam, że jest dużo filmów o niebo lepszych i tutaj tak naprawdę nie ma się czym zachwycać. Poza tym do filmu ostatecznie zniechęciła mnie... Beata Pawlikowska. Miałam taki okres, że w każdą niedzielę słuchałam jej programu "Świat według blondynki" i ona za każdym razem wspominała o tym filmie - do znudzenia. Na szczęście równie często puszczała piosenkę ze ścieżki dźwiękowej, którą uwielbiam:
Drugim filmem, również oscarowym, jest "Milion Dollar Baby" (polski tytuł, "Ze wszelką cenę", jakoś mi się nie podoba). Clinta Eastwooda na dobre polubiłam po "Gran Torino", w którym, moim zdaniem, zagrał świetnie i mam jeszcze w planach "Bez przebaczenia", w którym ten aktor występuje i który także dostał Oscara.
"Milion Dollar Baby" to także bardzo prosta historia, która na długo zapadła mi w pamięć. Opowiada o trenerze boksu, który wytrenował wielu zawodników, jednak nigdy nie pracował z kobietą, do czasu aż spotkał 30-letnia Maggie, która jest zdeterminowana, by zaistnieć w kobiecym boksie. Początkowo trener odmawia współpracy z dziewczyną, dopóki nie zauważa... - zresztą, czy ja naprawdę muszę opowiadać o fabule tego filmu :)? Chyba niewiele jest osób, które go nie widziały.
Podoba mi się ten film: za przyjaźń, jaka rodzi się między dwoma głównymi bohaterami i to, jak trener Frankie się pod jej wpływem zmienia, za determinację Maggie, za ostatnią scenę wreszcie...
Polecam!
I ostatni film, bardzo w moim guście: "Recepta na szczęście" z Sarah Jessicą Parker (nie trzeba przedstawiać) i Ellen Page (główna bohaterka z "Juno"). Film jest słodko-gorzką historią profesora angielskiego, który nie radzi sobie po śmierci żony. Współpracownicy i studenci nie lubią go, nie dogaduje się z rodziną (oryginalną, trzeba rzec!), na dodatek wprowadza się do niego przyrodni brat, którego nie ma ochoty widzieć. Wszystko zmienia się, gdy poznaje doktor Janet, swoją byłą studentkę, która kiedyś przez niego rzuciła studia. I od tego czasu powoli, krok po kroku, wiele rzeczy w życiu profesora zaczyna się zmieniać.
Bardzo ładny film - po prostu. Kameralny, z błyskotliwymi dialogami i bez łatwego optymizmu. Świetny do obejrzenia pod kocykiem, z kubkiem herbaty w ręku.
A ja Slumdoga właśnie czytam (tyle, że wydanie z innym tytułem :D). I o ile początkowo czytało mi się dobrze to powoli zaczynam sie zniechęcać do tej całej historii, masz rację: nieprawdopodobna i mooocno przesadzona.
OdpowiedzUsuńIzusr, a jaki tytuł ma ta książka? Pewnie nie przeczytam, film mnie zniechęcił, ale chciałabym wiedzieć :)
OdpowiedzUsuń"Kto wygra miliard?", ale jest też drugie wydanie pod tym samym tytułem co film ;)
OdpowiedzUsuńKurcze, bez bicia przyznaję, że nie widziałam nic z tych trzech filmów. Nawet "mMllion Dollar Baby":) PIerwszy sobie na pewno podaruję, bo bollywood w wersji ładniejszej czy brzydszej, to w ogóle nie moje klimaty. A drugi i trzeci dopisuje do listy. Szczególnie trzeci bo uwielbiam Ellen Page. Widziałaś "Hard Candy"? Polecam!
OdpowiedzUsuń"Slumdog" mi się zdecydowanie nie podobał, zwłaszcza, że dynamicznego montażu nie trawię.
OdpowiedzUsuń"Milion dollar baby" też nie widziałam i raczej nie zamierzam, mimo całej mojej miłości do Eastwooda. Boks mnie brzydzi i nic tego nie zmieni. Tych jego wojennych też nie widziałam, chociaż też bywają dobre. Za to zarówno "Bez przebaczenia", jak "Co się wydarzyło w Madison County" są prześwietne. Eastwood to naprawdę świetny aktor, a i reżyser bardzo dobry.
Za to "Recepta na szczęście" wygląda mi bardzo apetycznie. Notuję do obejrzenia. :)
Dzięki za kolejną filmową środę.
Izusr - dzięki:)
OdpowiedzUsuńTusieńko - widziałam "Hard Candy", Ellen Page bardzo mi się podobało i od tego czasu mam na oku tą aktorkę :)
Ysabell - ufff, a myślałam, że tylko ja jakoś nie mogę się "Sluumdogiem" zachwycić. Mówisz, że "Bez przebaczenia" dobre? ja właśnie na wojenne filmy jakoś nie mogę się zdecydować i przekonać do nich. Spróbuję :)
"Recepta" jest bardzo miłym filmem, lubię takie :)
Czyli "Slumdog" znów poczeka :D
OdpowiedzUsuńNiech czeka, jest tyle innych dobrych filmów :)
OdpowiedzUsuńWidziałam tylko dwa pierwsze, trzeci może kiedyś obejrzę, ale jakoś zwiastun i fabuła mnie nie przekonuje:)
OdpowiedzUsuńW "Za wszelką cenę" zakochałam się od pierwszego obejrzenia. Jeśli znajdę go w "To i Owo" nie ma zmiłuj - wałkuję setki razy, chyba nigdy mi się nie znudzi.
OdpowiedzUsuńSlumdoga nie oglądałam, oprócz jakiegoś tam drobnego urywka. Jakoś mnie specjalnie nie ciągnie do niego. Szczególnie że ostatnimi czasy Oscary zrobiły się dla mnie sztuczne, nie trafione i przereklamowane. Ja mam zawsze inne zdanie, niż jury ;)
Trzeciego filmu nie oglądałam, ale nadrobię, bo wydaje mi się ciekawy!
"Milion dollar baby" zapowiada się ciekawie i chyba się na niego skuszę.
OdpowiedzUsuńCo zaś się tyczy filmu "Slumdog..." to mi się bardzo podobał, poza ostatnią sceną na dworcu zdaje się, i nawet myślałam o przeczytaniu książki jak będzie okazja.
Mi się "Slumdog" podobał. Ale zachwyty nad filmami przeważnie mierzę tym, czy postanawiam zakupić dany film. Tego się nie zdecydowałam, więc to znaczy, że nie przedstawia dla mnie większego znaczenia :).
OdpowiedzUsuńPozostałych dwóch nie znam.
O, i mówiłam, że za dwa dni będę miała "Nazywam się Czerwień". Zaczynam czytać na nowo ;).
Ja natomiast byłam zachwycona "Slumdogiem..." - według mnie to piękny film.
OdpowiedzUsuńSaro - na każdym film musi przyjść pora :)
OdpowiedzUsuńNyx - mój gust także dość rzadko pokrywa się gustami Akademii Filmowej (bo zdaje się, że to ona przyznaje Oscary), ale podoba mi się wyzwanie oscarowe i dlatego niektóre filmy oglądam raz jeszcze :) "Receptę" polecam, "Slumdoga" niekoniecznie :)
Tośka - polecam,naprawdę zapadający w pamięć film. A scena na dworcu w filmie "Slumdog" do całości filmu w ogóle mi nie pasuje.
Alinko -wstyd się przyznać, ale ja odkąd odkryłam strony z seansami online i filmy dołączone do gazet, bardzo rzadko coś kupuję. Czekam na refleksje z ponownej lektury Pamuka - ja Ci "Socjopatę" wysłałam, z opóźnieniem, ale poszła :)
Beatrix - kwestia gustu. Mnie natomiast podoba się muzyka z niego :)
'Paper planes' - uwielbiam, swego czasu wsłuchiwałam się nałogowo, ale zbrzydło po jakiejś setce odtworzeń w kółko ;p
OdpowiedzUsuńA 'propos "Milion Dollar Baby" to obejrzyj "Million Dollar Hotel" http://www.filmweb.pl/film/Million+Dollar+Hotel-2000-919
OdpowiedzUsuń