Wygląda ono tak:
Jak widać, książka zawiera oryginalne karty powieści, pisanej przez Nabokova po angielsku, oraz tłumaczenie tekstu. I samo to już jest bardzo ciekawe: można śledzić, co pisarz wykreślił, co dopisał, gdzie coś pozmieniał. Otóż "Oryginał Laury" daje okazję do podglądania warsztatu mistrza i to pochłonęło mnie na równi z fabułą. Fabułą, która siłą rzeczy jest fragmentaryczna, gdyż książką jest niedokończona.
Autor rozpoczął pracę nad nią kilka miesięcy przed śmiercią i miał świadomość, że raczej nie dane mu jej będzie skończyć. Zapowiedział rodzinie, że niekompletne dzieło należy spalić... znacie to skądś? W każdym razie książka przez 32 lata od powstania, nie była publikowana.
Jest więc "Oryginał Laury" zaledwie zalążkiem, szkicem lub fragmentem powieści, częścią większej całości. Autor opowiada o Florze, która bez skrupułów zdradza męża i mnie bardzo przypomina bohaterkę "Pożegnanie jesieni" Witkacego. Flora to także kobieta demoniczna, piękna, niestroniąca od ekscesów seksualnych.
Równie ciekawa jest historia jej męża, który rozpoczyna niebywały eksperyment: próbuje "mentalnie" wymazać pewne części swojego ciała, być może w ten sposób chce popełnić "delikatne" samobójstwo: bez krwi i tym podobnych. Pewnie też dlatego podtytuł książki brzmi "Umieranie to świetna zabawa" - chociaż tutaj nie do końca tak jest, gdyż koniec męża Flory przedstawia się raczej tragikomicznie.
Dla mnie, osoby interesującej się śmiercią (jak to brzmi! pisałam pracę magisterską na ten temat i siłą rzeczy wiele książek o umieraniu czytałam), przede wszystkim ciekawe było to, że autor pisał to na kilka miesięcy przed odejściem, między jednym szpitalem a drugim, co stwarza bardzo interesującą perspektywę.
Więcej o fabule nie napiszę, gdyż ta, jak wspominałam, jest szczątkowa, ledwie zarysowana i nie ma sensu jej przytaczać, by nie popsuć odkrywania Nabokova. Nie mam też odwagi oceniać tej książki, gdyż jest ona nieskończona i to od niej zaczynam swoją przygodę z tym autorem, który przecież "wielkim pisarzem jest".
Wspomnę jeszcze, że książkę rozpoczyna wstęp syna Nabokova, a kończy posłowie Leszka Engelkinga, które bardzo porządkuje lekturę.
Kończąc muszę dodać, że wiedząc, jaką książkę autor zamknął swój dorobek literacki, mam ochotę dowiedzieć się, jak zaczynał. Nie mam jednak zamiaru czytać chronologicznie, gdyż, oczywiście, zacznę od "Lolity".
A o tym, że książkę "Oryginał Laury" polecam chyba pisać nie muszę, gdyż jest to kolejne literackie "cacko", które wpadło w moje ręce.
V. Nabokov, Oryginał Laury, wyd. MUZA, Warszawa 2010, s. 286.
Polecam recenzję "Reguł Moskwy", które znajdują się poniżej, a sama zaopatrzona w pięć kolejnych książek jadę sobie pod orzech :)
Przeraża mnie tylko cena tej książki. Może wydanie na to zasługuje? Okoliczności? Nie wiem...
OdpowiedzUsuńNabokova uwielbiam i chciałabym przeczytać tę książkę.
Czy ty czytasz książki w takim tempie - 3 w ciągu jednego dnia czy po prostu nadrabiasz zaległości w pisaniu recenzji...??
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe wydanie, mimo, że nie lubię Nabokova to jednak chciałabym przejrzeć tę książkę - z czystej ciekawości... ;)
Cena rzeczywiście odstrasza, ja podchodzę do tego tak, że, po pierwsze, jak piszesz, świetne wydanie, naprawdę nie widziałam jeszcze takiego wnętrza książki, po drugie: znów wydanie - świetny papier, świetna okładka, książka jest po prostu wydawniczym "cacuszkiem", które miło jest mieć na półce. A po trzecie: to Nabokov, jego ostatnia książka, wydarzenie literackie, miał być spalony itd. Myślę, że to wszystko się sumuje.
OdpowiedzUsuńPaideia - ostatnio czytam trzy w dwa dni, tak mi się jakoś porobiło :) Nabokova i "Reguły Moskwy" akurat skończyłam w weekend :)
OdpowiedzUsuńOjej, wydanie robi wrażenie! Czasem warto się wykosztować, żeby mieć na półce takie cudo.
OdpowiedzUsuńScarletko widziałam, miałam w ręku to piękne wydanie - ach zachwyca, szczególnie tych, co kochają Nabokova. Myślę, że jest dla mnie największą karą to, że stoi na półce w księgarni a nie na mojej (karą za nadmiar książek). Jednak akurat tę ksiażkę pozostawiam na prezent urodzinowy:)
OdpowiedzUsuńNie czytałam nic Nabokova. Ale chyba powinnam zacząć od "Lolity". W każdym razie wydanie jest niesamowite.
OdpowiedzUsuńPrzyznaje, że książka zapowiada się bardzo fajnie i z pewnością nie odpuszczę sobie tej przyjemności i ją przeczytam!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Lena173
www.recenzje-leny.blogspot.com
Cena faktycznie odstrasza, ale wydanie to istny majsterszczyk.
OdpowiedzUsuńJa mam mieszane odczucia względem wydawania dzieł, które autor wyraźnie życzył sobie spalić. Z jednej strony o ile uboższa byłaby nasza kultura, gdyby uczyniono zadość prośbom artystów, ale z drugiej strony - czy to nie nieetyczne?
Rzeczywiście szybko czytasz i szybko piszesz - co patrzę, to nowy wpis u Ciebie. Ja tych książek nie znam, nie czytałam^^''
OdpowiedzUsuńJeśli masz ochotę i chęć, to zapraszam do zabawy: http://owarinaiyume.wordpress.com/gra-w-klasy/
Miłego dnia^^
Waham się między - kupię ją sobie, muszę przeczytać a przecież to nie całość, a tyle kosztuje... Chyba już wspominałam, że bardzo chcę dorwać "Oryginał Laury". Ty mi pokazałaś, że jednak warto :).
OdpowiedzUsuńMiałem niepowtarzalną okazję, by zamówić tę książkę, ale ... nie wiedziałem, że jest TAKA! Przez to będę musiał więcej pieniążków na nią poświęcić. Coś nieprawdopodobnego, dzięki!
OdpowiedzUsuńFutbolowa - dokładnie :)
OdpowiedzUsuńMoni - świetny pomysł na prezent :) Ja ostatnio weszłam do Empiku i miałam podobne odczucia: najchętniej wszystkie półki wzięłabym na plecy i przeniosła do siebie do domu... tylko gdzie ja bym to bogactwo ustawiła :)?
Ultramaryno - może to głupie, ale zanim wzięłam się za lekturę, co chwilę sobie tę książkę oglądałam, gładziłam papier, wąchałam stronice... to też przyjemność :)
Leno - zatem miłej lektury życzę :)
Lilithin - przedmowie albo w posłowiu (nie pamiętam już), pada takie zdanie, że autor byłby wściekły, gdyby wiedział, że jego książka ujrzała światło dzienne zanim nie została dopracowana do ostatniego przecinka... z drugiej jednak strony podobno protestował bez przekonania... Ja się cieszę, że "Oryginał Laury" jednak jest :)
Owarinaiyume - ja mogę powiedzieć to samo za każdym razem, gdy wchodzę do Ciebie :)
Alino - warto, nawet jeśli nie jest się fanem Nabokova, jak już pisałam, to moja pierwsza tego autora i już zachwyt :)
Grzesiek - proszę bardzo :)