Długo czytałam "Ostatnią noc w Twisted River" - nie potrafię powiedzieć, z czego to wynikało, gdyż chwalona przez wielu powieść Johna Irvinga podobała mi się i czytałam ją z prawdziwą przyjemnością.
Od razu muszę powiedzieć, iż jest to moje pierwsze spotkanie z tym autorem, dlatego wszystko było dla mnie w niej nowe, pierwsze. Z tego to powodu zainteresowała mnie recenzja Bernadetty Darskiej, która wskazuje na motywy powtarzające się w twórczości autora "Świata według Garpa".
I tak np. nie wiedziałam, iż autor często pisze w swoich powieściach o niedźwiedziach, o kobietach, które posturą przypominają mężczyzn, o śmierci w trakcie stosunku i nieplanowanych morderstwach.
Czytając miałam wrażenie, że jeśli istnieje coś takiego jak "babska literatura", tak książka Irvinga jest powieścią wybitnie męską. Jeśli już opisuje kobiety, to nie grają one pierwszych skrzypiec, lecz stanowią dodatek do życia mężczyzn. A mężczyzn, w moim odczuciu, Irving potrafi portretować bardzo dobrze, ukazując całą złożoność ich psychiki.
Przykład? Ketchum, jeden z bohaterów, którego historia przedstawiona została na przestrzeni pięćdziesięciu lat. Z jednej strony jest hulaką romansującym z żoną najlepszego przyjaciela, z drugiej zaś jest jego Aniołem Stróżem, zawsze gotowym spieszyć z pomocą, nie tylko jemu, ale też rodzinie Dominica. W ogóle bardzo mi się podoba, w jaki sposób Irving opisuje relacje łączące mężczyzn. Z jednej strony gadają oni o kobietach, ojciec i syn fascynują się tą samą osobą, ale jednocześnie łączą ich tak silne więzi, że nic, ani nikt nie jest ich w stanie rozerwać. Irving pokazuje też, jaki wpływ decyzja jednego ma na pozostałych, kiedy zmienia się życie np. Daniela, życie jego ojca i Ketchuma też przestaje być takie jak dotychczas.
Nie ukrywam jednak, iż do moich ulubionych fragmentów tej napisanej z wielkim rozmachem powieści (akcja obejmuje 50 lat, a książka ma 571 stron) należą te o Danielu, od którego niefortunnej pomyłki zaczyna się tułaczka ojca i syna. W wieku 12 lat zabija on żeliwną patelnią kochankę ojca, gdyż bierze ją za... niedźwiedzia. Oboje uciekają z Twisted River, by już nigdy nigdzie nie zagrzać dłużej miejsca. Daniel wszystkie swoje doświadczenia opisuje później w książkach, oczywiście odpowiednio je zmieniając, ale czytając miałam wrażenie, że pisanie ma dla niego moc terapeutyczną, oczyszczającą. A to jest właśnie jedna z tych rzeczy, w które ja głęboko wierzę: że pisanie może być nie tylko sposobem na życie, ale też, przede wszystkim, metodą na radzenie sobie z nim.
Polecam "Ostatnią noc w Twisted River". Wnioskując po recenzji Bernadetty Darskiej, miłośnicy Irvinga odnajdą w tej książce to, co kochają. Natomiast ci, którzy tak jak ja, zaczną poznawać twórczość pisarza od końca, mają szansę tej wiosny na zakochanie się, a już na pewno na silne zauroczenie :)
J. Irving., Ostatnia noc w Twisted River, wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 2010, s. 507.
Od razu muszę powiedzieć, iż jest to moje pierwsze spotkanie z tym autorem, dlatego wszystko było dla mnie w niej nowe, pierwsze. Z tego to powodu zainteresowała mnie recenzja Bernadetty Darskiej, która wskazuje na motywy powtarzające się w twórczości autora "Świata według Garpa".
I tak np. nie wiedziałam, iż autor często pisze w swoich powieściach o niedźwiedziach, o kobietach, które posturą przypominają mężczyzn, o śmierci w trakcie stosunku i nieplanowanych morderstwach.
Czytając miałam wrażenie, że jeśli istnieje coś takiego jak "babska literatura", tak książka Irvinga jest powieścią wybitnie męską. Jeśli już opisuje kobiety, to nie grają one pierwszych skrzypiec, lecz stanowią dodatek do życia mężczyzn. A mężczyzn, w moim odczuciu, Irving potrafi portretować bardzo dobrze, ukazując całą złożoność ich psychiki.
Przykład? Ketchum, jeden z bohaterów, którego historia przedstawiona została na przestrzeni pięćdziesięciu lat. Z jednej strony jest hulaką romansującym z żoną najlepszego przyjaciela, z drugiej zaś jest jego Aniołem Stróżem, zawsze gotowym spieszyć z pomocą, nie tylko jemu, ale też rodzinie Dominica. W ogóle bardzo mi się podoba, w jaki sposób Irving opisuje relacje łączące mężczyzn. Z jednej strony gadają oni o kobietach, ojciec i syn fascynują się tą samą osobą, ale jednocześnie łączą ich tak silne więzi, że nic, ani nikt nie jest ich w stanie rozerwać. Irving pokazuje też, jaki wpływ decyzja jednego ma na pozostałych, kiedy zmienia się życie np. Daniela, życie jego ojca i Ketchuma też przestaje być takie jak dotychczas.
Nie ukrywam jednak, iż do moich ulubionych fragmentów tej napisanej z wielkim rozmachem powieści (akcja obejmuje 50 lat, a książka ma 571 stron) należą te o Danielu, od którego niefortunnej pomyłki zaczyna się tułaczka ojca i syna. W wieku 12 lat zabija on żeliwną patelnią kochankę ojca, gdyż bierze ją za... niedźwiedzia. Oboje uciekają z Twisted River, by już nigdy nigdzie nie zagrzać dłużej miejsca. Daniel wszystkie swoje doświadczenia opisuje później w książkach, oczywiście odpowiednio je zmieniając, ale czytając miałam wrażenie, że pisanie ma dla niego moc terapeutyczną, oczyszczającą. A to jest właśnie jedna z tych rzeczy, w które ja głęboko wierzę: że pisanie może być nie tylko sposobem na życie, ale też, przede wszystkim, metodą na radzenie sobie z nim.
Polecam "Ostatnią noc w Twisted River". Wnioskując po recenzji Bernadetty Darskiej, miłośnicy Irvinga odnajdą w tej książce to, co kochają. Natomiast ci, którzy tak jak ja, zaczną poznawać twórczość pisarza od końca, mają szansę tej wiosny na zakochanie się, a już na pewno na silne zauroczenie :)
J. Irving., Ostatnia noc w Twisted River, wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 2010, s. 507.
Do książek Irvinga muszę się długo przygotowywać psychicznie;), bo wiem że będzie to długa podróż w głąb...
OdpowiedzUsuńChyba coś w tym jest... Ja za pierwszą książkę, czyli tą, o której pisze, zabrałam się "z marszu". Ale teraz, jeśli kolejna wpadnie mi w ręce, pewnie będę czekać, aż najdzie mnie "irvingowy" nastrój.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Pod wpływem "irvingowej" gorączki na blogach, zaopatrzyłam się w starszy tytuł autora :) Co prawda czytałam wieki temu "Świat według...", ale nie pamiętam już samego stylu pisarza, a jedynie fabułę i to tylko z grubsza.
OdpowiedzUsuńCiekawe jak po latach odbiorę jego książki. Ciekawe jak bardzo jestem podatna na sugestie blogowych recenzji... ;))
Chyba potrzebuję Kamienia Filozoficznego, żeby zdążyć przeczytać wszystko, czego chcę. Irving znajdzie się na tej liście. Podoba mi się Twoja recenzja :).
OdpowiedzUsuńJa muszę przeczytać koniecznie, bo miłośniczką Irvinga jestem od dawna.
OdpowiedzUsuńNa anglojęzycznej Wikipedii jest zabójcza tabelka z zestawieniem wątków poruszanych w powieściach przez Irvinga, polecam. :)
OdpowiedzUsuńMam ochotę po niego kiedyś sięgnąć, bo jeszcze mi się jakoś nie złożyło.
Maioofko - ja na blogowe recenzje nie jestem odporna wcale: moja lista książek do przeczytania jest coraz dłuższa :) A na starszego Irvinga też sobie ostrzę pazurki :)
OdpowiedzUsuńAlino - jak już go znajdziesz, to mam nadzieję, że podzielisz się nim :)?
Beatrix 73 - ja nią powoli się staję :)
Ysabell - hehe, ładnie to ktoś rozpisał :) Nie widziałam jej wcześniej :D
Kiedyś zaczełam czytac Hotel new hampshire, ale jakoś nie udało mi sie tej książki skończyć. teraz, jka mi o nim przypomniałaś, to hcyba sięgnę po Świat wg Garpa... :)
OdpowiedzUsuńPodzielę, porwę Flamela ;).
OdpowiedzUsuńZaczytana - ja czytałam "Ostatnią noc" ładnie ponad tydzień... nie wiem, może trzeba się do stylu Irvinga po prostu przyzwyczaić? Ale odkładać jej nie miałam ochoty :)
OdpowiedzUsuńAlino - jak tylko ustalisz miejsce jego aktualnego pobytu, to daj znać, pomogę w porwaniu :)
O nie, nie. To zdecydowanie nie moje klimaty i raczej się nie przekonam :D
OdpowiedzUsuńwszyscy polecają, a ja nadal nie jestem przekonana ;D
OdpowiedzUsuńMam ją w bliskich planach:)
OdpowiedzUsuńFutbolowa, Dominiko - kwestia gustu, ja z na spotkanie z niektórymi książkami też czasem nie mam ochoty :)
OdpowiedzUsuńSaro - miłej lektury!
Dziękuję bardzo za e-booka! :) Teraz będę mogła przynajmniej skończyć tą książkę :)
OdpowiedzUsuńSpodobało mi się i będę musiała się zabrać za inne książki Irvinga. Chyba przede wszystkim za "Świat według Garpa".
OdpowiedzUsuńPandorcia - nie ma za co, też nie lubię zostawiać książek w połowie :)
OdpowiedzUsuńUltramaryno - mnie kusi "Jednoroczna wdowa" :)
Przeczytałam już chyba wszystkie książki Irvinga jakie powstały, oprócz właśnie tej. Muszę to jak najszybciej nadrobić. A Ciebie przy okazji zachęcam do zapoznania się z innymi jego dziełami ze szczególnym uwzględnieniem "Regulaminu tłoczni win", "Modlitwy za Owena", czy też "Zanim cię znajdę". Naprawdę warto :)
OdpowiedzUsuń