Strony
▼
środa, 16 czerwca 2010
Galeria oryginałów (Janina Laxness - Kły Norwegii)
Zanim przystąpiłam do napisania recenzji tej książki, sporo czasu spędziłam oglądając obrazy autorki. Jeden z nich znalazł się też na okładce też niewielkiej, ale bardzo interesującej książeczki.
Janina Laxness jest Polką, jednak od wielu lat mieszka w Norwegii, kraju, który nam, Polakom mieszkającym w Polsce, wydaje się nową Arkadią. Bo jakie jest powszechne wyobrażenie tego kraju? Piękna, surowa przyroda, wszyscy mają pracę, opiekę socjalną i w ogóle w Norwegii żyje się świetnie. Autorka pokazuje, że z tych przekonań, tylko to pierwsze jest prawdą. Przytoczone przez nią opowieści dowodzą, że często barierą, której nie da się pokonać, jest już długa, przyprawiającą "niewprawionych" o depresję zima. Kolejna bariera to język.
Jednak "Kły Norwegii" Boże broń nie są dokumentalnym zapisem życia Polaków w Norwegii! To książka - w moim odczuciu - przede wszystkim o ludziach, którzy mają odwagę szukać swojego miejsca na ziemi, nawet jeśli okazuje się, że przez kilka lat w swoim wyśnionym raju będą harować na budowie. Bardzo mi się podobało, w jaki sposób Janina Laxness kreśli ich portrety: zdarza się, że opisuje historie cwaniaków, nieudaczników, kloszardów - krótko mówiąc: przedstawia całą galerię oryginałów, w dobrym lub złym znaczeniu tego słowa, ale częściej zamiast ironii można wyczuć w tych opisach czułość.
"Kły Norwegii" to także opowieść o samej Norwegii, kraju, w którym np. kocha się sztukę. Autorka twierdzi, że zdarzyło się jej być w Polsce na wernisażach, gdzie obrazy oglądali autor i jego koledzy. W Norwegii natomiast sztuką "się żyje": jak grzyby po deszczu wyrastają nowe galerie, a każdy ma ambicje zostać artystą, choćby miał z własnej kieszeni zapłacić dziennikarzowi za napisanie recenzji wystawy.
W książce też zawarte są refleksje o malarstwie i malowaniu. Autorka wiele razy podkreśla, że tym, co najbardziej ceni sobie w swojej pracy to wyobraźnia, której może pozwolić dojść do głosu. I kiedy po przeczytaniu tej książki oglądałam jej dzieła, dochodzę do wniosku, że czego jak czego, ale tej jej na pewno nie brakuje.
J. Laxness, Kły Norwegii, wyd. Papierowy Motyl, Warszawa 2010, s. 88.
Jak tu teraz ładnie u Ciebie! Tak przejrzyście! :)
OdpowiedzUsuńA co do książki to mnie bardzo zainteresowałaś. :)
Dziękuję, remont trochę potrwał, ale też całkiem mi się podoba :) A książka rzeczywiście jest interesująca, mimo bardzo skromnych rozmiarów :)
OdpowiedzUsuńKsiążka wydaje się być ciekawa, lecz okładka mnie zniechęca. Jakie obrzydlistwo:) ! A nowa szata graficzna prześliczna
OdpowiedzUsuńBardzo zaciekawiłaś mnie tą książkę i bardzo bym chciała ją przeczytać. Jako była emigrantka zdaje sobie sprawę, że czasami by spełnić marzenie o mieszkaniu w innym kraju, trzeba to okupić ciężką pracą i potem lejącym się z czoła. Ale może warto? Jeśli życie poza granicami naszego kraju jest największym marzeniem. Pomimo, że bardzo lubię książki z rodzaju " rzucam wszystko i zamieszkuje we Włoszech, w Grecji, lub tropikalnej wyspie" , ale większośc z nich to trochę bajka. Wolę rzeczywiste spojrzenie na te sprawy, bo zdaje sobie sprawę, że wyjazd w nieznane to nie ścieżka usłana różami.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
P.S. Widziałam w Twoich książkach do przeczytnia "Córkę Alchemika". Mam nadzieję, że Ci się spodoba, gdyż starsznie się na nią "napaliłam" i chciałabym żeby była fajna:)))) Będę czekać na recenzję. Mam nadzieję, że pozytywną:))
Kolmanko - jesteś następną osobą, która ocenia książki po okładce - co mnie cieszy, bo ja robię tak samo :DDDD Cieszę się, że mój "remont" Ci się podoba :)
OdpowiedzUsuńTusieńko - też lubię książki, w których ktoś przeprowadza się na piękną wyspę i zaczyna wszystko od nowa, zdaję sobie jednak sprawę, że nie są to częste sytuacje... że wszystko od razu zaczyna się układać.Dlatego podoba mi się to inne spojrzenie na ten temat, zawarte właśnie w tej książce.
"Córkę Alchemika" czyta się świetnie, bardzo klimatyczna opowieść, bardzo dobrze napisana i, co najważniejsze, wciąga!
PS Sprawdź sobie maila :)
Nie wiem, co mam myśleć o tej książce. Również lubię, jak ktoś zaczyna wszystko od nowa, ale jednak w tym wypadku coś mi nie pasuje. No cóż, może jeszcze to przemyślę ^^.
OdpowiedzUsuńJa jakoś nigdy nie zastanawiałam się nad życiem w Norwegii, czy chociażby, wyruszeniem na wycieczkę w jej okolice. W mojej rodzinie wiele osób wyjechało do Szwecji. I niestety żałują tej decyzji.
OdpowiedzUsuńA szablon rzeczywiście bardziej przejrzysty. Wspaniały remont na wakacje :)
Okładka obrzydliwa;p Ale w moi przypadku to dobrze, bo te obrzydliwe jeszcze bardziej mnie kuszą:D
OdpowiedzUsuńChyba sobie jednak odpuszczę, chociaż okładka - mimo, iż nie piękna to interesująca:)
OdpowiedzUsuńHossa literatury skandynawskiej trwa i trochę już mnie przytłacza. Ale dobra książka jest dobra, bez względy na modę, prawda? :)
OdpowiedzUsuńAlino - tu nie ma zaczynania od nowa, autorka po prostu zapisuje swoje obserwacje. Sama sprawia wrażenie dobrze osadzonej w norweskiej rzeczywistości.
OdpowiedzUsuńNyx - ja po kolejnym wysłanym CV czasem zastanawiam się, czy emigracja na Dominikanę nie byłaby dobrym pomysłem...
Tucha - :DDDD
Saro - okładka mi nie przeszkadza, chociaż klasyczną pięknością nie jest :)
Maioofko - ja właśnie bardzo mało czytałam książek ze Skandynawii i o Skandynawii, więc to jest dla mnie miła odmiana, a nie uleganie modzie :)
Okładka mnie kusi, opis mnie kusi, wszystko mnie kusi, a zatem pozostaje tylko szukać, szukać i szukać a potem czytać czytać i czytać ;)
OdpowiedzUsuńSkarletko, miałam na myśli wydawnictwa, które wypuszczają teraz mnóstwo literatury z krajów północnych i o tych krajach właśnie. Z jednej strony zasypywani jesteśmy wszystkimi "bestsellerami" z tamtych rejonów, ale z drugiej - mamy szansę dostać do rąk różne perełki, które czekały do tej pory na swoją szczęśliwą chwilę ("Doktora Glas'a" Soderberga wydano u nas prawie 100 lat po premierze!).
OdpowiedzUsuńTo takie pomruki z moje strony, a nie oskarżenia pod czyimś adresem :))
Dominiko - cieszę się :) Wysłałam dziś tą książkę Tusieńce, ale jeśli chcesz, możesz być następna :)
OdpowiedzUsuńMaioofko - ale ja nie wzięłam tego jako oskarżenie :) Zgadzam się, że dużo u nas teraz literatury ze Skandynawii, można to nazwać modą na Skandynawię, tylko po prostu mi te książki rzadko wpadają w ręce - nie wiem, czym to jest spowodowane, bo akurat nie mam nic przeciwko tej modzie :) A o "Doktorze Glasie" nie słyszałam - do dzisiaj :)
Chyba czytalysmy dwie rozne ksiazki....
OdpowiedzUsuńZ tej ktora ja czytalam dowiedzialam sie, ze autorka mieszka w koszmarnym kraju ktory nazywa sie Norwegia i ma kontakty z grupa koszmarnych wprost rodakow, ktorzy tam tez mieszkaja, i do tego jeszcze nie wiedziec po co pracuja. Norwedzy tez sa zreszta zdaniem autorki koszmarni i nie umieja wychowywac wlasnych dzieci. Autorka natomiast w przeciwnistwie do koszmarnej Norwegii, koszmarnych rodakow i koszmarnych mieszkancow tego kraju, jest osoba piekna, inteligentna i utalentowana. Jakze latwo byc pelnym zalet, jesli caly opisywany swiat jest ich kompletnie pozbawiony... Do tego z ksiazeczki kapie starszliwie ambicja stania sie chocby pania Gretkowska, ktora zreszta tez orlica polskiej literaturu nie jest ale przynajmniej nie popelnia bledow stylistycznych. Swietnie roumiem, ze sa na swiecie osoby chcace sie kreowac, ale kreowanie sie kosztem innych jet juz doprawdy niesmaczne...
Ksiazke szczerze polecam jako zlosliwy prezent dla bardzo nielubianych znajomych. Niech ich kly rozbola... :)