Nietypowa babska powieść? Z tym właśnie mamy do czynienia w przypadku "Ja tu jeszcze wrócę!".
Dlaczego nietypowa?
Pierwsze zaskoczenie: głównym bohaterem jest mężczyzna o nietypowym imieniu Karino Mroźny. Pan Karino bynajmniej nie jest typem włoskiego macho, to raczej poczciwina, który styka się z demoniczną szefową.
Bo książką Ewy Zaleskiej to książka o mobbingu, jednak wszystko zostało tu odwrócone. To nie szef podszczypuje kobiety i każe im iść do garów, lecz szefowa znęca się nie tylko nad swoim dyrektorem ds. marketingu, lecz terroryzuje całą podlegającą jej agencję reklamową.
Inna kwestia, że szefowa jest postacią przekomiczną. Odmienia przez wszystkie przypadki zaimek "ja". Święcie wierzy w feng shui i wpływ kolorów na samopoczucie człowieka i dlatego każe pracownikom przebierać się w strój kanarka. Poza tym, ten typ tak ma!, jest najlepsza, nieomylna, niezastąpiona, agencja funkcjonuje dzięki jej staraniom, pracownicy to idioci, których trzeba prowadzić za rękę jak dzieci i właściwie to cud, że tak długo utrzymali się w firmie. A poza tym ma guzik w pewnym strategicznym miejscu, o którym z wielkim rozbawieniem czytałam.
I właśnie z taką babą ma pracować Karino, który jest grzeczny, miły i bardzo się stara. A w dodatku podobną heterę ma w domu... Biedaczek :)
Bardzo mi się podobał zapis rozmów, miedzy szefową a panem Karino. Jak dla mnie są one żywcem wyjęte z rozmów kwalifikacyjnych, na które mam wątpliwą przyjemność od czasu do czasu chodzić i gdzie każda wypowiedź zostaje przekręcona, doświadczenie i wykształcenie staje się największą przeszkodą w podjęciu pracy, a rozmówca każde zdanie zaczyna od: "No wie pani, JA..." - itd.
Po przeczytaniu tej książki jeszcze bardziej zaczęłam doceniać pracę w domu, bez szefa nad głową.
E. Zaleska, Ja tu jeszcze wrócę!, wyd. SOL, Warszawa 2010, s. 317.
Dlaczego nietypowa?
Pierwsze zaskoczenie: głównym bohaterem jest mężczyzna o nietypowym imieniu Karino Mroźny. Pan Karino bynajmniej nie jest typem włoskiego macho, to raczej poczciwina, który styka się z demoniczną szefową.
Bo książką Ewy Zaleskiej to książka o mobbingu, jednak wszystko zostało tu odwrócone. To nie szef podszczypuje kobiety i każe im iść do garów, lecz szefowa znęca się nie tylko nad swoim dyrektorem ds. marketingu, lecz terroryzuje całą podlegającą jej agencję reklamową.
Inna kwestia, że szefowa jest postacią przekomiczną. Odmienia przez wszystkie przypadki zaimek "ja". Święcie wierzy w feng shui i wpływ kolorów na samopoczucie człowieka i dlatego każe pracownikom przebierać się w strój kanarka. Poza tym, ten typ tak ma!, jest najlepsza, nieomylna, niezastąpiona, agencja funkcjonuje dzięki jej staraniom, pracownicy to idioci, których trzeba prowadzić za rękę jak dzieci i właściwie to cud, że tak długo utrzymali się w firmie. A poza tym ma guzik w pewnym strategicznym miejscu, o którym z wielkim rozbawieniem czytałam.
I właśnie z taką babą ma pracować Karino, który jest grzeczny, miły i bardzo się stara. A w dodatku podobną heterę ma w domu... Biedaczek :)
Bardzo mi się podobał zapis rozmów, miedzy szefową a panem Karino. Jak dla mnie są one żywcem wyjęte z rozmów kwalifikacyjnych, na które mam wątpliwą przyjemność od czasu do czasu chodzić i gdzie każda wypowiedź zostaje przekręcona, doświadczenie i wykształcenie staje się największą przeszkodą w podjęciu pracy, a rozmówca każde zdanie zaczyna od: "No wie pani, JA..." - itd.
Po przeczytaniu tej książki jeszcze bardziej zaczęłam doceniać pracę w domu, bez szefa nad głową.
E. Zaleska, Ja tu jeszcze wrócę!, wyd. SOL, Warszawa 2010, s. 317.
Skojarzyło mi się z "Bliźniakami z TriBeKi". Nie mam pojęcia, czemu. Ale to chyba kwestia demonicznego szefostwa ;). Brzmi świetnie.
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o "Bliźniakach", ale czytając słuchałam sobie muzyki z "Diabeł ubiera się u Prady" :)
OdpowiedzUsuńMi to wygląda na skrzyżowanie "Lesia" Chmielewskiej z "Diabeł ubiera się u Prady". Jak kiedyś zobaczę w bibliotece, to się skuszę.:)
OdpowiedzUsuńO, "Lesio" jest świetny!!! Coś jest w tym porównaniu :)
OdpowiedzUsuńAch, przydałaby mi się w tej sekundzie taka książka. Jakoś dosyć mam nauki na gramatykę historyczną :(
OdpowiedzUsuńHihi, ja gramatykę historyczną zdałam na 4+, chociaż przekładałam ten egzamin chyba ze trzy razy :) Trzymam kciuki!
OdpowiedzUsuńKolejna nowość wydawnicza - trudno nadążyć! ;)
OdpowiedzUsuńTo ja się pytam, gdzie są te stare książki, które miały być tutaj czytane??? :))
o mobbingu to ja muszę koniecznie przeczytać, zatem dopisuję do listy, czytam zaległości i wtedy na tą książkę kolej przyjdzie:) a praca w domu? oj chciałabym tak czasem...chciała...
OdpowiedzUsuńMaioofko - właśnie kończę "Perswazje" :)
OdpowiedzUsuńKaś - ja znowu, mimo wszystko, chciałabym "wyjść do ludzi" :) Obie formy pracy mają swoje plusy i minusy.
Z chęcią sięgnę po tę książkę (miałam kiedyś wredną szefową - Czeszkę, brrrr). Teraz podobnie jak ty jestem sobie szefem i też mi brakuje wyjścia do ludzi, głupiego plotkowania itp. Na szczęście dorabiam wizażem i trochę się uspołeczniam;) Podziwiam cię, za szybkość czytania! Skrzętnie notuję to co polecasz - lista coraz dłuższa. Na razie zamówiłam sobie Pruszkowską i Sumińską, bo po książce Picoult i opisach kary śmierci muszę się rozweselić;)
OdpowiedzUsuńSkarletko, a praca w domu czasem Cię nie nudzi? Ja bym się bała, że będę mieć bardzo mało znajomości tak jak np. w biurze.
OdpowiedzUsuńKiedyś sama myślałam o pracy w domu, ale chyba tylko na tym się skończy ;)
Pani La Mome - ja dorabiam korepetycjami przez 10 miesięcy w roku, więc to mogę nazwać swoimi uspołecznieniem :) A ostatnio chyba faktycznie czytam trochę szybciej - albo po prostu trafiam na dobre książki :)
OdpowiedzUsuńNyx - czasem jest tak, że "normalna" satysfakcjonująca praca po prostu się nie trafia... a mając do wyboru robić to, co robię teraz albo coś, co mnie zupełnie nie kręci, za podobne pieniądze, to jednak na obecny stan rzeczy jakoś specjalnie nie narzekam :)
normalnie kupię i wyślę mojej szefowej :) :) :)
OdpowiedzUsuń