Książki o dojrzewaniu dziewczyn mogę wymienić na jednym oddechu: "Dziewczęta z Nowolipek"Poli Gojawiczyńskiej, "Absolutna amnezja" Izabeli Filipiak, "Pamiętnik statecznej panienki" Simone de Beauvoir, "Nie tylko pomarańcze" Jeanette Winterson, "Samobójczynie" Eugenidesa - itd.
Natomiast książki o dojrzewaniu chłopców? Eeee...yyy....eee... Nie wiem?
"Babol" Sławomira Górzyńskiego wypełnia tę lukę w moich lekturach, gdyż jest to książka wybitnie o chłopakach (no, z małym wyjątkiem, o którym za chwilę) i o ich doświadczeniach: sikaniu pod murem, podwórkowych porachunkach czy pierwszych zauroczeniach.
Jednak bohaterowie Górzyńskiego to bynajmniej nie grzeczni chłopcy, chociaż większość z nich uczęszcza do szkoły muzycznej i po lekcjach ćwiczy Bacha!
Główny bohater, Tomek Bambliński, na przykład, mimo iż momentami wydaje się całkiem sympatycznym młodym człowiekiem, szukającym swojego miejsca w życiu, podgląda siostrę, topi kocięta czy bije kalekę. Za sprawą demonicznego Gerarda bierze udział w gwałcie, staje się zamieszany w kradzież cennych skrzypiec i próbuje je przemycić za granicę. Z drugiej strony kryje w sobie marzenia o prawdziwym domu, bliskości, snuje refleksje nad tym, czym jest honor...
Gerard to zło wcielone, bezlitośnie znęcający się nad słabszymi, po uszy siedzący w nieczystych interesach, ratuje tonącą dziewczynę, by potem podjąć okrutną próbę wyegzekwowania długou wdzięczności...
Kaleki Stasio przez większość czasu wzbudza litość, która na koniec przeradza się w obrzydzenie i strach...
Udali się autorowi bohaterowie, naprawdę udali. Co prawda prawie żadnego z niech nie da się polubić, ale autor penetruje te rejony ludzkiej psychiki, w które raczej wolimy się nie zagłębiać. Pokazuje też świat bez lukru, gdzie żądzą silniejsi i albo się dostosujesz, albo po tobie. Wreszcie pokazuje sytuacje, w których nikt z nas nie chciałby się znaleźć, a które przecież dzieją się tuż obok. Autor pisze o rodzicach - alkoholikach, których dzieci wyrastają na potwory. Pisze o braku miłości w rodzinie, o dewiacjach, które nie mieszczą się w głowie, o brutalności i okrucieństwie, dla których trudno znaleźć uzasadnienie.
W tym miejscu jednak koniecznie muszę wspomnieć o postaci Stanisławy Kłopok - kobiecie, której losy możemy śledzić od wczesnej młodości aż do momentu, kiedy zostaje przełożoną pielęgniarek w "zonie smutku", a więc na oddziale, gdzie nieuleczalnie chore dzieci spędzają swoje ostatnie dni. Stanisława jest kobietą z oddaniem pracującą dla innych, to ona bierze na siebie odpowiedzialność za Stasia, co z czasem może stać się przyczyną jej zguby... Wzruszyły mnie rozdziały, których była bohaterką, bo zaczęłam się zastanawiać, ile jest kobiet do niej podobnych: wykonujących tytaniczną pracę, którą niewielu zauważa, gotowych bezinteresownie zrobić coś dla innych, a potem wracających do pustego domu, gdzie nikt nie czeka...
"Babol" nie jest książką łatwą, lecz z pewnością jest książką ważną, którą - mimo kalibru poruszanych tematów - czyta się szybko i zainteresowaniem. Co prawda jej akcja rozgrywa się w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku, lecz problemy, których dotyka, nie straciły nic ze swojej aktualności. Moim zdaniem byłby z tego świetny scenariusz na film - tylko nie wiem, czy niektóre momenty z tej książki przeniesione na ekran byłabym w stanie oglądać.
S. Górzyński, Babol, wyd. MUZA, Warszawa 2010, s. 508.
Strona autora: www.slawomirgorzynski.pl
Natomiast książki o dojrzewaniu chłopców? Eeee...yyy....eee... Nie wiem?
"Babol" Sławomira Górzyńskiego wypełnia tę lukę w moich lekturach, gdyż jest to książka wybitnie o chłopakach (no, z małym wyjątkiem, o którym za chwilę) i o ich doświadczeniach: sikaniu pod murem, podwórkowych porachunkach czy pierwszych zauroczeniach.
Jednak bohaterowie Górzyńskiego to bynajmniej nie grzeczni chłopcy, chociaż większość z nich uczęszcza do szkoły muzycznej i po lekcjach ćwiczy Bacha!
Główny bohater, Tomek Bambliński, na przykład, mimo iż momentami wydaje się całkiem sympatycznym młodym człowiekiem, szukającym swojego miejsca w życiu, podgląda siostrę, topi kocięta czy bije kalekę. Za sprawą demonicznego Gerarda bierze udział w gwałcie, staje się zamieszany w kradzież cennych skrzypiec i próbuje je przemycić za granicę. Z drugiej strony kryje w sobie marzenia o prawdziwym domu, bliskości, snuje refleksje nad tym, czym jest honor...
Gerard to zło wcielone, bezlitośnie znęcający się nad słabszymi, po uszy siedzący w nieczystych interesach, ratuje tonącą dziewczynę, by potem podjąć okrutną próbę wyegzekwowania długou wdzięczności...
Kaleki Stasio przez większość czasu wzbudza litość, która na koniec przeradza się w obrzydzenie i strach...
Udali się autorowi bohaterowie, naprawdę udali. Co prawda prawie żadnego z niech nie da się polubić, ale autor penetruje te rejony ludzkiej psychiki, w które raczej wolimy się nie zagłębiać. Pokazuje też świat bez lukru, gdzie żądzą silniejsi i albo się dostosujesz, albo po tobie. Wreszcie pokazuje sytuacje, w których nikt z nas nie chciałby się znaleźć, a które przecież dzieją się tuż obok. Autor pisze o rodzicach - alkoholikach, których dzieci wyrastają na potwory. Pisze o braku miłości w rodzinie, o dewiacjach, które nie mieszczą się w głowie, o brutalności i okrucieństwie, dla których trudno znaleźć uzasadnienie.
W tym miejscu jednak koniecznie muszę wspomnieć o postaci Stanisławy Kłopok - kobiecie, której losy możemy śledzić od wczesnej młodości aż do momentu, kiedy zostaje przełożoną pielęgniarek w "zonie smutku", a więc na oddziale, gdzie nieuleczalnie chore dzieci spędzają swoje ostatnie dni. Stanisława jest kobietą z oddaniem pracującą dla innych, to ona bierze na siebie odpowiedzialność za Stasia, co z czasem może stać się przyczyną jej zguby... Wzruszyły mnie rozdziały, których była bohaterką, bo zaczęłam się zastanawiać, ile jest kobiet do niej podobnych: wykonujących tytaniczną pracę, którą niewielu zauważa, gotowych bezinteresownie zrobić coś dla innych, a potem wracających do pustego domu, gdzie nikt nie czeka...
"Babol" nie jest książką łatwą, lecz z pewnością jest książką ważną, którą - mimo kalibru poruszanych tematów - czyta się szybko i zainteresowaniem. Co prawda jej akcja rozgrywa się w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku, lecz problemy, których dotyka, nie straciły nic ze swojej aktualności. Moim zdaniem byłby z tego świetny scenariusz na film - tylko nie wiem, czy niektóre momenty z tej książki przeniesione na ekran byłabym w stanie oglądać.
S. Górzyński, Babol, wyd. MUZA, Warszawa 2010, s. 508.
Strona autora: www.slawomirgorzynski.pl
Tak się zastanawiałam, o czym jest ta książka i czy warto sobie ją zapisać. Ale teraz, po Twojej recenzji, już wiem, że do listy dodać ją muszę.
OdpowiedzUsuńNo i okładka ciekawa. To też plus :)
bomba:) rzeczywiście bohaterowie prze!ciekawi:)jak zawsze dopisuję do długiej listy... z każdym dniem dłuższej, żebym choć czas miała na czytanie, bo ostatnio jakoś się rozmywa...
OdpowiedzUsuńA imię Gerard to mi się kojarzy z takim grzecznym chłopczykiem z mojej świetlicy, chłopcem, który skradł mi serce swoją wrażliwością... ni jak mi to imię zatem od łobuziaka nie pasuje... :)
Wspomniałaś o tej książce w poprzednich recenzjach i od razu wydała mi się frapująca. A skoro jeszcze polecasz (czyli nie tylko wydawcy się podobało ;)) to wszelkie obawy znikają. Jest już w moich poszukiwanych :)
OdpowiedzUsuńVampire _Slayer - warto, ja nawet nie wiem, do czego porównać tę książkę, bo jest zupełnie inna od moich wcześniejszych lektur.
OdpowiedzUsuńKasiu - książka jest prze!ciekawa :) A wiesz, że ja nawet nie wiedziałam, że jest takie imię Gerard? Nie wiem, jak się w tej niewiedzy uchowałam :)
Maioofko - kto szuka, ten znajduje, hehe :) A polecam z czystym sumieniem :)
Jak najbardziej dla mnie. I muszę się również przyznać, że miałabym problem z wymienieniem chociażby jednego tytułu na ten temat:P Ciekawe, czy znalazłabym ją u mnie w bibliotece...
OdpowiedzUsuńSakrletko kochana nie martw się ja też zostałam uświadomiona dopiero w tamtym roku we wrześniu:) - ach ta szkoła ciągle uczy:)
OdpowiedzUsuńCzy można ją zaliczyś do książek dla młodzieży?
OdpowiedzUsuńSaro, to nowa książka, u mnie jeszcze nie ma.
OdpowiedzUsuńKaś - to nie jest ze mną najgorzej :)
Clevera - raczej nie. To jest książka o młodzieży, ale najwcześniej dałabym ją rozgarniętemu szesnato- może siedemnastolatkowi.
Pozdrawiam :)
Już okładka i tytuł są bardzo ciekawe i intrygujące. Bardzo możliwe, że przeczytam, bo zapowiada się interesująco.
OdpowiedzUsuńHehe, kiedy zobaczyłam okładkę, zaczęłam uważnie przyglądać się bazgrołom na murach w moim mieście. Ale wszędzie tylko GKS i GKS... nuda :)
OdpowiedzUsuńNo popatrz zapowiada się całkiem ciekawa lektura, a ja już prawie skreśliłam ją ze względu na tytuł. Muszę się tego oduczyć!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Czyli mogę pomarzyć:P
OdpowiedzUsuń