Wyjątkowo zimny maj sprzyja lekturom, którym oddaję się nie na leżaku pod orzechem, ale na łóżku pod kocem. Anna Liwia mogłaby powiedzieć, że Nietzsche nie jest ze mnie dumny :)
Po "Ciężar milczenia" sięgnęłam, gdyż miałam wielką ochotę przeczytać coś z wartką akcją, coś, co trzyma w napięciu i co skupi moją uwagę na kilka godzin.
Udało się. Książka opowiada o zaginięciu dwóch siedmiolatek, więc, jak łatwo przewidzieć, znaczna część wydarzeń skupia się wokół prób ich odnalezienia oraz prowadzonego śledztwa. Ciekawe jest to, że pierwsza z dziewczynek, Calli, którą udaje się odnaleźć najpierw i która widziała, co stało się z jej zaginioną przyjaciółką, nie mówi. Nie mówi od czasu, kiedy była świadkiem dramatycznego wydarzenia, jakie miało miejsce w jej rodzinie. Tym samym "Ciężar milczenia" nie jest tylko thrillerem psychologicznym, jak napisano na okładce, lecz nabiera cech dramatu. Autorka porusza bowiem takie problemy jak przemoc w rodzinie, psychiczna i fizyczna, czy alkoholizm.
Żeby jednak nie było tak dramatycznie, powieść opowiada też o miłości, tym razem już nie siostrzanej, o której pisałam w poprzednich notkach, lecz brata i siostry. I jest wątek miłosny - co prawda jest to miłość niespełniona i stracona w bardzo głupi sposób, ale w całej opowieści stanowi wisienkę na torcie (to chyba jednak nietrafne porównanie, gdyż o "przesłodzeniu" nie ma tu mowy).
Opisywane wydarzenia rozgrywają się w przeciągu nieco ponad 24 godzin i przedstawione są z punktu widzenia wszystkich głównych bohaterów, co nadaje akcji zawrotne tempo. I do końca nie wiedziałam kto jest winien uprowadzenia dziewczynek! - a chyba o to w tego typu powieściach chodzi?
Na koniec dodam, iż książkę ta została wydana przez wydawnictwo Mira, z którym wcześniej się nie zetknęłam. Na jego stronie znalazłam ciekawą zakładkę "Ambasadorki", z której wynika, iż od wydawnictwa można kilka razy w roku bezpłatnie otrzymać książki. Być może kogoś ta wiadomość zainteresuje :)
H. Gudenkauf, Ciężar milczenia, wyd. Mira, Warszawa 2010, s. 364.
Po "Ciężar milczenia" sięgnęłam, gdyż miałam wielką ochotę przeczytać coś z wartką akcją, coś, co trzyma w napięciu i co skupi moją uwagę na kilka godzin.
Udało się. Książka opowiada o zaginięciu dwóch siedmiolatek, więc, jak łatwo przewidzieć, znaczna część wydarzeń skupia się wokół prób ich odnalezienia oraz prowadzonego śledztwa. Ciekawe jest to, że pierwsza z dziewczynek, Calli, którą udaje się odnaleźć najpierw i która widziała, co stało się z jej zaginioną przyjaciółką, nie mówi. Nie mówi od czasu, kiedy była świadkiem dramatycznego wydarzenia, jakie miało miejsce w jej rodzinie. Tym samym "Ciężar milczenia" nie jest tylko thrillerem psychologicznym, jak napisano na okładce, lecz nabiera cech dramatu. Autorka porusza bowiem takie problemy jak przemoc w rodzinie, psychiczna i fizyczna, czy alkoholizm.
Żeby jednak nie było tak dramatycznie, powieść opowiada też o miłości, tym razem już nie siostrzanej, o której pisałam w poprzednich notkach, lecz brata i siostry. I jest wątek miłosny - co prawda jest to miłość niespełniona i stracona w bardzo głupi sposób, ale w całej opowieści stanowi wisienkę na torcie (to chyba jednak nietrafne porównanie, gdyż o "przesłodzeniu" nie ma tu mowy).
Opisywane wydarzenia rozgrywają się w przeciągu nieco ponad 24 godzin i przedstawione są z punktu widzenia wszystkich głównych bohaterów, co nadaje akcji zawrotne tempo. I do końca nie wiedziałam kto jest winien uprowadzenia dziewczynek! - a chyba o to w tego typu powieściach chodzi?
Na koniec dodam, iż książkę ta została wydana przez wydawnictwo Mira, z którym wcześniej się nie zetknęłam. Na jego stronie znalazłam ciekawą zakładkę "Ambasadorki", z której wynika, iż od wydawnictwa można kilka razy w roku bezpłatnie otrzymać książki. Być może kogoś ta wiadomość zainteresuje :)
H. Gudenkauf, Ciężar milczenia, wyd. Mira, Warszawa 2010, s. 364.
Ciekawe:) Boje się trochę takich książek, bo zazwyczaj nie mogę się od nich oderwać.
OdpowiedzUsuńWłaśnie to jest w nich najlepsze :)
OdpowiedzUsuńkolejna książka, która mnie dzięki Tobie zainteresowała, na swoich półkach powinnam mieć podpis "Zainspirowane Skarletką" :) zatem dodaję do listy....która ciągnie się nieskończenie...
OdpowiedzUsuńI jak poszło "udawanie" Sherlocka :D :)
OdpowiedzUsuńUrzekająca okładka, a i opis ciekawy, przez Ciebie dopisuję kolejną książkę do listy!
Kaś - mnie niedługo notesu braknie, dopisuję coraz to nowe tytuły, teraz już z adresem bloga, na którym na nie trafiłam i bez nadziei, że kiedykolwiek to wszystko przeczytam :)
OdpowiedzUsuńTucha - nie poszło, nie wytropiłam sprawcy :)) Marny ze mnie Sherlock :)
To dobrze! Znaczy, że dobra książka:D Chodzi o "udawanie" Sherlocka w końcu :D
OdpowiedzUsuńA ja jakoś się nie przekonałam do tej książki ;) W sumie to dobrze, bo mój ostatni zakup nadal odbija się na już i tak uszczuplonym portfelu.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o bycie Sherlockiem - wyrobisz się jeszcze :)
Pozdrawiam!
Tucha - to z dumą przyznaję, że w "udawaniu Sherlocka" jestem świetna :))))
OdpowiedzUsuńNyx - nikt nie obiecywałam, że życie maniaka książkowego jest łatwe :P A z tym moim "wyrobieniem" to może różnie być :P
W podobnym wydaniu czytałam swego czasu książkę "Emma i ja" i była to lektura przygnębiająca bardzo. Może to taka seria o nieszczęśliwych dzieciach?
OdpowiedzUsuńZa książkę na pewno się kiedyś wezmę, bo ktoś mi już ją chyba polecał:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńMaioofko, ja wiele o tej książce słyszałam, że przerażająca i bardzo jednocześnie, ale w ręce mi jeszcze nie wpadła.
OdpowiedzUsuńSaro, to tak, jak ja :)
Wydawnictwa również nie kojarzę a książka widać że może być smakowita.
OdpowiedzUsuńNa wydawnictwo trafiłam niedawno, książkę polecam: ciekawa lektura na kilka godzin :)
OdpowiedzUsuń