Strony

piątek, 29 stycznia 2010

Carrie - Stephen King


Właśnie skończyłam czytać "Carrie" Stephena Kinga. I jedyne, co przychodzi mi na myśl to: "brrrrrr". Książka jest o-kro-pna. Po prostu okropna. I bynajmniej nie oceniam tu umiejętności pisarskich autora, który bez wątpienia jest bardzo dobrym pisarzem, ale warstwę fabularną, która chociaż jest dość prosta, wbija się w pamięć.

Otóż King, na 232 stronach opowiada historię nastolatki, która wyglądała jak typowy kozioł ofiarny, stały cel dowcipów, klasowe pośmiewisko, wiecznie nabierana, oszukiwana i upokarzana - i rzeczywiście taka była. A dowcipy jej rówieśników stają się coraz bardziej okrutne... Do pierwszego incydentu, który nie można uznać za zwykły żart dochodzi w dniu, kiedy dziewczyna na oczach "koleżanek" ze swojej klasy dostaje pierwszą miesiączkę. Tego samego dnia odkrywa w sobie niezwykłą umiejętność: jest telekinetą o olbrzymiej mocy, co oznacza tyle, iż siłą woli potrafi wprawiać w ruch przedmioty. Szansą na przyjęcie do społeczności szkolnej staje się dla niej bal, na który zaprasza ją nie tylko przystojny, ale też wrażliwy chłopak. Niespodziewanie zostają wybrani na królową i króla balu, ale gdy już znaleźli się na scenie, dochodzi do wydarzenia, w wyniku którego Carrie pali nie tylko szkołę, ale i pół miasta.

Tyle fabuły, która naprawdę mną wstrząsnęła. Na osobną uwagę zasługuje tu matka Carrie, która jest fanatyczką religijną i brzydzi się wszystkiego, co ma związek z ciałem (przez szesnaście lat udaje jej się ukrywać przed dziewczyną, że kobiety miesiączkują!) Na córkę nie patrzy inaczej, niż jak na grzesznicę. Krzywdzi ją nie tylko fizycznie, ale i psychicznie; to przez nią Carrie nie jest w stanie normalnie funkcjonować w społeczeństwie. Jednocześnie jest to kolejna powieść po "Titubie, czarownicy z Salem" i "Czarownicach z Salem Falls", w której można przeczytać o tym, jak okrutne potrafią być dorastające dziewczęta - a najbardziej przerażające jest dla mnie to, że to okrucieństwo jest niczym nieuzasadnione, trudno nawet stwierdzić, czy prześladowczynie mają jakąś satysfakcję płynącą z gnębienia ofiary.

Czytając, cały czas miałam w pamięci jedno zdanie, które przeczytałam na blogu zielone-buty: To jedna z tych książek, które czytasz, bo masz nadzieję, że ta okropna historia wreszcie się skończy.

"Carrie" to debiut powieściowy Kinga - zaraz po niej powstało "Miasteczko Salem" - następne w kolejności jest "Lśnienie", za które jakoś boję się zabrać; boję w dosłownym znaczeniu tego słowa: nigdy nie obejrzałam filmu do końca, gdyż po pierwszych dziesięciu minutach chowałam głowę pod koc. Póki co chyba po prostu ją pominę, a wypożyczę sobie "Nocną zmianę", która już nie budzi we mnie takiego przerażenia.

A że właśnie mija tydzień mojego chorowania, położyłam sobie przy poduszce "Podręcznik hipochondryka" i zamierzam zastosować terapię śmiechem - może pomoże ;-)?

A "Piaskowa góra", którą bardzo, ale to bardzo chciałam przeczytać jeszcze miesiąc temu, leży sobie i czeka...

S. King, Carrie, przeł. D. Górska, wyd. Prószyński i S-ka, s. 232.

11 komentarzy:

  1. A ja się chciałam brać za Kinga jeszcze, a mi wszyscy odradzają! :) Jeśli chodzi o Lśnienie - dla mnie film wieje nudą na kilometr. Co do Nocnej Zmiany... cóż, przeczytałam, zamieściłam u siebie dość niepochlebną recenzję i z niecierpliwością czekam na Twoje wrażenia po lekturze!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie masz własnego zdania ?? Nie pytaj się nikogo, miej na tyle odwagi i czytaj (odkrywaj) sama. Pamiętaj o gustach się nie rozmawia !!!

      Usuń
  2. Czytałam jedną książkę Kinga...Nie pamiętam dokładnie o czym ,ale wiem,że musiałam czytanie rozdzielać na dobrych kilka tygodni, bo tak mi działała na psychikę, czasami King jest po prostu nie do zniesienia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Daniel (www.radziejewski.blog.pl)30 stycznia 2010 01:51

    "Carrie" to faktycznie dobra książka, choć uważam, że czytałem lepsze z pod pióra Kinga, np. "Worek kości." King ma wiele naprawdę świetnych książek, lecz zdarzają mu się też nudne. Jednak nie można mu odmówić talentu! Pozdrawiam i gratuluję recenzji fajnych książek! :-)

    Daniel (www.radziejewski.blog.pl)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nyx - rzeczywiście, Twoja recenzja może do lektury zniechęcić, ale ja nie byłabym sobą, gdybym nie sprawdziła sama... Najwyżej daruję sobie wstęp i podziękowania i od razu przejdę do "nadzienia";-)

    Tucha - jestem pewna, że "Carrie" na długo utkwi mi w pamięci, mocna książka.

    Panie Danielu - do "Worka kości" powoli dotrę, uparłam się, że będę czytać jego książki w takiej kolejności, w jakiej powstawały;-)

    Pozdrawiam i dziękuję za odiwedziny ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Brr... już sama okładka nastraja mnie na "nie". Oj, chyba sobie podaruję.

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja Ci mówię - spróbuj. To naprawdę zapadająca w pamięć książka.

    OdpowiedzUsuń
  7. I tak najlepsza książka Kinga to Wielki Marsz - jedna z moich ulubionych.

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo fajna recenzja, a i książka niezła. Czytałam ją parę lat temu i pamiętam, że mi się bardzo podobała. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. "Carrie" to jedyna książka Kinga, z którą spotkałam się do tej pory, ale przyznam, ze zrobiła na mnie ogromne wrażenie i chętnie sięgnę po inne jego dzieła :)

    OdpowiedzUsuń
  10. ` hm . nie znacie się . Książki Stephena Kinga są naprawdę bardzo dobre i jeśli nie podoba Ci się jakaś książka, to po co o niej piszesz . Bo akurat ta książka jest Zajebista . < 3

    OdpowiedzUsuń