Tytuł: Handlarz śmiercią
Autor: Sara Blædel
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka (dziękuję!)
Liczba stron: 365
Rok wydania: 2012
Ale do rzeczy. Handlarz śmiercią Sary Blædel zalicza się do popularnego nurtu "skandynawskich kryminałów", które osobiście całkiem lubię. Nie ma tu jednak siarczystej zimy, szybko zapadającego zmroku i przejmującego wiatru. Tak często eksponowane w tego typu powieściach zjawiska atmosferyczne schodzą na dalszy plan, może nawet trochę ze stratą dla książki, która traci przez to ów "skandynawski" klimat. Za to, co z satysfakcją odnotowałam, bohaterowie piją wprost niewyobrażalne ilości kawy. Kawa naprawdę leje się tu strumieniami!
Handlarz śmiercią zaczyna się świetnie, całkowicie dałam się porwać historii, która przedstawiona zostaje z prawdziwym impetem. Na wstępie bowiem mamy dwa trupy: młodej dziewczyny uduszonej w parku oraz dziennikarza kryminalnego, który interesował się handlarzami narkotyków w Kopenhadze.
Wydarzenie przedstawione są z dwóch perspektyw: Louise i Camilli. Ta pierwsza jest asystentką kryminalną, druga zaś pracuje jako dziennikarz i nie przestaje węszyć w poszukiwaniu tematów na pierwszą stronę. Louise i Camilla w którymś momencie zaczynają prowadzić równoległe dochodzenie, z takim samym zaangażowaniem.
Niestety, po kilkudziesięciu stronach śledztwo staje w martwym punkcie i w powieści robi się nieco mniej ciekawie. W moim odczuciu, autorka do końca nie odzyskuje impetu, z jakim wystartowała. Właściwie nie do końca potrafię stwierdzić, czy mi się to podoba, czy nie. Błyskawicznie przestępców łapie się bowiem tylko w filmach akcji, książka, opisując np. bezskuteczne działania policji, ma szansę nieco bardziej zbliżyć się do rzeczywistości.
Trochę rozczarowało mnie także zakończenie. Fakt, wszystkie wątki zostały wyjaśnione, niby nie ma nieścisłości, a jednak... czegoś mi zabrakło. Nie chcę zdradzać za dużo, bo moje rozczarowanie dotyczy w dużej mierze tego, kto zabił, ale jednak końcówka wydała mi się trochę niedopracowana.
Nie zmienia to jednak faktu, że Handlarz śmiercią jest powieścią, która czyta się szybko i z przyjemnością. Ciekawa jest relacja między dwiema przyjaciółki, Louise i Camille, który niby się przyjaźnią, ale jednak można wyczuć rywalizację miedzy nimi, ciekawie został zarysowany wątek dotyczący życia prywatnego Louise i z chęcią sprawdzę, jak zostanie od pociągnięty w dalszych tomach.
Czy polecam? Powiem tak: czytałam kryminały zarówno lepsze, jak i gorsze, ten plasuje się gdzieś po środku. Gdybym miała określić go jednym słowem, byłoby to słowo "poprawny". Ale, jak wiadomo, gusta są różne i najlepiej samemu sprawdzić, czy Camilla Lackberg nie przesadza twierdząc, że uwielbia kryminały Sary Blædel.
Kryminał? Jak najbardziej. Skandynawski? O tak! Uwielbiam ten gatunek, a trzeba przyznać, że Szwedzi potrafią stworzyć nie tylko niesamowity skandynawski klimat. Książkę będę miała na oku :)
OdpowiedzUsuńNiezaprzeczalnie mają coś w sobie :)
UsuńTak, ale oby nie w nadmiarze :) Skandynawskie kryminały cały czas jadą na podobnym schemacie, w zbyt dużej dawce stają się po prostu przewidywalne, męczące. Ale raz na kilka miesięcy smakują wyśmienicie. Póki co jeszcze mi się nie znudziły, choć na początku roku miałem już chwile zwątpienia (przekroczyłem sugerowaną dawkę) ;)
OdpowiedzUsuńAutorki nie znam, może kiedyś sięgnę, ale na pewno nie w tym roku. W chwili obecnej mam za dużo kryminałów na oku :)
Tak jest chyba z każdym typem książek: w nadmiarze po prostu się nudzi :)
Usuńkryminały lubię i chętnie sięgam po nowe tytuły, więc pewnie i temu dałabym szansę :)
OdpowiedzUsuńa mnie coś ostatnio od skandynawskich kryminałów odrzuca.... choć nie ukrywam pewnie do tego nurtu kiedyś wrócę, mam takie fazy czytelnicze jak pewnie wiesz:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :)
aaa... i strasznie się cieszę, że czytasz kryminały! zawsze ciekawa byłam jak będziesz na nie reagowała:)
UsuńNo właśnie reaguję tak, że czytam jeden za drugim :)))))) A ta książka dodatkowo narobiła mi ochoty na więcej :D
Usuń"Handlarza śmiercią" mam, kiedyś tam pewnie przeczytam, choć zachęta Läckberg akurat tak średnio jest wykładnią... Nie mam nic przeciwko skandynawskim kryminałom, uważam wręcz, że jak żadne inne wzbogaciły literaturę zbrodniczą, ale ostatnio za często już sama etykietka "skandynawskie" jest wykorzystywana do merkantylnych praktyk wydawnictw, wciskających towar drugo-, a nawet trzeciorzędny. Ale nie mówię, że tak jest z "Handlarzem" tylko tak sobie filozofuję;-)
OdpowiedzUsuńAle coś w tym jest, często, nie tylko książkom, przypisywane są etykietki, które mają podnieść sprzedaż. "Handlarz śmiercią" faktycznie jest "skandynawski", tzn. rzecz dzieje się Kopenhadze, autorka też stamtąd pochodzi. Książka, tak jak pisałam, jest dobra, czyta się miło, ale też znam lepsze kryminały :)
UsuńKryminały u mnie tak troszkę nie bardzo, ale powolutku, małymi kroczkami chcę się przemóc do tego gatunku. Zobaczymy, co z tego wyniknie ;)
OdpowiedzUsuńKsiążka może i warta przeczytania, choć wiele kryminałów jak to się potocznie mówi jest "na jedno kopyto". Ale skoro, jak piszesz: czy Camilla Lackberg nie przesadza twierdząc, że uwielbia kryminały Sary Blædel, to zastanawiam się, czy to nie pachnie "cichą reklamą"? :)
OdpowiedzUsuńjesli wkrecasz sie w kryminaly to polecam cala serie ksiazek Johna Grishama...rewelacja...:)))
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie:)