Tytuł: Potem
Autor: Rosamund Lupton
Wydawnictwo: Świat Książki
Liczba stron: 399
Rok wydania: 2012
Nieco ponad miesiąc temu pisałam o Siostrze Rosamund Lupton. Tytuł recenzji brzmiał "Thriller miłością podszyty" - i właściwie tekst, który właśnie piszę, mogłabym zatytułować "Thriller miłością podszyty II". Autorka bowiem, chociaż opisuje dwie zupełnie różne historie, robi to w podobny sposób, który bardzo do mnie trafia.
Jeśli miałabym opisać "strategię" pisarską Rosamund Lupton, to wydaje mi się, że może ona działać według wzorca: wymyślić pasjonującą, tajemniczą historię, następnie zapętlić kilka wątków, przedstawić wszystko ze skrajnie subiektywnej perspektywy któregoś z bohaterów, całość maksymalnie nasycić uczuciem i emocjami, a następnie doprowadzić do niespodziewanego/pięknego/wzruszającego końca.
Tym razem autorka zaczyna w sposób spektakularny: od pożaru, który niszczy prywatną szkołę i w wyniku którego, w krytycznym stanie, do szpitala trafiają dwie kobiety: matka i córka. Co ciekawe, mimo iż leżą one unieruchomione na szpitalnych łóżkach, to ich, hmm, duchy?, swobodnie ze sobą rozmawiają i śledzą rozwój wypadków. Okazuje się bowiem, że najbardziej prawdopodobną przyczyną pożaru jest podpalenie, stopniowo też wychodzi na jaw, że jest wiele osób, które mogłyby mieć powód, aby puścić szkołę z dymem.
Cudowne w tej książce jest to, że dochodzenie policjantów schodz na dalszy plan. Najważniejsza jest matka, która po prostu musi dowiedzieć się, kto próbował skrzywdzić jej dziecko. Potem przepięknie opowiada o granicach matczynego poświęcenia się, a raczej braku tych granic. W świetle tej książki powiedzenie "pójść za kimś w ogień" nabiera dosłownego znaczenia. Jednocześnie Grace nie jest heroizowana, jak na bohaterkę, jest całkiem zwyczajna. Ot, trzydziestodziewięcioletnia matka dwójki dzieci - jak zwykła nazywać samą siebie.
Jak już pisałam, Potem przesycone jest miłością, jednak nie tylko tą matczyną. Całą historię Grace opowiada swojemu mężowi, mówi do niego, gdyż ma nadzieję, że jej słowa kiedyś do niego dotrą. I chociaż uczucie, jakim obdarza męża, już dawno pozbawione jest fajerwerków, to całe fragmenty Potem czytałam nie jako prozę, a najpiękniejszą poezję miłosną. A jedno z ostatnich zdań brzmi tak:
Powiedziałeś mi kiedyś, że zmysłem, który w chwili śmierci przestaje działać jako ostatni, jest słuch. Mylisz się. Ostatnia jest miłość.
Może to głupie, ale nadal przechodzą mnie ciarki, kiedy czytam te słowa chyba setny już raz.
Nie mam pojęcia, jakbym zareagowała na kolejną powieść tej autorki napisaną w taki sposób, do tej pory jestem jednak zachwycona. I chyba Potem podobało mi się jeszcze bardziej niż Siostra - obie gorąco polecam.
Potem jeszcze przede mną. Cieszę się, że CI się podobała, mam nadzieję, że mi również się spodoba.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Już od jakiegoś czasu mam na oku tą powieść - muszę koniecznie ją przeczytać :)
OdpowiedzUsuńMama mnie tak namawiała na tą książkę a ja głupia się nie dałam przekonać, aj trzeba nadrobić.
OdpowiedzUsuńZdania co do niej są podzielone, ale to dobrze, że budzi emocje :) Ja uważam, że warto dać się przekonać! :)
UsuńCytat który zamieściłaś w recenzji jest piękny, nawet go sobie zanotowałam :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że w najbliższym czasie uda mi się zdobyć tę książkę.
Ja też mam go zapisanego, chociaż raczej go nie zapomnę :)
Usuńz chęcią przeczytam, jeśli tylko wpadnie mi w łapki :)
OdpowiedzUsuńKsiążki w planach :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytam, obie na pewno przeczytam. Apetytu mi narobiłaś, aż się czytelniczo zaśliniłam;) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńnie miałam okazji czytać jeszcze książek tej Pani, ale z pewnością do nich sięgnę;)
OdpowiedzUsuńniedawno wygrałam tę książkę i widzę że warto było o nią walczyć :-)
OdpowiedzUsuńNie znam, ale mam nadzieję poznać obie książki. Jak zwykle fajna recenzja :))
OdpowiedzUsuńPięknie zrecenzowałaś obie książki Rosamund Lupton. Ja jestem zachwycona jej twórczością. Czekam i mam nadzieję na kolejne jej książki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Dzięki! Ja także jestem nimi oczarowana :)
UsuńObie czekają, "Potem" i "Siostra", ale wciąż jakieś inne książki wpychają się przed nie... Trochę się boję tego nasycenia emocjami i wzruszającego końca (to nie będzie tania ckliwość?...), ale przeczytam, na pewno.
OdpowiedzUsuńZakończenie jest nieco ckliwe, ale zupełnie mi to nie przeszkadzało :) Poza tym wątek śledztwa jest poprowadzony bardzo dobrze, myślę, że się nie rozczarujesz :)
UsuńA ja się pozwolę czepić tego cytatu. Nie wiem czy to wina przekładu, czy polot autorki, ale od kiedy to miłość jest zmysłem? Węch, wzrok, słuch, to ja rozumiem, ale miłość?! Zresztą, stary już jestem i może się coś pozmieniało :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie dlatego, że miłość nie jest zmysłem, ten cytat jest taki ładny :) Miłość postawiona zostaje tu na równi ze zmysłami, autorka sugeruje, że jest czymś danym, wrodzonym... Nie potrafię tego lepiej wytłumaczyć :)
OdpowiedzUsuńpierwsze słyszę o tej pisarce. ale brzmi intrygująco :)
OdpowiedzUsuńpoczątkowo nie chciałam po nią sięgać, ale po Twojej recenzji chyba nie mam wyjścia ;-)
OdpowiedzUsuńTola, Niedoczytana - polecam, moje ostatnie odkrycie :)
OdpowiedzUsuńTemat, emocje - bardzo dobrze to wszystko oddane, ale narracja mnie odepchnęła i musiałam się przełamywać, by wejść w lekturę.
OdpowiedzUsuńZachęcam Cię do zrobienia mojego własnego wakacyjnego tagu. Chętnie zobaczę twoje odpowiedzi na pytania. Link http://ksiazkomaniaczka2.blogspot.com/2015/08/normal-0-21-false-false-false-pl-x-none_22.html
OdpowiedzUsuńA tak poza tym właśnie skończyłam czytać tę książkę i jestem zakochana. I ten cytat również ogromnie przypadł mi do gustu. Polecam ją wszystkim. ;) A recenzja świetna. ;)