Tytuł: Starsza pani wnika
Autor: Anna Fryczkowska
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 440
Ciężka jest dola autora.
Ciężka jest dola autora, gdy czytelnik pierwszą przeczytaną książkę jego autorstwa uznał za genialną.
Ciężka jest dola autora, gdy czytelnik pierwszą przeczytaną książkę jego autorstwa uznał za genialną - i potem stawaj biedny autorze na uszach, wymyślaj intrygi, wymyślaj nowych bohaterów, kiedy podły czytelnik już uznał, że ta pierwsza powieść była najlepsza i żadna inna nie ma szans jej prześcignąć.
Uwaga, wyjaśniam. Podłą czytelniczką jestem ja, "biednym autorem" zaś Anna Fryczkowska. Prawie rok temu przeczytałam bowiem Kobietę bez twarzy i od tej pory wyczekiwałam na kolejną powieść autorki. Czekałam, czekałam... i jest!
Starsza pani wnika to także kryminał. Kryminał przemyślany, wciągający, momentami zabawny, że świetnymi postaciami. Na pierwszy plan wysuwa się energiczna pani Halina, która mieszka z wnuczkiem Jarciem. I o ile pani Halina jest pełna werwy i wigoru, tak Jarcio wręcz przeciwnie: to ospały trzydziestolatek, pozostający na otrzymaniu starszej pani. Jaro, przeczytawszy artykuł w gazecie, zakłada prywatną agencję detektywistyczną. Na detektywa jednak nie nadaje się zupełnie, o czym przekonana jest jego babcia. Kiedy jednak wnuk natyka się na trupa, pani Halina postanawia działać!
Jarcio przez długi czas żyje w błogim przekonaniu, że to on prowadzi śledztwo, tak naprawdę jednak prowadzi je jego babcia. To ona dyskretnie podsuwa mu tropy i daje nowe zlecenia, to ona w tajemnicy przed wnukiem przesłuchuje świadków, wreszcie: to ona w końcu ładuje się w potężne tarapaty, a jej jedyną winą jest to, że leży jej na sercu los bezdomnych kotów.
Anna Fryczkowska naprawdę postarała się, by czytelnik w trakcie lektury się nie nudził. Starsza pani wnika to nie tylko kryminał, lecz także powieść obyczajowa i komedia w jednym. Bohaterkami są nie tylko dziarskie emerytki (na które już nigdy nie odważę się krzywo spojrzeć!), sportretowane tu naprawdę wnikliwie, lecz także nastolatka z depresją czy kobieta obsesyjnie pragnąca miłości. Śledztwo prowadzone przez Jarcia i jego babcię stopniowo staje się coraz bardziej skomplikowane i wielowątkowe. Okazuje się bowiem, że nie tylko tajemnicze okoliczności śmierci pewnego anglisty wymagają wyjaśnienia, lecz także należy ustalić, gdzie podziała się Agnieszka Zaufał, kto morduje bezdomne koty, co gryzie depresyjną nastolatkę i kto w tym wszystkim mówi prawdę, a kto kłamie. Dodam, że wszystkie tajemnice wyjaśniają się dopiero na końcu: wcześniej nie ma szans, by wpaść na rozwiązanie, przez co ja na przykład cierpiałam prawdziwe męki niepewności :)
Skąd więc mój początkowy wywód o ciężkiej doli autora? Ano stąd, że uparcie twierdzę, że Kobieta bez twarzy podobała mi się bardziej i tak już chyba pozostanie. Autorka bowiem poprzednią powieścią idealnie trafiła w mój gust i szczerze mówiąc nie wiem, o czym i jak musiałaby teraz napisać, żebym zdanie zmieniła. Stąd wniosek: ty się biedny autorze męcz i wymyślaj wciąż nowe rzeczy, a uparty czytelnik i tak swoje wie!
PS Co nie zmienia faktu, że książkę Starsza pani wnika gorąco polecam :)
Nie przepadam za kryminałami, więc to książka nie dla mnie :)
OdpowiedzUsuńA ja przepadam za kryminałami więc to książka dla mnie :)
OdpowiedzUsuńZAPRASZAM NA MOJĄ PIERWSZĄ ROZDAWAJKE
Przyłączam się do polecanki - to świetna książka! I chyba muszę się z Tobą zgodzić, "Kobieta bez twarzy" odrobinę bardziej trafiła w w mój czytelniczy gust - ale to tylko o niuans...
OdpowiedzUsuńmam ogromną chrapkę na tę książkę :)
OdpowiedzUsuńJeszcze nigdy nie czytałam żadnego kryminału napisanego przez polskiego autora. Chyba pora to zmienić.
OdpowiedzUsuńWszędzie jej pełno ostatnio i nie powiem bo strasznie mnie ona kusi !
OdpowiedzUsuńNigdy jeszcze nie czytałam żadnego polskiego kryminału i przyznam, że bardzo mnie zachęciłaś :). Mam ochotę na dawkę humoru połączonego z intrygą i już wiem, że nie będę się nudzić, kiedy ją zdobędę :).
OdpowiedzUsuńCodziennie na VOX FM czyta ją Joanna Kołaczkowska. Jestem zachwycona i pękam ze śmiechu. Co prawda Panią Joannę uwielbiam i pewnie płakałbym ze śmiechu nawet gdyby czytała książkę telefoniczną. Jestem ciekawa czy wersja czytana też jest taka zabawna?
OdpowiedzUsuń