"Zagniatanie ciasta jest dla mnie jak praktyka zen" - mniej więcej takie zdanie przeczytałam kilka miesięcy temu w książce Jodi Picoult"Krucha jak lód". I tym właśnie zdaniem chciałam zapoczątkować nowy cykl na moim blogu: cykl kulinarny.
Wiem, że z czytaniem gotowanie ma być może niewiele wspólnego, ale jedno i drugie sprawia mi ogromną frajdę i po prostu chcę się tą nową pasją tutaj dzielić. W internecie jest mnóstwo wspaniałych blogów kulinarnych, więc stwierdziłam, że nie ma sensu zakładać kolejnego, tym bardziej, że nie potrafię robić przygotowanym potrawom pięknych zdjęć, a uwielbiam je oglądać.
No i uwielbiam jeść i zagniatać wspomniane już ciasto - i o tym właśnie od czasu do czasu zamierzam napisać :)
A na początek mój smak z dzieciństwa: pampuchy z jagodami. Uwielbiałam, kiedy przygotowywała je moja babcia i potem, wraz z kuzynką, zajadałyśmy się jeszcze ciepłymi. Przez długi czas wydawało mi się, że przygotowanie ich jest szalenie skomplikowane, ale nie: jest banalnie proste, a smakują.... mmmm :)
A robi się je tak:
Potrzebujemy
500 g mąki pszennej
250 ml mleka
0,5 l jagód
50 g masła
30 g drożdży
2 jajka
2 łyżki cukru
sól
Przygotowanie:
1. Rozkruszyłam drożdże w miseczce, dodałam dwie łyżki letniego mleka, wymieszałam, zasypałam łyżką cukru, zostawiłam na kilka minut do wyrośnięcia. Następnie rozpuściłam masło i zostawiłam do ostygnięcia.
2. Do mąki dodałam łyżkę cukru, sól, jajka oraz zaczyn drożdżowy i letnie mleko, na końcu zaś ostudzone masło. Wyrabiając ciasto, można podsypywać je mąką, żeby się nie kleiło. Wyrobione zostawiłam na pół godziny w misce, przykryte ściereczką, do wyrośnięcia.
3. Z wyrośniętego ciasta uformowałam kulki, które nadziałam łyżką jagód. Wyszło mi 17 takich kul, z czego, po uparowaniu, zjadłam 6 :) Nadziane jagodami pampuchy zostawiłam na ok. 30 min. do wyrośnięcia.
4. Jako iż nie posiadam garnka do gotowania na parze, do zwykłego, dużego gara nalałam wody i obwiązałam... tetrową pieluchą, tak jak robiła moja babcia :) Pampuchy ułożyłam w pewnej odległości od siebie, żeby się nie skleiły. Gotujemy, a raczej parujemy, ok. 10 minut.
5. Z pozostałych jagód zrobiłam sos do polania: 3 łyżki śmietany 18% zmieszałam z lekko rozgniecionymi jagodami oraz kefirem, na oko było to pół szklanki kefiru.
A potem, jak już pisałam, zjadłam 6, przy czym odnotowuję, że zastanawiam się nad siódmym :)
Smacznego!
To smak także mojego dzieciństwa! Mam ochotę wypróbować przepis natychmiast... zwłaszcza, że wszystkie składniki są akurat na wyciągnięcie ręki ;))
OdpowiedzUsuńWspomnienie z dzieciństwa :) Ja nawet dwa tygodnie temu jadłam. Pyszne. Z jagodami i truskawkami w środku i polane sosem truskawkowym. Mniam :)
OdpowiedzUsuńAleż fajny pomysł! Przepis szalenie apetyczny, chętnie wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńViollet - ja się uparłam, że chcę jagody nie mrożone, tylko takie zebrane z krzaczka i nawet udało mi się takie kupić :P A inne składniki własnie na ogół ma się w domu :)
OdpowiedzUsuńKass - wariant z truskawkami też planuję :)
Niedopisanie - smacznego! :)
Fajny pomysł :) popieram i chętnie będę zaglądała także do przepisów 9 i je przetestuję. Genialny przepis, robiłam ten przepis tylko pod inną nazwą - parowańce, ale konsystencja wyszło mi średnia, bo mi się ciasto lepiło do rąk, ale dałam radę, były pyszne. Robiłam z truskawkami, ale z jagodami muszą być pyszne, bo i jagody są dobre. Przetestuję Twoje proporcje.
OdpowiedzUsuńBardzo apetycznie wyglądają, nigdy nie słyszałam o pampuchach, ale z chęcią wypróbuje przepis, :)
OdpowiedzUsuńAch pampuchy!
OdpowiedzUsuńa u mnie to są po prostu kluski na parze. Dzięki za przepis i podpowiedź "co zrobić na obiad?". PAMPUCHY!!!!
OdpowiedzUsuńmmm.. wyglądają bardzo apetycznie i faktycznie przepis nie jest trudny. Może się skusze na wypróbowanie go.
OdpowiedzUsuńUwielbiam pampuchy!
OdpowiedzUsuńParowce to również smak mojego dzieciństwa, z tym że zamiast jagodowego preferuję sos truskawkowy:)))
OdpowiedzUsuńjesoooo! Wyglądają bosko, ślinotoku dostałąm!!! Czemu tak jest zawsze,że jak przechodzę na jakąś dietę, to cały świat pod nos podsyła mi smakołyki? Ech...
OdpowiedzUsuńW rejonie mojej babci (okolice Augustowa) także jadało się pampuchy, ale tam one wyglądały inaczej trochę jak racuchy tylko większe:) A jeśli chodzi o gotowanie to niedawno odkryłam pasję (no może zbyt duże słowo)gotowania. To się stało nagle! Wcześniej myślałam, że to nie może być fajne i że ja nie umiem, nie lubię i już! A tu nagle się okazało, że nie tylko to polubiłam ale, że chyba nawet mi nieźle idzie:) Szczególnie lubię się babrać w cieście:) Oj tak:)
OdpowiedzUsuńi nic nie przyniosłaś do nas??? oj, nieładnie, nieładnie! czyli teraz przepisy u Ciebie?? ja mam setki zdjęc kulinarnych, piszę dla kilku portali na ten temat, a wciąz nie mam czasu tego wszytskiego opublikowac...ale masz rację- blogów kulinarnych jest mnóstwoooooo
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy cykl, również lubię gotować, więc z przyjemnością będę go czytać :)
OdpowiedzUsuńPampuchy? :) U mnie to nazywają pączkami na parze, to chyba to samo? ;) Moja ciocia je robi, mnie niestety nie posmakowały.
Łaaaa.... wyglądają smakowicie. Ale ja jestem leniwa i kupuję gotowe ;)
OdpowiedzUsuń