Lepsza książka na dziś nie mogła mi się trafić :)
Co prawda jadąc rano do pracy, trzeba było zeskrobywać lód i śnieg z szyb, ale coś już jest na rzeczy: wiosna blisko, tym bardziej, że Marzannę dziś oficjalnie spalono. Lub utopiono - jak kto woli :)
Książka "Wiosna. Żyj zgodnie z porami roku" to książka, jakby nie patrzeć, poradnikowo-kulinarna, ale też z solidną dawką dobrej energii. Autorka, Dorota Grupińska, zachęca, by wprowadzić swój organizm na wiosenne obroty. Jak to zrobić? Przede wszystkim zrezygnować z głupiego pomysłu, jakim są restrykcyjne diety, które przynoszą więcej szkody niż pożytku. Co jeszcze? Nic nowego: więcej ruchu, więcej wypoczynku, mniej słodyczy i mniej chemii w jedzeniu. Niby wszystko wiemy, ale warto to sobie uświadomić, gdyż właśnie teraz zaczyna się najlepszy czas na zmiany. Na lepsze oczywiście :)
Mocną częścią książki jest ta z przepisami. Autorka, miesiąc po miesiącu, pokazuje, jakie owoce i warzywa sezonowe pojawiają się na bazarkach i straganach. Podaje przepisy na proste potrawy, zawierające w sobie właśnie warzywa sezonowe. Mniam, mniam, mniam :) Czytając "Wiosnę" uświadomiłam sobie np., że jeszcze NIGDY w życiu nie jadłam kalarepki. Nigdy - i nie wiem, jak to się mogło stać, ale w tym roku nadrobię :)
Oczywiście nie mogłam sobie darować i zapytałam autorkę, czy będzie ciąg dalszy "Wiosny", czyli książka pt. "Lato". Dobra wiadomość: będzie :) Teraz muszę tylko dopytać, czy w tym roku :)
D. Grupińska, Wiosna. Żyj zgodnie z porami roku, wyd. MG, 2011, s. 123.
Co prawda jadąc rano do pracy, trzeba było zeskrobywać lód i śnieg z szyb, ale coś już jest na rzeczy: wiosna blisko, tym bardziej, że Marzannę dziś oficjalnie spalono. Lub utopiono - jak kto woli :)
Książka "Wiosna. Żyj zgodnie z porami roku" to książka, jakby nie patrzeć, poradnikowo-kulinarna, ale też z solidną dawką dobrej energii. Autorka, Dorota Grupińska, zachęca, by wprowadzić swój organizm na wiosenne obroty. Jak to zrobić? Przede wszystkim zrezygnować z głupiego pomysłu, jakim są restrykcyjne diety, które przynoszą więcej szkody niż pożytku. Co jeszcze? Nic nowego: więcej ruchu, więcej wypoczynku, mniej słodyczy i mniej chemii w jedzeniu. Niby wszystko wiemy, ale warto to sobie uświadomić, gdyż właśnie teraz zaczyna się najlepszy czas na zmiany. Na lepsze oczywiście :)
Mocną częścią książki jest ta z przepisami. Autorka, miesiąc po miesiącu, pokazuje, jakie owoce i warzywa sezonowe pojawiają się na bazarkach i straganach. Podaje przepisy na proste potrawy, zawierające w sobie właśnie warzywa sezonowe. Mniam, mniam, mniam :) Czytając "Wiosnę" uświadomiłam sobie np., że jeszcze NIGDY w życiu nie jadłam kalarepki. Nigdy - i nie wiem, jak to się mogło stać, ale w tym roku nadrobię :)
Oczywiście nie mogłam sobie darować i zapytałam autorkę, czy będzie ciąg dalszy "Wiosny", czyli książka pt. "Lato". Dobra wiadomość: będzie :) Teraz muszę tylko dopytać, czy w tym roku :)
D. Grupińska, Wiosna. Żyj zgodnie z porami roku, wyd. MG, 2011, s. 123.
nie jadłaś kalarepki???jak to możliwe?;))))))
OdpowiedzUsuńpolecam, jest pyszna i zdrowa i osobiscie dopilnuję , abys skosztowała w tym roku! a ksiązkę proszę koniecznie dla mnie odłożyc, muszę jej skosztowac:)) sciskam i sle wiosenne, pozytywne fluidy!
Nie jadłam i nie wiem, jak to możliwe, ale jak w tym roku ja będę się pilnować i Ty mnie przy okazji, to na pewno zaległości kalarepkowe nadrobię :)
OdpowiedzUsuńCiekawa książka :)
OdpowiedzUsuńA kalarepkę jedz koniecznie ;D Ja uwielbiam ;D
Viconia - a z czym/w jakiej postaci ją jesz:)?
OdpowiedzUsuńJa akurat jem surową bez niczego :)
OdpowiedzUsuńObieram sobie i chrupię ;] Taki nawyk z dzieciństwa został mi do dziś. Zawsze z siostrą u babci wyjadałyśmy, teraz wyjadamy u mamy :)
Moja mama daje do zupy np. ale ja nie lubię gotowanych warzyw, więc to nie dla mnie :)
Ale mnie zdziwiłaś tą kalarepką :)) Również lubię surową i chrupiacą :)
OdpowiedzUsuńKalarepka - przepychota ;-). Wcinam surową, delikatnie posoloną :-).
OdpowiedzUsuńksiążka wydaje się ciekawa i kuszą mnie te przepisy, ale boje się że z moimi zdolnościami nawet prostym przepisom moge nie podołać ;]
OdpowiedzUsuńO proszę, to bardzo ciekawy motyw z tymi przepisami i sezonowymi produktami. Gotować uwielbiam, jeść również, a kompletnie nie mam pojęcia, co i kiedy powinno się jeść. Pomidory tej zimy mi zbrzydły, mam nadzieję, że kiedy nadejdzie ich właściwa pora (ciekawe kiedy? ;)) to wrócą do mych łask, bo zawsze je uwielbiałam!
OdpowiedzUsuńCo do głupoty restrykcyjnych diet się zgadzam - lepiej zmienić tryb życia - jeść zdrowiej i więcej się ruszać, a piękna figura powoli się ukształtuje :) I jakim zdrowym się będzie!
Viconia, Eireann, Magdo - spróbuję zatem surową, ale czarno to widzę: nabawiłam się traumy w przedszkolu, jeśli chodzi o chrupanie warzyw, gdyż zmuszano nas do chrupania marchewki :)
OdpowiedzUsuńMagda - nie przekonasz się, jeśli nie spróbujesz :)
Futbolowa - uroczyście obiecuję, że sprawdzę, w jakim miesiącu wchodzą pomidory - było o tym w książce :) Ja też kocham gotować i jeść, dlatego bardzo cieszą mnie proste, nieudziwnione przepisy ze składników, które można dostać na bazarku u pana lub pani o dłoniach ubrudzonych ziemią (cytat z ksiązki:) ) Ja sobie właśnie próbuję tą piękną figurę ukształtować, bo trochę mi po zimie przybyło... :)
Masakra, każdy ma jakąś traumę z przedszkola ;D Ja nie wiem kogo oni zatrudniali w tych przedszkolach za naszych czasów ;D
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że moje dzieci żadnej traumy mieć nie będą ;]
Ja właśnie surowe warzywa jem, gotowanych nie lubię za bardzo. A marchewka tylko surowa! I staram się w ogóle codziennie jeść marchewkę, bo ma dużo potasu, magnezu i żelaza. Dwa pierwsze są mi niezbędne, bo piję dużo kawy i ostatnio się czuję taka wymęczona :)
A co do warzyw z bazarku. Fakt, są najlepsze :) Ale jeszcze lepsze są z własnego ogródka. Jak sobie idziesz, zerwiesz sałatę, parę rzodkiewek i jest śniadanie ;] Dlatego zawsze zmuszam mamę żeby sadziła dużo sałaty i rzodkiewek :) A w mieście nie wyobrażam sobie kupować warzyw w markecie np. Fuj ;]
Kalarepka jest pyszna, i na surowo, jak jest młodziutka, i później, już gotowana, na przykłąd w zupie...
OdpowiedzUsuńMniam!
Osobiście, spragniona wiosny i nowalijek, od dwóch tygodni sieję sobie rzeżuchę. Wyrasta, ścinam, zjadam i wysiewam znów. :)
Chciałabym przeczytać :) Ale pewnie wiosna już sie skończy, gdy kupię albo wypożyczę ;/
OdpowiedzUsuńNaprawdę wydaje mi się być idealnym poradnikiem. I te przepisy.. :P