Strony

niedziela, 13 marca 2011

Jak Matka Boska trafiła na księżyc?


W kategorii "książki o dziwnych tytułach" ta znalazłaby się gdzieś w okolicach pierwszego miejsca. "Jak Matka Boska trafiła na księżyc" jest debiutem niemieckiego pisarza Rolfa Bauerdicka i, od razu dodam, daj Panie każdemu taki debiut. Powieść liczy sobie 530 strony, pisana jest dość drobną czcionką, a mimo to przeczytałam ją w dwa dni. I to nie w weekend, tylko w tygodniu, kiedy osiem godzin jestem w pracy, a ponad trzy zajmuje mi powrót do domu. To chyba o czymś świadczy, prawda :)?

"Jak Matka Boska trafiła na księżyc" przedstawia życie wiejskiej społeczności, w samym sercu Europy, gdzieś w okolicy Karpat. Wszystko jest tu przaśne, podszyte absurdem, a jednocześnie prawdziwe - skojarzenie z filmami Kusturicy jak najbardziej uzasadnione. Z drugiej strony zaś w życie mieszkańców wkrada się nie tylko zbrodnia, ale i historia - i to w swoim najgorszym wydaniu. Gdy gaśnie lampka symbolizująca boże światło, wydarzenia zaczynają przybierać niespodziewany, groźny obrót.

Gdy powieść się rozpoczyna, główny bohater ma 15 lat. To wtedy pierwszy raz styka się z czymś, co zdecydowanie go przerasta. Od swojej nauczycielki, tuż przed jej śmiercią, otrzymuje polecenie, aby zniszczył człowieka, który jest u władzy, a który wcześniej nie miał skrupułów, aby zmarnować jej życie. W tym samym czasie dziadek Pawła ze swoim cygańskim przyjacielem zaczynają żywo interesować się rosyjskimi i amerykańskim planami podboju Księżyca. Dopatrują się w tym spisku, gdyż twierdzą, że tak naprawdę nie chodzi o podbój kosmosu, a udowodnienie, że nie ma tam Boga. Oraz tego, że wzięta z duszą i ciałem Maryja wcale nie przebywa na Księżycu...

Jeden z krytyków napisał o tej powieści: Zbieranina absurdalnych pomysłów. Jakby Gabriel Garcia Marquez i Emil Kusturica się porządnie upili i wspólnie wymyślili całą opowieść. Co prawda nie do końca widzę w tej powieści ducha Marqueza, ale cała reszta się zgadza. Dodam jeszcze, że książka porusza tak uniwersalne zagadnienia, jak granice ludzkiej wolności i stawia pytania o relacje jednostka - władza. Jeśli dodamy do tego pierwszą miłość i pierwsze rozstania, wzruszająca przyjaźń dwóch starszych ludzi, rozmowy z wiejskiego szynku i wiejskie plotki, ogromną chęć zemsty, a wszystko to podlejemy niesamowitą atmosferą rodem z cygańskiego taboru - otrzymamy mieszankę wybuchową, od której nie sposób się oderwać.

Polecam, polecam, polecam, bo jest to książka, przy której można i zrywać boki ze śmiechu, i trochę się powzruszać, można na bohaterów patrzeć i z politowaniem, ale też z podziwem. I można ją czytać do trzeciej w nocy, chociaż o 6:45 trzeba już zapakować się w autobus i rozpocząć kolejny dzień :)

R. Bauerdick, Jak Matka Boska trafiła na Księżyc, Wydawnictwo Literackie, Warszawa 2011, s. 531.

16 komentarzy:

  1. Zachęciłaś mnie:). Tytuł rzeczywiście dziwny, ale recenzja mnie przekonała:). Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Kasandro - ja się zastanawiam, czy znam jeszcze jakąś książkę o tak dziwnym tytule... ale nie mogę nic wymyślić.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ależ mi narobiłaś ochoty! :) Muszę jakoś dorwać i przecztać, dzięki!

    OdpowiedzUsuń
  4. Agnieszko - biorąc pod uwagę, że moja lista książek do przeczytania wydłuża się po każdej wizycie na Twoim bloga -to cała przyjemność po mojej stronie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. "Gdy oślica ujrzała anioła" - skoro już jesteśmy przy dziwnych tytułach. Przynajmniej mnie ten tytuł zawsze rozwala ;).

    OdpowiedzUsuń
  6. Heh, Alinko, mam na półce, ale jakoś nie pomyślałam o niej :)))))

    OdpowiedzUsuń
  7. Intrygujący tytuł i świetna recenzja. Czuje się zainteresowana ;P

    OdpowiedzUsuń
  8. Muszę kupić jak najszybciej bo zarówno tytuł jak i okładka i opinie o tej książce zachęcają:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja również mam ją w planach czytelniczych, niestety cena skuteczie mnie odstrasza. Będę polować na egzemplarz biblioteczny :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Meme - miło mi :)

    Paula - :)

    Kingo - książka warta ceny, chociaż dla mnie też często bywa skuteczną zaporą.

    OdpowiedzUsuń
  11. Marqueza nie widać, ale Kusturicę już tak?
    No i znakomicie! To pozycja dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  12. No właśnie tego Marqueza nie bardzo widzę, ale Kusturicę... o tak :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Tempo czytania jest znakomitą rekomendacją, a tytuł... zniewala:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Szkoda,że wydawnictwo chyba jednak trochę przesadziło z ceną... 59,9 za książkę debiutanta... w miękkiej oprawie... trochę za dużo.
    Niemniej zgadzam się z Tobą... warto wydać pieniądze na tę książkę :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Nutta - właśnie pochłaniam "Malarza młodych dziewcząt". Wczoraj zaczęłam, dzisiaj kończę :)

    Isabelle - cena jest obłędna. Ale książka grzechu warta... :)

    OdpowiedzUsuń
  16. z dziwnych tytułów "Klub miłosników literatury i placka z kartoflanych obierek" ;-)
    też mnie te 59.9 odstraszało, ale warto było...

    OdpowiedzUsuń