Kontynuuję czytanie książek z "Serii z miotłą" i tym razem padło na "39,9" Moniki Rakusy. Książka odleżała swoje na półce, gdyż przeczytałam na okładce co następuje: Czterdziestolatka. Ma drugiego męża, dwoje dzieci, oryginalne przemyślenia na temat współczesnych wydarzeń kulturalnych i politycznych i... depresję. Zabawnie, szczerze, z rozbrajającą autoironią... itd. Dałam się nabrać i w pierwszej chwili pomyślałam, że jest to książką w duchu Grocholi czy Szwai. I pomyliłam się. Nie mam wątpliwości: ta książką podoba mi się bardzo i już zakwalifikowałam ją "do powtórnego przeczytania".
Książka ma formę dziennika, którego autorka wkrótce skończy czterdzieści lat i nagle dostrzega, że w jej życiu po prostu i zwyczajnie brakuje sensu. Od razu wyklucza najprostszą możliwość: nie będzie pracować jako wolontariuszka, bo to zajęcie dla nastolatek i czułaby się śmiesznie. Wie, że drugą Janiną Ochojską nie zostanie. Zdaje sobie też sprawę, że sensem jej życia raczej nie staną się dzieci, gdyż z macierzyństwem ma doświadczenia, delikatnie rzecz ujmując, średnie. Odkopuje więc historię własnej rodziny (z pochodzenia jest Żydówką), jeszcze raz analizuje relacje jakie łączyły ją z kaleką matką. Przyczyn swojego dziwacznego zachowania szuka w dzieciństwie, co owszem, udaje się, ale bynajmniej niczego nie rozwiązuje i nie wyjaśnia. Oczywiście przechodzi na dietę, po której stwierdza, że wygląda tak samo, tylko sprawia wrażenie bardziej zmaltretowanej. Chodzi na terapię, którą szybko porzuca, bo ta niczego jej nie wyjaśnia.
Autorka porusza także kwestie braku damskiej solidarności, zazdrości i zawiści między paniami. Stawia tezę iż wmówiono nam, że istnieje coś w rodzaju zbiorniczka, w którym znajduje się szczęście, miłość, spełnienie, kariera itd. Tyle tylko, że z tego zbiorniczka nie każda z nas dostanie po równo: najwięcej dostaną najgrzeczniejsze, najlepiej przystosowane. Czyli: jeśli jakaś kobieta ma więcej ode mnie, ja automatycznie jestem od niej gorsza i dostanę mniej. Trzeba więc zrobić wszystko, żeby tamtej zołzie dopiec, dogryźć, dokuczyć, pomniejszyć jej osiągnięcia.
W dniu czterdziestych urodzin bohaterka książki nie przeżywa jakiegoś olśnienia, jej życie nie ulega gwałtowniej zmianie. Na urodzinowym torcie każe ustawić postać staruszki,.Cukiernik jednak, zamiast zgarbionej babinki z laską, dekoruje tort roześmianą od ucha do ucha babunią.
Taki miły akcent na koniec.
Polecam "39,9", szczególnie tym, którzy tak jak ja uwielbiają "Dziewczynę z zapałkami" Anny Janko czy "Białe zeszyty" Sonii Raduńskiej. Jak dla mnie: literatura kobiety o kobietach - i chyba jednak dla kobiet - na najwyższym poziomie. A autorce można pozazdrościć (a pewnie!) świetnego debiutu.
Ocena: 5/6
M. Rakusa, 39,9, wyd. W.A.B., Warszawa 2008, s. 215.
Wydaje się ciekawa, tylko ta depresja trochę mnie odrzuca. Szczególnie zimą potrzebuję czegoś radośniejszego. Ale w sumie mniej naiwnego niż "Nigdy w życiu" Grocholi ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam po odbiór nominacji do kreativ blogger! :)
OdpowiedzUsuńJakoś mi się skojarzyło z "39 i pół" :) Z tego, co piszesz, najbardziej wciągające wydaje się odkopywanie własnej historii. Uwielbiam takie odkrywanie swoich korzeni, drzewa genealogiczne itd. I żałuję, że nie wypytałam mojej Babci, kiedy jeszcze żyła, o Jej historię. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńBrzmi zachęcająco. Szczególnie, że wydaje się to w jakimś stopniu szczera ksiażka. Nie ma naciąganej fabuły, jak to jest w przypadku jej podobnych. Zachęcił mnie fakt, że własnie bohaterka nie dostaje tego olśnienia, a dodatkowo z Twojej recenzji bije dawka humoru, którą mam nadzieję, kiedyś odnaleźć w książce :).
OdpowiedzUsuńDzień dobry. Brzmi zachęcająco. Piszesz o porównaniach z Grocholą i autorkami z tej szufladki. Przyznaję, że kocham naprawdę dobrą, wartościową literaturę, ale bywają takie dni – raz na kilka tygodni – że moje psyche i duche ;-) łakną czegoś motywującego, ale niekoniecznie wielkiego. Czegoś lekkiego. I wtedy nie wstydzę się pochylić nad Grocholą czy Musierowicz. Podejrzewam, że jeśli natknę się w bibliotece na tę książkę, nie omieszkam jej wypożyczyć... :-) Serdeczności.
OdpowiedzUsuńNyx - ta książka nie jest depresyjna, polecam :)
OdpowiedzUsuńAtram - ślicznie dziękuję!
Sylwia - zrobiłam ten sam błąd: najpierw się tym nie interesowałam, ale teraz części historii nie da się już odzyskać, niestety.
Miss Jacobs - książka jest bardzo szczera, wręcz intymna, bez prostych rozwiązań, a jednocześnie nie jest jakoś strasznie poważna, bo np. fragmenty, gdzie bohaterka staje przed lustrem są całkiem zabawne :)
Jolanto - nie napisałam, że nie lubię lekkiej literatury, Monikę Szwaję od jakiegoś czasu regularnie czytuję na poprawę humoru, Musierowicz uwielbiam, na półce czeka Karolina Macios. Chciałam podkreślić, że ta książka po prostu nie jest z tego nurtu:)
Pozdrawiam:)
Może przeczytam, zachęciłaś mnie. Dodałam cię do linków Moje -ukochane-czytadelka.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńo zauważyłam, że jesteś z bełchatowa, ja też;-)
OdpowiedzUsuńmoje-ukochane-czytadelka.blog.onet.pl
a do jakiej biblioteki chodzisz, bo ja do filii nr 1 w grocholicach
OdpowiedzUsuńBrak damskiej solidarności,zazdrość i zawiść między paniami...swego czasu było to u mnie tak odczuwalne,że teraz wśród znajomych mam zdecydowaną większość chłopaków :), ale moje ya-ya są niezastąpionę.
OdpowiedzUsuńZ chęcią przeczytam, bardzo fajna recenzja!
Pozdrawiam :)
p.s a pewnie,że debiutu autorce zazdroszczę!
Ja "Tektonikę uczuć" dostanę w przyszłym tygodniu, zobaczymy czy mi się spodoba ;)
OdpowiedzUsuńJak nie jest depresyjna - poszukam na biblioteczkach u przyjaciół. Aż dziw bierze, ile można znaleźć tam wartościowych lektur!
dobra recenzja :) jak będzie okazja to z pewnością przeczytam :)
OdpowiedzUsuńja na szczęście historię swojej rodziny znam bardzo dobrze :) jako 13latka stworzyłam drzewo genealogiczne ;D
no i oznajmiam, że dodaje do linków coby być na bieżąco :D
W moim przypadku, książka ta leżała na półce półtora roku.
OdpowiedzUsuńJestem właśnie w trakcie... i niestety jakoś mi "nie podchodzi". Coś mi w niej zgrzyta, nie rozumiem też, dlaczego autorka wybrała formę pamiętnika... ale będę czytać dalej, może zmienię zdanie.
Bardzo, bardzo dobra książka!no co tu więcej mówić:)))
OdpowiedzUsuń