tag:blogger.com,1999:blog-69923230656852413162024-03-13T02:18:28.225+01:00...ale ja wolę sobie poczytać.Blog o książkach, filmach, serialachsłowoczytanehttp://www.blogger.com/profile/10182092858074916975noreply@blogger.comBlogger578125tag:blogger.com,1999:blog-6992323065685241316.post-68499778148737135392020-07-17T17:00:00.000+02:002020-07-17T17:00:11.224+02:00O zbrodniach - lekko i merytorycznie (Motyw ukryty - Katarzyna Bonda, Bogdan Lach - RECENZJA)<b>Bardzo lubię Katarzynę Bondę w duecie z Bogdanem Lachem. Ona ma świetne pióro do opowiadania historii kryminalnych, on - przeogromną wiedzę o zbrodniach, zbrodniarzach, ofiarach. Kilka lat temu z wypiekami na twarzy czytałam <i>Zbrodnię niedoskonałą</i>, teraz - z nie mniejszym entuzjazmem sięgnęłam po <i>Motyw ukryty</i>. I, co było do przewidzenia, nie rozczarowałam się.</b><div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-aK5j6NxMdFw/XxGej7NwhKI/AAAAAAAAFso/Y3JQPHbB8u0k7PCIzY3jgtnjKfFKULjHwCLcBGAsYHQ/s2048/IMG_20200717_141529.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1914" height="625" src="https://1.bp.blogspot.com/-aK5j6NxMdFw/XxGej7NwhKI/AAAAAAAAFso/Y3JQPHbB8u0k7PCIzY3jgtnjKfFKULjHwCLcBGAsYHQ/w585-h625/IMG_20200717_141529.jpg" width="585" /></a></div><div><br /></div><span><a name='more'></a></span><div><br />Wiem, że stwierdzenie iż książkę czyta się lekko i szybko może brzmieć niestosownie, jeśli zna się jej tematykę, ale tak właśnie jest. <i>Motyw ukryty</i> oparty został na prawdziwych historiach, autorzy wykorzystują akta sądowe, dokumenty, ekspertyzy, ale przede wszystkim przeogromne doświadczenie dr Bogdana Lacha - prawnika, psychologa śledczego i biegłego sądowego, pierwszego w Polsce profilera.<br />
<br />
Kiedy zaczynał pracę, jego działania traktowano z lekkim przymrużeniem oka i uważano je za nie bardziej wiarygodne niż wróżenie z fusów. Tymczasem psychologia śledcza jest wiedzą, która czerpie z kryminalistyki, wiktymologii, psychologii, medycyny sądowej, balistyki i kilku innych dziedzin. Wychodzi więc na to, że jest to dziedzina, którą można zgłębiać bez końca, przy czym w pracy nigdy nie ma nudy, nie ma bowiem dwóch takich samych zbrodni.<br />
<br />
Książka zaczyna się od zagadki dla czytelnika: kto zabił starszą, prowadzącą uporządkowany tryb życia, kobietę? Czytelnik ma szansę przez moment poczuć się jak profiler i na podstawie niewielu danych domyślić się, co się wydarzyło. Dalej autorzy piszą o zaginięciach, samobójstwach, inscenizacjach na miejscu zdarzenia, profilach wiktymologicznych... I trochę wbrew temu, co napisałam wcześniej, że książkę czyta się przyjemnie i szybko, były momenty, że miałam ściśnięte gardło. Bo trudno zachować spokój, poznając historię sióstr zmuszanych do kazirodczego związku z własnym ojcem, samobójczyni, po której stronie nie stanęła szkolna psycholog czy synu zmasakrowanym siekierą przez ojca. Tym bardziej w zderzeniu z myślą, że tym razem to nie powieść kryminalna, tylko prawdziwe wydarzenia. Rozgrywające się nie gdzieś daleko, tylko tu, u nas, w<br />Polsce.<br />
<br />
Napisałam, że <i>Motyw ukryty</i> nie jest powieścią kryminalną - bo nie jest. Nie jest też stricte literaturą naukową, chociaż po każdym rozdziale wyjaśnione zostały najważniejsze zagadnienia związane z danym tematem, a autorzy na na końcu zamieścili obszerną bibliografię oraz słowniczek najważniejszych pojęć. Jest więc prosto, ale też merytorycznie, czyli dokładnie tak, jak lubię. </div><div><br /></div><div>Wszystkim zainteresowanym tematem - serdecznie polecam.</div><div><br /></div><div>K. Bonda, B. Lach, Motyw ukryty, Muza, 2020, s. 448.</div></div>słowoczytanehttp://www.blogger.com/profile/10182092858074916975noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6992323065685241316.post-83590458286385409982020-05-20T17:19:00.003+02:002020-05-20T17:19:48.362+02:00Historia to niesłychana... (Recenzja książki Nikt się nie dowie Agnieszki Pietrzyk)<b>Historia to niesłychana/</b><br />
<b>Pani okłamywała pana...</b><br />
<b><br /></b>
<b>... a pan nie pozostawał jej dłużny. </b><br />
<b>Powieść, w której nic nie jest takie, jak się wydaje, powieść, w której wszyscy mają sekrety, powieść, która udowadnia, że idealne rodziny nie istnieją - właśnie taka jest książka Agnieszki Pietrzyk <i>Nikt się nie dowie</i>. </b><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-hs0wnGG6RKI/XsVKayyRbWI/AAAAAAAAFqA/NEtQDth4uxEJApMwtj58p96hJO-OaxzVACLcBGAsYHQ/s1600/IMG_20200520_171354.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1368" height="640" src="https://1.bp.blogspot.com/-hs0wnGG6RKI/XsVKayyRbWI/AAAAAAAAFqA/NEtQDth4uxEJApMwtj58p96hJO-OaxzVACLcBGAsYHQ/s640/IMG_20200520_171354.jpg" width="546" /></a></div>
<b><br /></b>
<br />
<a name='more'></a><br /><br />
Gdybym to ja miała wymyślić tytuł dla tej książki, zatytułowałabym ją albo <i>Wszyscy kłamią</i>, albo po prostu <i>Kłamstwo</i>. Chociaż tym tytułem być może nieco zepsułabym zabawę, bo cała fabuła powieści to tak naprawdę odkrywanie kolejnych tajemnic, sekretów, przewinień i kłamstw głównych bohaterów. A zaczyna się sielankowo wręcz...<br />
<br />
Borys, znany i ceniony autor kryminałów. Malwina, jego piękna żona. Wieczór, taras, dom nad morzem. Małżeństwo pije wino, jest przyjemnie, dopóki w głowie mężczyzny nie pojawia się myśl, która zupełnie nie pasuje do okoliczności. A gdyby tak zepchnąć Malwinę z tarasu...?<br />
<br />
Jakież jest jego zaskoczenie, gdy kolejnego dnia faktycznie znajduje małżonkę martwą. Co się stało? Zabójstwo czy samobójstwo? Jeśli zabójstwo, to kto i w jakim celu. Jeśli samobójstwo, to z jakiego powodu?<br />
<br />
Wraz z wprowadzaniem kolejnych postaci, autorka snuje gęsto sieć powiązań między nimi. Przemiły nauczyciel niemieckiego, nosząca zabójczo wysokie szpilki wydawczyni książek Borysa, sąsiadka, która nienawidzi zmarłej, jej córka, która dziwnie zachowuje się wobec Borysa... Agnieszka Pietrzyk fenomenalnie kreśli relacje między nimi, pokazując, że w każdej z nich tkwi drugie, zaskakujące dno. Jednocześnie jest kolejną pisarką, która pokazuje, że twór o nazwie "idealna rodzina" nie istnieje, a to, za co nią bierzemy, to pieczołowicie wznoszona fasada.<br />
<br />
Przed <i>Nikt się nie dowie</i>, autorka wydała jeszcze jedną książkę, <i>Zostań w domu</i>. I tu znowu jest sytuacja, że jedna lektura prowadzi do kolejnej. Bo Nikt się nie dowie czytało mi się bardzo dobrze i teraz chciałabym przeczytać również debiut. I przeczytam, bo historia o Borysie i Malwinie po pierwsze, pokazuje talent autorki do snucia wciągających, nieco mrocznych opowieści z bardzo dobrze skonstruowaną intrygą, po drugie: uwielbiam debiuty - od zawsze!<br />
<br />
Na koniec muszę też koniecznie wspomnieć o Ninie. Nina prowadzi niewielkie wydawnictwo, w którym swoje książki wydaje Borys... i chociaż to raczej postać negatywna - jest absolutnie cudowna! Z potulnej, bojącej się samotności kobiety, przechodzi przemianę w... pewną siebie harpię i miałam ogromną przyjemność ze śledzenia tego procesu. Ogromnie też podobało mi się to, jak autorka tę postać zbudowała: dając jej dosłownie kilka charakterystycznych cech sprawiła, że na sceny z Niną czekałam najbardziej. Świetna postać!<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Czwarta Strona.</div>
<div style="text-align: center;">
Agnieszka Pietrzyk, Nikt się nie dowie, Czwarta Strona, 2020, s. 456.</div>
<br />
<br />słowoczytanehttp://www.blogger.com/profile/10182092858074916975noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6992323065685241316.post-65127958772778343422020-04-21T12:49:00.000+02:002020-04-21T12:53:20.437+02:00Największy gniew rodzi się w ciszy (Wrzask - Izabela Janiszewska - recenzja książki)<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: justify;">
<b>Pierwsza myśl, jaka przyszła mi do głowy po lekturze <i>Wrzasku</i> Izabeli Janiszewskiej brzmiała mniej więcej tak: <i>Proszę, proszę, proszę, niech druga część ukaże się szybko! </i>Autorka opowiedziała bowiem pokręconą, wielowątkową historię i ja bardzo chciałabym mieć te wszystkie wątki w głowie w chwili, gdy zacznę czytać kontynuację - bo co do tego, że po nią sięgnę, nie mam najmniejszych wątpliwości!</b></div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-uy3H-22w0Ug/Xp7JOHmNscI/AAAAAAAAFlo/JBNjxjYLVmwgG8ngNJe0aYX9qPYndfYXACLcBGAsYHQ/s1600/1587446672150_DSC_0262%257E2.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1438" height="400" src="https://1.bp.blogspot.com/-uy3H-22w0Ug/Xp7JOHmNscI/AAAAAAAAFlo/JBNjxjYLVmwgG8ngNJe0aYX9qPYndfYXACLcBGAsYHQ/s400/1587446672150_DSC_0262%257E2.JPG" width="359" /></a></div>
<b><br /></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span id="goog_439378279"></span><span id="goog_439378280"></span><br /></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b></b></div>
<a name='more'></a><b><br /></b>
<br />
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: justify;">
Izabela Janiszewska napisała jedną z tych historii, w których dzieje się dużo i szybko, bohaterowie działają jak nakręceni, a czytelnik próbuje się w tym wszystkim odnaleźć. Zaczyna się z przytupem: dziewczyna w krótkiej spódniczce w szkocką kratę poddusza kierowcę Ubera stalową linką, w kolejnym rozdziale zupełnie inni bohaterowie pochylają się nad zwłokami młodziutkiej studentki,a kilka stron dalej, niespodzianka!, kolejna zmiana scenografii i przenosimy się do redakcji poczytanego pisma. Uff, zwolnijmy trochę!</div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: justify;">
Warszawa, dwudziesty pierwszy wiek. Dziennikarka Larysa Luboń zajmuje się tematyką przestępczości seksualnej. Nie ujawnię wielkiej tajemnicy gdy napiszę, że przy okazji tej pracy prowadzi własną krucjatę.</div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: justify;">
Bruno Wilczyński jest policjantem - młodym, prawdopodobnie przystojnym, zbyt pewnym siebie, trochę chamskim. chwilami wkurzającym. Aż chce się poznać go lepiej, by sprawdzić, kto też ukrywa się za tą maską cynika. Bo że to poza, od początku nie ma wątpliwości.</div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: justify;">
Jest jeszcze Emilia: mama dwójki dzieci, nieco znudzona pani domu, blogerka, którą mocno męczy jakiś głęboko skrywany sekret. A mało tego, kobieta ma wrażenie, że ktoś wkrada się do jej domu...</div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: justify;">
No i zwłoki, są i wspomniane zwłoki Niny Zaniewskiej, które łączą te trzy postaci, a jednocześnie wprowadzają do fabuły wydarzenia z przeszłości. Zaznaczam jednak, że <i>Wrzask</i> to nie jest klasyczny kryminał, taki, którego główną oś stanowi praca śledczych, mozolne sprawdzenie kolejnych tropów oraz metodyczne wyjaśnianie tajemnic. A tajemnic we <i>Wrzasku</i> nie brakuje.</div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: justify;">
Powieść jest więc takim literackim gobelinem, utkanym z wielu wątków, którego fabuła nie mieści się w ramach jednego, określonego gatunku literackiego. I czego jak czego, ale brawury autorce odmówić nie można. Stworzyła co najmniej dwóch bohaterów - Larysę i Bruna - którzy okej, mogą nieco irytować, można ich nie lubić, ale nie sposób odmówić im oryginalności. Opowiedziała historię aż kipiącą od różnych skrajnych emocji, a jednocześnie wykreowała mroczny, zimny klimat rodem z najlepszych skandynawskich kryminałów. Wreszcie: opisała zło w sposób, który z jednej strony przypomina sensacyjne doniesienia z pierwszych stron brukowców, z drugiej zaś to zło przedstawione zostało jako zadawane z rozmysłem okrucieństwo, od którego jeżą się włosy.</div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: justify;">
Czytałam tę powieść szybko, nie mogąc uwolnić się od skojarzeń z <i>Millenium</i> Stiega Larsona (zresztą: to nie tylko moje skojarzenia), łamiąc sobie głowę, jak Izabela Janiszewska poukłada tą plątaniną wątków, postaci i sekretów w spójną całość. Poukładała, zdradzając i odsłaniając tyle, by teraz przebierać nóżkami z niecierpliwości w oczekiwaniu na drugą część. Ja czekam bardzo! - ale o tym już pisałam.</div>
<br />
Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu <a href="https://czwartastrona.pl/" target="_blank">Czwarta Strona</a>.<br />
<br />
Izabela Janiszewską, Wrzask, Czwarta Strona, 2020, s. 398.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
słowoczytanehttp://www.blogger.com/profile/10182092858074916975noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6992323065685241316.post-88771038129494358482020-03-26T08:00:00.000+01:002020-03-26T08:00:01.489+01:00Miodowy plasterek na trudne czasy (Recenzja książki Poranki na Miodowej Joanny Szarańskiej)<div style="text-align: justify;">
<b>Nie po drodze mi ostatnio z kryminałami, thrillerami i horrorami, czyli gatunkami, po które w normalnych warunkach sięgam najczęściej. A że teraz nic nie jest normalne, to i moje gusta czytelnicze się zmieniły. Przykład? Planowałam przeczytać To Kinga, bo lepszego czasu na tę cegłę nie będzie, tymczasem... nie podchodzi mi! Owszem, wciąga, ale szybko męczy. Wychodzi na to, że nie potrzebuję dostarczać sobie dodatkowej grozy, skoro tej pełno jest w każdym serwisie informacyjnym. Co, jeśli nie kryminały, thrillery i horrory? Ciągnie mnie do książek lżejszych i pogodniejszych. Takich, przy których po prostu się zrelaksuję. Nie wiem, jak długo utrzyma mi się ta tendencja, ale oto mój pierwszy wybór: <i>Dom na Miodowej</i> Joanny Szarańskiej.</b></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-ok9V-e390eI/XnudB2veMbI/AAAAAAAAFjo/lHaunsfyMqYDQC_rFK4ndKgVwnfcqZ1fACLcBGAsYHQ/s1600/IMG_20200322_094838_573.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1600" height="640" src="https://1.bp.blogspot.com/-ok9V-e390eI/XnudB2veMbI/AAAAAAAAFjo/lHaunsfyMqYDQC_rFK4ndKgVwnfcqZ1fACLcBGAsYHQ/s640/IMG_20200322_094838_573.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<div>
<div>
<br />
<a name='more'></a><br /></div>
<div>
Po <i>Miodową</i> sięgnęłam w ciemno, wcześniej nie słyszałam o autorce ot: spodobała mi się okładka. I co? Bingo!</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Joanna Szarańska napisała przyjemną historię, która zaczyna się od niebieskiej koperty. Otrzymuje ją Małgosia: 34-letnia kobieta, w związku, pisarka. Zawartość owej koperty sprawia, że główna bohaterka wraca na tytułową Miodową, która kilkanaście lat wcześniej opuściła i na którą nie planowała kiedykolwiek powracać. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
Na Miodowej czeka na nią mnóstwo wspomnień, klimatyczna księgarnia i ciotka Wanda, z którą ma sporo niewyjaśnionych spraw z przeszłości - i właśnie to jest trzon tej całej historii (tak, oczywiście że przystojny amant też się pojawia, ale bardziej w tle, może to właśnie o nim i Małgosi będzie kolejny tom?), którą czytało mi się naprawdę dobrze. Autorka bardzo sprawnie przemieszcza się między dwoma planami czasowymi, tworzy retrospekcje po to, aby czytelnik mógł zrozumieć, dlaczego stosunki między Wandą a Małgosią są tak bardzo napięte. Dorosłe kobiety, które spotykają się po latach, zupełnie nie potrafią ze sobą rozmawiać i mimo, że są dla siebie najbliższa rodziną, wcale nie wydają się sobie bliskie. A przecież widać, że obie tej bliskości pragną jak niczego innego!</div>
<div>
<br /></div>
<div>
W powieści jest też sporo wątków, które ja osobiście w tego typu literaturze bardzo lubię. Są rozmowy przy świeżutkim placku z owocami, jest wspomniana już klimatyczna księgarnia, są bohaterki, które uwielbiają czytać i pisać. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
<i>Poranki na Miodowej</i> dały mi dokładnie to, czego potrzebowałam. Historia jest z gatunku tych "ciepłych", ale, co za ulga!, nie jest przesłodzona. Mam cichą nadzieję, że ciąg dalszy już się pisze, gdyż autorka zostawiła wiele niedokończonych wątków, których rozwinięcia jestem ogromnie ciekawa! Przy okazji książka ta pokazuje mi, że warto czasem zboczyć ze swoich utartych ścieżek czytelniczych, gdyż można natknąć się na coś naprawdę dobrego.<br />
<br />
Joanna Szarańska, Poranki na Miodowej 1, Czwarta Strona, 2020, s. 376.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
</div>
słowoczytanehttp://www.blogger.com/profile/10182092858074916975noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6992323065685241316.post-36255755757379334672020-02-24T07:00:00.000+01:002020-02-25T13:24:27.016+01:00Jak opisać ideał? (Poznawanie Kępińskiego - Anna Mateja - recenzja książki)<b>Antoni Kępiński Człowiek - legenda, jeszcze za życia. Jego nazwisko wielokrotnie przewijało się w moich lekturach "do pracy", chociaż Kępiński nie był pedagogiem, a psychiatrą. Psychiatrą wyprzedzającym swoje czasy, który patrzył na człowieka holistycznie, zanim to pojęcie w kraju nad Wisłą stało się modne.</b><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-beEO9Ft0F_4/XlKIMrfrAiI/AAAAAAAAFho/s7HhnqZe-005iOnq2fA8eFDq9GcwZnfKQCLcBGAsYHQ/s1600/IMG_20200103_120427_812.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1600" height="400" src="https://1.bp.blogspot.com/-beEO9Ft0F_4/XlKIMrfrAiI/AAAAAAAAFho/s7HhnqZe-005iOnq2fA8eFDq9GcwZnfKQCLcBGAsYHQ/s400/IMG_20200103_120427_812.jpg" width="400" /></a></div>
<br />
<br />
<a name='more'></a><br />
<br />
Wstawał w środku nocy, żeby pisać.<br />
Podobno rano, przed pracą, podawał żonie śniadanie i kawę do łóżka.<br />
Wiele osób wspomina, że kiedy rozmawiał z pacjentem, był to układ zamknięty - czuło się, że w danej chwili nikt nie może stanąć między nimi i przerwać rozmowę jakimś niecierpliwym "panie doktorze".<br />
Nie lubił zebrań i konferencji, nie zabiegał o stanowiska kierownicze - jego czas był dla pacjentów.<br />
<br />
Podobno tak dobrze rozumiał się z ludźmi cierpiącymi na chorobę psychiczną, gdyż sam w młodości, a być może i później, przeszedł epizod psychotyczny.<br />
<br />
Swoją prace w krakowskiej klinice zaczynał w latach 50-tych, gdy leczenie psychiatryczne praktycznie nie istniało, a choroby psychiczne uważano za nieuleczalne. Nie było leków, nie było psychoterapii, a jedyne, co można było zrobić dla pacjentów, to odizolować ich od społeczeństwa, by mu nie zagrażali.<br />
<br />
Przyjaciele wspominają go jako człowieka pracowitego, dobrego, współczującego i wrażliwego. Taki święty za życia. Ideał po prostu.<br />
<br />
Biografia Kępińskiego zostawiła mnie z ogromnym poczuciem niedosytu. Nie, nie dlatego, że czegoś w niej zabrakło. Autorka, Anna Mateja, wykonała naprawdę świetną pracę, wczytując się m.in. w setki, a może i tysiące listów, które Kępiński przez całe życie pisał. Po prostu: dostałam dużo, ale chciałabym więcej. I myślę, że to dobry moment, aby zabrać się za lekturę książek Kępińskiego, które prawdopodobnie powiedzą mi o nim więcej niż nawet najdokładniejsza i najbardziej wnikliwa biografia.<br />
<br />
<i>Poznawanie Kępińskiego</i> to pierwsza książka, którą przeczytałam w 2020 roku i cieszę się, że to właśnie od niej zaczęłam. Oczywiście, że nie jest to książka motywacyjna, ale mnie przykład tego niezwykłego człowieka mocno zainspirował... do nauki, do rozwoju, do pracy.<br />
<br />
Bardzo polecam!<br />
<br />
<b>Anna Mateja, Poznawanie Kępińskiego. Biografia psychiatry, Wydawnictwo Literackie, 2019, s. 320.</b>słowoczytanehttp://www.blogger.com/profile/10182092858074916975noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6992323065685241316.post-48760848900989723652019-08-21T09:42:00.000+02:002019-08-21T09:49:40.884+02:00Swoją ciążę drogo sprzedam (Recenzja książki "Farma" Joanne Ramos<b>Wyobraźcie sobie taką sytuację: bogata kobieta, robiąca karierę, życie, jak w bajce, brakuje tylko dziecka, którego nie może/nie chce urodzić. Ale zaraz, zaraz! Są przecież młode, zdrowe, lecz bywa, że biedne, dziewczyny, które chętnie im to dziecko urodzą. Za odpowiednią zapłatą oczywiście. Jest popyt, jest podaż, znajdzie się więc ktoś, kto połączy obie strony i zrobi na tym niezły interes. Witajcie na Farmie!</b><br />
<b><br /></b>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-oiBPp8hduUE/XVz1nUZaYjI/AAAAAAAAFaw/-Idpuym6zjIyZau58gBIfB1_kaGBmj3kACLcBGAs/s1600/IMG_20190809_183537.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1433" height="640" src="https://1.bp.blogspot.com/-oiBPp8hduUE/XVz1nUZaYjI/AAAAAAAAFaw/-Idpuym6zjIyZau58gBIfB1_kaGBmj3kACLcBGAs/s640/IMG_20190809_183537.jpg" width="572" /></a></div>
<b><br /></b>
<b></b><br />
<a name='more'></a><b><br /></b>
<i>Farma</i> jest debiutem literackim Joanne Ramos - Filipinki, która w wieku sześciu lat przeniosła się do Stanów Zjednoczonych, gdzie najpierw otarła się o świat wielkich pieniędzy (pracowała w bankowości), potem zajęła się dziennikarstwem (gdzie zapewne nauczyła się szukać dobrych historii), wreszcie: napisała książkę. Fikcyjną, ale, jak sama twierdzi, inspirowaną ludźmi, których znała i ich opowieściami. I okazuje się, że nie każdy mieszkaniec Filipin przyjeżdżający do Stanów gnany marzeniami o lepszym życiu, ma tyle szczęścia, ile miała go autorka <i><b>Farmy</b></i> - co również podkreśla.<br />
<br />
W swojej powieści Joanne Ramos opisuje życie filipińskich kobiet, które w Ameryce zostają opiekunkami dzieci z bogatych rodzin. Jak można się łatwo domyślić, ich życie nie jest łatwe, godzą się na wiele rzeczy po to, aby, po pierwsze, przetrwać, po drugie: zarobione pieniądze wysłać rodzinie na Filipinach.<br />
<br />
Taką postacią jest Ate - starsza kobieta, która świetnie opanowała sztukę przetrwania w amerykańskiej dżungli i nie przepuści żadnej okazji, aby zarobić. Ate pod swoje skrzydła bierze Jane, również Filipinkę, która samotnie wychowuje malutkie dziecko. I to Ate kieruje Jane na tytułową Farmę, gdzie surogatki rodzą dzieci bogatym klientkom. Wszystko legalnie, w komfortowych warunkach, jakie zapewnia odpowiedzialna za placówkę ambitna panna Yu. Zdrowe jedzenie, gimnastyka, całodobowa opieka lekarska i... całodobowa kontrola, praktycznie ubezwłasnowolnienie. Resztę można sobie łatwo dopowiedzieć i do tego momentu nie mam uwag.<br />
<br />
Te pojawiają się, gdy cała opowieść zmierza do końca. Bardzo słabego końca, według mnie. Bo <i>Farma </i>mogłaby być książką - oskarżeniem, książką, która skłania do zadawania pytań i poszukiwania odpowiedzi o to, co można kupić, a co nigdy nie powinno być na sprzedaż. Co jest jeszcze etyczne, a co już nie i w którym miejscu przebiega granica między troską a ubezwłasnowolnieniem. I przez cały czas myślałam, że właśnie tak będzie, że autorka idzie w tę stronę. Tymczasem zakończenie to... happy end i wycofanie się ze wszystkiego, co wcześniej zostało tak wyraźnie pokazane. Nie wiem, czy zabrakło odwagi czy pomysłu, faktem jest, że <i>Farma</i> bardzo na tym straciła. A szkoda!<br />
<br />
<b>Joanne Ramos,<i> Farma</i>, Wydawnictwo Otwarte, 2019, s/ 424.</b>słowoczytanehttp://www.blogger.com/profile/10182092858074916975noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6992323065685241316.post-32139544443492062312019-08-19T08:10:00.000+02:002019-08-19T08:10:09.612+02:00Psychiatryk i powojenna zbrodnia (Recenzja książki Tabu Prandzioch)<b>Ja nie wiem, co mają w sobie te książki, których akcja dzieje w szpitalu psychiatrycznym. Ciągną mnie jak magnes, kuszą, wołają "przeczytaj mnie, przeczytaj". I czytam - no bo jak inaczej?</b><br />
<b><br /></b>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-kS_zAAl1IQg/XVo8_sHlfwI/AAAAAAAAFag/61GKgkWZbWcraqZAHzi5KfmcpMGRUD1ZACLcBGAs/s1600/DSC_0088.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="640" src="https://1.bp.blogspot.com/-kS_zAAl1IQg/XVo8_sHlfwI/AAAAAAAAFag/61GKgkWZbWcraqZAHzi5KfmcpMGRUD1ZACLcBGAs/s640/DSC_0088.JPG" width="426" /></a></div>
<b><br /></b>
<br />
<a name='more'></a><br />
<br />
Bardzo żałuję, że nie znam wcześniejszej książki Bernadetty Prandzioch pt. <i style="font-weight: bold;">Terapeutka </i>- lubię bowiem czytać książki danego autora po kolej, tak, jak zostały one wydane. A opis <i>Terapeutki</i> też brzmi kusząco: zwłoki dziecka znalezione pod gabinetem terapeutycznym i pani psycholog, która zostaje wciągnięta w śledztwo... no, no, no. Przede wszystkim jednak nie mam punktu odniesienia do <i>Tabu</i>, które jest drugą powieścią tej autorki.<br />
<br />
Zanim jeszcze zacznę pisać o <i>Tabu</i>, koniecznie muszę dodać, że od jakiegoś czasu mam silne postanowienie, żeby ograniczyć czytanie kryminałów. Uwielbiam ten gatunek, uwielbiam poznawać nowych autorów, uwielbiam nie móc oderwać się od książki, całkowicie pochłonięta śledztwem... ale też za mocno się ostatnio w tym gatunku zamknęłam. A<i> <b>Tabu</b></i> przeczytałam, bo szpital psychiatryczny, wiadomo - ale o tym już pisałam.<br />
<br />
Zaczyna się dobrze. W szpitalu psychiatrycznym (słowo - klucz w tym tekście) pacjent próbuje popełnić samobójstwo. Co ciekawe, jest to pacjent, którego wiele lat wcześniej skazano za morderstwo. W tej historii od początku coś nie pasuje Wiktorowi Janoszowi - psychiatrze, który do Węgorzewa przeniósł się z Warszawy w wyniku zawirowań w życiu osobistym. Zaczyna grzebać w historii pacjenta, a przy okazji historii miasteczka i powoli dokopuje się do rzeczy, które dotychczas pilnie skrywano.<br />
<br />
Autorka postawiła przed sobą ambitne zadanie: opisać relacje obcy kontra mała społeczność, do której nagle wtargnął ktoś z zewnątrz i próbuje w niej mieszać. Pokazuje prawa i zależności, jakie tą społecznością rządzą, wreszcie: cofa się aż do powojennej przeszłości, w której tkwi odpowiedź na pytania zadawane przez Wiktora. Tyle że, żadna to niespodzianka, nikt mu na nie nie chce odpowiedzieć.<br />
<br />
I powiem tak: <i><b>Tabu</b></i> czyta się dobrze, to powieść napisana poprawnie i zgrabnie, ale... bez polotu, niestety. Cała historia jest niby zawikłana, ale jednak dość prosta, szybko dodałam dwa do dwóch i już tak mniej więcej od połowy czytałam nie po to, by dowiedzieć się, jak to wszystko się skończy, ale po to, by upewnić się, że dobrze przewidziałam zakończenie.<br />
<br />
Nijaki jest sam Wiktor. To postać bardzo stereotypowa: przystojny warszawiak, który codziennie rano biega, pije drogą kawę i któremu wydaje się, że jednak jest ciut lepszy od wszystkich tubylców. To ten typ bohatera, który sam nie jest w stanie niczym zainteresować, ale którego obecność jest konieczna, żeby opowiedzieć daną historię.<br />
<br />
Nijaka jest również warszawska dziennikarka, która przyjeżdża pomóc Wiktorowi w śledztwie - i trochę szkoda mi zmarnowanego potencjału tego duetu: psychiatry i ambitnej pismaczki, która szuka materiału na artykuł życia. Całkiem udany jest natomiast drugi plan: sympatyczny (chwilami aż zbyt sympatyczny) burmistrz, ordynator oddziału, na którym pracuje Wiktor, lokalny pijaczek. Niestety, to tylko tło.<br />
<br />
<i><b>Tabu</b> </i>nie jest książką ani dobrą, ani złą. Dla mnie to taki średniaczek, który można przeczytać, ale też spokojnie można sobie darować. Jaką decyzję odnośnie <b><i>Tabu</i></b> podejmiecie?<br />
<br />
<b>Bernadeta Prandzioch, <i>Tabu</i>, Dom Wydawniczy Rebis, 2019, s. 332.</b>słowoczytanehttp://www.blogger.com/profile/10182092858074916975noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6992323065685241316.post-17025808791594880922019-08-13T18:26:00.001+02:002019-08-13T18:26:51.726+02:00Kobieta i chłopiec, którego przyprowadził Anioł (Recenzja książki Sekret matki Shalini Boland)<b>Nie jestem znawczynią gatunku <i>domestic noir</i>, do jakiego z pewnością zaliczyć można<i> Sekret matki</i>. Przeczytałam raptem kilka książek pisanych w tej konwencji i na ogół byłam rozczarowana zakończeniem, które jest przecież samym sercem tych powieści. </b><br />
<b><br /></b>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-r7YSK0RXFEM/XVLkYjSMU_I/AAAAAAAAFaQ/H7h3iBA_DD4rkCyFccXcx3Du4zY13v12QCLcBGAs/s1600/IMG_20190718_133115.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1494" data-original-width="1600" height="596" src="https://1.bp.blogspot.com/-r7YSK0RXFEM/XVLkYjSMU_I/AAAAAAAAFaQ/H7h3iBA_DD4rkCyFccXcx3Du4zY13v12QCLcBGAs/s640/IMG_20190718_133115.jpg" width="640" /></a></div>
<b><br /></b>
<br />
<a name='more'></a><br /><br />
Przyznaję jednak, że mocno mnie do tego typu powieści ciągnie. Są idealne w sytuacjach, kiedy kończę czytać jakąś pozycję, która wbiła mnie w fotel... i nie bardzo wiem, co dalej zrobić ze swoim czytelniczym życiem. A powieści tego typu są tak skonstruowane, by trzymać w napięciu i nie pozwalają się łatwo odłożyć. Krótko mówiąc: wspaniałe antidotum na czytelniczy zastój.<br />
<br />
<i>Sekret matki</i> zaczyna się z przytupem: po powrocie z cmentarza Tessa Markham zastaje w swojej kuchni dziecko. Chłopca, którego nie zna, a który twierdzi, że do domu Tessy przyprowadził go anioł. Co więcej: szybko okazuje się, że kobieta jakiś czas temu straciła swoje dzieci i została oskarżona o próbę uprowadzenia niemowlęcia.<br />
<br />
Świetny punkt wyjścia, prawda? Ale to dopiero początek! Historię "porywaczki dzieci" szybko podchwytuje prasa i od tej pory dziennikarze zamieniają życie kobiety w piekło, wystając pod jej domem i praktycznie uniemożliwiając normalne życie. Autorka tak kieruje fabułą, że czytelnik z jednej strony współczuje Tessie: ta jawi się jako miła, ale pogubiona kobieta, z drugiej zaś strony ma się niejasne przeczucie, że to wszystko może być maską, pod którą skrywa się coś mrocznego.<br />
<br />
Shalini Boland napisała powieść, w którą naprawdę się wciągnęłam. Zresztą: po takim wstępie nie mogło być inaczej. Książka świetnie łączy wątki psychologiczne i obyczajowe, jest zagadka do rozwiązania i jest wątek romansowy. Akcja toczy się miarowo, coś się wyjaśnia, coś pozostaje zagadką - nudy nie ma. A zakończenie?<br />
<br />
Zakończenie jest dobre. Owszem, wydaje się nieprawdopodobne - i nie ukrywam, miał być to mój jedyny zarzut pod adresem tej książki. Potem jednak stwierdziłam, że ta historia po prostu nie mogła skończyć się inaczej. Jeśli ktoś znajduje w swojej kuchni obce dziecko, to trudno znaleźć proste wyjaśnienie tej sytuacji. Zresztą, czy <i>domestic noir</i> nie na tym właśnie polega? Żeby było nieprawdopodobnie i trochę szokująco?<br />
<br />
Shalini Boland, Sekret matki, Wydawnictwo Literackie, 2019, s. 312.<br />
<br />
<br />słowoczytanehttp://www.blogger.com/profile/10182092858074916975noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-6992323065685241316.post-70485845057284559652019-07-23T17:14:00.000+02:002019-07-23T17:14:49.978+02:00Thriller idealny? (recenzja książki Pacjentka Alex Michaelides)<b>Czasem tak robię.</b><br />
<b>Wchodzę sobie na Legimi w zakładkę "bestsellery" i sprawdzam, co się teraz czyta. I od jakiegoś czasu na pierwszym miejscu znajduje się <i>Pacjentka</i> - książka autorstwa Alex Michaelides przypisana do kategorii "sensacja, thriller, horror".</b><br />
<b>Okej, czemu nie pomyślałam i zaczęłam czytać.</b><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-RXrH644_hx8/XTchjKOefbI/AAAAAAAAFZE/6BMcbtrr4mEST2ed8dG-Af8SYCWZgTsGwCLcBGAs/s1600/IMG_20190723_165502.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1500" data-original-width="1600" height="600" src="https://1.bp.blogspot.com/-RXrH644_hx8/XTchjKOefbI/AAAAAAAAFZE/6BMcbtrr4mEST2ed8dG-Af8SYCWZgTsGwCLcBGAs/s640/IMG_20190723_165502.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<a name='more'></a><br /><br />
<i>Pacjanetka</i> ma wszystkie elementy, by wciągnąć.<br />
<br />
Po pierwsze, rzecz dzieje się w zakładzie psychiatrycznym - super, to zawsze przyciąga (no, przynajmniej mnie).<br />
<br />
Po drugie, fantastyczny punkt wyjścia. Główna bohaterka, Alicia Berenson, zabija swojego męża, strzelając mu w głowę. Pięć razy, zresztą. Alicia nie trafia jednak do więzienia, lecz właśnie do psychiatryka, gdyż przestaje mówić. I tylko ona wie, co naprawdę wydarzyło się między nią a jej mężem.<br />
<br />
Po trzecie - relacja szalony pacjent - psychiatra to zawsze intrygująca relacja. W ośrodku, w którym leczona jest Alicia, zatrudnia się Theo Faber. Lekarz, któremu bardzo zależy, aby milcząca pacjentka zaczęła mówić. Rozpoczyna więc terapię, która ma na celu do tego doprowadzić.<br />
<br />
Jednocześnie w tle toczą się jeszcze dwie historie. Pierwsza dotyczy prywatnego życia Theo. Druga to kartki z pamiętnika Alicii, pisanego jeszcze zanim doszło do tragedii. I świetne, naprawdę świetne jest to, że oba te wątki finalnie będą miały kluczowe znaczenie.<br />
<br />
Widać, że powieść jest przemyślana. Wszystko zostało ułożone tak, że logicznie prowadzi do zaskakującego końca. Jest w tym zamysł, jest w tym plan, jest efekt "wow", na którym zapewne autorce zależało - a przy tym cała ta historia wydaje się prawdopodobna. Pokręcona i niecodzienna - ale prawdopodobna. We wszystko zaś całkiem zgrabnie wpleciony został mało znany eurypidesowki mit o Alkestis - taki smaczek.<br />
<br />
Tak, polecam <i>Pacjentkę</i>. Co prawda nie rozumiem, dlaczego cieszy się aż taką popularnością, ale to dobra, wciągająca lektura "na raz".<br />
<br />
Alex Michaelides, Pacjentka, W.A.B, 2019, s. 352.<br />
<br />słowoczytanehttp://www.blogger.com/profile/10182092858074916975noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6992323065685241316.post-41630829109135230392019-03-17T13:02:00.000+01:002019-03-17T13:02:50.295+01:00Wojna przez duże "W", miłość przez wielkie "M" (Recenzja książki Wojna i miłość Jolanty Marii Kalety)<b>Bardzo mi się chciało takiej powieści. Historycznej, o miłości, pisanej z rozmachem i tak zwaną epicką rozlewnością. <i>Wojna i miłość</i> Jolanty Marii Kalety idealnie spełniła moje oczekiwania.</b><br />
<b><br /></b>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-jQdApzrJGOM/XI41iXXgv0I/AAAAAAAAFU4/JCS4B2iSLKI6pwv5g2T4_FGhhR6_D2WGgCLcBGAs/s1600/DSC_0049.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://4.bp.blogspot.com/-jQdApzrJGOM/XI41iXXgv0I/AAAAAAAAFU4/JCS4B2iSLKI6pwv5g2T4_FGhhR6_D2WGgCLcBGAs/s640/DSC_0049.JPG" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<a name='more'></a><br />
Ona - Katarzyna, jest młoda, piękna i charakterna, on - Igor, jest młody, piękny i odważny. Poznają się na balu, który dla Katarzyny był pierwszym balem w życiu. Katarzyna z miejsca zakochuje się w poruczniku Igorze.<br />
<br />
Pierwsza scena: Wigilia, rok 1913. Katarzyna Jax - Rawecka szykuje się na wieczerzę u dziadków. Jednak bardziej niż czasu spędzonego z bliskimi, nie może doczekać się potajemnego spotkania z Igorem. Jednak gdy jej ojciec dowiaduje się o planach dziewczyny, zamyka ją w pokoju, mimo gwałtownych protestów samej zainteresowanej. Nie ma się co dziwić, że nie jest zachwycony. Polska szlachcianka i rosyjski porucznik w przededniu Wielkiej Wojny - to nie może się udać.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-exrkd2iyKdE/XI41KvsfTRI/AAAAAAAAFUw/zTXJxwugZxQV97BM7akIZa6sYQ9jIJrNgCLcBGAs/s1600/DSC_0157.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://3.bp.blogspot.com/-exrkd2iyKdE/XI41KvsfTRI/AAAAAAAAFUw/zTXJxwugZxQV97BM7akIZa6sYQ9jIJrNgCLcBGAs/s640/DSC_0157.JPG" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
Już ten krótki opis wyraźnie pokazuje, czego można się po <i>Wojnie i miłości</i> spodziewać: wielkich uczuć i wielkiej historii. Ogromnym plusem powieści jest fakt, iż autorka z wykształcenia jest historyczką i politolożką. Jej znajomość rzeczy widać dosłownie w każdym akapicie, swobodnie pisze zarówno o polityce, jak i ówczesnej obyczajowości. Szczegółowo i ze znawstwem przedstawia wojenne losy rodziny Jax - Raweckich, kreśli dramatyczną sytuację braci, którzy walczą po przeciwnych stronach barykady. Skupiając się na rodzinie Igora - dopuszcza do głosu i drugą, rosyjską stronę.<br />
<br />
W <i>Wojnie i miłości</i> bardzo sprawnie splata się fikcja i prawda, postaci historyczne zgodnie koegzystują z postaciami zmyślonymi, brutalne sceny przeplatają się z opisami uczuć, a widoki z pola bitwy kontrastują z uporządkowanym życiem w polskich dworkach.<br />
<br />
Jolanta Maria Kaleta napisała powieść, jakie rzadko się dziś spotyka. Nagromadzenie wątków, postaci, wydarzeń, opisów - to wszystko sprawia, że przez ponad 700 stron ani przez chwilę nie wieje nudą.<br />
<br />
Jakieś minusy? Jeden, malutki, który trochę psuł mi przyjemność śledzenia akcji. Autorka wprost sugeruje, że jakaś postać w kolejnym rozdziale straci życie lub przydarzy jej się coś złego. Według mnie, zabieg zupełnie niepotrzebny. Poza tym: nie mam uwag.<br />
<br />
A najlepszą rekomendacją może być to, że kiedy skończyłam <i>Wojnę i miłość</i>, przez kilka dni zupełnie nie miałam ochoty, by zacząć czytać coś innego. Myślami cały czas tkwiłam między 1914 a 1918. Z Katarzyną i Igorem.<br />
<br />
Powieść warta przeczytania, a wszystkie skojarzenia z <i>Wojną i pokojem</i> Tołstoja są jak najbardziej na miejscu.<br />
<b><br /></b>
<b>Jolanta Maria Kaleta, Wojna i miłość. Katarzyna i Igor, Otwarte, 2019, s. 730.</b>słowoczytanehttp://www.blogger.com/profile/10182092858074916975noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-6992323065685241316.post-17765620668961968122019-02-28T09:00:00.002+01:002019-02-28T09:00:51.055+01:00Powieść, którą polecam bez "ale" (Recenzja książki "Trafikant" Roberta Seethalera) <b>Ciągnie mnie ostatnio do książek, które opowiadają o II wojnie światowej lub takich, których akcja usytuowana jest w tym okresie. Po bardzo słabym <i>Tatuażyście z Auschwitz</i>, sięgnęłam po <i>Trafikanta</i> - powieść, która okazała się o niebo lepsza. Ba! Okazała się bardzo, bardzo dobra!</b><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-jpliWLKt6Fg/XHeThiUEc1I/AAAAAAAAFT8/fd3gbNDfA1APvE6QTmPiouG8CEj36ZZ8wCLcBGAs/s1600/DSC_0014.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://1.bp.blogspot.com/-jpliWLKt6Fg/XHeThiUEc1I/AAAAAAAAFT8/fd3gbNDfA1APvE6QTmPiouG8CEj36ZZ8wCLcBGAs/s640/DSC_0014.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<a name='more'></a><br /><br />
Mamy rok 1938, Austria. Siedemnastoletni Franz przybywa z głębokiej prowincji do Wiednia. Przepraszam, za określenie, ale to taki typowy wiejski głupek: nic nie wie o życiu, jest nieobyty, a pod podeszwami butów do stolicy przywozi niewielką, za to cuchnącą cząstkę swojej wioski - dosłownie!<br />
<br />
Franz zaczyna pracę w trafice Ottona Trsnjeka. Jego głównym zajęciem jest czytanie gazet i uczenie się na pamięć właściwości cygar. Dla młodego Franza to trochę za mało i idąc za radą Freuda (tak, tego Zygmunta Freuda!) zakochuje się.<br />
<br />
Między tym, co przeżywa Franz, a tym, co zaczyna dziać się w całej Europie rodzi się ogromny dysonans. Chłopak coraz mniej z tego rozumie... zresztą, czy ktoś w ogóle jest w stanie zrozumieć to szaleństwo, które wtedy się rozgrywało?<br />
<br />
Bohater przechodzi przyspieszoną lekcję dojrzewania w coraz bardziej ponurych czasach. W czasach, w których giną dobrzy ludzie, a na głównym placu miasta powiewają swastyki. Podczas lektury natomiast kołatało mi się w głowie jedno zdanie. Że tyle o sobie wiemy, na ile nas sprawdzono.<br />
<br />
W <i>Trafikancie</i> jest dużo momentów potencjalnie trudnych, takich, które z jednej strony mogłyby zepsuć powieść nadmierną egzaltacją, z drugiej zaś niepotrzebnie epatować okrucieństwem. Autorowi udaje się wszystkie te pułapki ominąć, powieść jest smutna i zabawna jednocześnie, tragiczna, ale przy tym lekka i wciągająca. A przyjaźń Franza z Freudem to taka wisienka na torcie i jeden z moich ulubionych wątków.<br />
<br />
Polecam Wam <i>Trafikanta</i> bez żadnego "ale". Nie tu nic, do czego można by się, brzydko mówiąc, przyczepić. Jednym słowem: perełka.<br />
<br />
Robert Seethaler, <a href="https://otwarte.eu/book/trafikant" target="_blank">Trafikant</a>, Wydawnictwo Otwarte, 2019, s. 288.słowoczytanehttp://www.blogger.com/profile/10182092858074916975noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6992323065685241316.post-81595198400706290812019-02-21T11:10:00.000+01:002019-02-21T11:10:05.128+01:00Opowieść, w którą chce się wierzyć (Recenzja książki Sztuka słyszenia bicia serca - Jan Philipp Sendker) <b>Zdarzyło Wam się kiedyś przeczytać książkę zupełnie w ciemno?</b><br />
<b>Bo urzekła Was na przykład okładka? Albo tytuł?</b><br />
<b>Na pewno!</b><br />
<b>U mnie właśnie tak było z tą książką <i>Sztuka słyszenia bicia serca</i> - jak to brzmi! Opis też nie wprowadził za wiele informacji, ale to nic, tym lepiej, będzie niespodzianka.</b><br />
<b>I miałam nosa: zupełnie przypadkowo i poza planem, przeczytałam świetną powieść.</b><br />
<b><br /></b>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-gMSmqceT0cA/XG533pH-usI/AAAAAAAAFTI/3cofbzViUgYb9y6T-gdpCi456XbsDAu_wCLcBGAs/s1600/DSC_0154%2B%25282%2529.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://2.bp.blogspot.com/-gMSmqceT0cA/XG533pH-usI/AAAAAAAAFTI/3cofbzViUgYb9y6T-gdpCi456XbsDAu_wCLcBGAs/s640/DSC_0154%2B%25282%2529.JPG" width="640" /></a></div>
<b><br /></b>
<b><br /></b>
<b></b><br />
<a name='more'></a>
<b><br /></b>
<br />
To jest jedna z tych historii, w które chce się wierzyć. Bo chociaż wydają się one nieprawdopodobne i magiczne, to jeśli się nad nimi zastanowić, to... czemu nie? Dlaczego właśnie tak miałoby nie być?<br />
<br />
Zaczyna się osobliwie, acz niepozornie. Młoda dziewczyna siedzi w herbaciarni gdzieś na końcu świata z dziwnym starcem o przenikliwych oczach. Widzi go po raz pierwszy, pierwszy raz też jest w Birmie, w małej mieścinie. Tymczasem starzec twierdzi, że czekał na nią od dawna. Wie, jak dziewczyna ma na imię, zna imiona jej rodziców i wie, kiedy się urodziła. Twierdzi, że ma jej do opowiedzenia pewną historię. Historię, w której dziewczyna początkowo nie może dopatrzeć się swojej własnej opowieści. Tej, która z Nowego Jorku przywiodła ja do Birmy w poszukiwaniu zaginionego ojca, który któregoś dnia po prostu wyszedł z domu i ślad po nim zaginął.<br />
<br />
Czytając opowieść starca, miałam wrażenie, że słucham jednej z baśni Szeherezady, opowiadanych w <i>Baśniach tysiąca i jednej nocy. </i>Baśni, która zdaje się mieć tak niewiele wspólnego ze współczesnym światem. Dziwna, a przez to fascynująca, wydaje się ona również słuchającej dziewczynie. Na rzeczy, o których słucha, do tej pory nie było miejsca w jej uporządkowanym, wypełnionym nauką, pracą i spotkaniami nowojorskim życiu. A jednak ta historia i ona są powiązane ze sobą bardziej, niż mogłaby przypuszczać.<br />
<br />
Urzekła mnie ta książka. Na koniec, oczywiście, popłakałam się ze wzruszenia, chociaż nie pamiętam, kiedy ostatni raz płakałam przy lekturze. Jest w niej magia, ale nie ma w niej egzaltacji i czułostkowości, bo byłoby fatalne. Fabuła wydaje się nieprawdopodobna, ale z drugiej strony nie na tyle przekombinowana, żeby nie dało się w nią uwierzyć.<br />
<br />
Polecam!<br />
<br />
Jan Philipp Sendker, <i>Sztuka słyszenia bicia serca</i>, <a href="http://www.wydawnictwofilia.pl/Ksiazka/327" target="_blank">Filia</a>, 2019, s. 312.<br />
<br />słowoczytanehttp://www.blogger.com/profile/10182092858074916975noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6992323065685241316.post-43879794181228728692019-02-20T07:20:00.000+01:002019-02-20T07:20:04.132+01:00Filmowa środa (XX): Jane Fonda razy dwa i zakręcony serial Netflixa<b>Nie mam ostatnio szans na oglądanie nowości - gips do kolana i kule raczej uniemożliwiają wyprawę do kina. Stąd wszystkie moje dzisiejsze polecajki pochodzą z Netflixa - cale szczęście, że jest Netflix!</b><br />
<b><br /></b>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-yXH2OBlRrIQ/XGvUrnUe_HI/AAAAAAAAFSg/mIlsoBRBFVsAHgMB59sCommJtn-IoCDTQCLcBGAs/s1600/filmowa%2B%25C5%259Broda.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="756" data-original-width="945" height="512" src="https://1.bp.blogspot.com/-yXH2OBlRrIQ/XGvUrnUe_HI/AAAAAAAAFSg/mIlsoBRBFVsAHgMB59sCommJtn-IoCDTQCLcBGAs/s640/filmowa%2B%25C5%259Broda.png" width="640" /></a></div>
<b><br /></b>
<div>
<br />
<a name='more'></a><br /></div>
<div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-nTozXx9D2RU/XGvVWHWjAUI/AAAAAAAAFSs/XnjDD1MgNFYV6GVUVpW7MJQGYtiW3BVwACLcBGAs/s1600/grace.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="285" data-original-width="200" src="https://4.bp.blogspot.com/-nTozXx9D2RU/XGvVWHWjAUI/AAAAAAAAFSs/XnjDD1MgNFYV6GVUVpW7MJQGYtiW3BVwACLcBGAs/s1600/grace.jpg" /></a></div>
<br />
Kiedy kilka tygodni temu Netflix zaczął emitować trzeci sezon <i>Grace and Frankie</i>, nagle na Instagramie zaczęłam dosłownie potykać się o ten tytuł. </div>
<div>
- O co chodzi? - pomyślałam... i odpaliłam pierwszy odcinek. </div>
<div>
No i zaczęło się: pokochałam tę historię od pierwszych minut. </div>
<div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br /></div>
<div>
Króciutko dla tych, którzy nie wiedzą o co chodzi: tytułowe bohaterki to panie po siedemdziesiątce. Z dnia na dzień dowiadują się, że ich mężowie postanowili je zostawić... bo od dawna się kochają i pragną resztę życia spędzić razem.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Proszę to sobie zwizualizować. Dwie starsze kobiety: jedna poprawna i elegancka, druga o duszy hipiski, zostają porzucone po kilkudziesięciu latach małżeństwa, bo okazuje się, że ich mężowie właśnie zdecydowali się na coming out.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Karkołomny pomysł, który łatwo przerodzić w farsę... ale nie! Jest dowcipnie, ale też smutno, refleksyjnie i buntowniczo. Panie Fonda i Tomlin tworzą na ekranie taki duet, że nie mogłam od nich oderwać wzorku i zupełnie nie dziwi mnie, że ten serial został tak ciepło przyjęty i ma tylu fanów.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Plus oczywiście wielki plus za oddanie pierwszego planu aktorom 70+. Chociaż patrząc na to, co wyprawiają na ekranie, wigoru można im pozazdrościć.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-k1kyOoAlnt0/XGvVNP6zyXI/AAAAAAAAFSo/YjN0lsTtmtMBKOQzPhBZjd6oDwG1risDwCLcBGAs/s1600/nasze%2Bnoce.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="285" data-original-width="200" src="https://3.bp.blogspot.com/-k1kyOoAlnt0/XGvVNP6zyXI/AAAAAAAAFSo/YjN0lsTtmtMBKOQzPhBZjd6oDwG1risDwCLcBGAs/s1600/nasze%2Bnoce.jpg" /></a></div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
Na fali fascynacji Jane Fondą, na którą to fascynację złożył się obszerny artykuł w Wysokich Obcasach Extra oraz właśnie rola Grace, o której pisałam wyżej, obejrzałam film <i><b>Nasze noce</b>. </i>Jane pojawia się tam u boku Roberta Redforda, w kameralnej, prostej, banalnej wręcz, a przy tym przeuroczej opowieści o szukania bratniej duszy na ostatnie dekady życia.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
I tak, jak naprawdę rzadko film oceniam wyżej niż książkę, tak tym razem tak jest. Powieść autorstwa Kenta Harufa, którą pochłonęłam niemalże za jednym posiedzeniem jest dobra, nie powiem, ale to duet Fonda-Redford tchnęli w tą historię życie. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
A morał płynie z niej taki, że nic nie zastąpi drugiego człowieka, który decyduje się być obok. </div>
<div>
Ładne to jest, naprawdę ładne.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-QA0LBaVhNPA/XGvVYzfYLQI/AAAAAAAAFS8/uu3mBZ-5uCszE4G0C7CmuqKAI0wAFBc2gCEwYBhgL/s1600/russian.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="285" data-original-width="200" src="https://1.bp.blogspot.com/-QA0LBaVhNPA/XGvVYzfYLQI/AAAAAAAAFS8/uu3mBZ-5uCszE4G0C7CmuqKAI0wAFBc2gCEwYBhgL/s1600/russian.jpg" /></a></div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
W ostatnim czasie obejrzałam również jedną z nowszych produkcji Netflixa - <b><i>Russian Doll</i></b>. </div>
<div>
Szukałam czegoś, co:</div>
<div>
<br /></div>
<div>
a) nie będzie miało miliona sezonów</div>
<div>
b) odcinki będą trwały max pół godziny</div>
<div>
c) nie będzie komedią</div>
<div>
d) będzie miało pokręconą fabułę.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Trafiłam idealnie: <b><i>Russian Doll</i></b> można spokojnie obejrzeć w jeden dzień: osiem odcinków, każdy po około 25 minut. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
Jeśli oglądaliście chociaż jeden odcinek <i>Orange is the new black</i>, to z pewnością pamiętacie szalonowłosą więźniarkę, graną przez Natashę Lyonne. W <i>Russian Doll</i> jej fryzura jest szalona jeszcze bardziej, zaś ona sama gra postać, której decyzje chwilami trudno zrozumieć, ale od której nie sposób oderwać wzroku.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Fabuła tego serialu przypomina <i>Dzień świstaka</i>: Nadia, główna bohaterka, w dniu swoich 36. urodzin wpada pod samochód i ginie, po czym, jakby nigdy nic, znów znajduje się w łazience, za której drzwiami w najlepsze trwa impreza urodzinowa. A potem Nadia spada ze schodów i umiera jeszcze raz. A potem jeszcze raz... i jeszcze raz. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
Po co? Dlaczego? Jak to? </div>
<div>
<br /></div>
<div>
Szczerze? Kiedy Nadia kolejny raz staje przed lustrem, bo chwilę wcześniej umarła, doskonale rozumiem jej wkurzenie. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
Czytałam różne opinie na temat serialu, skrajne. Że oryginalny i warto, a z drugiej strony, że słaby i wtórny. Dla mnie Russian Doll jest takim obrazem, przy którym trzeba kombinować. Dlaczego tak i co to oznacza? A mam wrażenie, że nie na wszystkie pytania da się wprost odpowiedzieć. I za to polubiłam go najbardziej.<br />
<br />
Co fajnego oglądacie? Co polecacie?</div>
słowoczytanehttp://www.blogger.com/profile/10182092858074916975noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6992323065685241316.post-82576176865580504172019-02-17T07:25:00.000+01:002019-02-17T07:25:00.543+01:00Weekend z B.A Paris: recenzja książki Pozwól mi wrócić<b>Ostatnią książką, o której chcę napisać w ramach weekendu z B.A. Paris jest mająca swoją premierę w mijającym tygodniu <i>Pozwól mi wrócić</i>.</b><br />
<b><br /></b>
<b>I, zaskoczenia nie będzie, to jest kolejna powieść, która podobałaby mi się, ale... ALE! Wierzcie mi, moje ALE w przypadku tej pozycji jest ogromne.</b><br />
<b><br /></b>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-Eteo-FY6IHQ/XGa9tiJgNlI/AAAAAAAAFSE/6R8NRyNv8vUi25QO5mQeH426IQA3bpYtgCLcBGAs/s1600/DSC_0156.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://2.bp.blogspot.com/-Eteo-FY6IHQ/XGa9tiJgNlI/AAAAAAAAFSE/6R8NRyNv8vUi25QO5mQeH426IQA3bpYtgCLcBGAs/s640/DSC_0156.JPG" width="640" /></a></div>
<b><br /></b>
<br />
<a name='more'></a><br /><br />
Zastanawiałam się, jak napisać o tej książce, żeby nie zdradzić szczegółów fabuły. Napiszę jednak wprost: dawno nie czytałam czegoś tak... niedorzecznego, przekombinowanego i po prostu głupiego.<br />
<br />
Co więcej: przez 3/4 książki wydawało mi, że czytam naprawdę dobrą powieść! Rozumiecie to? <i>Pozwól mi wrócić</i> czytało się świetnie, dopóki zagadki nie zaczęły się wyjaśniać. A gdy już się dowiedziałam, co autorka miała na myśli... popukałam się w czoło, serio. Wyobraźnia chyba jednak też powinna mieć jakieś granice, tym bardziej, jeśli nie pisze się bajki, tylko thriller.<br />
<br />
A zaczynało się tak dobrze! Dwójka młodych, zakochanych w sobie ludzi udaje się w podróż do Francji. Tam dochodzi do dziwnego zdarzenia: Layla znika, a Finn wydaje się zdruzgotany. Jednak na policji, składając zeznania, pomija niektóre szczegóły, nie wyjaśnia, co naprawdę stało się na francuskim parkingu.<br />
<br />
Mija 12 lat, Finn jest w nowym związku, planuje oświadczyny. Tymczasem okazuje się, że ktoś widział Laylę. Zaczynają dziać się rzeczy, które jasno wskazują, że dziewczyna jednak żyje.<br />
<br />
Brzmi to wszystko świetnie i tak też było, dopóki autorka nie przedobrzyła. A przedobrzyła konkretnie: zakończenie jest tak złe, jak tylko być może, cała historia zaś, za przeproszeniem, przestaje trzymać się kupy, dosłownie rozłazi się w szwach.<br />
<br />
Domyślam się, że wiele osób ma lekturę jeszcze przed sobą, nic zdradzę więc nic więcej. Ale mam ogromny niesmak i niedosyt po tej książce. I czuję się mocno rozczarowana, bo wiele mi obiecano... a dano aż nadto. Często zarzucam powieściom, że coś zostało niedopowiedziane, jakiś wątek porzucony. Tutaj wyjaśnień jest za dużo... a jedno głupsze od drugiego.<br />
<br />
Ma-sa-kra! że tak brzydko zakończę.<br />
<br />
Czytaliście? Przeczytacie?<br />
<br />
B.A. Paris, Pozwól mi wrócić, Wydawnictwo Albatros, 2019, s. 319.<br />
<br />
<br />słowoczytanehttp://www.blogger.com/profile/10182092858074916975noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6992323065685241316.post-25524800054081840072019-02-16T07:23:00.000+01:002019-02-16T07:23:04.090+01:00Weekend z B.A. Paris: recenzja książki Na skraju załamania<b><i>Na skraju załamania</i> - druga książka B.A. Paris wydana w Polsce, druga, po którą sięgnęłam i druga recenzja w ramach weekendu z autorką. </b><br />
<b><br /></b>
<b>Kiedy jeszcze planowałam sobie ten weekend, sporo myślałam o tych książkach i przez długi czas zastanawiałam się, która z nich podobała mi się najbardziej. Ku mojemu własnemu zaskoczeniu: właśnie ta! Dlaczego? </b><br />
<b><br /></b>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-pSg9Me8jmVE/XGatL-YuSfI/AAAAAAAAFR4/X5gRobYLBoQUujjeqQ2Z9X2lWw_02vn1ACLcBGAs/s1600/DSC_0155.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://1.bp.blogspot.com/-pSg9Me8jmVE/XGatL-YuSfI/AAAAAAAAFR4/X5gRobYLBoQUujjeqQ2Z9X2lWw_02vn1ACLcBGAs/s640/DSC_0155.JPG" width="640" /></a></div>
<b><br /></b>
<br />
<a name='more'></a><br /><br />
Bo bardzo szybko wpadłam na to, jaki może być główny zamysł tej powieści i ogromną frajdę sprawiło mi śledzenie akcji: chciałam sprawdzić, czy miałam rację. No właśnie... akcji. Rzecz w tym, że akcji tu za wiele nie ma i to jest jedyny zarzut, jaki mogę <i>Na skraju załamania</i> postawić.<br />
<br />
Zaczyna się świetnie: burza, boczna droga, zaparkowane na poboczu auto. Cass Anderson nie sprawdza, czy siedząca za kierownicą kobieta nie potrzebuje pomocy. A następnego dnia dowiaduje się, że została ona zamordowana.<br />
<br />
W tym samym czasie Cass zaczyna miewać problemy z pamięcią. Nie pamięta, że podjęła się kupić urodzinowy prezent dla znajomej. Nie pamięta, że zamówiła dziecięcy wózek. Nie pamięta też wielu innych rzeczy, co wprawia ją w przerażenie, gdyż jej matka cierpiała na demencję.<br />
<br />
Sytuacji nie ułatwia fakt, że kobieta zaczyna odbierać głuche telefony, co sprawia, że czuje się zagrożona. Bo co, jeśli ktoś wie, że owego feralnego dnia przejeżdżała drogą, gdzie doszło do zbrodni? A co, jeśli ktoś ją śledzi? A co, jeśli ktoś czyha też na jej życie? Na szczęście w trudnych chwilach Cass ma oparcie w mężu i przyjaciółce. A przecież wiadomo, jak wiele znaczy wsparcie bliskich osób.<br />
<br />
O co więc chodzi z tym brakiem akcji? Otóż mniej więcej od połowy lektury miałam wrażenie, że kręcę się w kółko: od jednego głuchego telefonu do drugiego, od jednego dziwnego wydarzenia do kolejnego. Cass wychodzi z domu, Cass wchodzi do domu, Cass dzwoni do męża, mąż przyjeżdża i tłumaczy jej, że nic się nie dzieje. Mąż wychodzi, kolejne dziwne wydarzenie, Cass dzwoni do męża, mąż przyjeżdża i racjonalizuje jej obawy. Po czym mąż wychodzi... I tak dalej, i tak przez 352 strony.<br />
<br />
Jakby jednak nie było, książkę przeczytałam błyskawicznie... bo byłam ciekawa, naprawdę ciekawa, jak to wszystko się skończy. A skończyło się... satysfakcjonująco. Gdybym więc miała polecić tylko jedną książkę pani Paris, to zdecydowanie byłoby to <i>Na skraju załamania</i>.<br />
<br />
Czytaliście? Przeczytacie?<br />
<br />
B.A. Paris, Na skraju załamania, Wydawnictwo Albatros, 2018, s. 352.słowoczytanehttp://www.blogger.com/profile/10182092858074916975noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6992323065685241316.post-69217621082831366842019-02-15T11:39:00.000+01:002019-02-15T11:42:55.195+01:00Weekend z B.A. Paris: recenzja książki Za zamkniętymi drzwiami<b>Po powieści B.A. Paris pewnie bym nie sięgnęła, gdyby nie polecał ich Mróz.</b><br />
<b>Tak, ten Remigiusz Mróz wspomniał o autorce w <i>O pisaniu na chłodno</i> i polecił jej książkę <i>Za zamkniętymi drzwiami</i>. Zwróciłam wtedy na nią uwagę... bo był to jedyny tytuł i nazwisko, o którym wcześniej nie czytałam/nie słyszałam.</b><br />
<b><br /></b>
<b>I tak, przeczytałam wszystkie książki pani Paris, które ukazały się w Polsce i, no cóż, uczucia mam mocno mieszane. Z jednej strony oookej, z drugiej zaś... coś mi w tych książkach nie pasuje.</b><br />
<br />
<b>W ten weekend poopowiadam Wam trochę o tych powieściach, a Wy już sami podejmujcie decyzję, czy warto się z nimi zapoznać czy... niekoniecznie.</b><br />
<b><br /></b>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-_iymx3Tp1LQ/XGaQvNLxIRI/AAAAAAAAFRs/db-_6SYstM8Fr4V2a5jHufCQN0nTV_s8QCLcBGAs/s1600/DSC_0154.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://2.bp.blogspot.com/-_iymx3Tp1LQ/XGaQvNLxIRI/AAAAAAAAFRs/db-_6SYstM8Fr4V2a5jHufCQN0nTV_s8QCLcBGAs/s640/DSC_0154.JPG" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<b></b><br />
<a name='more'></a><b><br /></b>
Przygodę z B.A. Paris zaczęłam od <i>Za zamkniętymi drzwiami</i>. Jest to thriller, utrzymany w stylistyce <i>domestic noir </i>i... jest dziwny. A pisząc "dziwny", wcale nie mam na myśli fabuły. Bo takie historie już były: idealna para, idealne małżeństwo, idealna miłość, a to wszystko... pozory, pozory, pozory. To, że w związku Grace i Jacka coś jest mocno nie tak, widać od pierwszych stron, od pierwszych, trochę drewnianych dialogów. On jest tak słodki, że aż zęby bolą, ona najwyraźniej się go boi.<br />
<br />
Autorka przedstawia historię tej pary od momentu poznania... i to się w głowie nie mieści, że Grace była aż tak ślepa na sygnały, które otrzymywała, że ocknęła się dopiero po ślubie. Ale to nic! O ile bierność i zaślepienie bohaterki można tłumaczyć zakochaniem i klapkami na oczach, jakie często zakochaniu towarzyszą, tak Jack, który w powieści miał być "tym złym", budził we mnie lekkie rozbawienie. Pani Paris kompletnie tej postaci nie dopracowała: coś niby sugeruje, chwilami Jack zagęszcza ruchy i pokazuje, jaki to jest zły i jak spaczony ma charakter... ale to wszystko za mało, by stworzyć postać, której będziemy się bali i którą zapamiętamy na dłużej.<br />
<br />
Doskonale jednak rozumiem, dlaczego Remigiusz Mróz tę książkę polecił. Mimo wszystkich minusów jest w niej coś super: pewien motyw, który konsekwentnie przewija się przez całą historię. Motyw, który ma kluczowe znaczenie dla zakończenia. Motyw, który sprawia, że warto po tę książkę sięgnąć - mimo wszystko. Pokazuje bowiem, jak za pomocą jednego, prostego zabiegu można poprowadzić historię tak, że na koniec czytelnik uśmiecha się i mówi: No tak, to było po to!<br />
Nie ukrywajmy: ten "trik" spodobał mi się na tyle, że przeczytałam pozostałe powieści B.A. Paris.<br />
<br />
Znacie autorkę? Czytaliście Za zamkniętymi drzwiami? Jak Wam się podobała?<br />
<br />
<b>B.A. Paris, <i>Za zamkniętymi drzwiami</i>, Wydawnictwo Albatros, 2017, s. 304.</b>słowoczytanehttp://www.blogger.com/profile/10182092858074916975noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6992323065685241316.post-19768269191852083862019-02-05T12:03:00.001+01:002019-02-05T12:04:57.795+01:00Ta książka nie jest genialna (recenzja książki Zła krew - Zoje Stage)<b>Dosłownie przed chwilą przeczytałam na jednym z Instagramowych kont, że książka <i>Zła krew</i> jest genialna. Nie dobra, nie wciągająca, nie ciekawa, tylko właśnie genialna.</b><br />
<b><br /></b>
<b>No nie, moi drodzy, nie wierzcie, <i>Zła krew</i> genialną powieścią nie jest. Nie jest nawet bardzo dobra. To, co ją wyróżnia... to zmarnowany potencjał. Bo tak dobrze się zaczynało... Ale po kolei.</b><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-9JKotMsyTzs/XFlsxVzNqzI/AAAAAAAAFQo/rY436z09T7c0cQaHGrPHn-iN4StZy2mPQCLcBGAs/s1600/DSC_0090%257E2.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1504" data-original-width="1600" height="600" src="https://1.bp.blogspot.com/-9JKotMsyTzs/XFlsxVzNqzI/AAAAAAAAFQo/rY436z09T7c0cQaHGrPHn-iN4StZy2mPQCLcBGAs/s640/DSC_0090%257E2.JPG" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<br />
<a name='more'></a><br />
<br />
Nie ukrywajmy, po tym, jak przeczytałam w styczniu<i> Córkę</i> Eleny Ferrante, poprzeczkę dotyczącą książek opisujących relacje rodzic - dziecko mam ustawioną bardzo wysoką. Z drugiej strony jednak jestem całkowicie świadoma faktu, że <i>Zła krew</i> to nie ta półka co dzieło Ferrante.<br />
<br />
Powieść Zoje Stage zapowiadała się naprawdę ciekawie. Dziewczynka, która nie mówi. Matka, która boi się własnego dziecka. Dziecko, które nienawidzi rodzica. Rodzic, który staje się ofiarą.<br />
<br />
Autorka przepięknie odwraca tu schemat. Bo rodziców krzywdzących swoje dzieci w literaturze jest sporo. W drugą stronę jednak... no, to już nie jest częsta sytuacja - zwłaszcza, jeśli dziecko jest mocno nieletnie. W Złej krwi pięknie zostają zamienione role kata i ofiary, tyle że... Tyle że kompletnie nic z tego nie wynika - i to jest właśnie ten zmarnowany potencjał powieści, o którym wspomniałam.<br />
<br />
Przez pierwsze kilkadziesiąt stron, nie ukrywam, czytałam jak w transie. Co takiego dzieje się w głowie siedmioletniej Hanny? Może jest chora psychicznie? Może opętana? A może jeszcze coś innego, co autorka ujawni dopiero na końcu? Bo o tym, co dolega Suzette, jej matce, czytelnik zostaje poinformowany i sprawia, że punkt wyjścia staje się jeszcze bardziej intrygujący. No i jest jeszcze ojciec - też śliska postać. Niby idealny, ale już my wiemy, co może kryć się pod tą maską kochającego rodzica.<br />
<br />
Namnożyło się pytań, czytelnik czeka na spektakularny zwrot akcji, albo chociaż zaskakujące rozwiązanie, albo jakąkolwiek puentę... a to zonk! Nie ma zwrotu akcji, nie ma zaskoczenia, nie ma puenty. Książka kończy się nijak, najciekawsze wątki zostają porzucone w połowie, nie wiadomo, po co to wszystko i do czego to wszystko zmierzało.<br />
<br />
Wielkie, wielkie rozczarowanie, bo mogło być tak dobrze.<br />
<br />
Zła krew, Zoje Stahe, Czarna Owca, 2019, s.słowoczytanehttp://www.blogger.com/profile/10182092858074916975noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-6992323065685241316.post-90671498923808801822018-11-05T07:30:00.000+01:002018-11-05T07:30:00.491+01:00Lektura z klimatem dla młodych duchem (Recenzja książki Podniebny Kerstin Gier)<b><i>Podniebny</i> to jedna z tych uroczych książek, które powinno czytać się w wieku trzynastu lat wspólnie z najlepszą przyjaciółką, przy kubku kakao. A po latach wspominać: - <i>Wiesz, gdy byłam nastolatką, czytałam taką powieść w fioletowej okładce. Nie pamiętam, jaki miała tytuł, ale koniecznie muszę ją odszukać, bo była świetna.</i></b><br />
<i><br /></i>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-QL40CvspBOI/W98iyu1TJzI/AAAAAAAAFAQ/lH0sz-wvmRQJEMGlXahEjCWrHRBPSvlkgCLcBGAs/s1600/IMG_20181017_154102.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="640" src="https://3.bp.blogspot.com/-QL40CvspBOI/W98iyu1TJzI/AAAAAAAAFAQ/lH0sz-wvmRQJEMGlXahEjCWrHRBPSvlkgCLcBGAs/s640/IMG_20181017_154102.jpg" width="480" /></a></div>
<i><br /></i>
<br />
No cóż, pamiętam takie książki z czasów własnego dorastania, których lektura pozostawiła po sobie uczucie czegoś miłego i... bezpiecznego? Przytulnego? <i>Małe kobietki</i>, <i>Mała księżniczka</i>, <i>Emilka ze Srebrnego Nowiu, </i>książki z serii <i>Nie dla mamy, nie dla taty, lecz dla każdej małolaty</i>... oj, było ich sporo, jednak oczywiście nie wszystkie pamiętam.<br />
<br />
Najnowsza książka Kerstin Gier to powieść, która przede wszystkim urzekła mnie klimatem. Autorka opisuje bowiem niezwykłe miejsce. A miejscem tym jest tytułowy Podniebny - hotel usytuowany w górach, tonący z chmurach i mgle. Hotel z tradycjami, trochę staroświecki, z własną Białą Damą oraz z niezliczoną ilością korytarzy, tajemnych przejść i kotem, który niby jest zabroniony, ale co chwila ktoś się na niego natyka. Hotel to jednak przede wszystkim ludzie, dla których Podniebny jest całym życiem i nie wyobrażają sobie, żeby mógł się zmienić.<br />
<br />
Tuż przed świętami Bożego Narodzenia hotel przeżywa prawdziwe oblężenie: zamożni goście mają swoją wymagania, personel - mnóstwo przygotowań, a główna bohaterka Fanny to już w ogóle nie ma lekko: pilnuje lubiących się gubić nieznośnych dzieci, poznaje tajemnicę niezwykłego klejnotu, schodzi z drogi wrednemu właścicielowi, uczy się chodzić po gzymsach... i zakochuje się, a jakże!, w dwóch chłopcach jednocześnie.<br />
<br />
I cóż, oczywiście, to nie jest książka pisana dla mnie i dlatego mogłabym trochę kręcić nosem na naiwność i nieco przesadzone reakcje głównej bohaterki... ale po co? Spędziłam w Podniebnym kilka naprawdę miłych godzin i po prostu wczułam się w atmosferę tego miejsca. Taką literaturę dla młodzieży bowiem lubię i takiej literatury szukam: przyjemnej, lekkiej, zgrabnie napisanej.<br />
<br />
Dla siostry, młodszej kuzynki czy po prostu dla wszystkich młodych duchem - książka warta polecenia.<br />
<br />
Kerstin Gier, <a href="https://mediarodzina.pl/prod/1640/Podniebny" target="_blank">Podniebny, Media Rodzina</a>, 2018, s. 440.słowoczytanehttp://www.blogger.com/profile/10182092858074916975noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6992323065685241316.post-30011170463152925522018-10-19T15:22:00.000+02:002018-10-19T15:22:11.877+02:00Polszczyzna, która zachwyca (Recenzja książka Poste Restante - Wojsław Brydak)<b>Czy pora roku ma wpływ na to, co czytam? Zawsze uważałam, że nie. Nie dzielę literatury na "idealną na lato" czy "najlepszą na jesienną chandrę". Zawsze śmieszyły mnie teksty w stylu "książka z samego serca mroźnej Skandynawii, ochłodzi lipcowy upał", czy "za oknem śnieg, więc ta powieść przeniesie cię do słonecznej Italii". Ostatnio jednak zauważam, że... Chce mi się książek pięknie napisanych. Nie takich z zawrotną akcją, gdzie dużo się dzieje, tylko takich, gdzie to język jest na pierwszym planie, gdzie forma i treść współgrają ze sobą. </b><br />
<div>
<b><br /></b></div>
<div>
<b>Jeśli więc patrzeć takimi kategoriami, <i>Poste Restante</i> jest przepięknie napisaną książką idealną na jesień.</b><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-zkzK9-Tdm58/W8nYEH233kI/AAAAAAAAECQ/5hq3s0KsXLkbpXvXePSLqC8IGEHPUMDfgCLcBGAs/s1600/IMG_20181017_153732_2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="640" src="https://4.bp.blogspot.com/-zkzK9-Tdm58/W8nYEH233kI/AAAAAAAAECQ/5hq3s0KsXLkbpXvXePSLqC8IGEHPUMDfgCLcBGAs/s640/IMG_20181017_153732_2.jpg" width="480" /></a></div>
<br /></div>
<div>
<br />
<a name='more'></a><br /></div>
<div>
Tak, język tej powieści zachwyca. Od pierwszego do ostatniego zdania. Polszczyzna w najlepszym wydaniu i wszelkie porównania do stylu Myśliwskiego uważam za jak najbardziej uzasadnione. Wojsław Brydak należy, a raczej: wszedł w grono pisarzy, gdyż to jego literacki debiut, którzy nie tyle opisują wydarzenia, co je malują. Jego proza jest nasycona detalami i szczególikami, które tworzą niesamowity, nostalgiczny klimat tej książki. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
Głównym bohaterem <i>Poste Restante</i> jest młody chłopak, uzdolniony muzycznie, nieustannie czekający na listy od swojej ukochanej (stąd też tytuł tej powieści). Dorasta on w powojennej rzeczywistości, gdzie stare przeplata się z nowym. To stare jeszcze nie końca odeszło, widać je w przedwojennych pamiątkach, opuszczonych żydowskich uliczkach czy wreszcie w samych ludziach, którzy w tej nowej, niepewnej rzeczywistości muszą określić się na nowo i znaleźć dla siebie miejsce. Autor w przejmujący sposób pokazuje, jakie to trudne zadanie. Matka głównego bohatera, kobieta cudownie szalona, nie może rozstać się z Krakowem, miastem swojej młodości. Jawi jej się jako miasto idealne, słoneczne, jedyne miejsce, w którym może być szczęśliwa. Ojciec, pracujący w mleczarni, wspomina studia filozoficzne. A tymczasem powojenna rzeszowska proza życia zgrzyta...<br />
<br />
Akcja rozgrywa się między trzema miastami: Rzeszowem, Krakowem i Sopotem. Każde z nich jest inne, każde ma swój niepowtarzalny klimat i swoich jedynych w swoim rodzaju mieszkańców. W ogóle autor wykazuje fenomenalną zdolność do kreślenia genialnych bohaterów, nawet jeśli są to bohaterowie drugoplanowi, którzy pojawiają się tylko na chwilę, jak chociażby nauczycielka muzyki, pani Jemieljanienko, która każdą lekcję zmienia w wojskową musztrę, czy stróż w sopockiej szkole muzycznej.<br />
<br />
<i>Poste Restante</i> to powieść sentymentalna, nostalgiczna, o tym, co było i co nie wróci - tak, to ogromnie wyświechtane zdanie, ale pasuje tu idealnie. To lektura idealne do powolnego czytania, aby można było rozsmakować się w języku i stylu autora. Dla miłośników przepięknej polszczyzny - pozycja obowiązkową.<br />
<b><br /></b>
<b>Wojsław Brydak, Poste Restante, <a href="https://www.rebis.com.pl/pl/book-poste-restante-wojslaw-brydak,SCHB09147.html" target="_blank">Rebis</a>, 2018, s. 320.</b></div>
słowoczytanehttp://www.blogger.com/profile/10182092858074916975noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6992323065685241316.post-30784635941949008842018-10-04T12:04:00.002+02:002018-10-04T12:04:52.686+02:00Zwolnij, ogranicz aktywność, bądź szczęśliwy! (Recenzja książki Powoli Brooke McAlary)<div style="text-align: justify;">
<b>Wczoraj miała premierę książka <i>Powoli. Jak żyć we własnym rytmie</i> Brooke McAlary. Nie znałam wcześniej tej autorki i nie miałam pojęcia, że ta pochodząca z Australii kobieta jest aż tak popularna i że w kwestii <i>slow life</i> to prawdziwe guru. Zupełnie też przegapiłam jej pierwszą wydaną w Polsce książkę <i>Prostota</i>, która podobno mówi o sile codziennych rytuałów. </b></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><br /></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Chwytliwy temat plus książka napisana przez gwiazdę Internetu. Czy to połączenie się udało?</b></div>
<b><br /></b>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-Q4fjSu7gupU/W7XlXmwL5hI/AAAAAAAADzc/4w90x2V9xSkBAcm5zQqvnVYgXGwzm-LGQCLcBGAs/s1600/powoli.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="960" data-original-width="836" height="640" src="https://1.bp.blogspot.com/-Q4fjSu7gupU/W7XlXmwL5hI/AAAAAAAADzc/4w90x2V9xSkBAcm5zQqvnVYgXGwzm-LGQCLcBGAs/s640/powoli.jpg" width="556" /></a></div>
<b></b><br />
<a name='more'></a><b><br /></b><br />
Wszystko zaczęło się sześć lat temu. Brooke mogła nazwać się kobietą spełnioną: piękny dom, kochający mąż, zdrowe dzieci, sukcesy zawodowe... i depresja. Kiedy od swojej lekarki usłyszała, że powinna spróbować robić mniej, początkowo popukała się w czoło. Jak to mniej i wolniej? Przecież to dla miernot, ludzi rozlazłych, bez ambicji! Kolejne ziarenko zasiał w jej głowie guru minimalizmu, Leo Babauta i jego <i>Zen Habits</i>. A potem już poszło.<br />
<br />
Powiem od razu, że książka spodobała mi się przeogromnie. Przeczytałam ją w jeden leniwy poranek i mam zamiar przez najbliższe dni/tygodnie wracać do niej. Dlaczego? Nie, wcale nie dlatego, by kolejno wprowadzać w życie milion porad, których autorka udziela. Po prostu bardzo spodobał mi się jej sposób myślenia.<br />
<br />
Brooke McAlary pokazuje bowiem, że wolniejsze, bardziej świadome życie dla każdego może oznaczać coś innego. Dla jednych będzie to domek na wsi, dla innych kawalerka w centrum miasta. Jedni będą pracować 60 godzin tygodniowo, widząc w tym głębszy sens, inni ograniczą pracę do połowy etatu. Ktoś zacznie hodować własne warzywa, ktoś inny zrezygnuje ze śmieciowego jedzenia.<br />
<br />
Autorka pisze również, że równowaga, owszem, jest stanem pożądanym, ale nie ma możliwości, aby utrzymywać ją przez cały czas. Nie ma, po prostu nie ma szans, abyśmy przez 7 dni w tygodniu, 24 godziny na dobę pamiętali o jodze, medytacji, zielonych koktajlach, uważności, długim oddechu, segregowaniu śmieci, porządkowaniu przestrzeni wokół siebie, powstrzymywaniu się od zbędnych zakupów itd. Nie ma, bo pomiędzy tym wszystkim jest normalne życie. I owszem, jest czas, kiedy pracujemy mniej i możemy sobie pozwolić na gotowanie w rytmie slow i spacery po lesie. Są jednak dni, kiedy nie wstajemy od biurka i jemy cokolwiek - i to również jest w porządku. Ważne, żeby po prostu mieć tego świadomość i nie poddawać się, jeśli coś pójdzie nie tak. Zdrowy rozsądek i odniesienie do realiów - tego w tej książce jest naprawdę dużo.<br />
<br />
Bardzo spodobał mi się również fragment o tym, że sami siebie napędzamy do jakiegoś chorego wyścigu i porównywania. Można ścigać się z sąsiadami o to, kto ma lepsze auto czy lepsze ubrania, można też w drugą stronę: porównywać, kto więcej medytuje i kto ładniej wygina się na jodze. W ogóle sporo jest w <i>Powoli</i> takich fragmentów, nad którymi zatrzymałam się dłużej, przemyślałam, zaznaczyłam. Chociażby taki:<br />
<br />
<i>Gdybyś mnie zapytała, co jest dla mnie najważniejsze, jaki jest mój absolutny priorytet, bez wahania odpowiedziałabym, że mąż i dzieci. Oczywiście, że oni. Byli dla mnie wszystkim i znajdowali się w samym centrum mojego świata. Na pewno nie powiedziałabym, że najważniejszy dla mnie jest Facebook czy nieustanne porównywanie się z innymi. Nie usłyszałabyś, że najbardziej zależy mi na kupowaniu ciągle nowych rzeczy i tworzeniu wizerunku kobiety sukcesu. Ponieważ to oczywiście nie znajdowało się na mojej liście priorytetów. A jednak w rzeczywistości na niej było. to te sprawy pochłaniały mi najwięcej czasu i energii.</i><br />
<br />
Daje do myślenia? A przecież jesteśmy tym, co nieustannie robimy - tak twierdził już Arystoteles.<br />
<br />
<i>Powoli</i> ma też słabsze rozdziałyy, np. te o pozbywaniu się rzeczy i porządkowaniu przestrzeni wokół siebie - czytałam o tym już mnóstwo razy. Reasumując jednak, na tle wszystkich poradników, jakie czytałam o bardziej świadomym, wolnym życiu, ten wypada dobrze, a nawet bardzo dobrze. Może dlatego, że nie podaje gotowych rozwiązań, recept, a tylko zachęca, by poszukać własnych? Ja czuję się mocno zainspirowana do poszukiwań.<br />
<br />
<b>Brooke McAlary, Powoli. Jak żyć we własnym rytmie., <a href="https://www.wydawnictwoliterackie.pl/ksiazka/4840/Powoli---Brooke-McAlary" target="_blank">Wydawnictwo Literackie,</a> 2018, s. 262.</b><br />
<br />słowoczytanehttp://www.blogger.com/profile/10182092858074916975noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6992323065685241316.post-77624711137911015492018-10-03T16:32:00.000+02:002018-10-03T16:32:00.771+02:00Filmowa środa XIX (Atypowy sezon drugi i dwa netfliksowe rozczarowania)<b>Nie, nie byłam na <i>Klerze</i> i o <i>Klerze</i> dziś pisać nie będę. Będę natomiast pisać o dwóch słabych filmach obejrzanych na Netfliksie i drugim sezonie Atypowego, który po drugim sezonie stał się jednym z moich ulubionych seriali.</b><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-iuqEIhpPmog/W7TSvm2632I/AAAAAAAADyM/bNPfEzY6f_ULSk5BUbrR8T8DGUyJKqw5gCLcBGAs/s1600/Untitled%2Bdesign.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="756" data-original-width="945" height="512" src="https://2.bp.blogspot.com/-iuqEIhpPmog/W7TSvm2632I/AAAAAAAADyM/bNPfEzY6f_ULSk5BUbrR8T8DGUyJKqw5gCLcBGAs/s640/Untitled%2Bdesign.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<a name='more'></a><br />
<br />
A zacznę od filmów nieudanych.<br />
Pierwszy to <i>Chwyć życie za włosy</i> - fajny tytuł, prawda? Reszta już taka fajna nie jest.<br />
<br />
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-3XdssmQIfCI/W7SPvFcesxI/AAAAAAAADwM/l_pE1UbzAMIPwtrYykex9onBOmBK1rsGQCLcBGAs/s1600/chwyc%2Bzycie%2Bza%2Bwlosy.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="285" data-original-width="200" src="https://4.bp.blogspot.com/-3XdssmQIfCI/W7SPvFcesxI/AAAAAAAADwM/l_pE1UbzAMIPwtrYykex9onBOmBK1rsGQCLcBGAs/s1600/chwyc%2Bzycie%2Bza%2Bwlosy.jpg" /></a><b>Chwyć życie za włosy, reż. Haifaa Al-Mansour</b><br />
<br />
Uwaga, będzie mały spoiler!<br />
<br />
Zaczyna się tak: włosy ciemnoskórej Violet Jones skręcają się w piękne, naturalne afro. Matka jednak nauczyła ją wstydzić się tego, dlatego Violet, już jako dorosła kobieta, obsesyjnie włosy prostuje i co chwila sprawdza pogodę. No wiecie, upewnia się, czy danego dnia nie będzie padać, bo wtedy jej włosy przestaną być proste.<br />
Trochę głupie, ale ok, idźmy dalej. Violet próbuje być perfekcyjna: perfekcyjne włosy, wygląd, figura, praca, zachowanie, związek. No właśnie, związek. Violet ma narzeczonego. Ma nadzieję, że ten jej się oświadczy, zamiast pierścionka otrzymuje jednak coś innego... i zmienia swoje życie o milion stopni (bo sto osiemdziesiąt to w tym przypadku za mało).<br />
<br />
I mogłabym pisać, że jest to film o tym, że należy się wyrwać z jarzma bycia perfekcyjną. Że opowiada o odkrywaniu własnej, niezakłamanej kobiecości i promuje... bycie autentyczną? Ok, to wszystko w Chwyć życie za włosy gdzieś tam się pojawia. Dla mnie jednak ten film był, przepraszam, głupi. Spektakularna przemiana w jeden dzień, pod wpływem kłótni z ukochanym. "Odgrywanie", bo przecież nie przeżywanie swojego życia tak, aby było idealne. Podporządkowanie wszystkiego... włosom? No nie! Zupełnie tego nie kupuję i zupełnie nie potrafię dostrzec jakiejś głębi w przemianie głównej bohaterki.<br />
<br />
Nie polecam.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-WhgSZWTxh18/W7SQWG2qrTI/AAAAAAAADwY/p1GUp5Zgdso3Xp4xgvUT5lV2Z0yHh4b2gCLcBGAs/s1600/jaki%2Bojciec%2Btak%2Bc%25C3%25B3rka.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="285" data-original-width="200" src="https://3.bp.blogspot.com/-WhgSZWTxh18/W7SQWG2qrTI/AAAAAAAADwY/p1GUp5Zgdso3Xp4xgvUT5lV2Z0yHh4b2gCLcBGAs/s1600/jaki%2Bojciec%2Btak%2Bc%25C3%25B3rka.jpg" /></a></div>
<b>Jaki ojciec, taka córka, reż. Lauren Miller</b><br />
<br />
O ile w <i>Chwyć życie za włosy</i> dostrzegam jakiś zamysł i cel, w którym ten film nakręcono, tak <i>Jaki ojciec, taka córka</i> to kompletna porażka. Film zupełnie o niczym. Ani śmieszny, ani smutny, nijaki.<br />
Postać grana przez Kristen Bell jest pracoholiczką. Nie może rozstać się z pracą nawet w dniu własnego ślubu. I narzeczony ją zostawia przed ołtarzem. Zjawia się za to dawno niewidziany ojciec, z którym Rachel wybiera się w... rejs poślubny. Tam, oczywiście, przechodzi głęboką przemianę, bla, bla, bla. Puenta jest taka, że to ludzie, nie praca są tym, co liczy się w życiu.<br />
<br />
Wynudziłam się przez półtorej godzinie naprawdę solidnie, czekając... sama nie wiem na co. Na jakiś zwrot akcji? Punkt kulminacyjny? Nuda panie, nu-da!<br />
<br />
Nie polecam!<br />
<br />
I w końcu coś, co mi się podobało. I to podobało bardzo!<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-VyTbeomToQ4/W7SzRF8FYkI/AAAAAAAADxc/Z7NZVYx-1fQVdsAiqjWjQm11bGKSLV0wwCLcBGAs/s1600/atypowy.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="604" data-original-width="500" height="320" src="https://3.bp.blogspot.com/-VyTbeomToQ4/W7SzRF8FYkI/AAAAAAAADxc/Z7NZVYx-1fQVdsAiqjWjQm11bGKSLV0wwCLcBGAs/s320/atypowy.jpg" width="264" /></a></div>
<br />
<b>Atypowy, reż. Robia Rashid</b><br />
<b><br /></b>
<i>Atypowy </i>byłby serialem, jakich wiele, gdyby nie to, że główny bohater cierpi na zaburzenia ze spektrum autyzmu. Sam, grany przez Keira Gilchrista, jest inny niż jego rówieśnicy i widać to na pierwszy rzut oka. Nie rozumie emocji, obce są mu niuanse obowiązujące w relacjach międzyludzkich, nie znosi hałasu, za to uwielbia wszelkiego rodzaju listy i instrukcje, które porządkują mu świat.<br />
W pierwszym sezonie poznajemy Sama, jego rodzinę i znajomych, sezon drugi to kontynuacja wątków, które pojawiły się w pierwszym. Tyle, że chłopak ma dodatkowo przed sobą ciężką decyzję, jaką jest zmiana szkoły. No i radykalnie zmienia się jego sytuacja domowa. I nie może już liczyć na wsparcie swojej terapeutki. Typowe problemy, atypowy sposób radzenia sobie z nimi. I chociaż Sam jest świetną, wielowymiarową postacią, dla mnie ten sezon to przede wszystkim dwie postaci kobiece wybijające się na pierwszy plan. Są to Casey, siostra Sama i wiecznie rozemocjonowana Paige, jego... hmm, dziewczyna. Obie grają tu tzw. silne i niezależne laski, mocno się jednak od siebie różnią. Casey to typ chłopczycy, ubranej w bluzę i dżinsy. Z bratem łączy ją dość złożona relacja, można powiedzieć, że kocha go i nienawidzi jednocześnie. Poza tym jest odważna, wygadana i wrażliwa - oby więcej takich szesnastolatek! Paige natomiast... Paige to Paige i Paige uwielbiam. Paige jest zwariowana, chaotyczna, rozedrgana. Kocham jej wielkie kokardy i dziwne stroje. Gwiazda! Gwiazda, dla której warto oglądać <i>Atypowego</i>.<br />
<br />
Co będę oglądała w tym tygodniu? Za sobą mam pierwszy sezon Penny Dreadful i tak mnie ten serial wciągnął, że pewnie nie będę chciała patrzeć na nic innego.słowoczytanehttp://www.blogger.com/profile/10182092858074916975noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6992323065685241316.post-69557352065148488122018-10-02T14:14:00.001+02:002018-10-02T14:14:40.698+02:00Historia wyciągnięta z pudła na rupiecie (Recenzja książki Gospoda pod Bocianem Katarzyny Drogiej)<b>Był taki moment, że, jak to się mówi, pasjami czytałam wszelkiego rodzaju sagi i opowieści rodzinne, potem musiały one ustąpić miejsca kryminałom i thrillerom. Książka Katarzyny Drogiej przypomniała mi, jak bardzo lubię dobrą literaturę tego typu. Zaznaczam: dobrą literaturę. A <i>Gospoda pod Bocianem</i> bez wątpienia jest dobrą książką.</b><br />
<b><br /></b>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-rtrqj4SVXIE/W7NgWRGHZlI/AAAAAAAADvM/iyxQ2U5n4QMm6EAdLU-a699R70pLGF8UACLcBGAs/s1600/IMG_20181002_135018_2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1455" height="640" src="https://2.bp.blogspot.com/-rtrqj4SVXIE/W7NgWRGHZlI/AAAAAAAADvM/iyxQ2U5n4QMm6EAdLU-a699R70pLGF8UACLcBGAs/s640/IMG_20181002_135018_2.jpg" width="582" /></a></div>
<b><br /></b>
<br />
<a name='more'></a><br /><br />
W jednej z recenzji <i>Gospody</i> przeczytałam, że <i>jak już </i>(Katarzyna Droga)<i> znajdzie stare pudło z bibelotami, musi się z tego urodzić jakaś historia. </i>I urodziła się: historia, od której nie mogłam się oderwać, taka normalna i egzotyczna zarazem. Wspomniane stare pudło nie jest tu żadną przenośnią: autorka, będącą jednocześnie jedną z bohaterek powieści, znajduje wśród różnych szpargałów przeznaczonych do spalenia stary, tekturowy album ze zdjęciami. Na jednym z nich napis: <i>Zakład Braci Bogosz. Kalinowo 1942. </i>I zaczyna się: zaczyna się podróż w przeszłość, odkrywanie rodzinnych tajemnic, opowiadanie historii, które domagają się opowiedzenia.<br />
<br />
A wszystko zaczyna się pod koniec XIX wieku, kiedy to Henryk Bogosz zostaje właścicielem Gospody pod Bocianem. Rodzą mu się dzieci, w końcu tym dzieciom również rodzą się dzieci, które rodzą kolejne dzieci. Śluby, chrzty, pogrzeby i zwykłe, codzienne życie. A w tle Historia: dwie wojny, życie między wojnami i życie po wojnie. Wszystko to zaś ma wpływ na teraźniejszość, bowiem<i> losy rodzin są jak drzewa o rozwichrzonych gałęziach, splatają się ze sobą na wiele sposobów.</i><br />
<i><br /></i>
Czytając <i>Gospodę pod Bocianem</i>, miałam nieodparte skojarzenie z Marią Dobrowską i jej epicką powieścią <i>Noce i dnie</i>. Powieścią, której nie skończyłam, gdyż byłam za młoda, gdy po nią sięgnęłam. Wtedy nieco mnie nużyły te opisy codziennego krzątactwa, zabiegania o byt, problemy małżeńskie i troska o dzieci. Teraz, gdy mam o piętnaście lat więcej, potrafię się w takiej prozie rozsmakować. Prozie, która pokazuje, że każde życie może być piękne i ciekawe, nawet (a może zwłaszcza?), gdy jest ono ciche i proste. Tosia Bogosz, którą poznajemy, gdy ma lat osiemnaście, a rozstajemy się z nią, gdy umiera w otoczeniu dzieci i wnuków, wyrasta na postać wręcz mityczną: niezłomną Matkę - Polkę, której nie złamią żadne trudności. Z drugiej zaś strony jest tylko kobietą, bezbronną wobec tego, co przygotował dla niej los, ale radzącą sobie z nim najlepiej, jak można. Wspaniała postać!<br />
<br />
Katarzyna Droga opowiedziała historię kilku pokoleń rodziny Bogoszów z ogromną lekkością, to znów jedna z tych książek, gdzie słowa płynnie przechodzą w zdania, zdania w akapity, a te w rozdziały, od których nie można się oderwać, ale chciałoby się jednocześnie, żeby książka się nie skończyła. I przyznam, że jest dla mnie ta autorka odkryciem: wcześniej kojarzyłam ją z pracy dziennikarskiej i redaktorskiej. Tymczasem pisarką jest świetną, w czym - mam nadzieję - utwierdzą mnie jej wcześniejsze książki, po które w najbliższym czasie zamierzam sięgnąć.<br />
<br />
Na koniec dodam, iż kolejny raz żałuję, że tak słabo znam przeszłość swojej rodziny. Że nie pytałam, kiedy żyły osoby, które mogłam zapytać. Zastanawiam się, ile historii takich jak ta przepadło. Historii, których już nikt nie opowie. A szkoda.<br />
<br />
<b>Katarzyna Droga, <i>Gospoda pod Bocianem</i>, <a href="https://editio.pl/ksiazki/gospoda-pod-bocianem-katarzyna-droga,oerboc.htm#format/d" target="_blank">Editio</a>, 2018, s. 328.</b>słowoczytanehttp://www.blogger.com/profile/10182092858074916975noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6992323065685241316.post-48034870907165592352018-09-25T12:34:00.003+02:002018-09-25T12:34:38.983+02:00... ale wieczór taki piękny, że szedłem piechotą (Recenzja książki Mimochodem o chodzeniu Szymona Augustyniaka)<b>Czekam na takie książki. Książki na tematy nieoczywiste, napisane z polotem, humorem, zawierające ogromną dawkę wiedzy, którą przyswaja się... mimochodem. </b><br />
<b>Cudo przeczytałam proszę Państwa, cu-do!</b><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-JFSLsYPLsoA/W6oOzl9KFxI/AAAAAAAADuA/FsEmGaDDzdkV8gQFQDJ-cqGyMSTXq-r4wCLcBGAs/s1600/IMG_20180925_115932_2%2B%25281%2529.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="" border="0" data-original-height="1303" data-original-width="1600" height="520" src="https://4.bp.blogspot.com/-JFSLsYPLsoA/W6oOzl9KFxI/AAAAAAAADuA/FsEmGaDDzdkV8gQFQDJ-cqGyMSTXq-r4wCLcBGAs/s640/IMG_20180925_115932_2%2B%25281%2529.jpg" title="Mimochodem o chodzeniu Szymon Augustyniak" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<a name='more'></a><br /><br />
Tak, jest to książka o chodzeniu. Ale uwaga: ze sportem ma niewiele wspólnego. Nie jest to książka dla tych, co na diecie, ani dla tych, którzy pragną dowiedzieć się, ile kalorii można spalić podczas trwającego 30 minut marszu. Jest to książka popularnonaukowa i jednocześnie wyraz fascynacji autora czynnością tak prozaiczną, jak chodzenie.<br />
<br />
Jak możemy przeczytać, Szymon Augustyniak <i>przez ostatnie parę lar pokonał pieszo ponad 30 000 kilometrów, codziennie chodząc po mieście, do oddalonej o kilkanaście kilometrów pracy oraz w czasie wakacyjnych wędrówek i weekendowych wycieczek. </i>Na chodzenie przeznacza około trzech godzin dziennie. Strata czasu, skoro właściwie wszędzie można podjechać autem? Otóż nie! W chodzeniu, jak twierdzi, jest coś uzależniającego, hipnotyzującego. Mimo iż patrząc na historię rozwoju człowieka na przestrzeni wieków, chodzenie jest dość nowym wynalazkiem, to jest tak samo naturalne jak oddychanie czy sen.<br />
<br />
Tymczasem chodzimy coraz mniej. W książce cały rozdział poświęcono zagadnieniu, jak doszło do tego, że człowiek wyprostował się i stanął na nogi. Tymczasem... wyprostowaliśmy się po to, żeby siedzieć coraz więcej. Cóż za marnotrawstwo... butów!<br />
<br />
<i>Dziś maszynowo produkuje się ponad 1000 par obuwia w ciągu 8 godzin. Cóż za paradoks - świat jest pełen butów, a aktywnie w nich chodzących coraz mniej.</i><br />
<i><br /></i>
W <i>Mimochodem o chodzeniu</i> przeczytamy więc o ewolucji, szewcach, pielgrzymkach, starożytnej Sparcie czy podróżnikach, którzy docierali do najdalszych zakątków świata gnani ciekawością w czasach, kiedy samoloty nie były jeszcze powszechne. I często do tych miejsc docierali na własnych nogach, przemierzając tysiące kilometrów. Ogromnie mi się ta galeria wędrujących obieżyświatów podobała, ale najpiękniejsze czeka na nas w ostatnim rozdziale, w którym autor pisze m.in. o Lwie Tołstoju, Rousseau, Balzaku czy Dickensie.<br />
<br />
A pisze rzeczy, których w oficjalnych biografiach raczej się nie ujmuje. Czy wiedzieliście, że Virginia Woolf uwielbiała spacery? <i>Życie składa się z tak niewielu dni, że nie wolno marnować ich w taki sposób. Muszę pozbyć się tego nastroju za pomocą spaceru po wzgórzach</i> - pisała. Dickens dziennie pokonywał ok. 20 kilometrów, a Balzak materiały do swoich książek zbierał krążąc po paryskich ulicach. Ostatnie kilkadziesiąt stron jest więc opisem, jakbyśmy to dziś powiedzieli, codziennej rutyny tych, po których dzieła sięgają coraz to nowe pokolenia.<br />
<br />
Szymona Augustyniak pisze nie tylko mądrze i ciekawie, ale też z ogromnym humorem. Zaznaczyłam w tej książce milion cytatów i przeczytałam ją na jednym wdechu. Przy okazji powstała kolejna lista książek, które chciałabym przeczytać, autor bowiem po każdym rozdziale umieszcza bibliografię, a w niej... perełki, po które chce się sięgnąć natychmiast.<br />
<br />
Widzę pewną ironię w tym, że <i>Mimochodem o chodzeniu</i> przeczytałam unieruchomiona w domu ze skręconą kostką, ale szczerze Wam tę książkę polecam. Najpierw jednak idźcie na spacer. Warto!<br />
<br />
<b>Szymon Augustyniak, <i>Mimochodem o chodzeniu</i>, <a href="https://editio.pl/ksiazki/mimochodem-o-chodzeniu-szymon-augustyniak,mimoch.htm" target="_blank">Editio</a>, 2018, s. 296.</b><br />
<br />słowoczytanehttp://www.blogger.com/profile/10182092858074916975noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-6992323065685241316.post-15074371046462685282018-09-23T17:42:00.000+02:002018-09-23T17:42:35.260+02:00Nowe przygody eks - gliniarza (Recenzja książki "Kręgi" Zbigniewa Zborowskiego)<b>Kiedy nieco ponad rok temu czytałam <i>Skazę</i>, pierwszy tom o komisarzu Bartoszu Koneckim, miałam mieszane uczucia. Z jednej strony: fajny pomysł, dobrze poprowadzona fabuła, z drugiej: nieco irytujący bohater, zmęczony życiem glina po przejściach. Po <i>Kręgi</i> sięgnęłam, Sprawdźcie!</b><br />
<b><br /></b>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-ZzA9Qa6x0WI/W6eynJMbKVI/AAAAAAAADs8/ErtYf9N81yAXfv3eksPtCJKE5TupqNm0gCLcBGAs/s1600/kr%25C4%2599gi%2Bzbigniew%2Bzborowski.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1358" data-original-width="1600" height="542" src="https://2.bp.blogspot.com/-ZzA9Qa6x0WI/W6eynJMbKVI/AAAAAAAADs8/ErtYf9N81yAXfv3eksPtCJKE5TupqNm0gCLcBGAs/s640/kr%25C4%2599gi%2Bzbigniew%2Bzborowski.jpg" width="640" /></a></div>
<b><br /></b>
<br />
<a name='more'></a><br /><br />
Przez <i>Kręgi</i>, podobnie jak przez <i>Skazę</i>, po prostu popłynęłam. Przeczytałam tę powieść, jak to mówię, od ręki, nie musiałam robić przerw, ani też nie kusiło mnie, aby zrobić sobie przerywnik na coś innego. Z całym przekonaniem bowiem mogę stwierdzić, że Zbigniew Zborowski jest świetny w wymyślaniu historii, których zakończenie chce się poznać. Historii, które mimo iż poplątane, na koniec okazują się całkiem logiczne.<br />
<br />
Punkt wyjścia jest taki: Warszawa, lipiec 1992 roku. Młodziutka dziewczyna, w zasadzie jeszcze dziecko, budzi się na metalowym stole, w pomieszczeniu, które przypomina rzeźnię (brrr!). Wstaje, próbuje uciekać, gdy na drodze staje jej kilku mężczyzn. Nie wyglądają na przestępców, ba!, wyglądają zupełnie normalnie, wręcz poczciwie. Nie ulega jednak wątpliwości, że chcą dziewczynie wyrządzić krzywdę.<br />
<br />
Zmiana planu: współczesna Warszawa, biuro prywatnego detektywa Bartosza Koneckiego (tak, Bartek wyleciał z policji i musi kombinować, jak zarobić na rachunki). Eks-policjant dostaje zlecenie: ma śledzić wschodzącą gwiazdkę, Amelię Skotnicką. Tymczasem początkująca aktorka zdaje się prowadzić własne śledztwo.<br />
<br />
W tym samym czasie warszawska policja odnajduje ciało nastolatki. Zbrodnia jest o tyle nietypowa, że ofiara ma odcięte dłonie. Kto to zrobił? I jak te wszystkie wątki się łączą?<br />
<br />
Tak, jak wspomniałam: uwielbiam fabuły tworzone przez autora: mroczne, zaskakujące, wielowątkowe. Nie przepadam natomiast za głównym bohaterem. Niestety. Irytował mnie Bartosz Konecki jako policjant, irytuje mnie w roli prywatnego detektywa, biegającego samotnie po Warszawie, tudzież rozbijającego się swoim mocno przechodzonym autkiem. I jakoś, kurcze, nie chce mi się wierzyć w istnienie byłych gliniarzy, chodzących wszędzie ze spluwą (a tam gdzie potrzeba, nasz Bartosz akurat tej spluwy nie ma przy sobie). I nie kupuję tego, że ktoś co chwila ostro obrywa, za przeproszeniem, po mordzie, wstaje, otrzepuje się i dalej na własną rękę ściga przestępców. Za bardzo mi to wszystko trąci Hollywood i kiepskimi filmami w stylu "zabili go i uciekł". Z drugiej strony po dwóch tomach naprawdę się w tę serię wciągnęłam. Kiedy ukaże się kolejny tom będę więc pewnie zgrzytać zębami... zaczytana po uszy i zaintrygowana, co też nowego autor wymyślił.<br />
<br />
<b>Zbigniew Zborowski, <i>Kręgi</i>, <a href="https://www.znak.com.pl/kartoteka,ksiazka,117545,Kregi" target="_blank">Znak Literanova</a>, 2018, s. 479.</b>słowoczytanehttp://www.blogger.com/profile/10182092858074916975noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6992323065685241316.post-38430733268389631272018-09-21T15:24:00.001+02:002018-09-21T15:24:06.445+02:00Kochanie, idź się pobaw na dworze (recenzja książki Nie ma złej pogody na spacer Lindy Akeson McGruk)<b>Gdyby ta książka powstała w Polsce, mogłaby nosić tytuł: <i>Nie ma dobrej pogody i czasu na spacer</i>. A to za gorąco, a to za zimno, a to za duszno, a to dziecko po chorobie i na dwór nie powinno, a to dziecko przed chorobą i jest niewyraźne, a to rączki już zmarzły, a to uszka przewieje... i sto innych tekstów, które słyszałam. A wierzcie mi, wiem, o czym piszę. Pracuję w przedszkolu :)</b><br />
<b><br /></b>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-Rny__MUvUOE/W6TwsaSJrkI/AAAAAAAADsc/DOt9_Ku17jwUt-kTGmxobsnwqi2fVOpygCLcBGAs/s1600/IMG_20180921_145809_2%2B%25281%2529.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="640" src="https://1.bp.blogspot.com/-Rny__MUvUOE/W6TwsaSJrkI/AAAAAAAADsc/DOt9_Ku17jwUt-kTGmxobsnwqi2fVOpygCLcBGAs/s640/IMG_20180921_145809_2%2B%25281%2529.jpg" width="480" /></a></div>
<b><br /></b>
<div>
<br />
<a name='more'></a><br /></div>
<div>
I żeby była jasność, nikogo nie krytykuję, bo doskonale rozumiem, że wszystkie z tych zachowań wynikają z troski rodzica o dziecko. Z mojego doświadczenia wynika jednak i pisze o tym mnóstwo książek dotyczących rozwoju dziecka, że najmłodsi najlepiej bawią i rozwijają się na dworze. Co więcej: nie na pokrytym betonem placu zabaw, tylko wśród drzew, traw, kwiatów, kamieni, owadów, strumyczków itd. Z jednej strony często słyszy się, że dziecko brudne, to dziecko szczęśliwe. Z drugiej zaś często słyszę od rodziców: <i>- Pani Aniu! Dlaczego on jest taki brudny?</i></div>
<div>
<br /></div>
<div>
Tymczasem w Skandynawii...</div>
<div>
<br /></div>
<div>
O skandynawskim modelu wychowania i edukacji mówi się coraz częściej i mówi się dobrze. </div>
<div>
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<i>W Paryżu dzieci nie grymaszą. </i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>W Finlandii dobrze się uczą.</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>A w Szwecji są zdrowe, aktywne i szczęśliwe. </i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: left;">
Autorka, Linda Akeson McGruk, wychowywała się w Szwecji. W trakcie czytania nasunęło mi sie skojarzenie, że była dzieckiem z wolnego wybiegu: większą część dnia, bez względu na pogodę!, spędzała na dworze, na przechadzkach, zabawach z dziećmi z sąsiedztwa. Taplała się w błotku, zbierała robaki, wchodziła do strumyka. I nie, nie pod czujnym okiem dorosłych. Gdy tylko stała się nieco starsza i bardziej samodzielna, rodzice nie kontrolowali jej zabaw. </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Swoje własne córki miała wychowywać w Stanach Zjednoczonych, gdzie ludzie dziwili się, że wychodzi z dziewczynkami na długie spacery, a ona była zdziwiona, że oni są zdziwieni. Z książki wynika bowiem, że rodziców szwedzkich i amerykańskich dzieli przepaść. Prosty przykład: wyjeżdżając z córkami na kilka miesięcy do Szwecji, Linda bała się, że przez ten wyjazd narobią sobie one zaległości w amerykańskiej szkole. Małe dzieci! Zaległości!</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Tymczasem w Szwecji... pełen luz. Nauki tyle, ile trzeba, a reszta to beztroska zabawa na dworze. Jedna z jej córek chodziła do leśnego przedszkola, o których coraz częściej mówi się i w Polsce. Czytając o nich, uświadomiłam sobie jedną rzecz, która do tej pory mi umykała. Szwecja to nie Hiszpania, ani nawet nie Polska. W Szwecji częściej pada, niż nie pada, słońca za dużo nie ma, śnieg nie jest niczym dziwnym. Jak to więc? Całe dnie na dworze? Urodziny dla gromady dzieciaków na dworze, chociaż pada deszcz?<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-itkyYPBZJ_k/W6Tw4y_i01I/AAAAAAAADsg/QPAW10NnFhQ_XNRcT1CvSUvmuW1aoSfCgCLcBGAs/s1600/IMG_20180921_145829.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="640" src="https://2.bp.blogspot.com/-itkyYPBZJ_k/W6Tw4y_i01I/AAAAAAAADsg/QPAW10NnFhQ_XNRcT1CvSUvmuW1aoSfCgCLcBGAs/s640/IMG_20180921_145829.jpg" width="480" /></a></div>
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Książka <i>Nie ma złej pogody na spacer</i> to pozycja bardziej dla rodziców niż dla pedagogów. Autorka tłumaczy i podaje mnóstwo przykładów, dlaczego wychowanie na zewnątrz jest aż tak dobre dla dzieci. Ale nie tylko. Przekonuje, jak istotne jest, aby od małego zaszczepiać w dzieciach miłość do przyrody i tworzyć więź z natura - jeśli nie stanie się to w dzieciństwie, później jest bardzo trudne do wypracowania.<br />
<br />
Linda Akeson McGurk pokazuje również naszą przesadną troskę o bezpieczeństwo dzieci. Nie chodzi o to, absolutnie nie!, by pozostawić maluchy bez nadzoru i róbcie co chcecie. Chodzi i zaufanie do własnych dzieci i danie im przestrzeni na swobodę. Oczywiście ta przestrzeń zwiększa się wraz z dorastaniem dziecka, ale ja również nie mam wątpliwości, że jest ona ogromnie potrzebna.<br />
<br />
... a najlepsze w tym wszystkim jest to, że autorka pisze o rzeczach oczywistych. W trakcie czytanie nie opuszczało mnie wrażenie, że niektóre fragmenty tej książki powstały niepotrzebnie, gdyż... są oczywiste. Bo mnie tak wychowywano i moje koleżanki, i moich rodziców zapewne też. I gdyby nie to, że wiem, jak to wygląda od zaplecza, to zastanawiałabym się, czy Nie ma złej pogody na spacer jest w ogóle potrzebne.<br />
<br />
A jest!<br />
<br />
<b>Linda Akeson McGurk, <i>Nie ma złej pogody na spacer</i>, <a href="https://www.wydawnictwoliterackie.pl/ksiazka/4814/Nie-ma-zlej-pogody-na-spacer---Linda--%C3%85keson-McGurk" target="_blank">Wydawnictwo Literackie</a>, s. 384. </b><br />
<br />
<br /></div>
słowoczytanehttp://www.blogger.com/profile/10182092858074916975noreply@blogger.com0