poniedziałek, 18 czerwca 2018

Jak po sznurku (Recenzja książki Obrączka diabła - Vidar Sundstol)

Oj, wiele sobie po tej książce obiecywałam.
Bo obiecano mi opowieść na styku nowoczesności i pradawnych wierzeń.
Obiecano mi osobliwych głównych bohaterów: prywatnego detektywa oraz bibliotekarkę z szaloną fryzurą.
Wreszcie: obiecano mi mroczny thriller ze Skandynawii, a dla mnie już samo to jest świetną rekomendacją.

Jak myślicie: Obrączka diabła spełnia oczekiwania czy też nie?





To, co urzeka w Obrączce diabła od samego początku, to to, że akcja zaczyna się dziać już od pierwszych stron. Nie ma przydługich wstępów, nie ma tworzenia klimatu, nie ma szczegółowego przedstawiania bohaterów. Od pierwszej strony: bach!, jedziemy! I właśnie to sprawia, że opowieść Vidora  Sundstol od pierwszych stron czyta się tak dobrze.

A zaczyna się tak:

Max Fjellanger przyjeżdża z Ameryki do Norwegii na pogrzeb swojego dawnego przyjaciela. Kiedy dowiaduje się, że Knut Abrahamsen popełnił samobójstwo, nie może w to uwierzyć. Mimo, iż ostatni raz przyjaciela widział przed trzydziestu laty, za nic nie pasuje mu myśl, że mógł on tak po prostu odebrać sobie życie. Max zaczyna więc drążyć. Czytelnik szybko dowiaduje się o zaginięciach, jakie miały miejsce w okolicach Telemarku. Jedną z tych spraw Max się zajmował, kiedy jeszcze pracował jako norweski policjant. Wtedy to bez wieści zaginął badacz lokalnego folkloru i nigdy nie udało się ustalić, co tak naprawdę się z nim stało. Kiedy Max przyjeżdża na pogrzeb przyjaciela, świeża jest sprawa zaginięcia Cecilie Wiborg, która również zajmowała się badaniem kultury ludowej w Norwegii. Czy te sprawy coś łączy?

Obrączka diabła to przede wszystkim bardzo sprawnie i logicznie napisany kryminał. Zwracam uwagę właśnie na słowo "logicznie": nie wiem, czy autor w trakcie tworzenia miał tę powieść rozpisaną punkt po punkcie, scena po scenie i po prostu trzymał się planu, ale czytelnik od początku aż do nieco teatralnego zakończenia zostaje poprowadzony jak po sznurku - i chyba właśnie to uporządkowanie sprawia, że powieść czyta się tak dobrze i tak... błyskawicznie.

To, na co wiele osób zwraca uwagę mówiąc o książkach Vidora Sundstola to jego dbałość o detale w opisie miejsc. Jak już wspomniałam, wydarzenia rozgrywają się w norweskim regionie Telemark. Tam, w Eidsborg, znajduje się kościół słupowy, którego mroczne wnętrza cudownie pasują do mrocznej opowieści o morderstwach, zaginięciach i dawnych wierzeniach. Miejsce akcji autor wybrał więc idealnie.

Wracając do obietnic wymienionych na wstępie: czy Obrączka diabła jest opowieścią na styku nowoczesności i dawnych wierzeń? Bez wątpienia jest, co czyni ją naprawdę interesującą lekturą.

Osobliwi bohaterowie? No... raczej nie. Nie mam absolutnie nic do zarzucenia detektywowi i pomagającej mu bibliotekarce, ale to nie oni są najmocniejszym punktem tej opowieści.

Mroczny thriller ze Skandynawii? Jak najbardziej, ale też nie oszukujmy: w trakcie lektury nie przechodziły mnie dreszcze i nie miałam gęsiej skórki.

Czytać? Czytać! I chociaż nie lubię takich określeń, książka ta wydaje się idealną lekturą na wakacje: dobrze napisana, wciąga, lektura przebiega błyskawicznie. Czego chcieć więcej?

V. Sundstal, Obrączka diabła, Media Rodzina, s. 320, 2018.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz