piątek, 27 września 2013

Wynudziłam się przy Kingu! (Chudszy - Stephen King)

Tytuł Chudszy
Autor: Stephen King
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Rok wydania: 2003
Liczba stron: 298

Czy Chudszy to dobra książka? Czy może tylko średnia?

W przypadku tej lektury zastanawiam się, jak wiele może zdziałać magia nazwiska jednego z moich ulubionych pisarzy na okładce. I ciekawe,  jakbym na tę powieść spojrzała, gdyby napisał ją ktoś inny, mniej znany. Czy tak samo?

Fabułę Chudszego znałam na długo przed tym, zanim sięgnęłam po lekturę. O książce kilka lat temu w pociągu opowiadała jakaś nieznana mi dziewczyna - a ja wtedy regularnie kursowałam na trasie Poznań - Łódź. Dziewczyna była zachwycona i mówiła z takim entuzjazmem, że postanowiłam, iż "kiedyś" książkę na pewno przeczytam.

To dzięki niej zapamiętałam, że tytuł książki nawiązuje do klątwy rzuconej przez starego Cygana na głównego bohatera. Billy Halleck w pełni na nią zasłużył: śmiertelnie potrącił żonę Cygana, a że był dobrze usytuowanym adwokatem, nie poniósł żadnych konsekwencji. Cygan wymierzył więc sprawiedliwość na własną rękę. Od tej pory Billy, mężczyzna ze sporą nadwagą, niknie w oczach. 

I o ile punkt wyjścia jest dla mnie po prostu genialny, tak w chwili, kiedy mężczyzna zwrócił się o pomoc w zdjęciu klątwy do swojego przyjaciela - gangstera, książka zwyczajnie zaczęła mnie irytować i nudzić. Tym bardziej, że chyba podświadomie trzymałam stronę Cygana, wierząc w (jakby to ująć?) pierwotną sprawiedliwość. Powinna więc mi się spodobać końcówka... ale nie! Końcówka, której oczywiście nie zdradzę, była najsłabsza!

Odkładam więc Chudszego na półkę z uczuciem niedosytu... sporym uczuciem niedosytu. Następna powieść Kinga w kolejce to Cujo. Oby tym razem było lepiej.

czwartek, 19 września 2013

Uwięziona (Ona już nie wróci - Hans Koppel)

Tytuł: Ona już nie wróci
Autor: Hans Koppel
Wydawnictwo: Świat Książki (dziękuję!)
Seria: Granice zła
Rok wydania: 2013 
Liczba stron: 303

Dziś moja mama widząc, jak odkładam Ona już nie wróci na stos książek przeczytanych lekko się zdziwiła.
- O, to już ją skończyłaś?
No tak, skończyłam, chociaż powieść trafiła do mnie we wtorek przed wieczorem i miałam ją w planach na następny tydzień. Ale... we wtorek chciałam przeczytać tylko kilka pierwszych stron, a przeczytałam około stu. No a że wczoraj nie mogłam zasnąć... to dziś mogę pisać recenzję :)

Jednej rzeczy powieści z pewnością nie można odmówić: wciąga! I to wciąga tak, że naprawdę nie mogłam jej odłożyć, pochłaniając stronę za stroną. 

Autor nie bawi się z czytelnikiem w żadne gierki i od początku wykłada kawę na ławę. Wiemy, kto porwał Ylvę Zetterberg, kobietę około czterdziestki, o niezbyt dobrej reputacji. Wiemy, gdzie jest więziona i w sumie dość szybko można się domyślić, dlaczego znalazła się w takim położeniu. Wiemy też, że głównym podejrzanym według policji jest mąż Ylvy, Mike - mężczyzna niepewny siebie, który po zniknięciu kobiety najlepiej jak może stara się zająć ich córeczkę, Sanną. Co ciekawe, to on dość szybko stwierdza, że ona już nie wróci

Skoro więc wszystko jest jasne, co sprawiło, że książka trzymała mnie w takim napięciu i przeczytałam ją w trzy godziny? Ano fakt, że Ylva znajdowała się zaledwie kilkaset metrów od swojego domu i podświadomie oczekiwałam, że przecież to niemożliwe, żeby nie została odnaleziona lub żeby nie uwolniła się sama. Tylko jak, jak, jak?

Drugim ciekawym zabiegiem było umieszczenie fragmentów wykładu o tym, w jaki sposób kaci uzyskują psychiczną przewagę nad swoimi ofiarami i sprawiają, że te w którymś momencie nie tylko przestają się bronić, ale też zaczynają solidaryzować się ze swoim prześladowcą. Wszystkie wymienione w trakcie wykładu punkty, a więc m.in. izolacja, głód, poniżenie, korzyści, autor wpisał w historię uwięzionej Ylvy. Nie wiem, jak to o mnie świadczy, ale śledzenie tego procesu było czymś fascynującym.

No i wreszcie: proces zapominania. Ylva początkowo wydawała się osobą, której nie można zastąpić. Córeczka pytała o nią codziennie, mąż po zniknięciu żony był załamany. Minęło kilka miesięcy i, jak to się mówi, życie potoczyło się dalej. W którymś momencie zaczęłam się zastanawiać, co by się stało, gdyby Ylva niespodziewanie wróciła do domu... i odniosłam wrażenie, że chyba nikt by jej nie powitał ze specjalną radością. 

Pierwszą powieść z serii Granice zła uważam za bardzo udaną. I nie mogę się doczekać, kiedy przeczytam kolejne :)


środa, 18 września 2013

I love books! (III)

WOW!!! Ten post jest 500 tekstem na tym blogu!!!

*** *** ***

Ameryki nie odkryję pisząc, że mamy jesień. I bardzo dobrze, bo wraca mi apetyt na czytanie! Sezon na wieczory z ciepłą herbatą, kocem i książką uważam więc za oficjalnie rozpoczęty! :)

Źródło: KLIK

A jesień literacko na pewno nudna nie będzie! Dwie nowe serie książek wydaje Świat Książki.


Pierwsza to Leniwa Niedziela, ale myślę, że książki te można spokojnie czytać w każdy inny dzień tygodnia. Jak obiecuje wydawca, książki "mają pochłonąć bez reszty" i "na długo zapadną w pamięć".
O pierwszej powieści z serii, czyli Zanim się pojawiłeś Jojo Moyes pisze Monika - KLIK. Kolejne pozycje jeszcze we wrześniu, w tym Taniec z przeszłością Karoliny Monkiewicz - Święcickiej. Opis zapowiada się ciekawie:

"Taniec z przeszłością” to powieść obyczajowa z domieszką sensacji. Bohaterki – Renata, jej córka Magda i wnuczka Aniela, obecnie maturzystka – nie zdają sobie sprawy z tego, jak bardzo ich życie naznaczone jest losami przodków. Po śmierci swej matki Renata odnajduje pamiętnik syberyjskich zesłańców. Wkrótce Aniela, entuzjastka psychologii, postanawia wziąć udział w kontrowersyjnej terapii rodzinnej, znanej jako „ustawienia Hellingera”. Na terapię idzie z Renatą i obie doznają dziwnych uczuć, których tajemnica kryje się w rodzinnej przeszłości, opisanej również w odnalezionym pamiętniku. Pomysłowe, sugestywne i dające do myślenia.

Zobaczymy :)

Mnie zdecydowanie bardziej kręci druga seria, czyli Granice Zła. Mają to być książki, kryminały i thrillery, które wstrząsnęły czytelnikami na całym świecie. Ja mam dwie pierwsze pozycje: Ona już nie wróci oraz Ulice Bangkoku. Wczoraj miałam "tylko zerknąć" na książkę Christophera Moore'a, a skończyło się na tym, że jestem już grubo za połową, więc recenzja zapewne jeszcze w tym tygodniu :)


Co jeszcze z nowości? Dostałam dwie książki od Czarnej Owcy. Pierwsza to kryminał (wiadomo!) debiutantki Marty Zaborowskiej, druga zaś to książka z serii OSHO, której od dawna jestem bardzo ciekawa. Przy okazji: spójrzcie, ceny kuszą! - KLIK


W tym tygodniu chciałabym dodać jeszcze jedną recenzję, Gołębiarek. Książka najpierw urzekła mnie okładką, ale treść... o, treść jest równie ciekawa :)


No i dalej czytam Kinga! Chudszy za mną, Cujo przede mną! :)

A co bym chciała przeczytać?

Nową powieść Dana Browna Inferno, dostępna od 9.10.2013 - KLIK


Gesty Karpowicza - bardzo! - KLIK


Gdyby ktoś chciał zrobić mi prezent, oto sugestia: Persymona Katarzyny Maicher. Okładka: cudo! Rekomendacja Sylwii Chutnik - mnie przekonuje. Opis treści - chcę tę książkę! - KLIK


Wpadło Wam coś w oko? Jakie macie plany na literacką jesień?

PS Kto się wybiera na Międzynarodowy Festiwal Kryminału do Wrocławia?






poniedziałek, 16 września 2013

Co czytaliście mając lat "naście"? :)

Powrót do książek, które czytało się infantylną panną będąc, niesie ze sobą ryzyko srogiego rozczarowania. Kilka razy już tak miałam, a moim ulubionym przykładem są powieści Krystyny Siesickiej. Mając "naście" lat zaczytywałam się nimi (ręka do góry: która z Was, drogie Czytelniczki, podkochiwała się w Marcie z Zapałki na zakręcie?), natomiast kiedy jakiś czas temu próbowałam do nich wrócić... nie mogłam zupełnie pojąć, co mnie w tych książkach tak urzekło.

Lubię wracać do Małgorzaty Musierowicz, z jej książek nie wyrosłam i taki Kwiat kalafiora dziesiąty raz czytam z takim samym entuzjazmem jak na początku.

Moim prywatnym "klasykiem" jest Przeminęło z wiatrem. Książkę pierwszy raz przeczytałam, kiedy byłam w siódmej klasie szkoły podstawowej (ile miałam wtedy lat?) i do dziś ją wielbię. Tak, tak, Skarletka to wynik tej fascynacji :)

Osobną historią są powieści Lucy Maud Montgomery. Cykl o Ani znam na pamięć (pisałam o tym dawno temu w TYM poście), więc tu nie ma ryzyka rozczarowania, że po latach książki stracą swój urok.

Na Błękitny zamek skusiłam się po tym, jak wiele osób właśnie do tej książki porównywało Zdobywam zamek - recenzja poniżej.



I wiecie co? Chyba dopiero teraz dotarło do mnie, jak niezwykła jest to powieść! O łamaniu konwenansów, o walce o siebie, o buncie - a wszystko to w czasach, kiedy kobieta, stara panna w dodatku, do powiedzenia miała niewiele. Cudo!

Czytaliście Emilkę ze Srebrnego Nowiu? To kolejna pozycja, do której chciałabym wrócić. I jeszcze Dzieci z Bullerbyn, Małe kobietki, cykl o Panu Samochodziku, Mała księżniczka, Pollyanna, książki o Doktorze Dollitle, Pippi i Muminkach - to wszystko mam w planach. Nie twierdzę, że wszystkie od razu, ale przynajmniej jedną w miesiącu. Bo starych przyjaciół nie można zaniedbywać, prawda?

Coś byście do tej listy dołożyli?

poniedziałek, 9 września 2013

Po-le-cam! (Zdobywam zamek - Dodie Smith)

Tytuł: Zdobywam zamek
Autor: Dodie Smith
Wydawnictwo: Świat Książki (dziękuję!)
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 351

Zdobywam zamek - książka, która ma jeden z najzabawniejszych początków, jakie czytałam (Piszę, siedząc na kuchennym zlewie) i jedno z najbardziej wzruszających zakończeń (Już został tylko margines do zapisania. Kocham cię. Kocham cię. Kocham cię). A co pomiędzy tymi zdaniami? Treść, przy której spędziłam długie godziny, z ogromną przyjemnością czytając każde zdanie. 

Recenzuję na tym blogu wiele książek, rozmaitych. O wielu piszę, że są dobre, kilka razy zdarzyło mi się też stwierdzić, że o tak, to jest coś, co utkwi mi w pamięci na długo. Bardzo rzadko natomiast książka potrafi mnie zaczarować, uwieść, sprawić, że chce mi się płakać, kiedy dochodzę do ostatniej strony i gorączkowo sprawdzam w necie, czy przypadkiem nie ma jakiegoś ciągu dalszego. Ostatnio podobne emocje odczuwałam przy lekturze Cyrku nocy, teraz to uczucie ekscytacji, że oto czytam coś naprawdę wspaniałego powróciło, chociaż książka Morgensterna bardzo różni się od tego, co zaproponowała Dodie Smith.

Zdobywam zamek to pamiętnik nastoletniej Cassandry, w którym zapisuje to, co przydarza się jej oraz jej rodzinie. Mieszka ona z siostrą, bratem, ojcem - dziwakiem i macochą (o, jakże nietuzinkową macochą!) w okazałym zamku... klepiąc słodką biedę. Cassandra ma siostrę Rose, pannę na wydaniu i to wokół zdobycia dobrego (czyt. bogatego) męża koncentruje się znaczna część opowieści. A że przypadkiem w okolicy pojawia się dwóch przystojnych dżentelmenów...

Tyle o treści. Tym, co zachwyciło mnie w tej powieści jest rozmach. Cassandra drobiazgowo opisuje codzienność, opisy te wzbogacając swoimi komentarzami. Zdobywam zamek to historia pełna kontrastów (romantyczne pozy Rose kontra jej zupełnie przyziemne plany: upolowaćmęża,upolowaćmęża,upolowaćmęża) i humoru (bo jak można pomylić pannę w futrze z... niedźwiedziem?). Dodie Smith zadbała o to, by jej bohaterowie byli "jacyś", a razem tworzą prawdziwą paradę sympatycznych oryginałów, chociaż podejrzewam, że żaden z nich sam by się tak nie nazwał. 

Autorka napisała książkę, która zachwyciła mnie tym, że przypomina nieco powieści Jane Austen, ale jednocześnie kilka razy musiałam przerywać lekturę, żeby się wyśmiać. Zdobywam zamek z jednej strony jest więc cudownie staroświecki, z drugiej zaś książka zachwyca świeżością i niebanalnie prowadzoną narracją. To dzięki niej odświeżyłam sobie Błękitny zamek L.M. Montgomery, gdyż obie książki często są ze sobą zestawiane (chociaż ja jakoś nie bardzo mogę dopatrzeć się podobieństw).

O Zdobywam zamek można ostatnio przeczytać na różnych blogach i jak do tej pory nie spotkałam się z negatywną opinią o powieści? Może więc niech to będzie dodatkowa rekomendacja dla tych, którzy wahają się, czy książkę przeczytać? Ze swojej strony ogromnie polecam!

czwartek, 5 września 2013

Poplątanie z pomieszaniem (Luizę pilnie sprzedam - Danuta Noszczyńska)

Tytuł: Luizę pilnie sprzedam
Autor: Danuta Noszczyńska
Wydawnictwo: SOL
Liczba stron: 317
Rok wydania: 2010


Dziwna sprawa z tą książką... za nic bowiem  nie mogę sobie przypomnieć, skąd ją mam! Nie przypominam sobie, żebym dostała i nie pamiętam też, żebym kupiła sama... Skąd więc Luizę pilnie sprzedam na mojej półce? Nie mam zielonego pojęcia! Ważne, że jest! :)

Nieco ponad roku temu zachwycałam się książką, w której Danuta Noszczyńska w niezwykle barwny sposób pisała o Marianie - KLIK. Marian zaś, stwierdzam to z całą odpowiedzialnością za słowa, jest jedną z najbarwniejszych postaci, jakie spotkałam w literaturze w ogóle. Rok po tamtej recenzji jeszcze raz zachęcam: sięgnijcie po Pod dwiema kosami - powieść jest naprawdę fenomenalna!

Co mogę powiedzieć o Luizie, oprócz tego, że jest dużo, dużo słabsza niż Marian? Ano to, że nadal czyta się ją bardzo dobrze, pod warunkiem, że czytelnik poważnie potraktuje ostrzeżenie z okładki. 

Ostrzegamy: nie jest to książka dla miłośników ponurego realizmu! - tak on brzmi. 

Od siebie dodam, że realizmu nie ma w niej za grosz... ale absolutnie w niczym mi to nie przeszkadza. Czytając, miałam bowiem świadomość, że to nie jest opowieść na serio i nie o trzymanie się zasad prawdopodobieństwa w niej chodzi. 

Autorka w przezabawny sposób opisuje perypetie Luizy, którą wychowywał tatuś: hazardzista i drobny cwaniaczek. Córeczka zaś... no cóż, córeczka sporo cech po tatusiu odziedziczyła. Luiza nie tylko więc wyłudza okup, ale też dla okupu daje się porwać, by następnie z godnością zgodzić się na popełnienie oszustwa matrymonialnego, tyle, że ma wyjść za kogoś innego, niż się spodziewała... a zakochuje się jeszcze w kimś innym. 

Poplątanie z pomieszaniem, istny galimatias i parada nietuzinkowych postaci - a przy tym kupa śmiechu! Książkę zaczęłam czytać przed wyjazdem nad morze, ostatnie kilkadziesiąt stron doczytałam na plaży i wprawiła mnie ona w znakomity nastrój. Fakt, nie jest to literatura specjalnie ambitna, ale w roli jesiennego pocieszacza sprawdzi się na pewno :)


środa, 4 września 2013

I love books! (II)

Dzisiejszy wpis z serii I love books! zdominowany będzie przez nowości i książki, które bardzo chciałabym mieć - a tyle ich ostatnio, że na swoją "chcę - listę" powinnam dopisać też regał, żeby je wszystkie pomieścić :)

Zanim jednak zacznę, muszę koniecznie wspomnieć o książce, którą właśnie kończę czytać i którą polecam starym, młodym, czytającym i nieczytającym:


Zdobywam zamek - książka, która zdobyła moje serce! Narracja prowadzona z taką werwą - oj, tego nie spotyka się często!
Zanim recenzja u mnie, zapoznajcie się, co o powieści sądzi Agnieszka, mnie jej recenzja bardzo się podobała: KLIK.

Drugą książkę przyniosłam z biblioteki, jej autorką jest Ewa Nowak, której teksty bardzo lubię czytać w SENSie. I przyznaję, że Drzazgi czyta się równie dobrze.
Więcej: KLIK

Chcę przeczytać/chcę mieć:


Książkę, na którą czekam i czekam, odkąd tylko pojawiła się w zapowiedziach - i która już do mnie idzie! Autorka bierze pod lupę środki chemiczne dodawane do jedzenie i weryfikuje informacje podawane przez producentów. A ma w tym, że tak powiem, osobisty interes: jej dzieci na wszelkie polepszacze reagowały alergią.
Więcej o książce na stronie wydawnictwa: KLIK


Powieść autora, który od czasów studenckich jest moim kompleksem. Obiecałam sobie, że jeszcze w tym roku nadrobię zaległości i przeczytam dwie jego książki, które mam na półce. Ostatnie rozdanie zaś właśnie do mnie zmierza - ot, taki prezent od Znaku z okazji Dnia Blogera :)
Więcej informacji: KLIK


Jeśli jakaś książka śni ci się po nocach... to to musi coś znaczyć! Małą paryską kuchnię wcześniej czy później sobie sprawię - wizualnie jest zachwycająca!
Więcej o książce: KLIK


Nie mam pojęcia, kim jest autor, za to nie mam wątpliwości, że chcę tę książkę przeczytać.
Zerknijcie na opis, mnie ogromnie zaintrygował! 
Więcej: KLIK


Po tym, jak przeczytałam świetną książkę dr Amena Wspieraj swój mózg - odmładzaj się, czuję niedosyt książek na ten temat. Ta pewnie będzie kolejną, po którą sięgnę :)
Więcej: KLIK


A wydawnictwo MG przygotowuje taką perełkę... mrrr :)

* Dwa tygodnie temu obiecałam Gosi, że wspomnę o jej nowym blogu - więc wspominam.
Zajrzyjcie, miłe miejsce: KLIK

* Mnie prześladuje Myśliwski, Anię prześladowała... zobaczcie kto! Teraz zaczyna prześladować i mnie. I bardzo chcę przeczytać którąś z powieści A.M.! - KLIK

* Nie wiem, czy jest sens linkowania do miejsca, które pewnie wszyscy dobrze znają... ale linkuję i tak! Bo FP Mai uwielbiam! - KLIK

PS Będzie Wam brakowała Pana Tadeusza w spisie lektur szkolnych? :)

wtorek, 3 września 2013

Kryminalna perełka (Kołysanka na śmierć - Carin Gerhardsen)


Tytuł: Kołysanka na śmierć
Autor Carin Gerhardsen
Wydawnictwo: Rebis (dziękuję!)
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 334

Carin Gerhardsen niespodziewanie stała się jedną z moich ulubionych autorek kryminałów. Piałam z zachwytu nad Domkiem z piernika - potem książka miałam swoje tournee wśród moich znajomych i wszyscy zgodnie stwierdzili, że to świetna lektura. Nie rozczarowała druga powieść autorki, Najmroczniejsza ciemność, chociaż uznałam ją za ciut słabszą. Natomiast najnowsza, Kołysanka na śmierć, bije swoje poprzedniczki na głowę!

To, co bardzo podoba mi się w książkach o policjantach z Hammarby to fakt, że książki stanowią serię, część wątków z tomu na tom jest kontynuowana i rozwijana. Funkcjonariusze nie zostali zredukowani do roli tych, którzy po prostu mają rozwikłać zagadkę; każdy z nich jest "jakiś" i ma swoją historię, przez co poziom "wciągnięcia" w lekturę wzrasta.

Drugą rzeczą, którą sprawia, że tak dobrze czyta mi się kryminały Carin Gerhardsen jest to, że autorka dwoi się i troi, żeby opisywane zbrodnie były intrygujące i tajemnicze, lecz także widać, iż dokłada wszelkich starań, aby za każdą z nich stała jakaś historia.

W Kołysance na śmierć punktem wyjścia jest zabójstwo młodej, lubianej przez wiele osób Filipinki i jej dwójki dzieci. Kto? Jak? Dlaczego? Te pytanie musiały się pojawić się w trakcie śledztwa, lecz okazuje się, że tę tragedię poprzedziła jeszcze inna, sprzed wielu lat. Wtedy to straciło życie dwóch małych chłopców, na chwilę zostawionych w zamkniętym samochodzie. Jak obie te sprawy się łączą? Odpowiedzi na to pytanie poszuka Conny Sjoberg i jego ekipa.

Z czystej ciekawości sprawdziłam, kim Carin Gerhardsen jest z wykształcenia. I nie, nie jest psychologiem (jest matematykiem), co dla mnie byłoby logiczne, biorąc pod uwagę, jak świetne portrety psychologiczne kreśli. Uważam, że ma wyjątkowy dar do pisania o osobach złamanych, noszących w sobie jakąś mroczną tajemnicę, które przeżyły coś, czego nikt nie chciałby przeżywać. Czytałam sporo kryminałów i znaczna część z nich cieszy tylko w trakcie lektury, zapewniając rozrywkę na kilka godzin. W przypadku tej autorki jest inaczej. Wiem, jak banalne jest to stwierdzenie, ale historie przez nią opowiadane po prostu zostają w pamięci - i nie jestem w tej opinii odosobniona.

Gorąco polecam, a sama z niecierpliwości czekam na kolejne tomy.