czwartek, 28 lutego 2013

Wypchnąłbyś? (Zgubieni - Charlotte Rogan)

Tytuł: Zgubieni
Autor: Charlotte Rogan
Wydawnictwo: Znak Literanova
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 300

Ze Zgubionymi było tak:

Kiedy przeczytałam króciutką recenzję Marty Mizuro opublikowaną w Zwierciadle, wiedziałam, że muszę tę książkę mieć. Już, teraz, natychmiast! Książkę zamówiłam obwąchałam, ustawiłam na półce... i tak sobie na niej stała przez prawie pół roku. Przedwczoraj sięgnęłam po nią od niechcenia... i kilka nieprzespanych godzin później byłam już po lekturze.

Charlotte Rogan postawiała swoich bohaterów w sytuacji ekstremalnej. Oto po zatonięciu ogromnego statku, części osób udaje się dostać do szalup ratunkowych. W szalupie nr 14 jest ich ewidentnie zbyt dużo, jest przeciążona, co zmniejsza szanse na ocalenie. I tu zaczynają się dylematy, a niewinnie brzmiące "odciążyć łódź", nabiera zupełnie nowego znaczenia.

Główną bohaterką jest dwudziestodwuletnia Grace Winter. Przebieg wydarzeń poznajemy ze spisanych przez nią wspomnień, które to tworzy na potrzeby procesu, jaki się przeciwko niej toczy. I właśnie dlatego chwilami trudno uwierzyć w jej prawdomówność. Bo chociaż dziennik nie został włączony do akt sprawy, to jednak wiadomo: jest to forma obrony. Stąd Grace często pisze: "nie wiem", "nie pamiętam dokładnie", "spałam wtedy".

Z drugiej strony książka właśnie przez to jest tak fascynująca. Nie wiem, co Grace przemilcza, nie wiem, które fakty próbuje ukryć... lecz wydaje mi się to jak najbardziej ludzkie. Nie każdy bowiem jest kapłanem, które decyduje się wyskoczyć za burtę, by ocalić swoje owieczki.

Charlotte Rogan wykorzystuje pozornie prostą historię o katastrofie statku, aby zbadać naszą, aż nazbyt ludzką, zdolność do samooszukiwania się - tak o książce pisze J.M. Coetzee. 

Wiem, że to slogan, ale Zgubieni naprawdę skłaniają do refleksji. Nie dowiemy się, co tak naprawdę wydarzyło się na szalupie, ale też sama zaczęłam kombinować. A co, gdyby ja się tam znalazła? Patrzyłabym biernie na to, co robią inni, bardziej zdecydowani, poparłabym ich, zaprotestowała? A potem? Jakbym się broniła i czy broniłabym się w ogóle? Przekręcałabym fakty, czy może mówiła wyłącznie prawdę? Zresztą: co jest prawdą w tym przypadku? Nie wiem, ale po lekturze nie mogłam się od tych pytań uwolnić. 

I właśnie za to daję tej książce ogromnego plusa. Nie można jej ot tak przeczytać, miło spędzić czas, napisać recenzję, zapomnieć. Fakt, nie jest to arcydzieło na miarę Zbrodni i kary, ale bez wątpienia stawia pytania, na które trudno odpowiedzieć. A że sama historia jest niesztampowa i wciąga od początku do końca - tym milej jest mi tę książkę zarekomendować :)

poniedziałek, 25 lutego 2013

Gandalf rozdaje bony na zakupy! - czyli konkurs urodzinowy :)

Księgarnia Gandalf - znacie, lubicie? Mnie już chyba do końca życia będzie kojarzyła się z ogromnym Gandalfem przechadzającym się na krakowskich Targach Książki dwa lata temu. 

 A piszę o tym, ponieważ Gandalf obchodzi dziewiąte urodziny i z tej okazji rozdaje bony na zakupy - nie tylko książkowe.

Ja mam przyjemność rozdać cztery: dziś dwa i dwa w piątek.

Co zrobić, aby wygrać? 

Bardzo proszę o złożenie życzeń w komentarzu szanownemu Jubilatowi... czyli Czarodziejowi Gandalfowi :)
Albo po prostu o wyrażenie chęci otrzymania bonu... chociaż wiadomo: życzenia milej widziane :)

W piątek wylosuję dwie osoby: do jednej powędruje bon o wartości 50 zł, do drugiej o wartości 30 zł. Na życzenia czekamy (ja i Gandalf!) do czwartku, do północy.

Powodzenia! :)


Po kliknięciu w baner, zostaniecie przeniesieni na stronę księgarni - z okazji urodzin można znaleźć całkiem przyjemne rabaciki :)

niedziela, 17 lutego 2013

Powieść pozytywistyczna (W cudzym domu - Hanna Cygler)

Tytuł: W cudzym domu
Autor: Hanna Cygler
Wydawnictwo: Rebis - dziękuję!
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 356

W cudzym domu skończyłam czytać dosłownie przed chwilą, więc będzie to relacja na gorąco :)

Pierwsze wrażenia? Powieść pozytywistyczna! Całe mnóstwo podobnych czytałam na trzecim roku polonistyki, kiedy to na tapecie był właśnie pozytywizm. O tak! Dobrze pamiętam panny o dumnych podbródkach i hultajów, którzy dybali na ich honor, a także guwernantki, dworki na wsi, bokobrody, dyliżansy i wywózki na Sybir. Oczywiście wszystkie te elementy W cudzym domu znalazłam. 

Hanna Cygler opowiada historię Luizy Sokołowskiej, Polki, która dorasta we Francji. Dość szybko jednak ją opuszcza, nie godzi się bowiem na poślubienie człowieka, którego wybrała dla niej matka (o tym wątku jeszcze napiszę). Luiza myśli, że w Polsce będzie czekał na nią ojciec, jednak na miejscu okazuje się, że ten zmarł, a dziadek, delikatnie mówiąc, nie jest zachwycony wizytą wnuczki. Luiza dostaje pracę guwernantki na dworku na wsi... a dalej już wiadomo: niesforna podopieczna, wielkie uczucie, spisek, zdrada, zsyłka na Sybir, nieślubne dziecko, zły Rosjanin i dobrzy Polacy - jak to w powieści pozytywistycznej bywa.

Drodzy Czytelnicy, niech Was nie zmyli mój lekko kpiący ton. Mimo tego, że nieco rozbawił mnie ten misz-masz wątków jakby żywcem przeniesiony z powieści Orzeszkowej (które swojego czasu przeczytałam co do jednej!), W cudzym domu czyta się naprawdę dobrze, autorka połączyła je w zgrabną całość i wyszła całkiem przyjemna lektura.

Co się Hannie Cygler nie udało, to postać pierwszoplanowa, wspomniana już Luiza, która jest zwyczajnie nudna. Dużo natomiast dzieje się na drugim planie. Bardzo podobała mi się sylwetka ukochanego Luizy, Joachima, który, a jakże!, bardzo przypominał mi mojego ukochanego Wokulskiego. Świetny jest radca Szuszkin, który "nienawidzi wszystkiego, co polskie", jednak jest on postacią wyrazistą i złożoną. Zdecydowanie to on najbardziej przypadł mi do gustu, chociaż przez długi czas pełni rolę czarnego charakteru. Bardzo miło też czyta się o Rozalii, "niesfornej podopiecznej" Luizy, emancypantce, która ma inne priorytety, niż dobre wyjście za mąż. Rozalia to kolejny mocny punkt tej powieści... chociaż skojarzenie z Madzią z "Emancypantek" jest znów nieuniknione. Na koniec muszę wspomnieć o mamie Luizy i narzeczonym, którego wybrała dla córki - jest to tak niedorzeczny wątek, że nie sposób traktować go inaczej, niż żart ze strony autorki. Takich mocno naciąganych sytuacji jest więcej, ale te taktownie przemilczę.

Plusy? Powieść "się czyta"! Kolejne miejsca, kolejni bohaterowie, nagłe zwroty akcji, spore emocje - to wystarczyło, aby (tfu, tfu, tfu - nie chcę zapeszyć) przełamać impas czytelniczy, jaki towarzyszy mi od dłuższego czasu. Jeśli ktoś poprosi mnie o polecenie lekkiej lektury, którą miło czyta się przed zaśnięciem, to z pewnością wskażę na tę powieść. No i polecam wszystkim, którzy lubią dziewiętnastowieczne klimaty :)

poniedziałek, 4 lutego 2013

Co pięć Natalii... to nie jedna! (Drugi przekręt Natalii - Olga Rudnicka)


Tytuł: Drugi przekręt Natalii
Autor: Olga Rudnicka
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka (dziękuję!)
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 496 (mało!)

Drugi przekręt Natalii - wow! :)

Dawno, dawno temu czytałam pierwszy tom o siostrach Sucharskich, książka była świetna, ale kontynuacji się nie spodziewałam. A tu proszę! Jaka miła niespodzianka! 

Autorka pisze tak: (...) nie powinno Was dziwić, że nie mogłam rozstać się z Nataliami i druga część napisała się sama. Rzecz jasna, przy aktywnym współudziale bohaterek, które robią co chcą i zupełnie nie liczą się z moim zdaniem. 

No tak! :)

Jedyne, co łączy siostry Sucharskie to imię i nazwisko - tak, tak: ojciec nazwał je tak samo. Cała reszta zaś to różnice charakterów i poglądów, pozornie nie do pogodzenia. Chociaż może nie. Wszystkie mają zadziwiającą zdolność do pakowania się w kłopoty, łatwość w mijaniu się z prawdą i skłonność do stawiania na swoim. Nie potrafią słuchać, kłócą się, prawią sobie uszczypliwości... a jednocześnie jedna bez drugiej żyć nie potrafi, łączy je dziwna symbioza, która komuś z zewnątrz może wydawać się niezrozumiała.

Dla mnie siostry Sucharskie są literackim zjawiskiem: autorce udało się stworzyć wyraziste, zapadające w pamięć postaci kobiece, które jednocześnie irytują, bawią, imponują. Autorka jest także mistrzynią dialogów. Uważam, że prawdziwą sztuką jest napisać dobry dialog. Taki, który nie jest sztuczny, "książkowy", z drugiej zaś strony nie razi zbytnią kolokwialnością. Tutaj proporcje są zachowane, a ja czytając pogawędki Natalii, umierałam ze śmiechu.

Nie zapominajmy: książka Olgi Rudnickiej to nie tylko Natalie, chociaż ich bujne osobowości sprawiają, że to one wysuwają się na pierwszy plan. Na drugim planie bowiem, w tle ich rozmów, również bardzo dużo się dzieje: jest trup bez głowy, zwłoki w aucie, pięćdziesiąt brylantów, śledztwo, przesłuchania, kolejne trupy, kolejne domysły, kto też może być sprawcą... I nie powiem, cała historia kryminalna i tym razem została sprawnie i interesująco opisana... ale jak wspomniałam, to zaledwie tło, sióstr Sucharskich nic nie jest w stanie przebić.

I teraz muszę się do czegoś przyznać.
Nie przeczytałam tej książki.
Ja ją połknęłam, co nie zdarzyło mi się od bardzo, bardzo dawna, gdyż ostatnio cierpię na czytelniczy zastój, o czym już zresztą informowałam. 

Polecam obie części: ubaw po pachy gwarantowany! :)

sobota, 2 lutego 2013

Czytelniczy niechciej

Zaniedbałam tego bloga straszliwie. 
Od dłuższego czasu nie mam ochoty ani na czytanie, ani na pisanie. Wyjątek robię dla książek psychologicznych i dotyczących samorozwoju, ale o nich piszę gdzie indziej (przy okazji: zapraszam na mojego drugiego bloga - KLIK!)

Szczerze? Nie wiem, co się stało. Podobny okres zniechęcenia do słowa pisanego miałam zaraz po studiach, ale wtedy moja niechęć dotyczyła tylko książek, że tak powiem, mądrych. Rzuciłam się wtedy na literaturę popularną... i tak powstał ten blog. 

Nie wiem, kiedy ten kryzys minie. Plan na najbliższe dni jest taki: wrócić do pisania, bo kilka pozycji jednak na recenzję czeka. Co będzie potem: zobaczymy :)

Sama jednak po cichu liczę na to, że przyjdzie wiosna, słońca zaświeci i na nową złapię ochotę na wygrzewania się w jego promieniach... oczywiście z książką w ręce :)

A póki co... dziękuję za maile z pytaniem, co z blogiem :) Naprawdę! Nie sądziłam, że ktoś zauważy moją nieobecność... a tu proszę! Miło mi, naprawdę miło! :)

Przy okazji... świetny obrazek! :)