czwartek, 5 września 2013

Poplątanie z pomieszaniem (Luizę pilnie sprzedam - Danuta Noszczyńska)

Tytuł: Luizę pilnie sprzedam
Autor: Danuta Noszczyńska
Wydawnictwo: SOL
Liczba stron: 317
Rok wydania: 2010


Dziwna sprawa z tą książką... za nic bowiem  nie mogę sobie przypomnieć, skąd ją mam! Nie przypominam sobie, żebym dostała i nie pamiętam też, żebym kupiła sama... Skąd więc Luizę pilnie sprzedam na mojej półce? Nie mam zielonego pojęcia! Ważne, że jest! :)

Nieco ponad roku temu zachwycałam się książką, w której Danuta Noszczyńska w niezwykle barwny sposób pisała o Marianie - KLIK. Marian zaś, stwierdzam to z całą odpowiedzialnością za słowa, jest jedną z najbarwniejszych postaci, jakie spotkałam w literaturze w ogóle. Rok po tamtej recenzji jeszcze raz zachęcam: sięgnijcie po Pod dwiema kosami - powieść jest naprawdę fenomenalna!

Co mogę powiedzieć o Luizie, oprócz tego, że jest dużo, dużo słabsza niż Marian? Ano to, że nadal czyta się ją bardzo dobrze, pod warunkiem, że czytelnik poważnie potraktuje ostrzeżenie z okładki. 

Ostrzegamy: nie jest to książka dla miłośników ponurego realizmu! - tak on brzmi. 

Od siebie dodam, że realizmu nie ma w niej za grosz... ale absolutnie w niczym mi to nie przeszkadza. Czytając, miałam bowiem świadomość, że to nie jest opowieść na serio i nie o trzymanie się zasad prawdopodobieństwa w niej chodzi. 

Autorka w przezabawny sposób opisuje perypetie Luizy, którą wychowywał tatuś: hazardzista i drobny cwaniaczek. Córeczka zaś... no cóż, córeczka sporo cech po tatusiu odziedziczyła. Luiza nie tylko więc wyłudza okup, ale też dla okupu daje się porwać, by następnie z godnością zgodzić się na popełnienie oszustwa matrymonialnego, tyle, że ma wyjść za kogoś innego, niż się spodziewała... a zakochuje się jeszcze w kimś innym. 

Poplątanie z pomieszaniem, istny galimatias i parada nietuzinkowych postaci - a przy tym kupa śmiechu! Książkę zaczęłam czytać przed wyjazdem nad morze, ostatnie kilkadziesiąt stron doczytałam na plaży i wprawiła mnie ona w znakomity nastrój. Fakt, nie jest to literatura specjalnie ambitna, ale w roli jesiennego pocieszacza sprawdzi się na pewno :)


6 komentarzy:

  1. Wg mnie nie każda książka musi być pisana na serio. Zdecydowanie takie tytuły jak właśnie opisałaś są potrzebne! Totalny relaks, zabawa i odskocznia na zbliżające się jesienne deszcze/depresje czy co tam jeszcze jesienią się zdarza :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie! :) "Luiza" bardzo przypomina mi powieści Chmielewskiej, a to chyba dobra rekomendacja? :)

      Usuń
  2. Lubię takie "półkowe" niespodzianki, kiedy znajduję tam książki o których nie miałam pojęcia :))
    A z Luizą chętnie się spotkam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja z jednej strony lubię, z drugiej zaś mam kolejny dowód na to, że jednak nie panuję nad księgozbiorem :P

      Usuń
  3. Książka nie przyciągnęła mojej uwagi, bo nie lubię takich historyjek, nawet jeśli mogłabym się przy nich uśmiać :) Za to zastanawia mnie takie pojawienie się książki :D Lepsze pojawianie niż znikanie :)

    OdpowiedzUsuń