czwartek, 6 września 2012

Seksi życie policjantki (Wiadomość ze Sztokholmu - Janusz Grabowski)

Tytuł: Wiadomość ze Sztokholmu
Autor: Janusz Grabowski
Wydawnictwo: Marginesy
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 302


Pisałam już o tym wielokrotnie: od jakiegoś czasu kryminały są tym gatunkiem, który towarzyszy mi najczęściej. Kryminały polskich autorów czytam jednak dość rzadko, ale zawsze ogromnie się cieszę, kiedy jakiś wpadnie mi w ręce.

Ten Janusza Grabowskiego zapowiadał się świetnie. "Zapowiadał", gdyż książka ma jeden malutki feler... w postaci głównej bohaterki, nadkomisarz Ewy Wichert. Napiszę to od razu: Ewa Wichert wyjątkowo działała mi na nerwy, chociaż prawdopodobnie właśnie tak wygląda ucieleśnienie męskich fantazji na temat policjantki. 
Ewa przede wszystkim jest kobietą, jest seksowna, pewna siebie i doskonale wie, jakie wrażenie robi na mężczyznach. 
Ewa uprawia jogging, dres seksownie opina jej pośladki, a biust zachęcająco kołysze się z każdym krokiem. 
Ewa jest wyrafinowana, pije cosmopolitana, co wieczór jada w drogich restauracjach, a nawet śpi z kobietą. 
Ewa jest wreszcie tak pretensjonalna i irytująca, że kilka razy miałam ochotę rzucić książkę w kąt i dać sobie spokój z czytaniem. Jeśli tak wygląda praca w policji, że ma się czas na wszystko, przychodzi się do pracy na którą się chce i zarabia się całkiem sporo, to chyba poważnie się zastanowię, czy przypadkiem nie jest to jakiś plan na przyszłość. 

Dlaczego więc nie zrezygnowałam z lektury? Ponieważ wątek kryminalny, mimo wkurzającej Ewy, zaciekawił mnie ogromnie. 

Książka zaczyna się od sceny, w której "ktoś" morduje młodą kobietą, tnie jej ciało nożem, a później wyrzuca w portowym basenie. Wszystko bez emocji, z zimną krwią. Wkrótce znalezione zostają kolejne zwłoki kobiet, którym śmierć zadano w identyczny sposób. To, co łączy ofiary to płeć oraz czerwone plecionki na nadgarstkach. I tutaj moja wyobraźnia zaczęła pracować: kto to zrobił? Kim jest ten szaleniec? Bo przecież tylko szaleniec może zrobić coś tak potwornego!

Janusz Grabowski oprowadza czytelnika po Gdyni, ale nie takiej, jaką znajdziemy w przewodnikach. Jego Gdynia, mimo iż świeci w niej słońce i morze jest na wyciągnięcie ręki, jest brudna, mroczna i zła, pełna lewych interesów, niezbyt przyjemnych biznesmenów i niezbyt moralnych kobiet. Dla mnie jest to czytelne nawiązanie, udane, do skandynawskich kryminałów, zresztą: akcja na chwilę przenosi się do Szwecji. Urozmaiceniem jest także wycieczka po gdyńskich burdelach, co zmusza do zastanowienia się nad sensem lub bezsensem legalizacji prostytucji oraz refleksji nad przedmiotowym traktowaniem ludzi, zwłaszcza kobiet.

Śledztwo toczy się w książce niespiesznie, ale logicznie. Przesłuchiwani zostają kolejni świadkowie, dochodzą nowe wątki, w końcu następuje rozwiązanie... dla mnie zupełnie zaskakujące.

Ciekawa też wydała mi się postać autora, który zostaje opisany tak:

Janusz Grabowski - urodzony w Gdańsku, mieszka w Sztokholmie. Do Szwecji wyjechał na studia, a robił prawie wszystko: myl okna, prowadził restauracje, był kelnerem księżniczek na przyjęciach noblowskich. Na promach zaczynał jako kelner, w końcu awansował na szefa obsługi pasażerskiej całej floty. Jest kucharzem z dyplomem Szwedzkiej Akademii Gastronomicznej. Zwiedził prawie cały świat, zarządzają znana marką w Europie Centralnej, Afryce, na Bliskim Wschodzie, w Indiach i byłym Związku Radzieckim. Dopiero zostawszy prezesem oddziału międzynarodowego koncernu, znalazł czas na pisanie kryminałów.

Książkę zaliczam do lektur udanych. Może nie poleciłabym jej w pierwszej kolejności, ale z pewnością warto śledzić dalszą karierę literacką jej autora. 

14 komentarzy:

  1. Książkę kupiłam sobie, zachęcona tym polsko-szwedzkim dualizmem, ale jeszcze po nią nie sięgnęłam. Strasznie mi się podoba, co piszesz o głównej bohaterce: jest dokładnie usosobieniem tego, czego w literaturze nie cierpię, czyli chodzącym usosobieniem stereotypu "jak facet idealną babę". Już się cieszę na lekturę, żeby się trochę popastwić;-) A serio, skoro intryga kryminalna jest okay, to chyba można przymnkąć oko?...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oko niby można przymknąć, ale to głównie Ewa prowadzi śledztwo, więc trudno się nie irytować :)

      Usuń
  2. Oglądałam dziś tą pozycję w księgarni, bo była przeceniona o 25%, szkoda, że nie zakupiłam, choć domyślam się, że pani nadkomisarz również mi działałaby na nerewy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh, w jakimś tekście czytałam, że Ewa to kobieta z krwi i kości... więc może to ja przesadzam :)?

      Usuń
  3. mimo że uwielbiam kryminały, to jednak po tę książkę nie sięgnę

    OdpowiedzUsuń
  4. Książkę mam w planach, ciekawa recenzja

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja jestem ciekawa co autor jeszcze w życiu będzie robił...:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kryminały to jeden z niewielu gatunków, w których nie przeszkadza mi zupełnie jeśli nie polubię głównego bohatera. Ważna jest sama zagadka, rozwój akcji, ogólna atmosfera. Myślę więc, że książka mogłaby mi się spodobać, nawet jeśli i mnie pani nadkomisarz działałaby trochę na nerwy.

    OdpowiedzUsuń
  7. czyżby autor stworzył urzeczywistniał w tej książce swój ideał policjantki? :> a wątek kryminalny rzeczywiście zapowiada się ciekawie, spróbuję gdzieś dorwać się do tej książki, ostatnio mam fazę na kryminały!

    OdpowiedzUsuń
  8. Przekonałaś mnie jednym zdaniem, że śledztwo prowadzone jest logicznie. Jak tylko będę miała okazję, to sięgnę po tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  9. Raczej nie dla mnie, nie jestem przekonana do kryminałów. Ale kiedy to się zmieni będę pamiętała o tej książce :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Jestem po lekturze tej książki i przyznam, że Ewa nie irytowała mnie aż tak bardzo, a sama historia była jak w typowym kryminale. ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Jest to jedna z książek, które się połyka. Oczywiście rozwiązanie jest bliżej niż się myśli, ale czyta się z wypiekami na twarzy.

    OdpowiedzUsuń