niedziela, 9 września 2012

Kobieto, rusz... 4 litery :) (Bieganie i odchudzanie dla kobiet - Barbara i Jeff Dalloway)

Tytuł:Bieganie i odchudzanie dla kobiet
Autor: Barbara i Jeff Dalloway
Wydawnictwo: Septem.pl (dziękuję!)
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 184

Ostatnio rzadziej piszę na blogu, a jedną z "winowajczyń" jest ta książka: Bieganie i odchudzanie dla kobiet Jeffa i Barbary Dalloway. Ćwiczyć chciałam od dawna i to wcale nie dlatego, żeby schudnąć. Po prostu czułam, że aktywność fizyczna jest najbardziej zaniedbanym aspektem mojego życia, z czym wcale nie czułam się dobrze. Jednocześnie bliżej nieokreślone "coś" sprawiało, że zamiast iść pobiegać albo zrobić kilka brzuszków... myślałam o tym, jak fajnie byłoby to zrobić. Głupie, wiem. 

Książka, o której chcę napisać, towarzyszy mi od czerwca. To wtedy "coś" poprzestawiało mi się w głowie i najpierw zaczęłam delikatnie truchtać w miejscu, walczyć ze skakanką i umierać po zrobieniu 10 brzuszków. Teraz mogę śmiało napisać, że ćwiczę regularnie. Fakt, nie biegam, ale książka ta dała mi kopa, by codziennie wieczorem zamiast pakować się do łóżka z miską żelków, rozłożyć matę i zmierzyć się ze sobą samą. Efektem tych zmagań z własnym lenistwem jest mój drugi blog, na który kolejny raz serdecznie zapraszam - KLIK.

Barbara i Jeff Dalloway są małżeństwem. Przez wiele lat układali plany treningowe i przekonali setki osób do biegania i zdrowego stylu życia. 

W tej książce stawiają sprawę jasno: to TY decydujesz! Jedynym wymogiem, jedynym warunkiem, jaki należy spełnić, by rozpocząć zmianę, jest mocne postanowienie, że chce się przejąć kontrolę nad własną aktywnością fizyczną i własną dietę.Te dwie rzeczy bowiem idą w parze: same ćwiczenia, bez odpowiedniej diety, niewiele dadzą. Z drugiej strony, dieta bez wsparcia w postaci treningów też jest mniej warta, niż w duecie z nim.

Autorzy nie namawiają do restrykcyjnych zmian. Nie namawiają do morderczego wysiłku siedem dni w tygodniu i nie nakazują narzucenia sobie żywieniowego reżimu. Pokazują jednak, że wysportowane ciało, karmione w odpowiedni sposób, może być naszym sojusznikiem, a nie wrogiem. Pokazują, co zrobić, by nasze komórki zamieniły się w małe piece do spalania tłuszczu, jak uniknąć pułapek dietetycznych i że nie ma czegoś takiego jak dieta - cud. 

Co mi się spodobało w tej książce? Zdrowe podejście do tematu. Jeśli, jak ja, przez całe życie unikało się ćwiczeń i jadło pizzę, to nie powinnam oczekiwać, że w ciągu miesiąca naprawię błędy, jakie popełniłam. Autorzy przytaczają historię kobiety, która schudła 44 kilogramy. Zajęło jej to dwa lata - powtarzam: dwa lata ciężkiej pracy i codziennej walki ze sobą. Daje to niecałe dwa kilogramy mniej na miesiąc. Na miesiąc, nie na tydzień! Cudów bowiem nie ma. Nie ma magicznych eliksirów, które pomogą szybko osiągnąć nam cel. 

Książka pokazuje, jak nie wpaść w zaklęte koło diet, jak wytrwać w podjętym postanowieniu, jak sobie radzić z podstawowymi problemami, jakie spotkamy na drodze ku zmianie.

Na mnie ta pozycja podziałała tak, jak podziałać miała: zmotywowała mnie, zmobilizowała, teraz również regularnie ją sobie podczytuję, żeby w swoich postanowieniach wytrwać.

Gorąco ją polecam, jednocześnie mając świadomość, że nie każdemu zrobi taką rewolucją w głowie jak mi. Dotychczas czytałam wiele książek o dietach i zdrowym stylu życiu, owszem, podobały mi się i inspirowały, ale ta zadziałała najlepiej. 

Miłej lektury zatem... a ja idę sobie poćwiczyć! :)

25 komentarzy:

  1. Lubię takie książki, a ponadto, pomysł z bieganiem od jakiegoś czasu pląta mi się po głowie, póki co nieśmiało, ale pewnie wezmę się za jego realizację prędzej czy później. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Domi, ja nawet zaczęłam przez moment biegać, ale to był falstart :) Co nie zmienia faktu, że pomysł cały czas plącze mi się po głowie i na pewno go zrealizuję - może dopiero wiosną, może wcześniej :)

      Usuń
  2. Mnie bardzo zachęciłaś, od niedawna też podjęłam walkę ze swoim trybem życia, bo odżywiam się fatalnie, a do niedawna w ogóle się nie ruszałam (poza spacerem z dzieckiem ;)). Ostatnio wpadłam w ćwiczeniowy szał, jednak z przyczyn ode mnie trochę niezależnych muszę niestety na najbliższy czas przystopować. Zostaje praca nad odżywianiem i powrót do wielkich planów w przyszłym roku. Mam nadzieję, że nie stracę zapału, a jak stracę, to sięgnę po tę książkę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzymam kciuki! Najtrudniej jest zacząć, ale mam wrażenie, że to naczynia połączone: zmieniasz dietę i automatycznie zaczynasz się więcej ruszać. Zaczynasz się ruszać - zmienia się Twoja dieta. U mnie bynajmniej tak to działa :) Pozdrawiam serdecznie! Ps Słodki ten dinozaurek :)

      Usuń
    2. No właśnie, już się przełamałam i trochę szkoda, że po dwóch tygodniach muszę wyhamować, ale akurat biegać mogę jeszcze trochę i korzystam z tego :) To prawda, że jak się człowiek zaczyna ruszać, to od razu chce się zdrowiej jeść. W drugą stronę nie wiem, nie próbowałam ;)

      Usuń
  3. taka ksiażka bardzo by mi sie przydała, od ponad miesiąca staram się przynajmniej 2-3 razy w tygodniu ćwiczyć, wiem że to może niewiele, ale wcześniej jedyny dystans jaki pokonywałam, to pokój-kuchnia :) czasem tracę motywacje, dopada mnie lenistwo i za nic nie mogę się zmusić do ćwiczeń także wszelkie pomoce są mile widziane :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hihi, ja zaczynałam od 10 brzuszków, a po 100 podskokach na skakance kładłam się na podłodze i kazałam wzywać lekarza :) Zresztą: autorzy twierdzą, że na początku trzeba sobie robić przerwy na zregenerowanie sił, aby potem przejść do większego, regularnego wysiłku :)

      Usuń
    2. hehe ja na początku też miałam niezłą dychawicę, aż byłam w szoku że tak się człowiek potrafi zapuścić, te przerwy na zregenerowanie sił rzeczywiście pomagają i teraz normalnie rozpiera mnie duma jak po serii ćwiczeń, które na początku mnie dosłownie wykanczały, prawie nie czuję zmęczenia :)

      Usuń
    3. Dokładnie! Dla mnie "killerem" był na początku trening cardio z Mel B - umierałam po nim. A teraz...phi! Co mi tam taki trening! To jest fajne w ćwiczeniach: że jak już się człowiek weźmie, to w początkowej fazie dość szybko widać efekty :)

      Usuń
  4. Ja jakiś czas temu postanowiłam, że będę biegać, kupiłam sobie strój, buty, poczytałam o tym, jak rozpocząć treningi. Przez kilka tygodni wszystko szło świetnie, cieszyłam się cały dzień na myśl o wieczornej przebieżce. Ale zapał jakoś wyparował po pewnym czasie... Teraz przez parę miesięcy o żadnych ćwiczeniach fizycznych myśleć nie mogę, ale za jakiś czas z pewnością będę musiała do nich wrócić. I już sobie planuję, czego to ja robić nie będę. Ciekawe, czy wytrwałości mi nie zabraknie - oby nie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzymam kciuki! Dla mnie takim sposobem na podtrzymanie zapału było założenie bloga i trąbienie na prawo i lewo: uwaga! Ćwiczę! Więcej osób wie, większa mobilizacja i głupio się wycofać :) Na mnie to działa! :)

      Usuń
  5. Kiedyś próbowałam biegania jednak szybko się okazało że przy mojej wadze łatwo o kontuzje. Tym bardziej ta książka mnie zainteresowała, może właściwa dieta wreszcie umożliwiłaby mi zrealizowanie marzenia o bieganiu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, ile ważysz, ale autorzy zachęcają do marszobiegów, które, jak twierdzą, są skuteczne w przypadku osób z dodatkowymi kilogramami. I podają oni wspaniałe przykłady, że pierwszy bieg może być świetnym początkiem do zmiany na lepsze :)

      Usuń
    2. alison, sądząc po zdjęciach z Boliwii, ważysz mniej więcej tyle co ja, ja właśnie zaczęłam dwa tygodnie temu od marszobiegu i jest super, a kilogramy powoli lecą w dół i będzie coraz lepiej :)

      Usuń
  6. Wytrwała jesteś, że chce Ci się pisać recenzje takich książek.

    Pozdrówko,
    Neuromeat
    --
    http://naddartastrona.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Książka dała Ci energię :) I dobrze, bo aktywność jest fajna, tylko trzeba sobie znaleźć taką, jaka pasuje, a każdemu może pasować co innego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie :) Dla mnie ćwiczenia w domu okazały się strzałem w dziesiątkę :)

      Usuń
  8. Ja od dawna staram się zmusić swoje ciało do fali ćwiczeń, ale kiepsko mi wychodzi. Raz na jakiś czas wyjdę pobiegać po parku lub pojeździć na rowerze, ale jeżeli chodzi o takie ćwiczenia w domu - marnie mi idzie.
    A słodycze uwielbiam. Więc możliwe, że potrzebuję w sobie jakiegoś włącznika na start

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana! O mojej walce ze słodkim nałogiem mogłabym napisać epopeję! :)

      Usuń
  9. brzmi dobrze. jakby mogła choć trochę rozwiązać moje problemy z motywacją do biegania :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Samo przeczytanie książki nie rozwiąże go na pewno... ale sama lektura na pewno będzie inspirująca i pomocna :)

      Usuń
  10. Przyczepię się, mężczyzna również może korzystać z tych materiałów i czerpać korzyści :))

    Pozdrawiam Michał
    Jak schudnąć?

    OdpowiedzUsuń
  11. Święta prawda, nie ma cudów jeśli chodzi o odchudzanie i tylko praca nad sobą i ćwiczenia są w stanie zmienić coś. Jednak są metody, które wspomagają trening i dietę...

    OdpowiedzUsuń