środa, 29 sierpnia 2012

Tytuł mówi sam za siebie :) (Wyznania upiornej mamuśki - Jill Smokler)

Tytuł: Wyznania upiornej mamuśki
Autor: Jill Smokler
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka (dziękuję!)
Liczba stron: 190
Rok wydania: 2012


Książka Jill Smoker najpierw prawie miesiąc czekała na półce na odpowiedni moment... a potem pochłonęłam ją za jednym zamachem, w dwie godziny! Jest to bowiem jedna z tych lektur, od których nie można się oderwać. Jak już człowiek zacznie czytać, to człowiek przestanie dopiero wtedy, gdy dojdzie do ostatniej strony.

Jill Smokler jest matką trójki dzieci: jednej dziewczynki i dwóch chłopców. Przed ich urodzeniem pracowała jako architekt wnętrz, spędzając wolny czas głównie na zakupach. Pierwsza ciąża była dla niej kompletnym zaskoczeniem, czuła się zupełnie nieprzygotowana na to, co ma ją spotkać. Dwie następne... no cóż. Dwie następne wcale nie sprawiły, że nagle zaczęła spełniać się w roli perfekcyjnej mamy, zawsze uśmiechniętej, piekącej domowe ciasteczka i angażującej się w życie szkoły. 

Autorka kilkakrotnie podkreśla, że nie jest pisarką, a Wyznania upiornej mamuśki powstały na podstawie bloga, którego zaczęła prowadzić między czytaniem książeczek, a przygotowywaniem dzieciom obiadu. 

Nie jestem mamą, ale nawet mi jest łatwo zauważyć, że kwestie, o których pisze autorka są często przemilczane. Stwierdza ona bowiem, że macierzyństwo to nie sama słodycz, że zdarza jej się mieć serdecznie dość swoich pociech i czasem na obiad podaje im chleb z masłem orzechowym.

Jill Smokler pisze w sposób lekki i zabawny, przytacza wiele komentarzy czytelników swojego bloga, przy których prawie umarłam ze śmiechu. Nie mam pojęcia jednak, dlaczego nazywa się "upiorną". Dla mnie jest po prostu szczera, a to, że czasem najchętniej wysłałaby swoje pociechy w kosmos... zdarza się najlepszym, prawda :)?

Książkę serdecznie polecam mamom, które będą miały okazję skonfrontować swoje doświadczenia z doświadczeniami autorki. Myślę jednak, że w tym przypadku posiadanie dzieci nie jest konieczne, aby świetnie się bawić przy lekturze - książka stanowi świetny antydepresant, w dodatku wydawany bez recepty! :)

Polecam! :)

20 komentarzy:

  1. książka o ciekawej tematyce, chętnie ją przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. cześć (: chciałabym Cię zaprosić na www.fressyy.blogspot.com jeśli masz czas i chęci to odwiedź mojego bloga (:

    OdpowiedzUsuń
  3. mamą co prawda jeszcze nie jestem, ale chyba się skuszę - a już na pewno podrzucę mojej mamie ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. I właśnie dlatego ja nie planuje dzieci:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie mogę się doczekać swojej pociechy :D
    Ciekawe, czy też będę mieć momentami chęć pokazania jej środkowego palca, gdy zamknie za sobą drzwi :P

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja w ogóle nie chciałam przyjąć tej książki do recenzji - opis mało ciekawy, okładka okropna. Ale czytam pełne zachwytów recenzje, co oznacza, że nie jest tak źle, jak się obawiałam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja, nie patrząc na okładkę, skusiłam się na tematykę. I bardzo mi się spodobała :)

      Usuń
  7. Bardzo chcę sięgnąć po tę książkę. Nie mam jeszcze swojej pociechy, ale od wielu lat codziennie mam styczność z dziećmi i doskonale wiem, że bywa z nimi bardzo ciężko. Z tego względu chętnie zapoznałabym się z tą lekturą. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Książka jest moim celem i na pewno ją przeczytam. :) Bardzo fajna i zachęcająca recenzja :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja również mam zamiar sięgnąć po 'Wyzwania upiornej mamuśki'. Sama jestem mamą, mam nadzieję, że nie upiorną ;)
    Oczywiście podpisuję się pod słowami autorki, że macierzyństwo to nie sama słodycz. Dzieciom czasami bardzo daleko do śmiejących się zadowolonych pulchnych bobasków z reklam tv :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Hmm... na pewno polecę mamie :D
    Zapraszam http://ksiazkowy-kacik.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Jakoś mnie do tej książki nie ciągnęło. Okładka okropna (co Klaudyna potwierdza), tytuł też jakiś taki z d... No ale widzę, że mogło być ciekawie.
    O jakich sytuacjach (przemilczanych przez matki) pisze autorka?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No np. o tym, że jedno z dzieci lubi się bardziej i jest wyraźnym faworytem. Albo o tym, że wszystkie inne dzieci oprócz własnych, uważa się za wstrętne bachory, a sympatia im okazywana jest nieszczera. Nie mam książki przed sobą, ale sporo jest takich "kwiatków" :)

      Usuń
  12. Fajnie ją opisałaś , ciekawe ;) Może kiedyś przeczytam ;D
    zapraszam :
    http://whereverigo.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  13. Wiem, że nie powinno się oceniać książki po okładce, ale ten dzieciak skutecznie mnie zniechęca :P

    OdpowiedzUsuń
  14. Słyszałam o tej książce. Bardzo fajna się wydaje, ale chyba na razie nie mam za bardzo ochoty na nią.

    OdpowiedzUsuń
  15. mamą nie jestem, a mimo to chętnie bym się zapoznała z tą książką :)

    OdpowiedzUsuń