wtorek, 29 maja 2012

Kto chce książkę od Świata Książki? (KONKURS!!!)


Drodzy Czytelnicy! Mam dla Was egzemplarz książki Początek, ufundowany przez wydawnictwo Świat Książki. Uczciwie przyznaję, że swój egzemplarz doczytałam tylko do trzeciego miesiąca, ale już tyle wystarczyło, bym stwierdziła, że książka jest naprawdę świetna. Łączy w sobie bowiem nie tylko opis doświadczeń związanych z ciążą, lecz także przedstawia wyniki badań i odkrycia naukowców na ten temat. Annie Murphy Paul, dziennikarka i pisarka, publikująca m.in. w The New York Magazine, pisze ze swadą i humorem, niejako mimochodem przekazując rzetelną porcję wiedzy. I, co mnie bardzo cieszy i na co zwróciła uwagę Anna Dziewit, nie ma tu tak charakterystycznego straszenia. Bo właśnie na straszeniu opiera się większość książek adresowanych dla ciężarnych i młodych mam: jeśli nie będziesz robić tego i tamtego, to zaszkodzisz dziecku, a nie daj Boże, jak zrobisz to i to - straty i szkody będą nieodwracalne! Tutaj przyjęto taktykę odwrotną: Twój wpływ na maleństwo może być naprawdę pozytywny! I to w większym stopniu, niż sądziłaś! 

Co zrobić, aby dostać książkę? Jako iż Początki w dużej mierze traktują o tym, jaki wpływ na rozwój malucha ma życie płodowe, ja proponuję małą modyfikację Pytanie konkursowe brzmi:

Którą książkę z dzieciństwa zapamiętałaś/eś najlepiej i jaki wpływ miała ona na Ciebie?

Z odpowiedzią na to pytanie nie mam najmniejszego problemu. Bez wątpienia była to Ania z Zielonego Wzgórza, książka, którą do dziś uwielbiam. I chociaż Ania nienawidziła swojego koloru włosów, to właśnie przez nią ja jestem ruda z wyboru - na poparcie zaś mam całe albumy dowodów i można przekonać się o tym chociażby tutaj

Odpowiedzi proszę zostawiać w komentarzach, do piątku, do godziny 12:00. Wieczorem ogłoszę wyniki.A więcej o książce można przeczytać na stronie Świata Książki.

Powodzenia! :)

19 komentarzy:

  1. Ania z Zielonego Wzgórza i na mnie miała bardzo duży wpływ. Zresztą do dziś cytuję fragmenty pierwszego tomu.

    Ale wcześniej pojawiła się książka, która nadal wywiera na mnie wrażenie - "Bracia Lwie Serce" Astrid Lindgren. Zawiera wiele wartości, które były i są dla mnie istotne - wiara w dobro, poświecenie dla drugiej osoby. A jednocześnie życie po śmierci i chyba zaczątki zauroczenia fantastyką.

    OdpowiedzUsuń
  2. W dzieciństwie bardzo intensywnie czytałam - samodzielnie od 5 roku życia. Najbardziej zapadły mi w pamięć książki o Marry Poppins - cykl pięciu książek, które otrzymałam jako nagrodę za dobre wyniki w nauce. Rozczytywałam się w nich przez część wakacji. Opalałam się na łące i z trawą w ustach pochłaniałam strona za stronę przygody niesamowitej opiekunki dziecięcej, której magia była nieobca.
    Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  3. Moją ulubioną książką była Lassie wróć. naprawdę ją kochała i to do dzisiaj bodaj jedyna książka, jaką czytałam więcej niż 2 razy. jak na mnie wpłynęła? Dosłownie oszalałam na punkcie owczarków szkockich. Niestety sama nie miałam na takiego najmniejszej szansy bo moja mama zawsze bała się zwierząt. jaka była moja radość, gdy sąsiadka z bloku kupiła sobie takiego psa! Często czatowałam na nią na klatce schodowej, by choc chwilkę na niego popatrzeć, czasem go pogłaskać. Ta owczarkowa mania trwała naprawdę długie lata... Paradoksalnie obecnie posiadam nie psa ale kota - którego kocham nad życie :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. "Spotkanie nad morzem" - książka ta nadała mi więcej pewności siebie, kiedy przeczytałam, że każdy na swój sposób jest inny i mimo tego, może nawiązać nową, prawdziwą przyjaźń. Prosta fabuła, piękny język - myślę, ze spokojnie można ją podsunąć współczesnym, nowoczesnym dzieciom, które jest są często zamknięte, albo mało pewne siebie. Taka motywująca książka. :)

    bemeraude@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wezmę udziału w Konkursie - mam już tą książkę - życzę powodzenia innym blogowiczom :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Moją ulubioną książką z okresu gdy byłem jeszcze pacholęciem byli "Chłopcy z placu broni". Uważam że to właśnie ta książka ukształtowała mnie jako człowieka, nauczyła współczucia i empatii. Wielokrotnie ją czytałem i nigdy nie straciła autentyczności mimo upływającego czasu. Uważam że powinna być ona lekturą w szkole, ale nie we wczesnych klasach szkoły podstawowej ale w tych późniejszych klasach gimnazjum. Z biegiem lat człowiek dostrzega inne wartości jakie niosą za sobą książki. "Chłopcy z pacu broni" niosą za sobą wartości uniwersalne i ponadczasowe, także uważam że każdy powinien przeczytać tę książkę. W świecie braku autentyczności i empatii powinna to być pozycja obowiązkowa dla każdego!

    pozdrawiam
    007matmat@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Zawsze miło będę wspominać "Historię żółtej ciżemki" - ciężko określić, co mi dała lektura tej książki. Wszystkie lektury przecież coś znaczyły, coś ze sobą niosły ale ta bardzo mocno zapadła mi w pamięć. Może dlatego, że życiem bohatera rządził przypadek a dzięki swojemu talentowi i pokorze osiągnął coś w życiu. Coś pięknego, bo ołtarz jego dłuta oglądamy przy każdej wizycie w Krakowie... :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Muminki. Stanowczo Muminki:) Rodzice czytali mi książkę jeszcze jak byłam w brzuszku i czytali by mi całe 9 miesięcy, ale skończyło się na 7 miesiącach, bo się mnie na świat spieszyło i potem w inkubatorku musiałam troszkę posiedzieć. Wesoło nie było. Potem jak już byłam w domku to nadal mi czytano Muminki (takie 8 tomowe stare wydanie)i tak przez lata. Jak byłam większa czytałam już sama, ale to już nigdy nie było to samo. Moja ulubiona cześć to Zima w Dolinie Muminków i Kometa nad Doliną Muminków. Najmniej lubiana część to ostatnia coś z listopadem w tytule. Najbardziej lubiłam Paszczaka i Włóczykija wkurzał mnie Ryjek, bo był tchórzliwy (jak ja) i upierdliwy. Ach ileż w książce jest prawdy o życiu, każda postać ma inną osobowość. Czasem sobie jeszcze je podczytuje. Bardzo jestem ciekawa książki i zastanawiam się czy pod jej koniec jest także coś na temat samego porodu. Bo to, że to jak przebiegał czy był skomplikowany, naturalny itp ma znaczenie dla psychiki dziecka to wiadomo, ale chętnie bym się dowiedziała o tym więcej:)
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Oj długo można byloby wymieniać...Dzieci z Bulerbyn, bo zawsze do nich wracam, do takiego świata, gdzie dziecinstwo ma słodki smak zabawy, gdzie marzenai się spęłniają, a rodzinna zajmuje szczegolne miejsce. czytałam tyle razy, że już nawet nie zliczę...

    OdpowiedzUsuń
  10. Oczywiście "Dzieci z Bullerbyn" :) Ggy przeczytałam tą książkę od razu ją pokochałam oraz pokochałam ogólnie czytanie :) Zawsze ten utwór kojarzyć mi się będzie z domem-tym prawdziwym pełnym miłości,życzliwości i wzajemnego zrozumienia. Myślę,że właśnie dlatego tak często wracam do tej lektury :)
    Pozdrawiam
    hiperbola@onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  11. Zdecydowanie Baśnie Andersena chociaż nie wiem jakie dokładnie i czy napewno Andersena. Trochę to dziwne, ale było to tak w szkolnej bibliotece było kilka egzemplarzy okazało się, że koleżanka wypozyczyła taką samą i zaproponowała zakład "kto szybciej przeczyta" oczywiście ja wygrałam :)i została mi pasja do książek do dnia dzisiejszego choć teraz już się nie "ścigam" :)

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Na półce obok mojego łóżka leży pewnie najbardziej zniszczone wydanie "Dzieci z Bullerbyn" jakie kiedykolwiek widzieliście. Sklejone kilkanaście razy taśmą, chociaż i tak ze środka wypadają luźne kartki. Najbardziej ukochana książka dzieciństwa, pierwsza książka przeczytana samodzielnie. Kilkanaście lat później od czasu, kiedy przeczytałam ją po raz pierwszy zdecydowałam się na naukę szwedzkiego. Wciągnęłam się w tą śmieszną melodyjność niepodobną do żadnego innego języka. Oglądałam ślub księżniczki Wiktorii na żywo mając łzy w oczach, sprawdzam tanie loty do Sztokholmu, wciąż próbuję odłożyć na kurs, żeby (pod)uczyć się jeszcze bardziej. Kiedy mówię o szwedzkim ludzie patrzą zdziwieni, kiedy coś powiem w tym języku wybuchają śmiechem, wciąż pytają "Ale dlaczego szwedzki?". A jedyna słuszna odpowiedź: "Bo marzę o przeczytaniu "Dzieci z Bullerbyn" w oryginale".

    wszystkojestnieczytelne@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  13. "Tajemniczy ogród" była to książka, która niesamowicie mnie wciągnęła. Po kilku latach sięgnęłam do niej znowu. Jaki wpływ miała na mnie? Na pewno staram się nie oceniać ludzi po wyglądzie, muszę kogoś dobrze poznać, by wiedzieć jaki jest. Również jeszcze jak byłam młodsza marzyłam o swoim ogródku. Lubiłam przesadzać kwiatki u mojej babci w ogródku, a teraz mam swój :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Z dzieciństwa najmocniej zapamiętałam "Szkolne przygody Pimpusia Sadełko". Treści nawet nie pamiętam, ale była to moja pierwsza wypożyczona z biblioteki książka. Oprawiona w przybrudzoną biblioteczną folię, ale z jakim namaszczeniem brałam ją z półki, z jaką dumą niosłam do domu i wreszcie - z jaką uwagą ją chłonęłam! To było przeżycie!

    OdpowiedzUsuń
  15. Zapomniałam napisać o wpływie, tak bardzo pochłonęły mnie wspomnienia :) Dla mnie był to początek mojej czytelniczej drogi, zaczęłam sięgać po więcej książek, założyłam specjalny zeszycik, w którym notowałam przeczytane książki (autor, tytuł, rok wydania, a nawet własnoręczna ilustracja nawiązująca do treści). Od tej pory każda książka (no, prawie ;)) jest dla mnie małym dziełem sztuki, cudem, wartym odnotowania - już nie w zeszyciku, a na blogu lub w pamięci.

    OdpowiedzUsuń
  16. Moją ulubioną książką z dzieciństwa jest "Malutka czarownica" - czytałam ją niezliczoną ilość razy, zastanawiając się nad znaczeniem słowa "dobry" i nadal mam w swojej biblioteczce ten bardzo już sfatygowany egzemplarz.

    OdpowiedzUsuń
  17. Seria książek o Tomku Alfreda Szklarskiego. Podsunął mi te książki tata, do dnia dzisiejszego czuje do nich ogromny sentyment. Tyle akcji, tyle przygód, ludzi, ciekawostek. Pokochałam ten cały świat! Chciałam więcej i więcej!
    Dzięki tym książką poczułam chęć do poznania świata, ludzi. Pragnęłam przygód. Uwielbiałam wyjeżdżać na kolonie, obozy. Czekałam kiedy tylko będą organizowane podchody, kiedy będzie można poczuć się trochę jak bohater, który musi dać z siebie wszystko,być przywódcą dla słabszych, pocieszycielem dla przestraszonych, takim detektywem w nieznanych terenach. Ogromnie mnie to uszczęśliwiało. W szkole trafiłam na wspaniałą nauczycielkę, która została naszą wychowawczynią. Zabierała nas co chwila na jakieś rajdy rowerowe, pikniki, wyjazdy, spływy kajakowe. Od szkolnych przygód minęło tak wiele lat, a poczucie spełnienia i przynależności do wspaniałej grupy przyjaciół łączy się właśnie z tymi książkami. Byliśmy paczką klasową, całą klasą. Nikt nie był gorszy, nikt nikogo nie wyzywał. Wspaniale spędzaliśmy razem czas.
    Książki te mają od lat swoje miejsce na regale w moim pokoju, w rodzinnym domu. Czekają na moje dzieci, które mam nadzieje również pochłoną pasję do świata.

    OdpowiedzUsuń
  18. Dużo było takich książek,ale duże wrażenie zrobiła na mnie książka,"Chłopcy z placu broni"przeczytałam ją kilka razy.

    OdpowiedzUsuń
  19. A to ja też się podzielę, przy święcie, cóż to za dzieło zatrząsnęło moim dziecięcym światem, a co! Momencik…
    To oto tomiszcze baśni http://pstrobazar.blogspot.com/2011/04/andersen-i-garwatowska.html ilustrowane przez moją imienniczkę, było moja biblią. Będąc małym szkodnikiem wmówiłam sobie, że to sam pan Andersen był autorem tych mrocznych ilustracji, które jakże mnie pociągały! No zwróćcie proszę uwagę na autoportret (sic!) pisarza – ryc.1. Nie hipnotyzuje?! Tia… A opowieść, która odcisnęła piętno na mojej dziecięcej psyche to „Dziewczyna, która podeptała chleb”, przeczytana po raz pierwszy na głos przez moją matulę. Oj lały się łzy wielkie jak grochy, lały. Ciągotki do mrocznych opowieści zostały, tak jak i potrzeba katharsis. Byle nie za często, co by w melancholię nie popadać ;)

    OdpowiedzUsuń