środa, 23 listopada 2011

Ile zapamiętujecie z przeczytanych książek?

Mapy myśli... na pewno spotkaliście się z tym sposobem notowania - jednak zastanawiam się, czy ktoś faktycznie z niego korzystał? Ja po przeczytaniu książki, a w zasadzie książeczki, Marcina Matuszewskiego i Radosława Lasko jestem w równym stopniu zachęcona, co nieprzekonana. A zainteresowała mnie ta pozycja głównie dlatego, iż sporo miejsca poświęca się w niej temu, co i ile zapamiętujemy w trakcie lektury.

Co mnie zachęca do tej metody? Skuteczność. Przede wszystkim jest ona zgodna ze sposobem, w jaki pracuje nasz mózg. Nie myślimy bowiem całymi zdaniami, lecz obrazami, słowami - kluczami, operujemy skojarzeniami. Notatki linearne natomiast są zaprzeczeniem tego procesu, poza tym ich tworzenie, a potem czytanie i nauka z nich zajmuje dużo czasu i jest mało skuteczna - tak twierdzą autorzy. Mapy myśli pod tym względem tradycyjne notatki biją na głowę. 

Dalej: MM podobno świetnie sprawdza się wtedy, jeśli chcemy zapamiętać treść książki. Czytam dużo, ale równie dużo zapominam - i to niestety boli. Tym bardziej, że samo czytanie, to najmniej efektywna forma zapamiętywania. Średnio książkę, która ma 300 stron, czytamy ok. 6-8 godzin. Po dwóch tygodniach pamiętamy zaledwie 10% tego, co przeczytaliśmy - straszne!

Jakie są propozycje? Podkreślać i zaznaczać w trakcie czytania, a następnie na podstawie tego zrobić MM. Później zawartość książki można sobie błyskawicznie powtórzyć.

Czy ktoś z Was notował treść książki właśnie w ten sposób? Wiadomo, że nie będę rozrysowywać wszystkich czytanych lektur, ale np. żałuję, że "Ręki Flauberta", o której pisałam wczoraj, nie mam w notatkach. A tym, co mnie zniechęca, są moje własne przyzwyczajenia - jakoś nie wyobrażam sobie siebie siedzącej z kredkami i rysującej bohomazy. 

To tyle wieczornych rozważań... być może następna recenzja będzie właśnie w formie mapy myśli! :)

Nad książką podumałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Sensus.pl.

M. Matuszewski, R. Lasko, Mapy myśli, Sensus.pl, 2011, s. 144.

17 komentarzy:

  1. hmmmm... jeśli książka mnie interesuje pamiętam wszystko, nawet jeśli jest to książka z przed kilku lat i nie pamiętam o jeśli ktoś zaczyna mówić coś nie tak jak było zaraz sobie przypominam ^^

    co do zaznaczania itp zawsze robiłam to w szkole w podręcznikach ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Mapy myśli robiłam kiedyś często, ale nigdy czytając "dla siebie" - stosowałam je jak się uczyłam, z książek i tekstów na studiach. Nie za bardzo wyobrażam sobie, że miałabym je robić do "prywatnych" lektur. Owszem - zapominam z nich bardzo dużo, często o książkach czytanych parę lat temu mogę powiedzieć niewiele więcej ponad to, czy mi się dana książka podobała, czy nie... Żałuję, że więcej nie zostaje mi w głowie. Ale mimo wszystko nie przemawia do mnie pomysł robienia z nich map myśli.

    OdpowiedzUsuń
  3. HaloGosza - ja też, ale zawsze ołówkiem, bo po książkach się nie pisze :P

    Karolina - ja na studiach robiłam tradycyjne notatki, z których potem nie chciało mi się uczyć :P Właśnie mi jest szkoda tego, że tak wiele zapominam, często łapię się na tym, że przypomina mi się jakaś scena, obraz - i nie mam pojęcia skąd to jest! Od kilku lat natomiast udzielam korepetycji z języka polskiego i niektóre książki czytam wciąż od nowa - z nich mam ochotę sobie MM zrobić. Albo z biografii własnie, żeby nie szukać w książkach ciągle tych samych faktów. Zastanawiam się jednak, czy nie będę miała problemu z przestawieniem się, czy ja z tych map faktycznie skorzystam...?

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam uraz do mapek mysli, bo na studiach pewna prowadząca zmuszała nas do robienia mapek myśli i robilismy je do znudzenia i na ocenę, to było straszne. Teraz po latach... sama nie wiem, może rzeczywiście coś w tym jest, że to lepsza metoda zapamiętywania... Ale jakoś nie jestem przekonana.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziwne... oceniać coś, co powinno być indywidualne i robione wyłącznie dla siebie. Uczyłaś się z nich potem?

    OdpowiedzUsuń
  6. Z książek o skutecznej nauce i czytaniu polecam ksiązki pana Buzana.

    Stosowałam czasem mapy myśli, ale jednak wolę "moją" metodę- rysuję kojarzące mi się hasła i je podpisuje. Czyli nie mapa myśli, ale jej wycinki. Hasła opracowane obrazkowo

    OdpowiedzUsuń
  7. wiesz co, to świetna zabawa, rysowanie takich map ;-) rzeczywiście bardzo ułatwiają zapamiętywanie. niestety wciąż jakoś nie potrafię zrobić mapy ze wszystkiego, co przeczytam... choć ponoć nadają się do każdego rodzaju wiedzy do przyswojenia.
    z innych książek to wymieniony wyżej Tony Buzan, a w Polsce piękny kurs mapologii stworzyła pani Katarzyna Szafranowska, prostszy i przyjemniejszy niż Buzan w odbiorze ;-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wszystko co mnie zachwyca, Kasiek - autorzy bazują na Buzanie, widać, że to jego pilni uczniowie :) A podobno to, czego nie da się przedstawić na mapie myśli, to bzdury, których nie warto się uczyć :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Co fakt, to fakt - przy takiej iloci ksiazek ciezko zapamietac wsyzstkie szczegoly, ale u mnie krotkie notatki, robione na biezaco swietnie sie sprawdzaja. Nie wyobrazam sobie pisania po ksiazkach, ani tym bardziej rysunkow, bo choc jestem milosniczka prac recznych, to na prawde nie wiem co bym miala rysowac przy lekturze takich "Dziewczyn wojennych" na przyklad :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie uczyłam się z nich, bo jak ktoś do czegoś zmusza, jak robi się coś na siłę, to człowiekowi to brzydnie. Mam swoje sposoby na notatki. Teraz na spokojnie przy lekturze kolejnej ksiązki może się skuszę i przełamię do zrobienia mapy myśli i zobaczę co z tego wyjdzie :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Hmm... ja pamiętam, że w liceum przyszedł do nas jakiś pan na pogadankę, żeby nam wytłumaczyć czym są mindmaps i że one pozwolą nam się szybciej uczyć. Ja jestem tradycjonalistką i wolę sobie robić zwykłe notatki. Przy próbach twórczych mindmap miałam problem: gubiłam się, miałam za mało miejsca na rozwinięcie myśli, nie potrafiłam połączyć ze sobą postaci, ani wątków (bo przecież idea mind map jest taka, że wszystko z siebie wynika). Może gdyby mnie ktoś porządnie nauczył jak to się buduje...

    No i wygrało chyba też to, że mam całkiem niezłą pamięć i wystarczą mi hasła, żeby zapamiętać szczegóły.

    OdpowiedzUsuń
  12. Magotkowo -- na "Dziewczyny wojenne" akurat miałabym pomysł: jedna gałąź, to jedna historia, dalej hasła i nazwiska... tak myślę :)

    Aneta - ja też tak planuję... ale dopiero, jak będę czytać jakąś książkę, której treść faktycznie będę chciała zapamiętać.

    Dziewczyno - no ja właśnie chyba też nie do końca będę potrafiła notować jedynie hasłowo. Co z tego, że napiszę sobie jakieś słowo... a potem zapomnę, co konkretnie miałam na myśli? Chociaż... chyba mimo wszystko spróbuję :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Znam mapy myśli i bardzo je sobie chwalę:) Nie jest to zbyt czasochłonny sposób robienia notatek i naprawdę pozwala zapamiętać szczegóły, które w trakcie lektury nam umykają. Pamiętam, że przygotowując się do egzaminów z literatury (ale nie tylko) MM były bardzo pomocne (a wiadomo - na polonistyce pochłania się książki w ilościach hurtowych:D). W związku z tym polecam wszystkim nieprzekonanym:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Zaczytana - o proszę, czyli znalazłam osobę, która je stosuje i chwali sobie tę metodę :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Nigdy nie stosowałam, ale chyba dlatego, że nie odczuwałam takiej potrzeby...

    OdpowiedzUsuń
  16. Lubię takie pozycje, bo zawsze wydaj mi się, że ludzki mózg ma nieograniczone możliwości i wystarczy się troszkę postarać. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  17. Stosowałam tę metodę na IV roku studiów ucząc się do egzaminu z literatury i byłam bardzo zadowolona z efektów. Schematy mam do tej pory i muszę powiedzieć, że mimo iż po latach mam jedynie mgliste pojęcie o fabule, to wystarczy jedno spojrzenie na mapkę abym sobie przypomniała nieco więcej szczegółów z danej lektury. Po Twojej notce nawet nabrałam ochoty, by znowu korzystać z mindmappingu, ciekawe jak sprawdziłby się w moim przypadku na użytek prywatny... :)

    OdpowiedzUsuń