czwartek, 6 października 2011

Wspólnota kobiecych doświadczeń? (Kiedyś przy Błękitnym Księżycu - Katarzyna Enerlich)


Prozę Katarzyny Enerlich znam i lubię, jednak to, co spotkało mnie przy lekturze tej książki jest... inaczej: ostatni raz podobne emocje towarzyszyły mi dawno, dawno temu w trakcie czytania "Dziewczyny z zapałkami" Anny Janko. W obu przypadkach maksymalnie wczułam się w emocje głównych bohaterek. Zaczęłam czytać... i już nie mogłam przestać, na każdej stronie odnajdując uczucia, które w jakimś okresie życia i mi towarzyszyły. W obu przypadkach jest to nieco dziwne, gdyż nigdy nie miałam takich doświadczeń jak te opisywane w książkach.

W mojej rodzinie zawsze była mama i tata, tata nigdy nie miał problemów z alkoholem, w miarę możliwości rodzice spełniali moje zachcianki, nigdy nie musiałam wykradać i sprzedawać książek, żeby móc kupić sobie nową bluzkę, nie musiałam się wstydzić przed rówieśnikami. Nigdy też nie straciłam dziecka, o ile wiem, w mojej rodzinie nie ma jakiś traumatycznych tajemnic, które ktoś przede mną ukrywa. Basia, bohaterka "Kiedyś przy Błękitnym Księżycu" różni się ode mnie jeszcze tym, że często zmieniała partnerów, tak naprawdę szukając bliskości, wikłała się w chore związki, trzykrotnie poroniła. A jednak...

No właśnie: a jednak. Chyba istnieje coś takiego, jak wspólnota doświadczeń, a może raczej stanów, uczuć - nie wiem, jak to nazwać - właściwa wszystkim kobietom. I dzięki temu odnajdują się one w historiach, które pozornie ich nie dotyczą? Bo ja się w tej historii naprawdę odnalazłam, chociaż przecież zupełnie nie powinnam. Nie tylko ogromnie się wczułam, ale też wzruszyłam. Nie tylko się wzruszyłam, ale też zaczęłam zastanawiać nad rzeczami z pozoru banalnymi, a jednak ważnymi, o których autorka pisze. Nad tym, że nic w naszym życiu nie dzieje się przypadkowo, że gdzieś w tym wszystkim jest jakiś wyższy plan, którego możemy nie ogarniać, ale nie jesteśmy w stanie go uniknąć. Zamyśliłam się nad tym, że los często plącze ścieżki, aby potem wszystkie one zbiegły się w jakimś jedynym możliwym punkcie. I już tak całkiem banalnie przyszło mi na myśl, że chyba warto czasem pocałować wiele żab, żeby znaleźć tą jedną, która okaże się księciem :)

Nie potrafię napisać, czy Katarzyna Enerlich napisała książkę wesołą czy smutną, swoją najlepszą, czy może przeciętną - zupełnie o tym w trakcie lektury nie myślałam, nie analizowałam. Dla mnie jest to jedna z książek już osobistych, do postawienia na półce, wracania myślami i pożyczenia przyjaciółce. Także Aniu droga, szykuj się na lekturę! :)

K. Enerlich, Kiedyś przy Błękitnym Księżycu, MG, s. 256.

10 komentarzy:

  1. Skarletko wygląda na to, że jesteś bardzo empatyczną osobą :).
    Doświadczenia, o których wspomniałaś są mi znane, dlatego czym prędzej sięgnę po tę książkę, tym bardziej, że mam ją na półce. Jakoś wcześniej nie zauważyłam o czym jest powyższa książka ;).

    OdpowiedzUsuń
  2. Maya - nie w przypadku każdej książki tak jest, tutaj naprawdę wyjątkowo się wczułam, ale też fakt, że książka ma w sobie ogromny ładunek emocjonalny :) Przeczytaj, skonfrontujemy odczucia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja może aż tak mocno się nie wczułam w tą książkę, ale zgodzę się z tym, że odczytuje się ją emocjami, sercem - nie rozumem. Myślę też, że ta powieść nie jest tylko o dziecku alkoholika, ale o każdym człowieku, który został kiedyś skrzywdzony, który z jakiegoś powodu czuje się gorszy od innych. Jest uniwersalna.

    Piękna książka.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Oleńko - pięknie napisane i muszę się zgodzić: książkę odbiera się sercem, nie rozumem. Nie analizowałam, czy odpowiada mi styl autorki, nie zastanawiałam się, czy zachowane jest prawdopodobieństwo psychologiczne, po prostu dałam się ponieść bez żadnego "ale". A że to opowieść uniwersalna - tak, o tym też piszę: większość kobiet może w niej odnaleźć coś swojego.

    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiem, wiem, że to zauważyłaś :) - ja zaryzykuję stwierdzeniem, że nie tylko kobiet ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Oleńko - przekonajmy jakiegoś mężczyznę do lektury i zapytajmy o wrażenia :)

    OdpowiedzUsuń
  7. :)
    tam jest jeden cytat, mniej więcej coś takiego: "czemu mężczyźnie trzeba powtarzać 20 razy to, co kobieta pojmie za pierwszym razem" :D

    a o moich wrażeniach możesz poczytać, jeśli chcesz: http://mysli-wrazenia-interpretacje.blogspot.com/2011/07/cud-przemiany-katarzyna-enerlich-kiedys.html

    OdpowiedzUsuń
  8. Będę tę książkę miała na uwadze, bo po przeczytaniu Twojej recenzji wydaję mi się, że warto. Ponadto, poznam nazwisko autorki, bo póki co jest mi jeszcze obce :) Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie czytałam jeszcze żadnej książki tej autorki, więc muszę nadrobić te braki, tym bardziej iż ostatnio bardzo lubię twórczość polskich pisarzy.

    OdpowiedzUsuń
  10. Oleńko - dziękuję za zaproszenie :) Hihi, ten cytat akurat przegapiłam :)

    Domi - oj warto :)

    Cyrysia - ja tak naprawdę polskich pisarzy odkryłam kilka miesięcy temu i coraz bardziej polską literaturę lubię :)

    OdpowiedzUsuń