czwartek, 13 października 2011

O życiu na 101%! (Magdalena Kulus - Blondyn i blondyna)

Plan na dziś był taki, żeby przeleżeć w łóżku z książką i z paskudnym choróbskiem, ale jak wiadomo nie od dziś: książki mają wartość terapeutyczną, toteż pod wpływem lektury "Blondyna i Blondyny" wygrzebał się spod kocy i zasiadłam do komputera.

Określenia, jakie przychodzą mi na myśl po lekturze, to niezwykła, mądra, ciepła, optymistyczna, "przebudzająca" opowieść, oparta na notatkach z bloga prowadzonego przez autorkę. O sile życia, o małych - wielkich wyzwaniach, o przyjaźni, o pasji, o pełnej wyzwań codzienności. I wbrew pozorom, wcale nie jest to książka o chorobie, chociaż Magdalena Kulus od wielu lat choruje na zanik mięśni, porusza się na wózku (zwanym w książce elektrykiem) i potrzebuje pomocy przy najprostszych czynnościach. Nie przeszkadza jej to jednak w chodzeniu na koncerty, do biblioteki, napisaniu pracy doktoranckiej, prowadzeniu warsztatów dziennikarskich, pracy z dziećmi w przedszkolu i normalnej pracy w Urzędzie Miasta.

Autorce od 2007 towarzyszy Igor, tytułowy Blondyn. To pies asystent, który, jak sama p. Magdalena pisze, zmienił jej życie diametralnie. Opisuje to, jak ćwiczy z Igorem, jak spacerują, bawią się, podróżują, przełamują kolejne bariery, również te mentalne. A Igor to pies do zakochania się: mądry, opiekuńczy, czasami niesforny, łakomczuch nad łakomczuchy. 

Książka Magdaleny Kulus zebrała już na blogach wiele ciepłych recenzji i ja chciałabym dołączyć się do tch zachwytów, bo i jest nad czym się zachwycać. Przede wszystkim autorka pokazuje, że tak naprawdę choroba nie jest żadną barierą, by żyć na 100%. Jeśli istnieją jakieś bariery, to wyłącznie w naszych głowach. Tak, to jest banał, ale "Blondyn i Blondyna" uświadamiają, że życie mamy jedno i tylko od nas zależy, czy spędzimy je aktywnie, ciesząc się każdą chwilą, czy też przewegetujemy przed telewizorem. 

A! Magdalena Kulus i jej niezwykły pies stali się pierwowzorami bohaterów jednej z powieści, którą napisała Monika Szwaja. Muszę koniecznie zapolować na nią w bibliotece (na książkę, nie Monikę Szwaję :) )

Polecam! Książka działa jak najlepszy terapeuta!

M. Kulus, Blondyn i Blondyna, SOL, 2011, s. 261.

10 komentarzy:

  1. Słyszałam o tej książce wiele dobrego. Mam nadzieję, że wpadnie w moje ręce już niedługo:)
    Zdrowia życzę:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Evito - dziękuję :) Biorę leki i czytam właśnie takie książki, powinno więc być dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj ja już od dawna ostrze sobie na nią ząbki:) Przeczytam jaki tylko skończę "Dziewczyny wojenne".

    OdpowiedzUsuń
  4. Kolmanko - hihi, fajny zbieg okoliczności, gdyż ja właśnie "Dziewczyny wojenne" planuję zacząć :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytałam na jej temat wiele dobrego i bardzo chciałabym przeczytać. Miałam okazję zajrzeć na bloga autorki - mam przeczucie, że to będzie świetna lektura :)

    OdpowiedzUsuń
  6. To byłabym dobra lektura dla mnie, bo ostatnio mam takiego lenia, że szukam bodźców, które postawią mnie na nogi! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Kamykowy - ja też tylko zajrzałam, ale planuję bliższą znajomość :)

    Domi - mnie zdołała wyciągnąć spod koca, więc daje radę :) Chociaż sama też poszukuję właśnie takich inspirujących lektur, gdyż jesień działa na mnie mocno usypiająco :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Przeczytałam Twoją recenzję i .... stwierdziłam jak czasami łatwo się pomylić. o tej książce do tej pory nie czytałam, nie słyszałam, a tytuł kojarzył mi się zupełnie z czymś innym. A tu proszę! Taka niespodzianka! Teraz będę jej poszukiwać.
    Ta historia potwierdza, że ludzie dotknięci słabością, chorobą, potrafią uczynić swoje życie tak bardzo wartościowym, iż często mnie taką postawa zawstydzają.
    A o której z powieści pani Moniki piszesz?

    OdpowiedzUsuń
  9. Uwielbiam pieski, blondynki (mam genialną siostrę) i takie klimaty. Na pewno przeczytam jak będzie mi dane. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Balbina - ja mam to samo! Czytając, było mi trochę wstyd za siebie, bo ile to razy, jeszcze na studiach, nie poszłam na zajęcia, bo... miałam katar? Albo nie zrobiłam czegoś... bo mi się nie chciało? A tu proszę! Można? Jeszcze jak można :)
    A co do powieści p. Moniki, to była to "Gosposia prawie od wszystkiego". Nie czytałam, ale Magda i jej pies zainspirowali autorkę do stworzenia postaci Lucy i Ferdynanda.

    Patka - Blondynka jest fenomenalna, a już w duecie z Blondynem - super! :)

    OdpowiedzUsuń