wtorek, 13 września 2011

O mężczyźnie, który może wszystko (Ostatni taki Amerykanin - Elizabeth Gilbert)


Elizabeth Gilbert jak dotąd przeczytałam wszystko, co zostało wydane w Polsce i jest to jedna z moich ulubionych autorek. Oczywiście jedne książki podobały mi się mniej ("Ludzie z wysp"), jedne bardziej ("I że Cię nie opuszczę..."), a w innych po prostu się zakochałam, chociaż teraz akurat tę książkę nazywa się kiczowatą i pseudo-uduchowioną (dobrze wiemy, o której mówię). "Ostatni taki Amerykanin" jest bez wątpienia jedną z najciekawszych powieści w tym rankingu i właściwie trudno mi powiedzieć, czy bardziej podobało mi się to tzw. "pseudo-uduchowienie" z jej pierwszej znanej mi powieści, czy biografia, którą tyle co skończyłam czytać.

Nie ukrywam, że z człowiekiem o imieniu Eustace Conway (polecam wpisanie imienia i nazwiska w wyszukiwarkę) pierwszy raz spotkałam się właśnie w tej książce, chociaż w Ameryce jest to postać powszechnie znana. Kim jest Eustace? Człowiekiem, który "jako siedemnastolatek zamieszkał w głuszy i trzydzieści lat później wciąż tam jest". To człowiek, który żyje jak nomada, mieszka w swoim indiańskim tipi i jest tytanem pracy. Eustace ma misję: namówić ludzi, żeby nie żyli w pudełkach, nie jeździli pudełkami, nie odwiedzali się w pudełkach innych ludzi. Jego życiowym celem było, chociaż może jest nadal, nakłonienie jak największej liczby osób, żeby żyli jak najbliżej przyrody, korzystali z rozwiązań, które wieki temu zostały wymyślone przez ich przodków. W tym celu tworzy swój raj, swoją utopię, Żółwią Wyspę. Jest to ogromna połać lasu, gdzie Eustace hoduje warzywa, zwierzęta, poluje, pije wodę ze strumienia, a kolejni hipisi, idealiści i ekolodzy przyłączają się do niego... by równie szybko odejść. Eustace nie jest bowiem człowiekiem, który co rano zrywa się o świecie i biega po mokrej trawie. O świecie Eustace pracuje, ciężko pracuje.

Eustace jest człowiekiem, dla którego nie ma rzeczy niemożliwych. Konno, wraz z dwójką przyjaciół przemierza w poprzek Amerykę, w takim czasie, jakiego nikt przed nim nie osiągnął. Kiedy spotykani na jego drodze ludzie deklarowali, że również chcieliby zdobyć się na coś tak szalonego, odpowiadał bez cienie wątpliwości w głosie: "Możesz!".

Najbardziej jednak ucieszyły mnie ostatnie rozdziały, kiedy to autorka przestała opisywać Eustace jako niemalże boga w ludzkiej skórze, lecz przedstawiła go jako zwykłego, zagubionego człowieka. Eustace miał fatalne relacje z ojcem, nie utrzymywał bliższych kontaktów z rodzeństwem, mimo wielu kobiet, które przyciągał jak magnes, nigdy nie założyć rodziny i nie doczekał się upragnionej gromadki dzieci. Praktykanci, którzy zjawiali się w jego raju, rzadko wytrzymywali dłużej niż kilka miesięcy.

Pod tym względem Eustace jest postacią tragiczną, idealistą, na którego przykładzie jasno widać, że nigdy nie można mieć wszystkiego i w życiu zawsze jest coś za coś. Eustace jest wcieleniem wolności, o której tak wiele osób marzy, ale czy jest naprawdę wolny? Ja doszłam do wniosku, że jednak nie, a o pardoks zakrawa fakt, że im bardziej wolny pragnął być, tym większy ciężar go przytłaczał.

Polecam, gdyż jest to świetnie napisała nietuzinkowej postaci, niezwykłego człowieka, ostatniego takiego dzikiego Amerykanina.

E. Gilbert, Ostatni taki Amerykanin, Rebis, 2011, s. 392.

16 komentarzy:

  1. Zaciekawiłaś mnie swymi odczuciami i przemyśleniami dotyczącymi tej książki i muszę przyznać, że nabrałam ochoty na poznanie jej historii.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojj mi (mnie?!?) również baaardzo się podobało. Chociaż na Gilbert po Książce-Której-Tytułu-Nie-Przytaczamy miałam na nią lekkie uczulenie. Ta akurat mnie nie wzruszyła. Ale "Ostatni ..." już tak. Dobrze napisany reportaż i faktycznie - dużo lepiej się czyta jak zasłonka laurkowatości opada. Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  3. ojojoj - niebezpieczna lektura... obawiam się że mnie pochłonie bez reszty...

    OdpowiedzUsuń
  4. Książka nie dla mnie, jednak mogę ją polecić kilku osobom. ;]

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja aktualnie finiszuję z ta książką - bardzo mi się podoba, dlatego, że jest inna od poprzednich dokonań autorki. Polecam rownież :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Sprawiłaś, że mam dylemat. Z jednej strony ciekawią mnie Twoje przemyślenia, ale z drugiej pamiętam czas, kiedy czytałam "Jedz..." i nie dotrwałam do końca. Proza pani Gilbert od tamtego momentu kojarzy mi się z nudą, pseudo mądrościami i zachaczaniem o grafomaństwo. Mówią, że każdemu należy się druga szansa, więc może warto ją dać?;-)

    Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego dnia.

    OdpowiedzUsuń
  7. Orchisss - te rozdziały, kiedy "zasłona laurkowatości" opada są rewelacyjne. Bardzo mi się podoba to przełamanie, książka wiele na tym zyskuje :)

    Sempeanko - istnieje takie ryzyko :)

    Cassiel - kwestia gustu :)

    Anno - dokładnie :)

    Miss Jacobs - ta książka jest zupełnie inna niż "Jedz, módl się, kochaj", co wyżej potwierdza moja imienniczka :) To przede wszystkim biografia bardzo ciekawej osoby, autorka schodzi na drugi plan :) Wzajemnie! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Książka swoją fabułą przypomina mi trochę film "Into the Wild", który uważam za świetny, refleksyjny film. Twoja recenzja zachęciła mnie do tego, by dodać ją na listę książek do przeczytania - mam nadzieję, że uda się to zrobić jak najszybciej, bo książka wydaje się być bardzo intrygująca :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Interesujący bohater, ciekawa recenzja, pozostaje tylko książkę przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Kamykowy - chyba nie znam tego filmu, ale jeśli treścią przypomina książkę Gilbert, to chętnie poznam :)

    Taki jest świat - :)

    OdpowiedzUsuń
  11. heh Ty się pewnei domyślasz jak się cieszę z tego powodu, że pare dni temu książkę ową zamówiłam?:) a wiesz też pewnie, że Elziabeth Gilbert uwielbiam! i odbiór jej ksiązek miałam identyczny jak Twój:) buzialeeee!

    OdpowiedzUsuń
  12. Dzięki na pewno będzie ciekawa, lubię książki tej autorki,też do tej pory czytałam wszystko.Muszę ją zdobyć!

    OdpowiedzUsuń
  13. Z przyjemnością przeczytam !!! Bardzo mi się podobała TA książka-której -imienia-nie -wolno -wymieniać, podobnie " I ze cię nie opuszczę

    OdpowiedzUsuń
  14. Zapraszam do udziału w konkursie: http://zaczytanieblog.blogspot.com/2011/09/konkurs-22011.html

    OdpowiedzUsuń
  15. E,P&L omijam szerokim łukiem, ale ta książka brzmi interesująco. Wędruje na stos książek do przeczytania.

    OdpowiedzUsuń
  16. Kaś - wiem, wiem, mnie już nasze zbieżne gusta czytelnicze zupełnie nie dziwią :)

    Ekocentryczka - :)

    mpoppins - wolno wymawiać, tylko po co, skoro i tak wiadomo, o którą chodzi :)

    Kinga - E.P&L czytałam akurat w takim okresie, że potrzebowałam takiej lektury. Nie mam pojęcia, jak odebrałabym ją teraz, ale wspomnienia zachowałam bardzo dobre :)

    OdpowiedzUsuń