środa, 23 lutego 2011

Z miłości do Mazur (Oplątani Mazurami - Katarzyna Enerlich)


Istnieje pewna legenda, która mówi o tym, że po mazurskich jeziorach, w olchowej łódce, pływa Czarodziejka Jezior. Oplata ona nitkami babiego lata serca tych, którzy zawitają w te strony. Stąd miłość do Mazur jest czymś stałym, czego nie sposób ot tak się pozbyć. Ludzie raz związani z Mazurami, nigdy się od tego uczucia nie uwolnią i zawsze będą wracać. Są po prostu oplątani Mazurami.

Od razu powiem, że ja do tych osób z pewnością nie należę. Jestem domatorką, która niechętnie rusza się gdzieś dalej, a jeśli już zdarzy mi się wyjechać na wakacje, to najchętniej nad morze, gdzie przez tydzień wyleguję się na ciepłym piasku (z książką, oczywiście). Na Mazurach nie byłam nigdy - może i wstyd, ale tak jest.

Kiedy zaczęłam czytać "Oplątanych Mazurami", w pierwszej chwili nieco mina mi zrzedła. Pomyślałam bowiem, że książka będzie o tym, jak to kiedyś na Mazurach dobrze się żyło, natomiast teraz przyszedł okrutny XXI wiek, wszystko się zmienia, stare dobre czasy odchodzą, a przychodzi nowe i złe. Na szczęście tak nie jest. Książka liczy sobie 125 stron, a opowiadań zawiera 18. Łatwo więc się domyślić, że są to króciutkie teksty opowiadające o wydarzeniach, które rozegrały lub rozgrywają się współcześnie w tamtych stronach oraz o ludziach, którzy kiedyś tam żyli lub żyją obecnie.

Książka jest wynikiem współpracy autorki z regionalistami: Ryszardem Bitowtem oraz Robertem Wróblem, a także jej własnej pracy reporterskiej. Jednak "Oplątani Mazurami" to ani zbiór reportaży, ani zbiór legend. Katarzyna Enerlich zaznacza, że część wydarzeń rozegrała się naprawdę, część jest zmyślona. Jednak co jest prawdą, a co fikcją - tego do końca nie wiemy. I dobrze.

Mimo iż teksty mają często bardzo dokładnie sprecyzowane miejsce, w którym się rozgrywają, w moim odczuciu są to opowieści uniwersalne, które mogą zdarzyć się "wszędzie i zawsze". Uniwersalne są bowiem doświadczenia i emocje bohaterów. Jednocześnie są na tyle wyraziste, że... no właśnie.

Zdarzyło mi się coś dziwnego, gdyż przyśniło mi się opowiadanie "Słoneczniki". Śniłam, że wędruję po jakiś mokradłach i natrafiam na kolejne sztuki damskiej odzieży. W jednym miejscu znalazłam rękaw niebieskiej sukienki (tak jak w opowiadaniu), gdzie indziej fragment poszarpanej koronki i z każdym krokiem bałam się coraz bardziej, gdyż wiedziałam, że gdzieś we mgle znajduje się ich właścicielka. Bardzo mnie ten sen zmęczył, ale jednocześnie jest dowodem na to, jak silnie te teksty "przeżyłam".

Polecam - wbrew pozorom Katarzyna Enerlich opisuje także mnie straszne historie :)

K. Enerlich, Oplątani Mazurami, wyd. MG, 2011 r, s. 125.

9 komentarzy:

  1. Zadziwiająca sprawa z tym snem, chociaż i mnie czasem zdarza się tak silnie przeżywać jakąś lekturę, że obrazy w niej zawarte prześladują mnie potem - często również i nocą. Rozumiem więc Twe uczucia :))

    A i z Mazurami wstydu nie ma - sama nigdy nie byłam i nawet specjalnie zainteresowana nie jestem ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Futbolowa - a kiedyś śniła mi się Konopnicka i sen był na tyle sugestywny, że sięgnęłam po jej biografię :)

    OdpowiedzUsuń
  3. jak ty to ANNOOOO!!!! robisz, że czytasz wszystkie (no prawie) książki, które ja chcę przeczytać! na które się kuszę! o których marzę?:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Pokrewieństwo dusz Kaś, już to kiedyś ustaliłyśmy :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję za miłe słowo! Kolejne już na tym blogu. Katarzyna Enerlich

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję za miłe słowo. Kolejne na tym blogu.

    OdpowiedzUsuń
  7. Miłe słowo. Kolejny już raz. Dziękuję.
    Katarzyna Enerlich
    http://prowincjapelnamarzen.blog.pl/sloneczniki,15297780,n

    OdpowiedzUsuń
  8. Pani Katarzyno napisała Pani .. że nie spotykamy ludzi przypadkowo,, oto dowód w opowiadaniu o słonecznikach .. jak zwykle niezwykłym.

    OdpowiedzUsuń
  9. Pani Kasiu dziękuję za "Drugą Świeczkę" tak specjalnie dziękuję

    OdpowiedzUsuń