niedziela, 16 stycznia 2011

Czasami człowiek musi... (Kudłata - Dorota Berg)


... przeczytać "babską" książkę :) Przyznaję się do tego i nie mam zamiaru się wstydzić: tak jak czasem zamiast ambitnego kina, mam ochotę na przygłupią komedię, tak raz na jakiś czas nadchodzi taki okres, że po prostu muszę sięgnąć po "babskie" czytadło, w który ONA jest kobietą po przejściach, ma cellulit i nadwagę, szuka księcia z bajki, który będzie lepszy od jej "eks" i któremu na koniec szczęka opadnie z zazdrości... Taki schemat realizowany jest w wielu powieściach i nie inaczej jest w "Kudłatej" autorstwa Doroty Berg, ale przyznaję, że książkę czytało mi się bardzo miło i napis na okładce, "historia antydepresyjna", świetnie oddaje jej klimat. I nawet nie przeszkadzało mi to, że po prostu WIEDZIAŁAM, że na koniec książę i tak musi się zjawić...

Wiktoria ma trzydzieści lat, wspomniany już cellulit i nadwagę, dwójkę dzieci i trzy zwariowane przyjaciółki. Po rozwodzie, który nie był dla niej jakąś znowu straszną tragedią, mebluje swoje życia od nowa i nie ma w nim miejsca dla facetów. Oczywiście do czasu...

To, co najbardziej podobało mi się w tej książce to przemyślenia głównej bohaterki, które naprawdę są "antydepresyjne", jej czasem absolutnie nieprzewidywalne zachowania oraz to, że jest do bólu... kobieca. Ma huśtawki nastroju, sama do końca nie wie, czego chce, raz pozuje na dzielną Matkę Polkę, by za chwilę stać się słabą kobietką, potrzebującą chusteczki, by jeszcze za moment pokazać pazurki... Być może w innych okolicznościach by mnie to irytowało, ale biorąc pod uwagę szaro - bury nastrój, w jakim ostatnio jestem, "Kudłata" naprawdę dostarczyła mi potężnej dawki optymizmu i humoru.

Polecam mieć powieść na uwadze, gdy dopadnie Was deficyt dobrego nastroju :)

D. Berg, Kudłata, Prószyński i S-ka, Warszawa2010, s. 312

22 komentarze:

  1. o ja lubię takie czytadełka, zwłaszcza po męczącym tygodniu, albo na chandrę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. U mnie też trafiła na wyjątkowo dobry moment i bardzo mi się podobała :)

    OdpowiedzUsuń
  3. o kurczaki zapomniałam o niej, a taką miałam ochotę. Dobrze, że mi przypomniałaś :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Izusr - to u mnie podobnie :)

    Tajemnico - :)

    OdpowiedzUsuń
  5. to powinnam sobie zaaplikować właśnie teraz!

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytałam i też mi się podobała :O)
    ja tam lubię babskie czytadła, nastrajają mnie pozytywnie :O)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mnie się nieodmiennie podoba ta pani na okładce;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Scarletko, ile można czytać "książki z wysokiej półki" ? Ja też uwielbiam czasami się oderwać, sięgnąć o czytadełko, jakąś lekką komedię. A Biridget Jones po prostu uwielbiam i wcale się tego nie wstydzę! ot co! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. W najbliższym czasie, jak tylko będzie mi dane, z przyjemnością się za nią zabiorę. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Czytam o tej książce i czytam wszędzie, chyba czas się zabrać za samą książkę.:))

    OdpowiedzUsuń
  11. Dostałam ją na święta. Początkowo jakoś nie mogłam się do niej przekonać, ale po kilkunastu stronach było juz całkiej przyjemnie i mio ją wspominam :)

    OdpowiedzUsuń
  12. To w temacie- dawno nie było filmowej środy, więc polecam film "Kelnerka", niby po babsku, ale nietradycyjnie :)

    OdpowiedzUsuń
  13. W sam raz dla mnie, na teraźniejsze smutki i jeszcze większe smutasy :-)).

    OdpowiedzUsuń
  14. Nigdy się nie zagłębiałam w tę książkę, widziałam tylko okładkę, i to przednią. W dodatku nawet nie czytałam tekstu w fioletowej chmurce i chyba dlatego, spodziewałam się jakiegoś wywiadu-rzeki z kobietą na okładce... Hahaha. Ale ogromnie mi to zdjęcie pasuje właśnie do takiej książki. Jak na nią trafię, to przeczytam :D.

    OdpowiedzUsuń
  15. i mnie się taka książka przyda - antydepresyjna :) chętnie przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  16. jej, chyba tylko mnie się ona nie podobała, może nie ten czas?:/

    OdpowiedzUsuń
  17. Anuś, ja na deficyt dobrego nastroju czytam sobie właśnie (ponownie) "Opium w rosole":):):) Ostatnio czytałam to na wykładach z pozytywizmu u prof. S... Pamiętasz???:):):)Musiałm się chować pod ławkę, żeby nie zauważył, jak chichoczę, czytając o Geniusi:) Ehh, to były piękne czasy, choć wtedy wydawało mi się, że to jest okropne, że tam siedzimy i słuchamy tych Jego "nad-słów". A dziś jak mile się to wspomina:):):)

    OdpowiedzUsuń
  18. Jestem właśnie po przeczytaniu ,, Lolity,, i jestem nią mile zaskoczona.
    Przekonałam się do Nabokova.
    Zapraszam do przeczytania moich przemyśleń z tym związanych na moim blogu :)
    Może i ty sięgniesz po Lolitę i odkryjesz ją z innej perspektywy :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Sabinko - ja także lubię :)

    Podsłuch - mnie też, chociaż do treści już mi nie pasuje :)

    Mag - zgadzam się z Tobą całkowicie. Wyższa półka jest fajna, ale czasami... czasami człowiek musi :)

    Vampire_Slayer, Marto - nie ma na co czekać, polecam :)
    Kasandro :)

    Seso - nie było, bo ja teraz bardzo mało oglądam :( Ale "Kelnerkę" sobie zapiszę :)

    Anulko - na smutasy to mi jeszcze Milka jogurtowa pomaga... :)

    C.S. - a mi właśnie teraz ta okładka nie pasuje: bohaterką jest "kudłata blondyna", ta ma zbyt gładką fryzurę :)

    D. - antydepresyjna - i to bardzo! :)

    Dario - na takie książki trzeba mieć tzw. dzień :)

    Anonimowa Aniu - a wiesz, że miałam ten sam pomysł: wrócić do Musierowicz? Pamiętam te pamiętne, hihi,wykłady. Może umówimy się, że jeszcze kiedyś sobie na jakiś pójdziemy:P? Żeby posłuchać tej pięknej mowy :)?

    Biedronko - już zaglądam :) No ja do tej pory "Lolity" nie dałam rady skończyć... :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Jeśli lubisz czasem poczytać babskie, pełne ciepła książki to polecam "Psy Rachel i cała reszta".

    OdpowiedzUsuń