środa, 1 września 2010

Filmowa środa - II

Jako że pogoda jest bardzo "filmowa", w tym tygodniu sięgałam po filmy lekkie i takie, po których już wiedziałam, czego się spodziewać. Będzie więc sennie, dziecinnie i romantycznie. Może w tym tygodniu wezmę się za coś bardziej "dołującego" i z ambicjami... chociaż wątpię.

Na początek proponuję stary, dobry film z Sandrą Bullock "Ja Cię kocham, a Ty śpisz". Zastanawiam się, czy w ogóle jest sens o nim pisać, skoro tyle razy leciał w telewizji i pewnie znajdą się wśród czytelników "sandroholiczki", które znają go na pamięć (tak, moja Droga Przyjaciółko Anno, o Tobie mówię :) ). Film ma 15 lat, ale uważam, że nie zestarzał się przez ten czas - nadal świetnie się go ogląda. Sama sięgam po niego, gdy mam ochotę trochę się powzruszać, gdyż, no cóż, taka miłość, jaka została tam przedstawiona, nie zdarza się często. Ona sprzedaje bilety w metrze i codziennie patrzy na niego zakochanym wzrokiem. A gdy pierwszy raz znajdują się blisko siebie, on popada w śpiączkę, a ona od tego czasu zaczyna poznawać jego życie i czuwać nad nim. Bardzo mi się podoba Sandra w tym wcieleniu: lekko zagubionej, chaotycznej dziewczyny, w wielkim płaszczu i głową w chmurach. Wzrusza mnie ta historia za każdym razem, a jednocześnie bawi, głównie za sprawą zwariowanej rodzinki śpiącego ukochanego Lucy. A poza tym Lucy ma ślicznego kota - i za to ten film też lubię :)

"Oświadczyny po irlandzku" oglądałam z Ukochanym i, o dziwo!, wytrwał do końca, a nawet sprawiał wrażenie zainteresowanego. Bo jak na komedię romantyczną, ten film jest naprawdę zabawny. Opowiada o desperatce, która nosi piękne imię Anna. Dziewczyna ma dość czekania, aż jej ukochany padnie przed nią na kolana z pierścionek w dłoniach... i postanawia wziąć sprawę w swoje ręce. W Irlandii podobno istniej zwyczaj, że przez jeden dzień w roku, 29 lutego dokładnie, kobieta może oświadczyć się mężczyźnie i nie ma w tym nic złego. Anna leci więc za ukochany do Irlandii i pewnie wszystko poszłoby dobrze, gdyby nie pogoda i pewien (przystojny!) Irlandczyk.

Wiem, że film jest nieco schematyczny (tuż przed weselem kobieta poznaje innego i jej życie przewraca się do góry nogami), ale na rudą Amy Adams patrzy się bardzo miło. Poza tym jest śmiesznie, zwycięża prawdziwa miłość, a w tle widać piękne, irlandzkie krajobrazy i od razu człowiekowi robi się jakoś bardziej zielono na duszy - a z taką aurą za oknem przecież o to chodzi!



"Nianię i wielkie bum" obejrzałam sobie wczoraj i tak mnie film wciągnął, że ani się obejrzałam, a było po seansie, a ja skończyłam robić szydełkowy rękaw swetra, który dłubię już chyba z pół roku (i który po tym czasie przestał mi się podobać). Bardzo lubię tego typu filmy. Kocham "Narnię", "Pajęczynę Charlotty" i kocham Nianię McPhee, którą wcześniej oglądałam w pierwszej części filmu. Spokojnie można jednak zacząć przygodę z nią od "wielkiego bum", gdyż części powiązane są ze sobą tylko jej postacią, fabuły zaś są odrębne.

Film przedstawia rodzinę Green, która czeka na powrót ojca z wojny. Matka nie daje sobie rady z rozbrykaną gromadką, mało tego: rodzina z Londynu podsyła jej dwójkę małych snobów, gdyż na prowincji jest bezpieczniej. I tu dopiero rozpoczyna się prawdziwa wojna o to, co kto ma robić, w co się ubrać i kogo nie bić. Wtedy to do akcji wkracza Niania (w tej roli Emma Thompson w upiornej charakteryzacji), ze swoim kijem i cierpiącym na niestrawność szpakiem, by przywrócić w rodzinie Green ład, harmonię i porządek. Sytuacja jakby z programu "Super Niania", tyle, że tutaj jest bardziej magicznie i sympatycznie (i Emma Thompson raczej nie weźmie udziału w programie "Taniec z gwiazdami"). Uczciwie przyznaję, że trochę mnie w tym filmie drażnił dubbing - ale tylko trochę i tylko na początku.

Wzruszyłam się na seansie, co nie jest niczym nowym, gdyż ja się często na filmach wzruszam. Poza tym, podobnie jak przy oglądaniu pierwszej części filmu, miałam nieodparte skojarzenie z Mary Poppins, a ta była przecież idolką mojego dzieciństwa. I w sumie to bardzo mnie cieszy, że nadal lubię takie filmy i takie opowieści, gdyż pokazuje to, że jakaś cząstka małej Ani nadal we mnie jest :)

7 komentarzy:

  1. "Ja cię kocham a ty śpisz" to przecież klasyka:) Może nie oglądam za każdym razem jak leci w tv, ale tak raz na dwa lata...:) "Niani" i "Oswiadczyn" nie widziałam, ale z chęcią obejrzę. Pierwszy bo też kochałam Mary Poppins, a drugi bo Irlandia to kraj który zniewala uroda krajobrazu, a muzyką porywa nogi do tańca:)

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja Sandrę Bullock bardzo lubię, ale "Ja cię kocham, a ty śpisz" nigdy nie oglądałam. Telewizora nie mam, więc mnie liczne powtórki omijają. Za to widziałam Nianię McPhee i podobała mi się bardziej niż pierwsza część. A Oświadczyny po irlandzku czekają na obejrzenie (komedie romantyczne oglądam w ramach leczenia doła).

    OdpowiedzUsuń
  3. 'Ja cię kocham, a ty śpisz" też nie oglądałam. Za to "Oświadczyny po irlandzku" mnie oczarowały. Ja wiem, że to głupia komedia romantyczna, ale ona nie była aż tak do bólu żałosna, jak inne tego typu. Mogę więc z czystym sumieniem mówić, że naprawdę, ale to naprawdę mi się podobała i mogę każdemu polecić (kto oczywiście na dźwięk słowa "komedia romantyczna" nie parsknie śmiechem).

    OdpowiedzUsuń
  4. W takim razie pozdrawiam Małą Anię :). Również lubię filmy typu "Niani".

    OdpowiedzUsuń
  5. "Oświadczyny" obejrzałam z chłopakiem dokładnie dzień przed Twoją recenzją (cóż za zbieg okoliczności :D) i jak to moja druga połowa powiedziała "ja to mam nosa do filmów" - innymi słowy bardzo nam się podobał. ;) Może fabuła dość naiwna, wręcz bym powiedziała że bardzo, za to dla tych widoków i muzyki warto, oj warto obejrzeć. :)
    Nianię widziałam 1 część i niestety mi się nie podobała, więc i chyba po "wielkie bum" raczej nie sięgnę...
    Zaś numero uno w Twoim poście - klasyk, który polecam każdemu. :))

    No. To czekam z niecierpliwością na te ambitne filmy. Może coś ciekawego podsuniesz mi pod nos, bo jakoś ostatnimi czasy na nic takiego ciekawszego natrafić nie mogę.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. "Niania i wielkie bum" to jeden z ulubionych filmów moich dzieci. Ja natomiast uwielbiam "Ja cię kocham, a ty śpisz". :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Kolejna filmowa środa, którą mnie zachwyciłąś ;) Dzięki Ci za tak wspaniałe filmy, o których napisałąś ;) Jednego z nich obejrzę napewno ;)

    OdpowiedzUsuń