piątek, 24 września 2010

Anioł w białym fartuchu (Karczowiska - Anna Peplinska)


W poście dotyczącym książki Agnieszki Szygendy Yoanna zapytała mnie, gdzie ja wynajduję "takie" książki. Pisząc "takie", pewnie miała na myśli pozycje, które raczej ciężko znaleźć na księgarskiej półce. Odpisałam wtedy Yoannie, gdzie zaopatruję się w literaturę i tym razem uprzedzam pytanie: książkę "Karczowiska" otrzymałam od wydawnictwa Papierowy Motyl, którego baner od dłuższego czasu znajduje się po prawej stronie bloga - na stronie można też poczytać wiele moich tekstów.

"Karczowiska" mają zaledwie 92 strony - myślałam więc, że lektura zajmie mi góra dwie godziny. Zajęła nieco więcej, gdyż jest to książka z gatunku tych cięższych. Proszę się jednak nie uprzedzać, gdyż mimo przygnębiającej tematyki nie jest ona dołująca - zaraz powiem dlaczego.

Anna Peplińska podejmuje temat, o którym rzadko można poczytać. Może dlatego, że pisząc o służbie zdrowia automatycznie wkłada się kij w mrowisko? Autorka przedstawia szpitalną rzeczywistość z dwóch perspektyw: pacjentów i wrażliwej pielęgniarki Gosi, która pracuje w kilku placówkach i ośrodkach opiekuńczych, zajmowała się zarówno dziećmi, jak i osobami starszymi, często zapomnianymi przez bliskich. I żadna z tych perspektyw nie jest wesoła. Pacjenci są samotni, często zdziecinniali, jednak każdemu z nich, co oczywiste, należy się uwaga, prawo do zachowania godności oraz opieka. A o te rzeczy w państwowych placówkach ciężko: brakuje nie tylko sprzętu i środków, ale przede wszystkim czasu, by każdemu z pacjentów dać "bonusową minutkę" uwagi gratis. I to jest smutne.

Książka nie jest jednak do końca pesymistyczna, a to za sprawą Anioła Szpitalnego, czyli Gosi. Gosia pracuje z oddaniem, wie, że poza sercem, niewiele więcej może dać pacjentom. A że w wyniku układów i układzików ostatecznie zostaje zwolniona... w sumie to nie powinno dziwić.

Polecam - chociażby dlatego, iż to - jak pisałam - rzadki temat w literaturze, a ta cieniutka książeczka mówi o tym, na co często zamykamy oczy.

A. Peplińska, Karczowiska, Papierowy Motyl, Warszawa 2010, s. 92.

10 komentarzy:

  1. Już od dawna mam oko na "Karczowiska", tylko czekałam na czyjąś recenzję, a teraz na pewno zamówię :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Więc ja czekam na Twoją recenzję :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy nie zrobiłabyś jakiegoś konkursu z tą książką jako nagrodą?;))
    Wydaje się życiowa, cóż, kiedyś byłam w podobnej sytuacji, nie jako pielęgniarka, ale art-terapeutka i skończyłam tak samo. Summa summarum na dobre mi to wyszło:)

    OdpowiedzUsuń
  4. E-e, nie oddam :) Ja ostatnio też straciłam główne źródło dochodów i nawet nie chcę analizować dlaczego. Oby też mi to na dobre wyszło :)

    OdpowiedzUsuń
  5. A mi się podoba okładka. Tematyka na chwilę obecną mi nie podchodzi (bo żadna nie podchodzi :D).

    OdpowiedzUsuń
  6. Alinko, hehe, zdarza się: ja czasem też tak mam. Literatura polska? Niee. Romans? Nieeeee. Klasyka? Bron Boże! Ale to mija - na szczęście :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Już dodaję do listy i mam nadzieję, że jak przyjdzie pora na panią Anię, to się nie zawiodę:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Pierwsze, co zwraca mą uwagę, to piękna okładka - aż żal oko od niej odrywać :)

    Sama książka wydaje mi się ciekawa. Fakt, tematyka szpitalna nie jest moją ulubioną, ale nie mam co do niej większych uprzedzeń. Dlatego z chęcią zapoznam się zarówno z tą pozycją, jak i innymi tego wydawnictwa :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Skarletko dziękuje za zainteresowanie moją patchworkowa torbą,na fairy house
    jeśli w dalszym ciągu jesteś nią zainteresowana
    proszę o kontakt na agajaw76@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
  10. "Karczowiska" polecam przeczytać obowiązkowo. Każdy, mniej lub bardziej wrażliwy, powinien sięgnąć po tę mini powieść. Przypomina ona o tym, co zbyt często lekceważymy traktując jako "nie mój problem".
    Na Ani Peplińskiej się nie zawiodłam. Niech i dla Was będzie inspiracją dodającą odwagi w walce o siebie.

    OdpowiedzUsuń