czwartek, 8 lipca 2010

To może wydarzyć się naprawdę! (Rick Mofina - Sześć sekund)


Jedno z moich niezbitych przekonań dotyczących czytania, jeszcze do niedawna brzmiało: nie lubię thrillerów, kryminałów i horrorów. A, że jak powiedziała poetka, tyle o siebie wiemy, na ile nas sprawdzono, okazało się, że przez lata tkwiłam w błędzie. Bo lubię ten dreszczyk emocji, lubię, kiedy pozornie niepasujące do siebie watki zaczynają się łączyć, lubię niepewność, czy będzie happy end czy nie i wreszcie lubię po skończonej lekturze zrobić "ufffff".

"Sześć sekund" dostarczyło mi ogromnych emocji. W ogóle emocjonowałam się tą książką już od jakiegoś czasu, a to za sprawą strony, do której adres znajduje się po prawie stronie mojego bloga.

Rick Mofina napisał thriller współczesny i aktualny: mianowicie głównym jego tematem jest terroryzm. Zaczyna się od ataku zamaskowanych żołnierzy, w których Samara, młoda angielska pielęgniarka traci męża i syna. Od tej chwili celem jej życia staje się zemsta.

Kilka miesięcy później Maggie chce odebrać synka ze szkoły, jednak kilka godzin wcześniej zrobił to ojciec chłopca i ślad po nich zaginął.

Mniej więcej w tym samym czasie w górskim potoku ginie zwyczajna amerykańska rodzina z Kalifornii, jednak pewien śledczy nie chce uwierzyć, że to tylko wypadek.

Autor te pozornie niepasujące do siebie wątki wiąże wizytą papieża, na którego planowany jest zamach.

Spociłam się przy tej książce jak mysz. Czytam tego typu lektury od naprawdę niedawna, dlatego nagłe zwroty akcji sprawiają, że co chwila z moich ust wyrywa się "ojej". Tym bardziej, że jak zauważyła już Montgomerry, przestawiona historia w niespokojnym XXI wieku jak najbardziej ma rację bytu i mogłaby się wydarzyć. To, co jeszcze zwróciło moją uwagę, to... miłość. Rick Morfina opisuje z jednej strony ból matki po stracie dziecka i matki, która nie chce pogodzić się z tym, że jej dziecko zginęło. Z drugiej strony jest miłość detektywa do zmarłej żony, która rzutuje na jego życie zawodowe i sposób, w jaki prowadzi śledztwo. Wreszcie mamy mężczyznę, który po powrocie z Iraku rodzinę rozbija... chociaż nie przestaje kochać żony i syna.

Dodam, że do napisania tej historii pisarza natchnęło jego własne doświadczenie, jakie zdobył w pracy dziennikarskiej.

Czy polecam? Oczywiście. Chociaż z drugiej strony uprzedzam: na dworze upały, a mi przy lekturze co chwila robiło się gorąco :)

PS Na stronie książki można zadać pytanie autorowi, jak i poczytać więcej o nim i o książce.

R. Mofina, Sześć sekund, wyd. MIRA, Warszawa 2010, s. 412.

13 komentarzy:

  1. Moja mama koniecznie chce mieć tę książkę, ja też się może skuszę, gdyż thrillery i kryminały uwielbiam. Chociaż... dla mnie nie ma nic lepszego niż Doyle i Christie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja się właśnie na Christie tak kiedyś "przejechałam" i po którejś z jej powieści stwierdziłam, że kryminały nie są dla mnie. Na szczęście już mi przeszło :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Po kryminały rzadko sięgam, wręcz bardzo rzadko, ale ... - lato, urlop - może spróbuję??? Twoja recenzja, Skarletko, brzmi zachęcająco :-), jak zwykle zresztą ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. No tak czułam, że to będzie dobre. Zobaczymy. Ja mam pozytywne nastawienie, bo kryminały i sensacje bardzo lubię.

    OdpowiedzUsuń
  5. Anulko - ja też nie czytam ich nałogowo, ale jak pisałam: udało mi się polubić ten stan, kiedy gna się przez stronice z pytaniem "I co dalej? i co dalej?" :)
    Cieszę się, że zachęciłam :)

    Kalio - polecam, bo to wciągająca lektura jest :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dopiero trylogia Millenium przekonała mnie gatunku kryminalo - thrillerowego:)I czasami nawet mam ochotę przeczytać coś takiego. Chociaż ostatnio miałam w rękach Mankella i odłożyłam bo stwierdziłam że chyba nie podołam. Twoja recenzja brzmi zachęcająco, może się skuszę:) Pozdrawiam.
    P.S. W pon. wysyłam paczuszkę:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Tusieńko - mnie trylogia odstrasza swoją objętością - nawet się za nią nie zabrałam. Poległam na Krajewskim, poległam na Christie kilka lat temu. Ale i tak twierdzę, że jestem "nawrócona" na ten gatunek :) W takim razie będę czekać na listonosza :)

    OdpowiedzUsuń
  8. To ja w takim razie też spróbuję zdobyć i przeczytać, choć jestem jedną z tych czytelniczek, które twierdzą, ze nie lubią thrillerów, kryminałów i horrorów :-)Zobaczymy. Recenzja jest naprawdę bardzo zachęcająca. Gorąco :-) pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jjon - to masz tak jak ja kilkanaście miesięcy temu :) Znam ten stan :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja koniecznie muszę przeczytać, ten gatunek to jeden z moich ulubionych, Millenium - dla mnie rewelacja, więc myślę, że na pewno spodoba mi się "Sześć sekund". Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  11. Odmawiam taki rzeczy, to nie do pomyślenia. Lista mi się już tak ciągnie, że boję się na nią patrzeć. Teraz kolejna, pozytywnie przez Ciebie oceniona książka, a moja lista pęka.
    Ciężko jest być molem książkowym, oj ciężko.

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie zniechęcaj się objętością Millenium. Nie poczułam tego czytając, tak wciąga:) Jestem natomiast wielką fanką "opasłych tomiszczów" Im grubsza książka, tym lepsza:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja może kiedyś przekonam się, że jednak lubię thrillery, ale wątpię, żeby to było niedługo. Na razie trwam na stanowisku, że nie lubię ani thrillerów ani książek (i filmów, zresztą) sensacyjnych... Za to szczerze uwielbiam kryminały i szlag mnie trafia, bo większość współczesnych autorów miesza te gatunki ze sobą... :(

    OdpowiedzUsuń