wtorek, 13 lipca 2010

Nie oglądaj się za siebie. Nigdy nie jesteś naprawdę sam. (Reguły Moskwy - Daniel Silva)


Źle się dzieje a państwie duńskim - oznajmiłam Ukochanemu niedługo po tym, jak skończyłam czytać "Reguły Moskwy". Bo jest to książka, która w żadnym razie nie miała prawa mi się podobać. Wymieniać w punktach dlaczego?

Po pierwsze: główny bohater jest "asem izraelskiego wywiadu" i planuje udaremnić plany przemytu broni rosyjskiego oligarchy. A ja nigdy nie czytałam o takich bohaterach, z założenia nie oglądam filmów sensacyjnych i w literaturze raczej też nie szukam "sensacji".

Po drugie: rosyjski oligarcha jest, za przeproszeniem, świnią, który zdradza żonę, ma krew niewinnych ludzi na rękach, prowadzi handel bronią na ogromną skalę i przez niego giną ludzie w Afryce. A w dodatku planuje sprzedać wyrzutnie rakietowe Al-Kaidzie, co może doprowadzić do zamachów terrorystycznych potężniejszych niż te 11 września. Takich bohaterów też raczej unikałam.

Po trzecie: Moskwa. Miasto jak z sennego koszmaru, gdzie po ulicach krąży duch Stalina, urzędnicy są skorumpowani, można bezkarnie zabijać i więzić dziennikarzy, a pewnie człowiek nie powinien się czuć nawet we własnym domu. Strach i terror, krew i śmierć.

Wszystko to powinno sprawić, że "Reguły Moskwy" powinnam odłożyć po kilku stronach. Tymczasem, jak już pisałam, źle się dzieje w państwie duńskim i czytałam tę książkę w szaleńczym tempie, byle dowiedzieć się co dalej. Gabriel Allon, główny bohater, zabrał mnie w podróż nie tylko do Moskwy, ale też do świata rosyjskich oligarchów, gdzie ludzie non stop piją szampana i non stop towarzyszy im ochrona - tak jak w przypadku Eleny Charkow, żony głównego "czarnego charakteru" w powieści. Szkoda mi było tej kobiety, która zmieniała kreacje od Diora na kreacje Channel i była więziona w złotej klatce. A najbardziej przerażające jest to, że część rosyjskich kobiet naprawdę tak żyje.

W ogóle ta książka, mimo iż ma cechy sensacyjnego filmu, ciekawie opisuje życie, które dla przeciętnego zjadacza chleba jest niedostępne. Z drugiej jednak strony, nie ma co zazdrościć jachtów i kawioru, gdyż każdy awers ma swój rewers.

A jako ciekawostkę na koniec zadam pytanie: czy wiecie, kogo najbardziej boją się członkowie izraelskiego wywiadu :)? Bo ja wiem :))))

D. Silva, Reguły Moskwy, wyd. MUZA, Warszawa 2010, s. 382.

3 komentarze:

  1. Ja niestety nie wiem, kogo się boją, ale zaskoczyłaś mnie tym, że "nie powinna Ci się podobać", a jednak podobała. Ale często tak jest. Ja unikam tematyki II Wojny Światowej. A "Bikini" Wiśniewskiego mnie zachwyciło.
    Spodobało mi się coś w "Regułach Moskwy". I chyba chcę je przeczytać ^^.

    OdpowiedzUsuń
  2. Też nie lubię filmów sensacyjnych, więc i tego typu książki mi 'nie podchodzą'. Raczej nie sięgnę - nie moje klimaty.

    OdpowiedzUsuń
  3. Alino - i to za każdym razem jest zaskoczenie: niby nie lubię tego typu książek, a tu proszę, niespodzianka. Nie czytałam "Bikini", ale chętnie spróbuję :)

    Futbolowa - nie namawiam Cię, gdyż sama pewnie też bym się nie dała przekonać. Aczkolwiek w ogóle nie żałuję, że sięgnęłam po tą książkę :)

    OdpowiedzUsuń