czwartek, 17 czerwca 2010

Sapere aude! (Córka Alchemika - Katharine McMahon


Dziś zacznę mało subtelnie, ale kiedy czytałam "Córkę Alchemika" miałam przed oczami pewną panią, która za każdym razem jak ją widzę powtarza, że, cytuję, baba jak kawałek chłopa zobaczy, to dostaje małpiego rozumu. Powieść Katharine McMahon jest, w duuuużym uproszczeniu, właśnie o tym.

Jeśli kogoś udało mi się zniechęcić tym wstępem, to teraz będę przekonywać, żeby się jednak nie zniechęcał :)

Bohaterką książki jest młodziutka Emilie Selden - tytułowa postać. Emilie wychowuje ojciec w ogromnym, starym domu. Matki nie zna, ale przez czas trwania powieści będzie się starała dowiedzieć o niej jak najwięcej. Ojciec zajmuje się alchemią i przyjaźni z Newtonem. Emilie to dla niego swoisty eksperyment: chce przekazać jej wszystko, co sam wie, aby stała się najwybitniejszym umysłem epoki.

Mamy XVIII wiek, wykształcone kobiety to prawdziwy ewenement. Emilie dostaje więc szansę, jaka mało komu jest dana... i marnuje ją, gdyż oddaje się fircykowi w musztardowej kamizelce (no dobrze: nie pamiętam, jakiego koloru dokładnie była kamizelka, ale musztardowa wydaje mi się wyjątkowo brzydka). Ojciec bowiem tłumaczył jej świat, ale w zupełnej izolacji od ludzi. Dziewczyna nie wiedziała więc, że nie każdy jest tak szczery i prawdomówny jak ona.

Do momentu, kiedy Emilie pracowała z ojcem w laboratorium bardzo ją lubiłam i kibicowałam jej doświadczeniom. Potem miałam ochotę mocno nią potrząsnąć i krzyknąć: dziewczyno! opamiętaj się!

Ukochany Emilie to bowiem, oględnie mówiąc, nic dobrego, któremu bardziej jest potrzebny majątek dziewczyny, niż ona sama. Opuszcza wraz z nim swoją rodową posiadłość, bezsilnie przygląda się, jakie zmiany są w niej wprowadzane, zupełnie nie odnajduje się w fałszywym i głupim londyńskim tłumie.

Książka ta opowiada z jednej strony prostą historię o uwiedzeniu i wzięciu pozorów za prawdę. Z drugiej zaś pokazuje, że na nic zdaje się cała wiedza płynąca z książek i całą mądrość bez wiedzy o drugim człowieku. Co z tego, że Emili była mądrą i piękną dziewczyną, skoro zupełnie nie radziła sobie w kontaktach z ludźmi?

Dziewczyna w którymś momencie, kiedy już nie miała złudzeń, co do mężczyzny, którego pokochała, postawiała sobie pytanie: co z niej zostanie, jeśli zrzuci z siebie wytworne stroje i zrezygnuje dla męża z nauki? No właśnie: co?

Dlatego tytuł mojego dzisiejszego posta brzmi: odważ się być mądrym. To jest dopiero wyzwanie!

Poruszała mnie "Córka Alchemika", chociaż nie jest to pozycja ciężka, przytłaczająca. Na pewno jednak jest to książka angażująca: ostatnie sto stron przeczytałam z takim zapałem, iż zupełnie nie zauważyłam, że słońce zdążyło się przesunąć i moje nogi mają teraz kolor pomidora. I niech to będzie rekomendacją :)

McMahon, Córka Alchemika, wyd. Insignis, Kraków 2010, s. 402.

12 komentarzy:

  1. Nooo! Cieszę się Tobie podobało, chociaż po opisie spodziewałam się raczej opowieści o bardzo inteligentnej kobiecie w czasach gdzie takowe nie należały do najpopularniejszych. No ale cóż. Książka bierzy już do mnie z Allegro i się cieszę. Nie wiem czy czytałaś tej samej autorki "Różę Sewastopola". Mi bardzo się podobała.
    Pozdrawiam:)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem, z jednej strony: zachęciłaś mnie swoją recenzją, ale z drugiej trochę mnie odpycha od tej książki, bo mam wrażenie, że bohaterka staję się potem trochę powierzchowna. Ale cóż, nie przeczytałam, więc nie wiem. Ale chyba spróbuję. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam nadzieję, że te twoje nogi nabiorą ładnego kolorku:P Może chociaż warto przeczytać "Córkę Alchemika" wyłącznie dla tych ostatnich 100 stron:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tusieńko- Właśnie nie czytałam, a bardzo chcę, bo opis zapowiada się super. A "Córka Alchemika" raczej nie powinna Cię rozczarować, jeśli lubi książki w takim klimacie :)

    Vampire_Slayer - bo stała się powierzchowna i dlatego miałam ochotę solidnie nią potrząsnąć! Zdecydowanie bardziej podobała mi się we wcieleniu alchemicznym :) A spróbować na pewno warto :)

    Saro - :) Mnie najbardziej podobał się początek: klimat zakurzonego laboratorium, precyzyjne pomiary, fascynacją nauką - bardzo ładnie to autorce wyszło. Byłam strasznie zła na przyszłego męża Emilie, że śmiał przerwać tę atmosferę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mnie zachęciła recenzja, ponieważ znam parę pięknych i niegłupich dziewczyn, które mogłyby mieć "życie usłane różami", wykorzystać ten super mix (tak, tak trochę im zazdroszczę:), a wybierają, albo neurotyków, albo lowelasów. Może po tej książce zrozumiem;)))

    OdpowiedzUsuń
  6. Hm, z jednej strony książka wydaje się być ciekawa, z drugiej (jak wynika z Twojej recenzji) strasznie by mnie główna bohaterka irytowała, a irytujących bohaterów mam chwilowo dość. Może kiedyś, jeśli trafię na "Córkę alchemika" w bibliotece, to się skuszę. Co nie zmienia faktu, że recenzja świetna. W ogóle muszę przyznać, że czytuję regularnie Twoje notki od pół roku i uważam, że piszesz świetne recenzje.:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Pani La Mome - ja mieszanki "inteligencja i piękno" też zawsze zazdroszczę, ale jestem trochę dumna z siebie, że zazdroszczę w takiej kolejności, jak napisałam :)

    Moreni - dzięki, miło dowiedzieć się, że mam "cichego" czytelnika :)))) Ja się strasznie cieszyłam, kiedy Emilie odzyskała rozum, bo w sumie to chyba jednak bardziej irytował mnie jej mąż: zadufany w sobie fircyk, mający wszystkie te cechy, których u mężczyzn nie znoszę.
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. W sumie nie wiem, czy wciąż chcę ją przeczytać. Gdy dopiero się pojawiła na rynku, zainteresowała mnie, ale też nie do końca. Chociaż wciąż chcę się zamknąć w alchemicznym laboratorium...

    OdpowiedzUsuń
  9. Chyba spróbuję, chociaż nie lubię jak bohater zachowuje się jakby żył za mgłą i nie widzi jasnej i oczywistej drogi. W sumie to trochę dziwne, bo my też niejednokrotnie popełniamy błędy i zachowujemy się, jakbyśmy wpadli za jakąś masywną kurtynę i nie mogli jasno myśleć.

    OdpowiedzUsuń
  10. Tu jest właśnie taka sytuacja, że wie się coś, czego bohaterka kompletnie nie widzi: gdybym mogła, to na chwilę weszłabym do tej książki i krótko wyjaśniła jej co i jak :)

    OdpowiedzUsuń
  11. byłam wzburzona - jak to zwykle bywa niesprawiedliwością (która przydarzyła się owej córce alchemika).
    To nie była jej wina, że ten koleś ją uwiódł i ZGWAŁCIŁ. Nie rozumiem też czemu miała wyrzuty sumienia, jeżeli chodzi o jej służącą. Cały czas patrzała na Emilie ze złością, nie była dla niej delikatna, owszem, wypełniała swoje obowiązki, ale dupczyła się z jej mężem. Książka dała mi do myślenia. Dwa wnioski: 1. świat jest niesprawiedliwy 2. każdy chce zrobić sobie dobrze najmniejszym kosztem.

    OdpowiedzUsuń