czwartek, 24 czerwca 2010

Unieruchomiona (Zapach malin - Marika Krajniewska)


Pozostając w klimacie szpitali i chorób, napiszę o książce, którą skończyłam czytać dwie minuty temu.

"Zapach malin" Mariki Krajniewskiej to opowieść o tym, jak w wyniku jednego niefortunnego upadku (a właściwie "spadku" z drabiny) może zmienić się całe życie.

Irena jest, a w zasadzie była, młodą kobietą, która poza karierą nie wyobraża sobie życia. Nie przebiera też w środkach, aby wspiąć się jak najwyżej w korporacyjnej hierarchii. Trzeba się z kimś przespać? Nie ma sprawy, nieważne, że mąż czeka. Trzeba podłożyć nogę koleżance? A co tam! I tak by pewnie żyła sobie dalej, gdyby któregoś dnia nie znalazła się w szpitalu, mogąc poruszyć jedynie palcem, na którym jeszcze znajduje się ślad po obrączce i mężu, którego wyprosiła ze swojego życia...

Autorka część swojej opowieści snuje z bardzo ciekawej perspektywy: mianowicie perspektywy ciała unieruchomionego na łóżku. Wokół Ireny, którą można porównać do lalki, krąży kilka osób, które także stają się bohaterami tej historii.

Jest więc pielęgniarka, która traci syna w wypadku, "w zamian" jednak zyskuje czworo "nowych", adoptowanych dzieci. Ona chyba jako jedyna potrafi dopatrzeć się w sytuacji Ireny czegoś pozytywnego: jakby nie było, kobieta żyje, podczas gdy jej syna nakryto czarnym, plastikowym workiem. I nie ukrywam, że tę postać obdarzyłam największą sympatią: za swoje niewzruszone czynienie tego, co w jej mniemaniu właściwie.

Jest też Sebastian, który czyta Irenie dziennik jej prababki, pisany w oblężonym Leningradzie, gdzie rozgrywa się dramat walki o życie, nie tyle własne, co dziecka...

No i wreszcie są inne osoby: mąż, matka i babka Ireny, których ta nigdy nie potrafiła kochać, a o których nie może przestać myśleć, przykuta do szpitalnego łóżka.

Czytając "Zapach malin" miałam nieodparte skojarzenie z filmem "Motyl i Skafander", którego bohater także został uwięziony we własnym ciele. Myślałam też o moim ulubionym "Czasie, który pozostał" i "Pora umierać" - bo we wszystkich tych dziełach bohaterowie przed śmiercią dochodzili do wniosku, że, a jakże!, najważniejsza jest miłość i drugi człowiek. Tutaj jednak można mówić o happy endzie: Irena nie umiera, Irena ma czas, aby naprawić wszystko, co zniszczyła przez swój egoizm, ignorancję i obojętność.

Temat, jaki wybrała sobie autorka nie należy do łatwych. Z jednej strony bowiem można popaść w sentymentalizm i moralizatorstwo, z drugiej zaś chyba nie chciałabym czytać "naturalistycznej" książki o podobnej treści. Tymczasem czytałam z rosnącą nadzieją, że "prawdziwe" życie, chociaż na wózku, jeszcze przed bohaterką - i taki wydźwięk tej powieści bardzo przypadł mi do gustu.

M. Krajniewska, Zapach malin, wyd. Papierowy Motyl, Warszawa 2010, s. 199.

***

W ciągu najbliższych dni postanowiłam całkowicie zmienić klimat swoich lektur i będę czytać książki pisane z pasją i o pasji. Mam nadzieję, że pierwsza odsłona już jutro :)

17 komentarzy:

  1. Od razu spodobał mi się tytuł. Czy w książce jest jakieś jego wyjaśnienie? Potem następny rzut oka na okładkę - bardzo ładna, z klimatem. I moja ulubiona czcionka. Historia też wydaje się być ciekawa. Punkt widzenia kobiety, która jest unieruchomiona... Nie widziałam czegoś takiego.

    OdpowiedzUsuń
  2. Alino, jest wyjaśnienie, ale to jedna z tajemnic tej książki, której nie zdradzę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. podobnie jak Alina najpierw zauroczyłam się tytułem, następnie tą skromna ale urzekającą okładką, a teraz jeszcze opis treści przedstawiony przez Ciebie i jestem ugotowana:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kaś, dodam Ci jutro "bonus" do paczki :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Skoro jest, to bardzo dobrze :). Przeczytam ją, jak tylko uda mi się dostać w ręce :).

    OdpowiedzUsuń
  6. :))))) ugotowana i ucieszona jak pijany zając:) dziękuję:) z góry:) właśnie skrobię do Ciebie email:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Alino - polecam, ciekawa tematyka przedstawiona w ciekawy sposób :)

    Kaś - :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Tematyka mi bliska, niestety kurcze, bo jak mówi bohaterka z "33 sceny z życia" chciałoby się znowu być dzieckiem, z mamą, tatą i siostrą, ale to nie wróci...kiedyś się zapiszę u ciebie na tę książkę:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Kiedyś mój kolega, który miał wypadek na motocyklu i później był unieruchomiony przez pół roku, powiedział mi że do chwili wypadku nie zdawał sobie sprawy że w ogóle ma ciało. Dopóki ono nas nie ogranicza, chyba w ogóle nie myślimy o sobie jako o zlepku mięsni, żył i krwi. Książka o której piszesz przypomina mi trochę historię Moniki Kuszyńskiej z Varius Manx, z która wywiad ostatnio oglądałam. Mozna miec wszystko, a w jednej sekundzie stać się bezwolnym ciałem. Ciekawa jestem tej książki.
    Pozdrawiam
    P.S. Melduję, że przesyłka już w domu. Dziękuję:))))

    OdpowiedzUsuń
  10. Ciekawa książka, zanotuje sobie tytuł i przy najbliższej okazji przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Alino - polecam :)

    Pani La Mome - oj, chciałby się...a takich chwil, których się nie wróci jest niestety, coraz więcej.
    A zapis na książkę chętnie przyjmę :)

    Tusieńko - Twój kolega miał rację: dopóki coś nie zaczyna nam nie przeszkadza, to nie zdajemy sobie sprawę, że to mamy. Ja np. fakt, że mam sprawne nogi zauważam na ogół wtedy, gdy biegnę na autobus i zdążę dobiec, a obecność pleców zaczęłam dostrzegać, gdy zaczęły mnie boleć, heh.
    Cieszę się, że książka dotarła :)

    Aneto - polecam, fabuła na pewno daje do myślenia i raczej szybko o tej książce nie zapomnę.

    OdpowiedzUsuń
  12. Też miałam spytać , czy tytuł książki został wyjaśniony:) Książka faktycznie, wydaje się ciekawa. Chociaż czasami ciężko mi się czyta, kiedy poruszane za "delikatne" tematy. Zawsze wtedy chodzę po świecie, jakby nad moją głowa wisiała wielka, deszczowa chmura:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Hm, tematyka ciekawa, jak mi się wydaje, ale chyba nie jest to odpowiedni czas na tego typu lektury. Może kiedyś.

    Za to bardzo mnie ciekawi, co to za książki pisane z pasją i o pasji.:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Mi się odrazu nasunęło skojarzenie z "Cholerną ciszą", którą z całego serca polecam! A po "Zapach malin" też na pewno chętnie sięgnę, jak tylko ją gdzieś dorwę :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Mam podobnie jak Moreni - książka mnie zaciekawiła, ale zupełnie nie pasuje mi na dany moment mego życia. Jednak odnotuję sobie tytuł i może kiedyś znajdzie się na nią odpowiedni czas :)

    OdpowiedzUsuń
  16. A ja też od razu mam skojarzenie z filmem "Motyl i skafander", który bardzo mnie poruszył.

    Książka wydaje się mądra i pozytywna, szczególnie, że Irena ma czas naprawić swoje błędy - każdy powinien dostać od losu drugą szansę.

    OdpowiedzUsuń
  17. "Motyl i skafander" powstał na kanwie książki, pamiętam że taką czytałam. I nie wiem czy chciałabym więcej tak trudnych emocji...

    OdpowiedzUsuń