niedziela, 14 lutego 2010

Będąc angielską służącą (Dom w Riverton - Kate Morton)


Sympatie (i antypatie) literackie rodzą się w różnych okolicznościach. Moja sympatia do Grace, głównej bohaterki powieści "Dom w Riverton" narodziła się dokładnie na 152 stronie, kiedy to dziewczynka, w tajemnicy przed dorosłymi, kupowała i ukradkiem czytała książki A.C. Doyle'a. Poza tym jestem z siebie bardzo dumna, gdyż jedną z powieściowych tajemnic odkryłam już na stronie 74, tymczasem została ona ujawniona prawie na końcu, a książka liczy sobie 573 strony:)

Akcja powieści rozgrywa się w dwóch planach czasowych. Pierwszy to rok 1999. Reżyserka chcąca nakręcić film o mieszkańcach Riverton, gdzie samobójstwo popełnił świetnie zapowiadający się poeta, kontaktuje się z Grace, która w wieku 14 lat rozpoczęła służbę właśnie w Riverton. Obecnie Grace ma 99 lat i, pod wpływem spotkania z autorką filmu, zaczyna snuć wspomnienia o swojej młodości. I tu zaczyna się coś dziać coś, co bardzo mi się w tej książce podobało. Otóż na ogół w tego typu powieściach jest tak, że to losy dobrze urodzonych są na pierwszym miejscu, a służba pozostaje gdzieś w tle. A tu niespodzianka: wydarzenia, które poznajemy przedstawione są z punktu widzenia młodziutkiej służącej. I owszem, pisze ona o rodzinie, która ją zatrudnia, ale równie wiele miejsca poświęca rozmowom prowadzonym w kuchni, ploteczkom, ukazuje kulisy funkcjonowania wielkiego domu, który zobaczyć można na okładce. Grace jest lojalną służącą, wierną swojej pani Hannah, której życie jest także jej życiem. Dlatego książka ta częściej pokazuje to, co dzieje się za kulisami, a więc np. przygotowanie do balu, a nie sam bal. Podobał mi się również sposób, w jaki ukazane zostały "szalone" lata dwudzieste. Dla Grace nie oznaczały one tańców do białego rana - ona, jako prosta dziewczyna ze zdziwieniem patrzyła na to, jak zmieniały się obyczaje. Podobnie nie rozumiała sensu i mechanizmu wojny: ona widziała tylko, że jej ukochany wrócił do domu odmieniony. Wielka historia i wielkie zmiany są więc tej powieści jedynie tłem, natomiast książką skupia się na tym, co na ogól pozostaje ukryte.

Kolejną rzeczą, która bardzo mi się w tej powieści podobała, to tajemnica, którą poznajemy na ostatniej stronie, a która jest zapowiedziana zaraz na samym początku. Czytelnik dostaje oficjalną wersję wydarzeń: młody poeta popełnia samobójstwo w Riverton na oczach dwóch sióstr. A potem może się już tylko domyślać, jak było naprawdę. Tajemnicę zna tylko Grace i nikomu nie zdradziła jej przez kilkadziesiąt lat.

"Dom w Riverton" to bez wątpienia książka z klimatem, który najpierw tworzy zakurzona biblioteka, pokój dziecinny, suterena dla służby, relacje państwo - służba, a potem mamy już Londyn, tajemniczy romans, wyzwoloną kobietę, kobietę - wampa i kobietę zawiedzioną z swoich oczekiwaniach... bardzo udana mozaika.

Daję mocne 4+, bo jednak po lekturze czuję pewien niedosyt - sama nie wiem czego. Tym samym pierwsze spotkanie z twórczością Kate Morton na pewno nie będzie ostatnim.

Czytałam tę książkę dokładnie tydzień, co spowodowane jest faktem, iż ostatnio przeżywam pewną fascynację, której efekty pokażę na blogu już wkrótce, chociaż z książkami nie ma ona zbyt wiele wspólnego :) A tymczasem po przeczytaniu dwóch "grubasów" ochoczo zabrałam się za "Insekt" Claire Castillon - zbiór króciutkich opowiadań.

K. Morton, Dom w Riverton, wyd. MUZA, Warszawa 2007, s. 573.

7 komentarzy:

  1. kochana Ty moja, dziękuję, dziękuję, dziękuję ... Ty wiesz za co :) W końcu się do skrzynki dostałam i teraz oddaję się francuskiej piosence :). Przesyłam moc walentynkowych uścisków!!!
    p.s sprawiłaś mi wielką radość, naprawdę, większości utworów też nie znałam wcześniej.

    OdpowiedzUsuń
  2. No pewnie że wiem za co i bardzo się cieszę, że udało mi się sprawić Ci radość...i zdążyć przed Walentynkmi:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Od jakiegoś czasu ciągle wracam myślami do tej ksiązki i ciągle nie mogę zdecydować się na zakup. Czytałam tak różne recenzje na jej temat, że w sklepie zazwyczaj kończy się tylko na przewertowaniem jej całej i kilkakrotnym braniu i odkładaniu na półkę. Dodam do tego fakt, że ostatnio staram się kupować książki trochę taniej i w takich chwilach, które mają mnie kosztwoać 40zł+ ręka zaczyna mi drżeć :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Judytta - :) ja też :)

    Odcień Purpury - ja zanim kupię książkę która kosztuje powyżej 35 złotych, to najpierw muszę ją sto razy obejrzeć, porównać ceny (bo może gdzieś jest złotówkę tańsza?) Spróbuj może poszukać tej książkiw bibliotece...po lekturze, mimo że miło ją wspominam, nie wydaje mi się, żeby to była pozycja obowiązkowa na półce.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakoś po przeczytaniu Twojej recenzji ta książka mi się kojarzy z Anią z Zielonego Wzgórza ;) *patrzy na swój stos książek* Kiedy ja to wszystko przeczytam?

    OdpowiedzUsuń
  6. Nyx - to nie "Ania" :) Ja sobie stawiam takie samo pytanie: kiedy? Bo że nie wszystko, to już wiem:)

    OdpowiedzUsuń