wtorek, 19 stycznia 2010

Na warszawskim Bródnie straszy (Zygmunt Miłoszewski - Domofon)


Zaczynając lekturę tej książki, spodziewałam się dwóch rzeczy. Po pierwsze: ze będzie "dobra" i, po drugie, że będzie "dziwna". Moje pierwsze przekonanie wzięło się stąd, że o książce pozytywnie wypowiadała się już autorka bloga Substytut Zeszytu oraz Elenoir. Drugie wypłynęło dlatego, że do niedawna byłam przekonana, ze nie lubię horrorów, kryminałów i książek sensacyjnych. Otóż lubię. Zaczęło się od "Draculi" Brama Stokera, potem było "Miasteczko Salem" Kinga, "Mąż" Koontza, a teraz "Domofon" Miłoszewskiego - imponujący wynik, nie ma co. Generalnie jednak zawsze wydawało mi się, że akcja horroru może rozgrywać się wszędzie, tylko nie w Polsce i raczej nie w wielkim blokowisku. I raczej nie w XXI wieku. A tu proszę!
Od początku dziwna wydała mi się fabuła. Młode małżeństwo, Agnieszka i Robert, wprowadza się do nowego mieszkania i od razu zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Pierwszą jest ucięcie głowy przez windę jednemu z lokatorów. W tej samej windzie Agnieszka ma dziwne "zwidy", a jej mąż, niepełniony malarz, zaczyna malować przerażające obrazy. Wkrótce okazuje się, że mieszkańcy stają się więźniami budynku, w którym mieszkają i każdemu śnią się koszmary...na dodatek nad blokowiskiem krąży rzucona siedemdziesiąt lat wcześniej klątwa, a niektórzy lokatorzy nie są tymi, za których się podają...I więcej o fabule nic nie powiem.

Tak jak pisałam: nie przeczytałam wielu tego typu powieści, ale i tak tę uważam za oryginalną i naprawdę godną polecenia. Podobają mi się postaci, na czele z Wiktorem Sukiennikiem: niegdyś reporterem, teraz alkoholikiem zmagającym się z uzależnieniem, którego życiorys zawiera mroczną kartę. Widać, że autor ma zacięcie psychologiczne, o czym świadczy chociażby postać dewotki, która otacza kultem Jana Pawła II. Podoba mi się soczysty język powieści, miła odmiana po przeprawie z "Ostatnimi seansami". Miłoszewski nie tylko świetnie posługuje się czarnym humorem, ale też pisze świetne dialogi i rewelacyjnie potrafi przekazać myśli bohaterów.

A poza tym: naprawdę się bałam!!! Kilkadziesiąt ostatnich stron trzymało w takim napięciu, że nie wytrzymałam, popełniałam grzech śmiertelny i zerknęłam na zakończenie. I już teraz wiem, ze nie będzie to ostatnia książka tego autora, jaką przeczytam.*

A "Domofon" raz jeszcze polecam

*wiem też, że przez najbliższe kilka miesięcy dziesięć razy dobrze się zastanowię, zanim wsiądę do pustej windy i zanim sama zejdę do piwnicy...Na szczęście w moim bloczku nie ma takich lochów jak na Bródnie.

6 komentarzy:

  1. Cieszę się, że Ci się spodobało:)

    W bloku moich rodziców są właśnie dwie windy - zwykła i towarowa, dokładnie taka jak w powieści...;) Kilka lat temu smarkateria wyłączyła ją, gdy byłam w środku, na szczęście nie między piętrami. Światło zgasło, przyciski nie działały i musiałam walić w drzwi, że ktoś tę windę ponownie włączył. Widocznie mam stalowe nerwy, bo wcale się nie bałam:) Chyba bardziej przeraża mnie fikcja niż rzeczywistość...

    Piwnice są rozmieszczone na jednym poziomie, ale to prawdziwy labirynt i nigdy sama tam nie chodzę. Czy muszę dodawać, że światło niemal nigdy nie działa?

    OdpowiedzUsuń
  2. Elenoir, ja niestety jestem z tych mało odważnych i zdarza mi się spać przy zapalonym świetle, gdy zostaję w domu sama. Także zamknięta w ciemnej windzie chyba bym ze strachu umarła ;-)
    A książka naprawdę mi się podobała, tylko nie zrozumiałam czegoś... i w tej sprawie wysłałam Ci maila na adres, który podajesz na blogu. Zerknij, jeśli możesz;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Domofon rzeczywiście przeżywa drugą młodość na blogach. :-) Ja czytałem ją bardzo dawno temu i pamiętam, że tyle samo mnie rozczarowała, co wciągneła... Teraz po przeczytaniu kilka innych polskich horrorów, oceniłbym ją pewnie znacznie bardziej wyrozumiale. Chociaż ciągle przeszkadzałaby mi pewnie pewna taka groteksa i mieszanie elementów humorystycznych i straszących.

    W każdym razie koloryt polski wyszedł Miłoszewskiemu naprawdę świetnie.

    Jeżeli przypadł Ci do gustu Domofon, to powinnaś koniecznie spróbować powieści Jakuba Małeckiego.

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj Skarletko :)) Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę, że "Domofon" urzekł i Ciebie :) Naprawdę świetna rzecz. A przy okazji komentarza Cedro - skorzystam z jego podpowiedzi i sięgnę po Małeckiego ;) Tymczasem czeka na mnie "uwikłanie" Miłoszewskiego - mam nadzieję, że i tym razem nie będę rozczarowana. Pozdrawiam serdecznie :))

    OdpowiedzUsuń
  5. I dobrze, że przeżywa, bo to świetna książka! ;-)

    Jakub Małecki - zapamiętam i dziękuję za sugestię, nie znałam tego nazwiska;-)

    A na "Uwikłanie" już też ostrzę sobie pazurki;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. ja mam na oku tę powieść od jakiegoś czasu, a teraz to już w ogóle będę jej szukać. Lubię takie klimaty!

    OdpowiedzUsuń