wtorek, 5 stycznia 2010

Żeby się nie nudzić (Monika Szwaja - Jestem nudziarą)

Pisząc pierwszą notkę na tym blogu wspominałam, że jestem spragniona lektury łatwej, lekkiej i przyjemnej. Takiej, którą się połyka, a niekoniecznie trawi. Dlatego chodząc do biblioteki, skrupulatnie wybieram książki, po których spodziewam się wyłącznie rozrywki - i w zasadzie niczego więcej od nich nie wymagam. Stosując tę metodę w ciągu ostatnich kilku tygodni udało mi się przeczytać np. "Tata, one i ja" Manueli Kalickiej (Manueli czy Manuli? - na okładce jak wół figuruje ta druga forma), "Agrafkę" Izabeli Sowy czy "Przebudzenie" Ireny Matuszkiewicz.


Książki Moniki Szwai na ich tle wypadają zaskakująco dobrze (chociaż ostatnia pozycja sprawiła, że zarwałam pół nocy). Jakiś czas temu przeczytałam dwa tomy słynnych "Dziewic", teraz skończyłam powieść o wiele mówiącym tytule "Jestem nudziarą". Książka wciagnęła mnie od pierwszego zdania, udało jej się skupić moją uwagę mniej więcej do połowy, potem jednak przemknęło mi przez głowę, że gdzieś już to chyba czytałam... Owszem, czytałam. W poprzednich książkach tejże autorki.


Główna bohaterka jest nauczycielką - nauczycielka była i w "Dziewicach". Ma zwariowane przyjaciółki - kilka scen jakby żywcem wyjętych z "Dziewic". Szuka "chłopa" - dziewice też go szukały. Wszystko kończy się lepiej niż dobrze - to też już było. Więcej uwag nie mam, bo, przyznaję bez bicia, polubiłam tę autorkę. Podoba mi się jej styl pisania, podoba mi się dowcip, a poza tym zdecydowanie ostatnio podobają mi się wszystkie książki z "happy endem", nawet tak przesłodzonym jak ten w "Nudziarze".


Plan jest taki: przez najbliższe dwa miesiące będę czytać książki innych autorów, ale gdy tylko dopadnie mnie gorszy nastrój... oj, ja sobie jeszcze poczytam "Stateczną i postrzeloną" i "Gosposię prawie od wszystkiego". ;-).

2 komentarze:

  1. Też połknęłam kiedyś Szwaję, Manula Kalicka stoi na półce nieruszona, a Sowy coś gdzieś miałam, ale też nie zapadła mi w pamięć.
    Za to wczoraj obejrzałam "Julie & Julia" i żałuję, że najpierw książki nie dopadłam. Świetna rozrywka :)
    p.s zauważyłam, że Dzienniki Sylvii Plath posiadasz w rządku ... przebrnęłaś przez całe?

    OdpowiedzUsuń
  2. Szwaja jest właśnie dobra na gorsze dni, ale faktycznie w nadmiarze może zasłodzić nadmiernie. Uważam, że Jestem Nudziarą jest najgorsza z jej wszystkich, ale może miałam dobry czas i dlatego mnie znudziła, zgodnie z tytułem, hehe Artystka wędrowna mi się podobała wybitnie, za to. I kryminał na wesoło był całkiem całkiem

    OdpowiedzUsuń