wtorek, 12 stycznia 2010

Co może dziewczyna, gdy dorastać zaczyna (Jodi Picoult "Czarownice z Salem Falls")

Od jakiegoś czasu nadrabiam zaległości w czytaniu po studiach, kiedy to dla przyjemności nie miałam ani czasu, ani ochoty czytać. Dodam, że kończyłam polonistykę...

Owszem, coś poza "Beniowskim" czytywałam, ale bez większego przekonania i zapału. I szczerze mówiąc niewiele z tych lektur pamiętam. Nazwisko Jodi Picoult, do której obiecałam sobie wrócić, jednak gdzieś tam z tyłu głowy mi utkwiło, a o pisarce przypomniałam sobie, gdy zaczęto promować film "Bez mojej zgody". Wcześniej przeczytałam właśnie tą książkę i zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Być może zbyt wcześnie wyciągam wnioski, ale reakcja ta wydaje mi się prawidłowa: książki Picoult po prostu robią wrażenie. I już. "Czarownice z Salem Falls" czytałam z czerwonymi uszami i kolejny raz obiecuję sobie, że to nie koniec mojej przygody z tą autorką.

Po tym nieco przydługim wstępie przechodzę do rzeczy.

"Czarownice z Salem Falls" to opowieść o polowaniu nie na czarownice, ale przez czarownice na upatrzoną ofiarę. Znudzone małomiasteczkową rzeczywistością nastolatki zaczynają praktykować wicce. Aby przekonać się, jaką moc posiadają, postanawiają zniszczyć życie mężczyźnie, w którym podkochują się co najmniej dwie z nich. Ofiara zdaje się łatwym łupem: w miasteczku przebywa od niedawna, nie ma rodziny ani bliskich. A w dodatku odsiadywał wyrok za gwałt na nastolatce. Szybko okazuje się, że wzięły go sobie za cel nie tylko nastoletnie czarownice, ale i inni mieszkańcy miasteczka, którzy zgodnie uznali, że nie chcą kogoś takiego gościć u siebie. Atmosfeta wokół Jacka St.Bride stopniowo się zagęszcza, w końcu wytoczone zostaje najcięższe działo: jedna z dziewczyn oskarża go o gwałt.

Tyle fabuły, która może wydawać się schematyczna, ale faktem jest, że książkę po prostu "się czyta". Bywam nieuważnym czytelnikiem, tutaj nie ominęłam ani jednego akapitu. Bywa, że odkładam książkę w połowie lektury - od "Czarownic" nie mogłam się oderwać. Bywa, że bohaterowie nudzą mnie po jakimś czasie - tutaj wraz z rozwijaniem się akcji coraz bardziej mnie intrygowali i byłam ciekawa, czy moje przypuszczenia są prawdziwe. Z czystym sumieniem stwierdzam, że od dawna nie czytałam nic tak interesującego, chociaż książka przez mnogość pojawiających się bohaterów początkowo może prowadzić do lekkiego zawrotu głowy.

Może jeszcze jest za wcześnie, aby twierdzić, że jestem fanką Jodi Picoult. Ale z całą pewnością stwierdzam, że na tych dwóch książkach które czytałam na pewno nie poprzestanę.

Inne opinie o powieści znajdują się np. tu, tu, tu i tu.


8 komentarzy:

  1. Do tej powieści Picoult jeszcze nie dotarłam, ale po przeczytaniu Twojej opinii, mam ochotę po nią sięgnąć :-)
    Zerknęłam jeszcze na listę książek przeczytanych przez Ciebie w 2009 i bardzo jestem ciekawa Twojej opinii na temat "Piątego dziecka" - zdradzisz mi ją? :) Bo czytałam i słyszałam naprawdę wiele pochlebnych komentarzy i z radością ogromną otworzyłam tę książkę którejś nocy i powiem szczerze, że doczytałam ją do końca wyłącznie z czystej ciekawości; w ogóle nie odczuwałam przyjemności w poruszaniu się w świecie stworzonym przez Lessing... Owszem - temat ważny, interesujący i potrzebny, dlatego właśnie liczyłam na coś Dobrego(przez wielkie "D"), a tymczasem czułam tylko... sama nie wiem, co... z jednej strony niedosyt, z drugiej przesyt...i jakiś taki niesmak pozostał... Rozpisałam się, wybacz :) Ale naprawdę ciekawa jestem, jak Twoje wrażenia... //Pozdrawiam wieczornie!

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja zawsze myślałam, że na filologii polskiej niewiele się robi poza czytaniem:)

    Przeglądam blogi "książkowe", więc nie raz natknęłam się na recenzje powieści tej pisarki, ale ich tematyka trochę mnie odstręcza. Mam wrażenie, że są adresowane głównie do kobiet, a takiej literatury nie lubię. Ale może się mylę co do tej autorki?

    OdpowiedzUsuń
  3. Książki Picoult są adresowane do kobiet, tak myślę, ale nie jest to typowa literatura kobieca w stylu Helen Fielding czy Grocholi. Kiedy ja czytam opinie o książkach tej autorki na innych blogach, to zauważam tyle samo głosów za, co przeciw... przeczytaj coś na próbę, a nuż się spodoba? ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Może jak już nic innego nie znajdę w bibliotece...;) Teraz przede mną "American psycho", "Tytus sam" i "Upiory XX wieku", w których utknęłam.

    OdpowiedzUsuń
  5. po pierwsze zazdroszczę Ci tej filologii polskiej, bo mi się ruszyć nie udało :( ... po drugie utknęłam w polskiej literaturze ostatnio i nie potrafię przeskoczyć na inny tor. A "Piaskową górę" już przeczytałaś może? Ciekawa jestem Twoich wrażeń.
    A tak naprawdę to mam ochotę na opowiadania Czechowa, albo na "Panią Bovary" Flauberta, albo może na "Annę Kareninę", albo "Mistrza i Małgorzatę" ... ach , rozmarzyłam się , a na szafce nocnej Grzela i Libera :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dodałam do obserwowanych i trochę rozśmieszył mnie komunikat na końcu:

    Obserwujesz bloga ...ale ja wolę sobie poczytać.

    Cóż, widocznie blogspot ma inne rzeczy na głowie XD

    OdpowiedzUsuń
  7. Virginio, "Piaskowa góra" będzie kolejną lekturą po "Domofonie" - takze na pewno podzielę się wrażeniami.
    A mnie ostatnio chce się czytać, a co!, książki dla dzieci. I chyba wyjdę temy pragnieniu na przeciw;-)
    Grzela, Grzela...dlaczego nic mi to nie mówi:>?

    OdpowiedzUsuń
  8. Czytałam "Jesień cudów" tej autorki. Szczerze polecam. Książka którą chce się czytać dalej i dalej. Wciąga doszczętnie.

    OdpowiedzUsuń